Forum Dragon Ball Nao
» Szukaj » Znaleziono 11 wyników

Kosmiczni Wojownicy - Gra przeglądarkowa

urbi95

Odp.: 165
Wyś.: 157.358
Super gra!!! Wczoraj ją wypatrzyłem i już się wciągnąłem!!!
Pozdro

Moje opowiadanie : Dragon Ball AP

urbi95

Odp.: 5
Wyś.: 7.331
Bardzo dziekuje za pierwszy komentarz

Dragon Ball- ciąg dalszy.

urbi95

Odp.: 44
Wyś.: 26.477
Ty się ciesz, że ludzie twego ficka oceniają, ocena innych zawsze jest pomocna. Niestety mi nikt nie chce pomóc

Moje opowiadanie : Dragon Ball AP

urbi95

Odp.: 5
Wyś.: 7.331
Rozdział 5: Goku VS Uub

-Co??? – Kaiobit był pewny, że się przesłyszał.
-Mój syn. – Ru Dai Kaioshin nie był zadowolony z tego.
-Jak to możliwe??!! Gdzie??!!- Kaiobit był w szoku.
-Na Ziemi. Ten Saiyan. – Odpowiedział Ru Dai Kaioshin.
-Jak to możliwe??!! Twój syn chce zniszczyć ZIEMIE!!! – Kaiobit nie wiedział, co o tym myśleć.
-Opowiem ci wszystko, ale najpierw teleportuj się po Goku.
***
Vegeta był pewny siebie. Wiedział, że nie przegra z Yasończykiem. Gdy wyszli z tunelu:
-Po, co robić jednometrowy tunel? Wejdziesz i od razu wyjście. Coś takiego mogli wymyślić tylko Ziemianie. – Pomyślał Vegeta
-Zawodnicy ustawili się na arenie. Gotowi? NO TO ROZPOCZYNAMY WALKĘ!!! – Vegeta usłyszał gong, ale nie ruszył się z miejsca.
-Ciekawe czy naprawdę jest tak silny – pomyślał Tidus i rzucił się na Vegete. Uderzał najmocniej jak potrafił. Prawy sierpowy, lewy sierpowy, cios w korpus, jeszcze raz w twarz, potem w brzuch i w klatkę piersiową. Tidus odskoczył i spojrzał na księcia Saiyan. Ten stał niewzruszony, jakby nie poczuł tych ciosów. Tidus postanowił zaatakować jeszcze raz skoczył na przeciwnika z zamiarem ataku prawym sierpowym, lecz,…
-AAAAAAAAAAA!!!! – Vegetą zaczął krzyczeć, wokół niego pojawiła się niesamowita niebieska aura, Tidus momentalnie został odrzucony tą siłą i leciał po za matę, jednak Vegeta na to nie pozwolił, wyrzucił przeciwnika kopniakiem wysoko w powietrze, potem pojawił się nad nim i wbił go w ziemię atakując ze złączonych ze sobą rąk. Tidus leżał, ale nadal próbował wstać.
-Silny jesteś nie spodziewałem się tego po tobie. – O dziwo powiedział to Tidus.
-Tego nie mogę powiedzieć o tobie. – Książę Saiyan pokazał swoją wyższość.
-Nie chcę odpaść z turnieju, ale wiem, że nie mam szans z Shinem. Sprawdzimy Cię.
-Co? – Nie dostał odpowiedzi. Tidus wystawił przed siebie rękę i zaczął koncentrować w sobie energię, po chwili pojawiła się mała czerwona kula, ale, mimo, że jest takiej wielkości, to wydawała się być potężna, Tidus nadal koncentrował KI, kula jeszcze wzrosła, Yasończyk uśmiechnął się…
-END OF LIFE! – Po tym rzucił kulę prosto w Vegete, atak KI nie dość, że był potężny to niesamowicie szybki, ale Książę Saiyan zrobił jeszcze szybszy unik, okazało się, że kula nie wbiła się w ziemię, a poleciała w kierunku Vegete, ten zrobił kolejny unik, Tidus nie dawał za wygraną i skierował ją znów w kierunku mężczyzny. Saiyan odwrócił się i przemienił w SSJ, wiedział, że nie ma szans uciec.
-Ostatnia szansa- pomyślał Vegete, i przyłożył dwa palce do czoła skoncentrował się i … udało się. Vegete lewitował wysoko nad Ziemią, nikt go nie widział … oprócz Goku. Vegeta uśmiechnął się, podniósł rękę, wycelował…
-BIG BANG ATTACK!!!!! – Yasończyk zobaczył tylko niesamowitą ilość światła prawie go oślepiła.
-Nie wygrasz tak łatwo. – Skierował atak END OF LIFE w stronę Big Bang Attack, ataki zderzyły się, z początku wygrywał Vegeta, później wyraźną przewagę osiągnął Tidus, ale Vegeta wiedział, że nie przegra i przemienił się w Super Saiyana 3.
-KONIEC Z TOBĄ!!! – Z jego ręki wystrzeliła jeszcze większa energia, Tidus jednak………teleportował się. Stał daleko od miejsca wybuchu. Vegeta był pewny, że wygrał, ale zobaczył, że przeciwnik stoi na macie, był jedynie zmęczony, chciał znów rzucić się na niego jednak ten powiedział:
-Jesteś potężny. Masz szansę z Shinem i jego synami. – Po tych słowach zszedł z maty zostawiając wściekłego Vegete.
-Eeee… PROSZĘ PAŃSTWA MAMY KONIEC PIERWSZEJ WALKI, W KTÓREJ ZWYCIĘŻA VEGETA! DRUGA WALKA ROZPOCZNIE SIĘ ZA 10 MINUT, PONIEWAŻ PORZĄDKOWI MUSZĄ NAPRAWIĆ MATĘ! – Taki trochę przesadził i wszystkich zaczęły boleć uszy, widać, że mężczyzna nie jest jeszcze tak doświadczony jak swój poprzednik.
-Vegeta! Tłumaczyłem ci, nie możesz przemieniać się w SSJ3! – Krzyknął Goku, gdy Vegeta wyszedł z tunelu.
-Nie miałem wyboru! – Vegeta był zły, że jakiś Kakarotto prawi mu kazania.
-Ty nigdy nie masz wyboru! … A potem na pogrzeb będę musiał przyjść? Wywalić kasę na garnitur, bo wielki Vegeta nie będzie słuchał jakiegoś wojownika niskiej rangi?
-Zamknij się!!! Więcej tego nie zrobię! – Goku trochę się zdziwił, ale postanowił już więcej nic nie mówić. Nagle poczuł coś dziwnego, jakby Kaiobit teleportował się w jego stronę… w ostatniej chwili Goku zdążył zniknąć, bo Kaioshin pojawił się koło Goku i już wyciągał rękę, żeby z nim zniknąć.
-Jak!? – Kaiobit zdziwił się.
-Heh, wyczułem cię. – Goku cieszył się jak małe dziecko, że udało mu się umknąć efektowi fuzji.
-Goku musisz ze mną teleportować się do Ru Dai Kaioshin, on ci wszystko wyjaśni.
-NIE!!! Teraz walczę o życie niewinnych ludzi. Może nie wiecie, ale Saiyanie nas zaatakowali.
-Wiemy! Właśnie o to chodzi! Shin TO SYN RU DAI KAIOSHINA!! – Wykrzyczał Kaiobit.
-Co? – Goku był pewny, że się przesłyszał.
-Ru Dai Kaioshin to ten stary koleś, który dodał Gohanowi siły? – Vegeta nie był pewny czy wszystko zrozumiał.
-Ten sam.
-ZABIJE GO!!!!! - Oczywiście był to Vegeta.
-Spokojnie. Przed chwilą mówiłeś, że Shin nie ma z nami szans. – Goku był rozbawiony, choć nie było w tej sytuacji nic śmiesznego.
-Oczywiście, Goku daj z siebie wszystko.
-Niech cię o to głowa nie boli.
-Zapraszam następnych zawodników!!! – Wykrzyczał Taki.
-Czas na mnie. – Goku uśmiechnął się. – To będzie ładna walka.
-Goku, po walce musisz ze mną lecieć. – Kaiobit nie dawał za wygraną.
-Dobrze. Vegeta powiedz wszystko reszcie. – Powiedział Goku i wszedł do tunelu. – Jak się czujesz Uub?
-Doskonale! I zamierzam cię pokonać, a potem tych głupich Saiyan.
-Nie jesteś zbyt pewny siebie? – Uub tylko się uśmiechnął. Gdy ustawili się na arenie…
-Panie i Panowie możemy rozpocząć drugą walkę turnieju!!! – Po tych słowach rozległ się gong.
-Atakuj. – Powiedział to Uub.
-Skoro chcesz. – Goku wystartował z niezwykłą prędkością, w połowie drogi zniknął.
-Znów to samo, zawsze ten sam manewr. – Pomyślał Uub wystawiając łokieć do tyłu, w tym samym momencie chłopiec dostał w twarz i odleciał na kilka metrów. Sam atak nie był silny, ale Uub nie był na niego przegotowany. Opanował lot i spojrzał tam gdzie jeszcze chwilę wcześniej stał jego przeciwnik. Goku pojawił się za Uubem i już chciał zakończyć walkę wbijając ucznia w ziemię, ale Uub w ostatniej chwili zdołał zablokować cios. Goku nie dał za wygraną, zaatakował prawym sierpowym, ale Uub zablokował przedramieniem. Mężczyzna jedynie uśmiechną się, podcinając Uuba, który upadł na matę.
-Dość tego. – Czarnoskóry chłopiec był zdenerwowany, nie dawał sobie rady ze swoim mistrzem. Tak łatwo dał się powalić pierwszy raz, później takim głupim kopniakiem. Goku nie był nawet przemieniony w SSJ – NIE PRZEGRAM!!! – Wokół Uuba pojawiła się błękitna aura, mięśnie jakby lekko się zwiększyły. Goku zdążył się jeszcze zdziwić, że Uub tak zwiększył swoją moc nie używając Kaiokena, dostał potężny cios w brzuch, zgięło go lekko, następnie lewy sierpowy, prawy prosty, lewy podbródkowy i Goku poleciał wysoko w powietrze.
„Nie mogę z nim przegrać, Vegeta nie dałby mi spokoju. Uub jest potężny, ale on nie ma szans z Saiyanami.” – Myśli Goku krążyły jak oszalałe.
-DOŚĆ TEGO!!! – Krzyknął mężczyzna przemieniając się w SSJ.
-NIESAMOWITE, ZAWODNIK ZMIENIŁ KOLOR SWICH WŁOSÓW NA BLOND, A WOKÓŁ NIEGO WYTWORZYŁA SIĘ OGROMNA AURA!!! – Taki wyglądał jakby miał zaraz zemdleć.- JAK TO MOŻLIWE!!!
-Jeżeli chcesz. MEGA KAIOKEN!!! – Wokół Uuba pojawiła się czerwona aura.
-W walce z Vegetą użyłeś Dwudziestokrotnego Mega Kaiokena.
-Tak, ale Vegeta był w SSJ3.
-Dobrze, zobaczysz, że popełniłeś błąd. – Mówiąc to mężczyzna teleportował się za plecy swego przeciwnika, i uderzył potężnym kopniakiem w plecy, Uub odleciał na kilka metrów nie kontrolowanym lotem. Goku znów zniknął. Pojawił się obok lecącego chłopca i złapał go za nogę i wyrzucił wysoko w powietrze.
-To będzie koniec walki!!! KAMEHAMEHA!!! – Goku wystrzelił falę niesamowitej niebieskiej energii. Uub odzyskał przytomność i odwrócił się.
-DWUDZIESTO KROTNY MEGA KAIOKEN!! – Aura wokół Uuba niesamowicie wzrosła, mięśnie zwiększyły się.
-NIE! – Goku był pod wrażeniem, jego uczeń postanowił odbić atak. Siła była niesamowita, fala uderzeniowa zatrzymała się na rękach Uuba, przez chwilę wydawało się, że chłopak nie ma szans, ale potem zaczęła pojawiać się żółta energia, KI, która zaczęła pochłaniać falę uderzeniową Goku, ten także nie chciał pozwolić na przegraną i wykorzystał do tego ataku jeszcze więcej sił, jednak Uub miał przewagę i jego żółta energia, zaczęła lecieć wraz z niebieską energią w stronę Goku, który w ostatniej chwili teleportował się z dala od wybuchu.
– Brawo! Widzę, że chcesz walczyć na serio! Proszę – Goku zacisnął pięści, aura wokół niego zaczęła rosnąć, włosy wydłużyły się, na czole były już tylko trzy kosmyki, mięśnie także wzrosły. Na arenie stał Goku w SSJ2. – Walczmy! – Wojownicy jednocześnie zniknęli z miejsc i zaczęli okładać się niemiłośernie. W pewnym momencie Goku trafił Uuba potężnym kopniakiem w brzuch, mężczyzna chciał zaatakować prawym sierpowym w twarz jednak chłopiec złapał jego pięść i zadał Saiyanowi cios pięścią w klatkę piersiową. Goku odleciał na kilka metrów, Uub leciał już w stronę mężczyzna, który zniknął.
„Cholera!!! Dlaczego ja tak dobrze nie opanowałem tej techniki?” Uub zatrzymał się zamknął oczy. W pewnym momencie otworzył je i zaatakował pięścią w miejsce, w, którym nikogo nie było, jednak chłopiec nie pomylił się i trafił w blok Goku, mężczyzna skontrował lewym sierpowym, jednak został on zablokowany przez Uuba. Goku cały czas atakował jednak jego cios zostały zatrzymywane na przedramieniu Uuba, ten jednak nie może blokować w nieskończoność (prawda? Co musi autor zrobić?), i zostaje trafiony kolanem w brzuch, chłopiec zgiął się i oberwał w tył głowy, prawie padając na ziemie, Goku uderza kopniakiem prosto w nos, z którego poleciała krew, Uub ledwo utrzymywał się na nogach.
-To jeszcze nie koniec! – Uub mimo wszystko wierzył, że jest silniejszy od swojego mentora. W momencie, gdy powiedział to, poleciał na arenę i zaczął pluć krwią. To znów, Goku trafił pięścią w brzuch.
-Myślisz…, że jesteś… silny. To…mylisz…się. – Uub wstał – Patrz TERAZ!!!! DWUDZIESTOPIĘCIO KROTNY MEGA Kaiokena! – Mięśnie Uuba były niesamowite. Jak wcześniej mówiłem, że aura była niesamowita, to, co mam powiedzieć teraz, bo słów mi zabrakło (?). Ale nie tylko to się zmieniło, źrenice Uuba zniknęły.
-Tak jesteś niesamowicie silny, może nawet silniejszy ode mnie, gdy użyję pełnej mocy, ale jesteś zbyt wyczerpany i nie utrzymasz Kaiokena zbyt długo.
-Nie gadaj tylko walcz! PATRZ NA TO!!! – Uub poleciał w stronę Goku i znów oberwał, prawym prostym i znów leciał na ziemię jednak Goku złapał go za ubranie, przyciągnął na wysokość twarzy i powiedział…
-Przykro mi Uub przegrałeś, jesteś silny. Ale żebyś na pewno nie wstał… - Goku przyłożył rękę do brzucha swojego ucznia, w jego dłoni pojawił się mały Ki Blast, który odrzucił Uuba poza arenę. Goku wrócił do normalnej formy i podszedł do Uuba, wziął go na ręce i zabrał z areny.
-PROSZĘ PAŃSTWA KONIEC DRUGIEJ WALKI!!! ZWYCIĘZCĄ ZOSTAJE GOKU!!! – Spiker darł się w niebogłosy.
-Goku jest niesamowity. – Tenshin bał się niesamowicie swojej walki, ale nie chciał się skompromitować.
-Goku może być znacznie silniejszy. To tylko cząstka jego mocy, bez przemiany w SSJ3 wygrał bez problemów. – Vegeta już nie mógł się doczekać swojej następnej walki, w, której zmierzy się z Goku.
-No tak SSJ3.
-Macie jakieś fasolki? – Spytał Goku po wyjściu z tunelu.
-Ja mam dwie, ale chciałem je zachować dla siebie. – Powiedział Krilan.
-Krilan nie bój się walczysz z SonGoten, a on jest bardzo słaby. – Po tych słowach Goku zaczął się śmiać widząc minę swojego syna.
-No dobrze. – Gdy Uub zjadł fasolkę siły od razu mu wróciły.
-Przegrałem. – Uub usiadł na ławce i rozmyślał.
-To była doskonała walka. Jesteś bardzo silny. Zlekceważyłeś mnie. Po walce z Vegetą myślałeś, że jesteś ode mnie lepszy. Gdybyś wcześniej użył Dwudziestopięciokrotnego Kaiokena mógłbyś wygrać.
-Dzięki.
-Już, nagadaliście się!? – Kaiobit chciał już wypełnić swoje zadanie.
-Dobra! Idziemy! – Kaiobit dotknął Goku i Vegete, w tym momencie Gohan krzyknął…
-Lecę z wami! Też chcę wiedzieć, z kim walczę!
-Gohan jak wrócimy dowiesz się wszystkiego! – Goku nie chciał wziąć syna, wolał, aby został tutaj.
-Lecę z wami!
-Dobra nie mamy czasu! Chodź! – Gdy Gohan dotknął Kaiobit wszyscy zniknęli zostawiając zdziwionych zawodników

Moje opowiadanie : Dragon Ball AP

urbi95

Odp.: 5
Wyś.: 7.331
Rozdział 4: Wielki turniej czas zacząć.

W końcu. 7 maja. Najbardziej wyczekiwany przez wszystkich wojowników dzień. Dlaczego?
Tego dnia miał odbyć się 29 turniej Tenkaichi Budokai. Z tego powodu wszyscy trenowali niesamowicie ciężko, wszyscy chcieli wygrać i zdobyć 15 milionów Zeni. Tak, kwota została zwiększona o 5 milionów, aby jeszcze bardziej zachęcić ludzi do startu.
***
-Goku już siódma! Chcesz się spóźnić!? – Krzyczała ChiChi, była wściekła, zależało jej na tych pieniądzach.
-Spokojnie zdążymy bez problemów, a poza tym nie ma jeszcze Uuba. – Odpowiedział zaspany mężczyzna i dokładnie w tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi.
-No i masz to pewnie on. – Kobieta poszła otworzyć drzwi.
-Dzień dobry. Pani nazywa się ChiChi? – Spytał Uub.
-Tak, a ty jesteś Uub?
-Tak. Jest Goku?
-Się masz Uub. Mam nadzieję, że nie trenowałeś, tak jak ci kazałem. – Spytał mężczyzna pojawiając się w drzwiach.
-Oczywiście. Poznaj moją matkę i mojego ojca. – W chwile potem obok niego pojawili się jego rodzice.
-A, więc pan jest ten słynny Songo. Nazywam się Saladin, a to moja małżonka Dawn.
-Wejdźcie. Napijecie się czegoś. To jest mój syn Goten, drugi syn, SonGohan, jego żona Videl i ich córka Pan. – przedstawiła całą rodzinkę, ChiChi. Videl, Pan i SonGohan zjawili się wcześniej, ponieważ oni są przyzwyczajenie do wczesnego wstawania.
-ChiChi jestem głodny. – Odpowiedział Goku dziesięć minut później gdy wszyscy już się poznali i zasiedli do stołu.
-Goku, spokojnie mamy gości.
-Och, nami się nie przejmujcie. – Wtrącił Saladin.
-Zaraz podam kawę. – Gdy ChiChi to powiedziała Goku spojrzał na nią błagalnym wzrokiem. – Dobra. – Kobieta podeszła do lodówki i wyjęła sporą ilość jedzenia.
-Wyszmienite SziSzi. Jak żawsze. – Odpowiedział Goku jak zawsze rzucając się łapczywie na jedzenie. Po około godzinie wszyscy byli gotowi do drogi. Wcześniej ustalili, że spotkają się w Kapsule Corporation i stamtąd wyruszą na wyspę Papaya. Przez całą drogę do Vegety, w jego domu i drodze na wyspę nikt nie był zbyt rozmowny. Vegeta był zdenerwowany, pewnie bali się, że wybuchnie. Jak zwykle turniej połączony był z kiermaszem i festynem, na którym sprzedawcy lodów, waty cukrowej oraz podobizn Mr Satana mogli zarobić kupę forsy.
-Wkurza mnie tylko jedno. Mr.Satan. Mam nadzieję, że w tym roku nie startuje. – Powiedział Krilan, na szczęście Videl tego nie dosłyszała.
-Ty nawet z nim byś przegrał.
-Dzięki Vegeta.
-Jak się zakwalifikujesz to będzie cud.
-Dzięki, przeżuć się na kogoś innego.
-Ale ty jesteś najsłabszy.
-Jeszcze zobaczymy.
-Ale Krilan. W jakiej będziesz startował kategorii… - Reszty zdania książę nie zdążył wymówić.
-Vegeta. Spokojnie, swoją energię wyładujesz w walce ze mną.
-Goku. Nie mogę się doczekać
-Vegeta, muszę ci coś powiedzieć.
-Co znowu?
-Nie możemy przemieniać się w SSJ3.
-Czemu?!
-Po każdej przemianie skracamy swoje życie. Im więcej razy przemienisz się w trzeci stopień Sper Saiyana tym twoje życie będzie krótsze. Nawet, jeśli twój poziom SSJ3 będzie perfekcyjny, twoja energia i tak będzie się marnowała, prawie niezauważalnie, ale jednak. Jeśli nie chcesz umrzeć młodo posłuchaj mojej rady. Przemieniaj się tylko wtedy, gdy nie będziesz miał wyboru. – Vegete zamurowało, ale zgodził się, przez chwilę szli w milczeniu.
-Słuchajcie wpadłem na doskonały pomysł. –Goku starał się wszystkich przekrzyczeć, przekrzyczeć okazało się to trudnym zadaniem. Gdy wszyscy się uspokoili.- Myślę, że podczas naszych walk ktoś powinien chronić widzów, gdyby jakiś atak KI leciał w ludzi to, albo go odbić, zablokować lub zabrać ich.
-Tak, Goku. To doskonały pomysł, ale niewykonalny. – Powiedział Gotem i Trunks.
-Oni mają rację Goku. – Powiedział Krilan.
-Czemu?
-Kto z nas odbije atak Vegety, albo twój. – Powiedział Krilan.
-Spokojnie nie martwcie się. Jeśli wolicie, żeby ludzie umierali.
-Nie.
-No właśnie. Czyli jak, chronimy ludzi czy nie?
-No dobra. – Krilan nie był do końca przekonany.
-Krilan spokojnie, ciebie to nie dotyczy, ty itak się nie zakwalifikujesz. – Stwierdził Vegeta, na co wszyscy wybuchli śmiechem. Team Z w końcu dotarł do miejsca zapisów.
-Dzień dobry. Przyszliśmy się zapisać.
-Dzień dobry. Proszę podać nazwiska.– Gdy wszyscy się już zapisali, weszli do dalszej części stadionu, gdzie jeden z organizatorów zaprowadził kobiety na trybuny mówiąc, że za chwilę rozpoczną się eliminacje.
-Dzień dobry. Nazywam się Taki. – Powiedział mężczyzna z mikrofonem. – Jestem nowym komentatorem tego turnieju. Więc proszę nie zwracać uwagi, jeśli pomyliłbym się. No to jeszcze raz witam. Teraz będę wyczytywał wasze numery. Kiedy ktoś usłyszy swój, niech podejdzie do Punching Machine i uderzy w nią. Szesnastu z najlepszymi wynikami przejdzie do właściwej części turnieju.
-A Mr.Satan? – Zapytał jeden z uczestników.
-Nie startuje.
-Dlaczego? – Krzyknęło kilka osób.
-Zaraz po eliminacjach pan Mr.Satan wszystko wyjaśni. A teraz proszę o cisze, chciałbym rozpocząć eliminacje. Dobrze. Numer 1.
-Do naszych numerów dużo czasu chodźmy na ławkę. – Zaproponowała Pan. Ona także postanowiła wystąpić jak trzy lata wcześniej. Do uszów naszych bohaterów dochodziły strzępki wypowiedzi komentatora Takiego. Wyniki większości nie przekraczała setki.
-Słabeusze. Ziemianie są tak słabi. – Powiedział Vegeta i zaczął się śmiać widząc minę Krilana.
-795!!! Niesamowite!!! – Krzyknął Taki, był zdziwiony. – Przepraszam, czy mógłby pan uderzyć jeszcze raz. – Zawodnik niewzruszony uderzył jeszcze raz – 824!!!
-Kto to? – Krzyknął Vegeta. Wszyscy spojrzeli na zdobywcę tak niesamowitego wyniku. Był to dobrze zbudowany młody człowiek. Jego skóra nie była koloru takiego jak mają ziemianie była lekko różowa, a może biała. Raczej niewysoki, miał czarne włosy, sięgające prawie do pasa. I miał…
-ON MA OGON!!! – Krzyknął Gohan. Wszyscy krzyknęli ze zdumienia.
-Saiyan. – Powiedział Vegeta. – Zaczyna się robić ciekawie.
-Czego on tu chce?! Skąd on się wziął?! – Goku był przerażony.
-Dobrze już spokojnie to na pewno błąd maszyny, zaraz przyprowadzimy drugą. – Goku był przerażony, to, co dopiero taki Taki.
-Nie ma sensu. – Odpowiedział Saiyan, na, co wszyscy się przestraszyli jeszcze bardziej o ile to w ogóle możliwe. – Maszyna działa poprawnie.
-Poprawnie? – Spytali ludzie.
-Tak. Na każdej maszynie będę miał taki sam wynik… - uśmiechnął się – lub wyższy – dodał – proszę dalej kontynuować.
-No dobrze. Numer 56. – Do maszyny podeszła kopia poprzednika. Taki sam kolor skóry, niewysoki, włosy sięgające prawie do pasa, ale one były białe, ogon także był biały, a nie brązowy. Leciutko dotknął maszynę i …
- 795!!! – Taki nie mógł wytrzymać, cały dygotał. – Teraz… yyy… numer…- Takiemu nie dane było dokończyć. Z tłumu wyszedł wysoki mężczyzna, jego mięśnie były ogromne, jak u Future Trunksa USSJ2. Skóra taka sama jak u dwóch poprzedników, brązowy ogon. Włosy dokładnie takie same jak u East Kaioshina, tyle, że były czarnego koloru. Oczy także były czarne. Podszedł do maszyny i lekko ją szturchnął.
-850!!! – Taki starał się uspokoić.
-Skąd oni się tu wzięli. – Goku i reszta Temu Z miała złe przeczucia.
– Ostatnio jak zjawił się tu Saiyan to były kłopoty. – Krilan spojrzał na Vegete, dając mu do zrozumienia, że to jego ma na myśli.
-Jesteśmy najsilniejsi. Nikt nas nie pokona. – Powiedział Vegeta.
-A może oni nie mają złych zamiarów? – Spytał Tenshin.
-Raczej wątpię, znając nasze szczęście. – Odpowiedział Krilan.
-Spokojnie! Proszę o ciszę! Numer 57! Przepraszam 58! – Do maszyny podszedł…
-Ojcze – krzyknął Uub. – Ty też będziesz startował?
-Oczywiście! Synku spokojnie.
-Ale ty…
-Wtedy nie pokazałem całej mojej siły.
-Uderza pan czy nie – Taki bał się coraz bardziej, że i on będzie miał tak wysoki wynik.
-Już. – Saladin lekko uderzył maszynę i wyświetlił się wynik 275 punktów. Taki odetchnął. ---275 to nie 800, ale i tak dużo. – Pomyślał Taki. Saladin podszedł do swojego syna i jego przyjaciół.
-Tato! Dlaczego mi nie powiedziałeś?
-Nie chciałbyś, żebym startował, ja przygotowywałem się do tego turnieju odkąd poleciałeś z Songiem. Trzy lata ciężkiego treningu.
-No dobrze, a co na to matka, zgodziła się?
-Tak, to był jej pomysł.
-Jestem pod wrażeniem.
Wszyscy usiedli i zaczęli myśleć o Saiyanach.
-Numer 61 – Taki był już uspokojony, ponieważ poprzednich dwóch zawodników osiągnęło wynik 49 punktów i 91. Tym razem podszedł zwykły dobrze zbudowany mężczyzna i nikt z drużyny Z nie zwróciłby na niego uwagi, gdyby nie jego wynik… - 271!!! Doskonały wynik – „Skąd oni się biorą „ – pomyślał Taki. Goku i reszta przyjaciół już nie po raz pierwszy spojrzeli zdziwieni na zawodnika.
-Co tu się dzisiaj dzieje. – Powiedział Goku. – Niezły. On też nie pokazał swej pełnej mocy. Czuć dosyć niezłą KI.
-Goku ja i tak chcę walczyć tylko z tobą. Tylko, dlatego tu jestem. – To był oczywiście Vegeta. – Dobra, kiedy nasza kolej? Po co ci Ziemianie zgłaszają się z tak żałosną KI? –Vegeta był coraz bardziej wkurzony.
-Numer 65! – Do maszyny podszedł bardzo niski mężczyzna (niższy od Krilana), ale niesamowicie zbudowany. – Dosięgnie pan?
-Spokojnie. – Mężczyzna okazał się być bardzo skoczny, a może on wcale nie skoczył tylko podleciał (?) i uderzył.
-171 punktów!!! Doskonale! – Taki był zdziwiony jak taki mały człowieczek ma tak dużo siły.
-O! Patrz Krilan! Może to twoja rodzina! – Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę.
-Vegeta może byś już przestał nabijać się z mojego wzrostu…Ty też nie jesteś wysoki. – Powiedział Krilan.
-NIKT NIE BĘDZIE MI MÓWIŁ, ŻE JESTEM NISKI. JESTEM TEGO SAMEGO WZROSTU, CO KAKAROTTO!!! – Wszyscy spojrzeli się głupio i ze strachem na krzyczącego Vegete, w tym samym momencie ziemia lekko zadrżała.
-Vegeta! Spokojnie! – Książę odwrócił się i usiadł na ławce nie odzywając się do nikogo.
-Numer 72! – Do maszyny podszedł Krilan. Uderzył bardzo lekko…
-Brawo! 301 punktów. Numer 73! – Teraz ruszył Tenshin… - 215 punktów – dwa wysokie wyniki z rzędu to było zbyt wiele dla biednego komentatora, który znów zaczął się denerwować bojąc się wysokich wyników. – Numer 74! – Komentator zachowywał kamienną twarz. Goku uśmiechnął się i … - 311 punktów! – Numer 75! – Pan … - 299 punktów – mała dziewczynka, a taka silna, komentator był przerażony, a nie podeszła nawet połowa grupy, z której podeszli wojownicy. – Numer 76! – SonGohan – 200 punktów – Starszy syn Goku chciał oszczędzić zdenerwowania spikerowi, ale on przestraszył się jeszcze bardziej. – Numer 77 – SonGoten – 290 punktów! Teraz Numer 78 – Spiker zmienił taktykę, im szybciej tym lepiej. – Trunks – 301 punktów! 79! – Podszedł Uub – 400 punktów!!!
-Uub, po co tak mocno? – Spytał Goku.
-Przypadek. – Uub zaczął się śmiać. Do maszyny zdążył podejść już Piccolo.
- 237 punktów. Numer 81! – Wstał Vegeta.
-No to po maszynie.
-Spiker powiedz im, aby poszli po nową maszynę. – Krzyknął Krilan do spikera pokazując na jakichś porządkowych.
-Nową maszynę? – Zapytał zdziwiony komentator głośno przełykając ślinę. Vegeta tylko się uśmiechnął i… Teraz już wszyscy wiedzieli, o co chodziło Krilanowi, ze starej maszyny nie zostało nic, potrzebna była nowa.
-Możemy iść. – Gdy spiker odzyskał głos krzyknął…
-To był już ostatni zawodnik, nowa maszyna nie będzie potrzebna. Reszta zawodników zrezygnowała z udziału w turnieju. A więc możemy już przedstawić najlepszą szesnastkę!!! Po przeczytaniu nazwiska proszę o przejście do pokoju dla zawodników, tam dowiecie się, kto, z kim będzie walczył. – Goku rozejrzał się wokół siebie i stwierdził, że Taki nie ma sensu nawet czytać nazwisk, bo i tak zostało równo szesnaście, osób, reszta uciekła. – Shin, Shiba, Shun, Uub, Goku, SonGohan, SonGoten, Vegeta, Trunks Piccolo, Saladin, Krilan, Tenshin, Pan, Tidus, Kuja. – Wszyscy dokładnie w tej kolejności udali się do pomieszczenia.
-Cholera. Tidus i Kuja, oni też są dziwni. – Powiedział Goku.
-Ich KI jest jakaś inna od naszej. – Powiedział SonGohan.
-I, co z tego nie są groźni. – Powiedział Vegeta.
-Nie bądź taki pewny. Ja i tak bardziej obawiam się tych Saiyanów.
-Goku! – Wszyscy odwrócili się i zobaczyli Shina, Shibe i Shuna.
-Czego chcecie? – Spytali ziemscy Saiyani niezbyt przyjaźnie.
-Liczcie się ze słowami. – Powiedział Saiyan, który osiągnął najwyższy wynik w eliminacjach. – Przylecieliśmy po Smocze Kule.
-Skąd o nich wiecie?
-To długa historia.
-Dobrze. Skoro nie chcecie mówić. Po co wam one?
-Chcemy odtworzyć Vegete, wraz z jej wszystkimi mieszkańcami. Rasa wielkich wojowników znów szalałby na świecie podbijając planety. Jak za dawnych lat, co nie Vegeta?
-Nie dostaniecie ich. – Powiedział Vegeta, któremu pomysł na początku się spodobał. – Nie będziesz wykorzystywał Saiyanów do swych celów.
-Vegeta. Spodziewałem się tego po was. Dlatego zapisaliśmy się do turnieju. Będziemy walczyć o te kule.
-Nie rozumiem.
-Zwycięzca turnieju bierze kule.
-Nie zgadzam się.
-Nie masz wyboru, chcemy dać wam szansę obronienia planety. Muszę przyznać, że pomysł ze znalezieniem kul i pilnowaniem ich cały czas przy sobie był doskonały.
-Skąd wiecie?
-Obserwowaliśmy was. Mogliśmy je mieć już dawno.
-Skąd przybyliście? – Zapytał niespodziewanie Goku.
-Podtrzymujemy tradycje prawdziwych Saiyanów. Podbijamy planety, jeśli ocenimy, że do niczego się nie nadają to niszczymy je.
-Barbarzyńcy. –To był, Krilan.
-Zamknij się Karaluchu.
-Spokojnie Krilan. Widzę, że nie mamy wyboru, w takim razie będziemy walczyć. Nie znacie naszej siły. – Powiedział Goku.
-Żebyście się nie zdziwili. – Saiyanie odwrócili się i odeszli w drugi koniec Sali.
-KAKAROTTO! PO, CO SIĘ ZGODZIŁEŚ?! – Wykrzyczał, Vegeta.
-A, co miałem zrobić. Przecież ich słyszałeś.
-NIE ZGODZIĆ się.
-Co by to zmieniło i tak musielibyśmy z nimi walczyć.
-On ma rację. – Powiedział to Kuja, wraz z Tidusem.
-Pytał cię ktoś o zdanie? Martw się o siebie ZIEMIANINIE! – Krzyknął Vegeta.
-My nie jesteśmy Ziemianami.- Odpowiedział Tunis.
-A, kim?
-Pochodzimy z planety Yason.
-Gdzie jest ta Yason?
-W Południowej Mega Galaktyce. Kiedyś była to piękna planeta, podobna do Ziemi.
-A teraz nie? – Spytał SonGohan, na co Tunis i Kuja przecząco pokręcili głowami.
-Właśnie, dlatego przybywamy. Naszym najważniejszym celem jest znalezienie Smoczych Kul i odnowienie naszej planety, drugim celem było ostrzeżenie was przed nimi.
-Oni zniszczyli waszą planetę?
-Tak. Minęło pięć lat.
-I dopiero teraz tu przylecieliście? – Spytał SonGohan.
-Pięć lat temu wyruszyliśmy. Nie wiedzieliśmy gdzie dokładnie szukać waszej planety, a oni cały czas siedzieli nam na ogonie. Dowiedzieli się, że przeżyliśmy. Zazwyczaj zabijają każdą żywą istotę na podbijanej planecie. Kuja podsłuchał jak Shin mówił o Smoczych Kulach. Niestety zobaczyli go, w ostatniej chwili zdołał dobiec do naszego statku. Oni nie dali za wygraną i gonili nas, ale w pewnym momencie myśleliśmy, że udało się nam uciec, niestety zestrzelili nas, a my wylądowaliśmy na Yardrat. Tam doszliśmy do siebie i nauczyliśmy się INSTANT TRANSMISSION. Wtedy od razu teleportowaliśmy się tutaj. Znaleźliśmy Shina i jego synów, Kuja podsłuchał, że każdy z was ma Smocze Kule, postanowili wystartować w turnieju, więc my postanowiliśmy to samo. Taka jest nasza historia.
-Tylko was dwóch przeżyło?
-Tak. Reszta naszych ludzi zginęła, gdy rozbiliśmy się na Yardat.
-Przykro mi. – Powiedziała Pan.
-Jednego nie rozumiem. – Powiedział Vegeta
-Czego?
-Dlaczego oni was nie poznają?
-Potrafimy zmieniać wygląd swojej postaci. Gdy zobaczyliśmy wygląd człowieka, zamieniliśmy się w niego, nasz normalny wygląd jest całkiem inny.
-Pokażecie? – Spytała Pan robiąc maślane oczy.
-Heh, nie chcielibyście widzieć.
-Skąd jesteście tacy silni? – Pytanie padło z ust Vegety, który nie do końca uwierzył w historię Yasończyków.
-Nasza rasa jest naprawdę silna, taka nasza natura, ale cała nasza armia nie zdołała ich powstrzymać. Też jesteście Saiyanami, jesteście silni, możecie nam pomóc?
-Co robimy? – Spytał Goku swoich przyjaciół.
-Ja im nie wierze. – Powiedział Vegeta, ale reszta postanowiła pomóc Kuji i Tunisowi.
-Dziękujemy wam
-No to dość rozmów. Rozpoczynamy losowanie. – Powiedział Taki i chwilę potem pojawił się jeden z organizatorów turnieju z pudłem, w, którym były kartki z numerkami. Każdy kolejno podchodził i losował je. – A więc. W pierwszej walce zmierzy się Vegeta z Tidusem. W drugiej SonGoku z Uubem. W trzeciej zmierzy się Shiba z Trunksem. W czwartej Shuna z Tenshinem. W piątej Shina z Piccolem. Kuja będzie walczył z SonGohanem. W siódmej Saladin z Pan. W ostatniej walce SonGoten z Krilanem. Więc poznaliśmy już pary 1/16. Proszę się przygotować, zaraz po wystąpieniu Mr.Satana rozpoczynamy turniej.
-Znowu ten dureń. – Powiedział Vegeta na widoki Mr.Satana.
-Gdy walczyliśmy z Buu to na pomógł. – Goku uśmiechnął się przypominając sobie stare czasy.
-Dureń! – Krzyknął Vegeta słuchając Mr. Satana. Gdy skończył. – Taaa, kontuzja, przestraszył się jak zawsze, że przegra. Przecież on walczyć nie potrafi.
-TERAZ MOŻEMY ROZPOCZĄĆ 29 TENKAICHI BUDOKAI!!!!! – krzyczał spiker, było widać, że jest w swoim żywiole. – Przez eliminację przeszło szesnastu niesamowicie silnych wojowników!!! Teraz będą walczyć o ćwierćfinał!!! W pierwszej walce zmierzy się Vegeta z Tidusem!!! ZAPRASZAM!!! – W tym momencie Vegeta i Tidus stanęli koło siebie przy wejściu przez nowo wybudowany tunel na arenę.
***
-O cholera!!! – Krzyknął Ru Dai Kaioshin.
-Coś się stało? – Krzyknął Kaiobit?
-Na Ziemi… tam … tam jest mój syn. – Ledwo wymówił to zdanie Ru Dai Kaioshin.
• Kim jest syn Ru Dai Kaioshina? Od kiedy Bóg ma syna? Czy bogowie w ogóle mogą mieć dzieci? Czy Ziemianom uda się obronić Smocze Kule? Czy Yasończycy mówią prawdę? To wszystko w następnym rozdziale.

Moje opowiadanie : Dragon Ball AP

urbi95

Odp.: 5
Wyś.: 7.331
Rozdział mi wyszedł raczej długi i nudny., ale za to następny powinien być ciekawy.

Rozdział 3: Spotkania

Minęły dwa tygodnie od spotkania, z Vegetą. Songo i Uub przepracowali ten czas może nawet ciężej niż całe te trzy lata. Songo twierdził, że nie czuje już zmęczenia przez, tydzień nie trenował. Uub stał się o wiele silniejszy, nauczył się nowej techniki, której nie zdradził, powiedział, że Songo pozna ją na turnieju. Vegeta trenował niesamowicie ciężko, jego poziom Super Sayiana 3 był niesamowicie dopracowany, energia marnowała się o wiele wolniej. Może się wydawać, że nie potrzebnie, bo przecież na turnieju nie będą się przemieniać, ale Songo nie wiedział, że Vegeta planuje walkę z nim po turnieju, żeby mogli przemieniać się już w Super Saiyanów.
- Jeszcze tydzień do turnieju, myślę, że jesteśmy już gotowi. – Stwierdził Songo po niezwykle ciężkim treningu.
-To, co teraz robimy – Uub nie mógł doczekać się już turnieju.
-Ty możesz polecieć do domu, za tydzień spotkamy się u mnie i stamtąd polecimy na stadion.
-Nie chcę wracać – Uub był zmartwiony.
-Dlaczego, nie chcesz spotkać się z rodziną? – Spytał Songo zdziwiony, on na jego miejscu na pewno chciałby wracać.
-Chcę, ale ty uświadomiłeś mi jak ważny jest trening. Zawsze na Ziemi może zjawić się niebezpieczeństwo. Muszę trenować, żeby móc z nimi walczyć. – Uub spoważniał.
-Cieszę się, że mnie słuchałeś, ale rodzina jest niesamowicie ważna. Nigdy nie udało by mi się wykrzesać z siebie tyle energii, żeby walczyć w obronie planety. To właśnie miłość i przyjaźń dały mi tą siłę, miałem, dla kogo walczyć. – Wytłumaczył Uubowi Songo.
-Tak, ale…
-Uub nie ma, „ale”. Ze mną i tak nie możesz zostać, ja muszę powiadomić wszystkich turnieju.
-Polecę z tobą, chciałbym poznać twoją rodzinę i przyjaciół. – Uub nie dawał za wygraną.
-UUB!!! Co jest z tobą? Musisz lecieć do domu, DO RODZINY!!! Ona jest NAJWAŻNIEJSZA. Moich przyjaciół poznasz podczas turnieju.
-No dobrze. Za tydzień będę u ciebie w domu. – W końcu Uub musiał dać za wygraną.
-No to do zobaczenia.
-Tak do zobaczenia.
Songo przyłożył dwa palce do czoła, znalazł KI Piccola i już go nie było, Uub także przyłożył dwa palce do czoła i zniknął.
***
Uub pojawił się nagle w małej wiosce. Wywołując poruszenie, większość ludzi zaczęła uciekać, tak jakby bali się, że Uub zaraz zacznie strzelać pociskami KI, w końcu ktoś odważył się do niego odezwać.
-Kim jesteś. – Zapytał jeden z farmerów.
-Nie pamiętasz mnie jestem Uub, mieszkam obok.
-Zmieniłeś się – farmer nadal nie do końca uwierzył chłopcu – skąd się tu wziąłeś?
-Przybiegłem. – Odpowiedział Uub udając zdziwioną minę.
-Nie. To niemożliwe, patrzyłem w tą stronę i nagle pojawiłeś się. – Odpowiedział mężczyzna lekko zdezorientowany.
-Musiałeś się zamyślić, prawda, że jestem szybki. – Uub był uśmiechnięty.
-Tak. Jesteś podobny do tego, Uuba którego znałem.
-No to ja już muszę iść do domu. Do widzenia.
-Do widzenia.
Uub odszedł jak najszybciej, cieszył się, że mężczyzna dał mu w końcu spokój.
-Cześć mamo, tato. Jak się cieszę, że was widzę.
-Uub kochanie, nareszcie jesteś, jak się czujesz? – Zapytała matka.
-Doskonale, mamo nie płacz. – Odpowiedział Uub, był lekko zdezorientowany. - Dlaczego płaczesz, nie cieszysz się z mojego powrotu.
- Bardzo się cieszę. Tak długo cię nie było, trzy lata temu wpadłeś na chwilę i poleciałeś gdzieś z tym mężczyzną. – Matka powoli uspokajała się.
- Mamo, Songo to mój przyjaciel. – Odpowiedział Uub.
- Zmieniłeś się, wytrenował cię nieźle ten Songo. Silny jesteś, może się ze mną zmierzysz.
-Ojcze nie masz ze mną żadnych szans, Songo już nie raz uratował ziemię przed niebezpieczeństwem. Jest najpotężniejszym wojownikiem we wszechświecie. – Uub pokazał jak bardzo ceni swojego mentora.
-Ale mała walka nie zaszkodzi. – Ojciec nie dawał za wygraną.
-No dobrze. Chodźmy do ogrodu. – Uub bardzo niechętnie zgodził się na tą walkę. – Atakuj pierwszy.
-Skoro chcesz.
Ojciec Uuba wystartował z niesamowitą prędkością. Uub odparował cios prawą ręką, po tym uderzeniu jego prawe ramię mało nie eksplodowało, przed drugim ciosem Uub wolał zrobić unik.
-Skąd masz tyle siły. Przekraczasz możliwości Ziemian. - Uub dopiero teraz poczuł niesamowitą jak na Ziemianina KI.
-Trenowałem. Broń się! – Uub zrobił unik przed kopniakiem ojca i trafił lewą ręką w brzuch, mężczyzna mimo niesamowitej siły ciosu zdołał skontrować prawym sierpowym, który chybił o włos, Uub wyskoczył w powietrze i zniknął, chłopak pojawił się za nim i Saladin zrobił unik w ostatniej chwili.
- KONIEC ZABAWY. KAIOKEN!!! – Wokół Uuba pojawiła się czerwona aura, chłopak rzucił się na ojca i potężnym kopniakiem w klatkę piersiową odrzucił ojca na kilka metrów. Saladin z trudem podniósł się, ledwo łapiąc oddech.
-Jak ty to zrobiłeś?
-Co? – Uub dezaktywował Kaiokena.
-Ta aura.
-To jedna z technik, którą nauczył mnie Songo. Jest doskonała potrafię niesamowicie zwiększyć swoją moc i szybkość, to był tylko malutki procent moich umiejętności.
- Nie sądziłem, że jesteś, aż tak silny.
-Trzy lata spędziłem z Songiem. – Uub wydawał się być zadowolony z pokonania ojca.
-Saladinie, czyżbyś przegrał. Zapytała matka Uuba.
-Dawn i tak wiesz, że jestem najlepszy.
-Oczywiście.
-Uub powiedz mi nie masz zamiaru już nigdzie lecieć. Zostajesz z nami.- Uśmiech znikł z twarzy kobiety, gdy zobaczyła, że syn zmarkotniał.
-Za tydzień lecę do Songa, bierzemy udział w turnieju Tenkaichi Budokai. Ten, co trzy lata temu. Ale to już ostatni wyjazd.
-W takim razie lecimy z tobą. Prawda Saladin.
-Oczywiście, muszę zobaczyć twoją prawdziwą moc.
-Teraz chodźcie na obiad. – Zaproponowała kobieta.
-Uub i Saladin rzucili się do domu jak wygłodniałe wilki.
***
-Się masz Piccolo. – Krzyknął Songo pojawiając się koło przyjaciela.
-Songo, przestraszyłeś mnie – Piccolo wyraźnie zestarzał się, a Songo stał uśmiechnięty. – Walczyłeś z Vegetą?
-Nie. Ja właśnie w tej sprawie, udało mi się przekonać Vegete do walki na Tenkaichi Budokai. – Odpowiedział spokojnie Songo.
-CO?! Czyś ty zwariował, przecież on może pozabijać ludzi. Songo, on będzie chciał walczyć przemieniając się w Super Saiyana 3, używając ataków KI. – Odpowiedział zdenerwowany Piccolo.
-Vegeta nie jest głupi nie zaryzykuje życia ludzi, a poza tym my doskonale panujemy nad swoją KI, ataki moglibyśmy wykonywać, przemieniać się też.
-A, co sobie ludzie pomyślą, od tylu lat nie chcecie, żeby dowiedzieli się, kim jesteście. Jeżeli Vegeta straci nad sobą panowanie, to życie ludzi jest ZAGROŻONE. – Wytłumaczył Piccolo przyjacielowi.
-Vegeta nie jest głupi.. Będzie uważał. Nawet, jeżeli coś się stanie to, przecież mamy zebrane smocze kule.
-No tak. – Piccolo zapomniał, że wraz z Songiem po pokonaniu Buu znaleźli wszystkie kule, aby mieć je gdyby ktoś chciał je znaleźć i wykorzystać do złych celów. Jednym słowem mieli ich chronić. Dwie z kul posiadał Songa, kolejne dwie Piccolo, jedna była w domu Vegety i Trunksa. Goten i SonGohan mieli po jednej.
-Piccolo, wystąpisz w tym turnieju? – Zapytał niespodziewanie Songo.
-Co?
-No, czy będziesz walczył, będę ja, Uub, Vegeta, namówię synów i Trunksa..
-Nie wiem. Nie mam z wami szans.
-Masz szansę. Jeżeli nie wystąpisz wszyscy będą myśleli, że tchórzysz, zestarzałeś się i nie nadajesz się już do niczego.
-NIE JESTEM SŁABY, WYSTĄPIĘ W TYM TURNIEJU, POKAŻĘ CI CAŁĄ MOJĄ MOC. – Piccolo był zły, że dał się tak dziecinnie sprowokować.
-No widzisz. – Songo był bardzo z siebie zadowolony. – Za tydzień u mnie.
-No dobra. – Odpowiedział wściekły Piccolo.
-Do zobaczenia. – Odpowiedział Songo i zniknął, zanim Piccolo zdążył coś powiedzieć.
***
-Się masz Krilan, C18, Matron. Co u was?
-Songo!? To ty? – Krilan rzucił się w objęcia Songowi – Jak ja cię dawno nie widziałem – Krilan o mało nie popłakał się za szczęścia.0
-Spokojnie Krilan. Postarzałeś się. – Włosy Krilana nie były już czarne, lecz siwe.
-Dzięki Songo, jak zawsze szczery. Ale siły nadal mam bardzo dużo.
-Krilan nie przechwalaj się wszyscy wiemy, że przegrałbyś nawet z dzieckiem. – Powiedziała C18 wychodząc z ogromnego domu, który postawili sobie za pieniądze od Mr. Satana.
-C18!!!.
-Tatusiu spokojnie pamiętasz, co powiedział doktor, nie wolno ci się przemęczać. –Powiedziała Matron, która wyrosła przez te trzy lata.
-Słońce, a może byś poszła pobawić się lalkami. – Odpowiedział milutkim głosem Krilan. Matron tylko się zaśmiała i podeszła do mamy.
-Krilan, a może chcesz pokazać rodzinie jak jesteś silny, za tydzień jest Tenkaichi Budokai. – Odpowiedział Songo, śmiejąc się.
-Ja? Nie wiem. – Odpowiedział Krilan, coraz bardziej się denerwując.
-Dajesz. Jesteś najlepszy, pokażesz rodzinie, wygrasz pieniądze i już przestaną się z ciebie nabijać. Nawet Piccolo wystąpi.
-No dobrze. – Odpowiedział Krilan. – Nie wiem, dlaczego to robię. – Songo wręcz tarzał się ze śmiechu, Krilan był zdenerwowany.
-Dobrze, już dobrze. To, co widzimy się za tydzień na turnieju? – Odpowiedział Songo, nawet nie czekał na odpowiedź i już chciał się teleportować, krilan go powstrzymał.
-Czekaj. Może zostaniesz z nami. Zjesz coś.
-Jedzenie. Jak ja dawno nie jadłem porządnego obiadu.- Songo zareagował tylko na słowo jedzenie.
-To chodź rozstawiłem już grilla.
-Z chęcią bym poszedł, ale Chichi na mnie czeka, a muszę jeszcze polecieć do Trunksa, Songotena, Songohana, Tenshina i Yamche.. – Odpowiedział zmartwiony, a zarazem przerażony Songo.
-Na Kaioshina. Nie chciałbym być w twojej skórze. Przez trzy lata nie byłeś w domu? – Odpowiedział Krilan, przerażony na samą myśl, że miałby stanąć przed ChiChi na miejscu Songa.
-Wpadłem tam na chwile, trzy tygodnie temu, gdy byłem po Vegete. Zdążyłem z nim uciec. – Odpowiedział uśmiechnięty Songo.
-A, co Vegeta robił u ciebie?
-Chciał ze mną walczyć. Osiągnął Super Saiyana 3. Właśnie, dlatego bierzemy udział na turnieju. On chce się ze mną zmierzyć, zresztą ja także.
-Co?! Super Saiyana 3? Ciekawe jak wygląda z tą idiotyczną fryzurą. Na czole nic z kolei włosy długie aż do pasa.
-Krilan, czyli ja też mam idiotyczną fryzurę? – Odpowiedział Songo cały czas uśmiechnięty.
-Ty nie, tylko Vegeta.
-Nie wygląda wcale tak tragicznie. – Songo cały czas śmiał się.
-Co ciebie tak śmieszy? – Przyjaciel nie mógł wytrzymać już wytrzymać.
-Nie wiem. Cieszę się, że cię spotkałem. Na turnieju zmierzymy się, jak za dawnych lat.
-Tak. Oczywiście. – Krilan był zmartwiony, postanowił poświęcić ten tydzień na trening.
-Do zobaczenia. – Songo przyłożył dwa palce do czoła i zniknął.
***
-Się masz Yamcha! Tenchin ty też tutaj nie wyczułem twojej KI. Chouzu!
-Cześć Songo! Co u ciebie? – odpowiedzieli chórem
-Doskonale Za tydzień jest Tenkaichi Budokai. Wszyscy postanowiliśmy w nim wystąpić i mamy nadzieję, że wy także wystąpicie.
-Nie mam mowy - krzyknął Yamcha. – Nie chce się publicznie ośmieszyć, dostałem posadę trenera drużyny baseballowej i nie chce jej stracić.
-Krilan wystąpi.
-I, co z tego, wżyciu.
-Ale mam nadzieję, że przylecisz popatrzyć?
-To oczywiste.
-A ty Tenchin?
-A ja z chęcią wystąpię, oczywiście, Chouzu zasiądzie na trybunach. – Trójoki zgodził się tylko, dlatego, że Krilan także ma wystąpić.
-To do zobaczenia. Za tydzień. – Songo coraz bardziej się śpieszył, ponieważ bał się spotkania z ChiChi. Był coraz bardziej zdenerwowany. Odnalazł KI Trunksa i zniknął.
***
-Się masz Trunks. Co u ciebie Son-Goten? Zmieniłeś się. Masz jeszcze dłuższe włosy niż ostatnio.
-Dziewczynom się to podoba. – Odpowiedział SinGoten i rzucił się w ramiona ojca. – Jak ja cię dawno nie widziałem.
-SonGoten jeszcze dziewczyny zobaczą. – Na te słowa długowłosy puścił ojca.
-Trunks ty też zapuszczasz włosy? – Songo zobaczył, że syn Vegety także ma dłuższe włosy niż ostatnio.
-Zobaczymy czy dziewczynom się spodoba. – Odpowiedział uśmiechnięty Trunks.
-Trenowaliście? – Spytał Goku.
-Tak, przygotujemy się do turnieju. Wiedzieliśmy, że ty na niego przybędziesz to postanowiliśmy trenować i mamy dla ciebie niespodzianki. – Odpowiedział Trunks.
-Nie mogę się doczekać.
-Umrzesz z podziwu.
-Może lepiej nie. – Goku, Trunks i Gotem zaśmiali się. – Jak ChiChi? Wie, że wrócę?
-Tak, SonGohan jej powiedział.
-To dobrze, może nie będzie taka wkurzona.
- Jak dowiedziała się, że wracasz zniszczyła połowę naczyń.
-Cała ChiChi. Dobra ja muszę lecieć. Gdzie jest SonGohan? – Spytał Goku.
-Trenuje. – odpowiedzieli jednocześnie Gotem i Trunks.
-Co? Gohan?
-Tak. Od kiedy dowiedział się, że przybędziesz zaczął trenować. Powiedział, że i tak nie dałbyś mu spokoju, a pyzatym Videl powiedziała, że dodatkowe pieniądze za zwycięstwo przydadzą im się.
-Aha Do zobaczenia. – Odpowiedział Songo, przyłożył dwa palce do czoła i zniknął.
***
-SonGohan, jestem pod wrażeniem. Co ci się stało?
-Ojcze! – Gohan na jego widok rzucił mu się na szyje. – Lepiej idź do ChiChi, bo będzie wściekła. Powiedziała, że jeśli nie zjawisz się dzisiaj to odchodzi.
-I tak by nie odeszła.
-Tak? Jest zdesperowana, po tym jak uciekłeś trzy tygodnie temu. Spakowała się już.
Songo zniknął. Pojawił się tuż obok swojej żony.
-Cześć kochanie! Jestem strasznie głodny masz coś do jedzenia.
-TY!!!!
-JA?
-JAK MOGŁEŚ??!!
-KOCHANIE SPOKOJNIE.
-GOKU!!! – ChiChi zatrzymała się. - Jak ja cię kocham!!! – Małżeństwo rzuciło się sobie w ramiona.
Ten dzień w końcu dobiegł końca. Udało się obejść bez kłótni, choć ChiChi nie do końca przebaczyła mężowi.

• Jak potoczy się turnieju? Jaką siłą dysponuje Team Z? To wszystko już w następnym rozdziale.

Moja twórczość

urbi95

Odp.: 9
Wyś.: 6.272
Dzięki za szczerość, ale myślałem, że mały Goku nie wyszedł mi tak tragicznie
Goku SSJ faktycznie beznadzieje, ale Trunks wydawał mi się fajny.
Ale skoro mówicie, że tragicznie to musze jeszcze wiele popracować.
A czytaliście moje opowiadanie może i tam byście wyrazili swoje opinie.

Moja twórczość

urbi95

Odp.: 9
Wyś.: 6.272
Przerysowywane. Tu masz ten obrazek : * zaloguj się, aby zobaczyć link *
Dzięki za szczerość
Tu mam jeszcze Son Goku jak był mały:
* zaloguj się, aby zobaczyć link *

Moja twórczość

urbi95

Odp.: 9
Wyś.: 6.272
Są to efekty mojej choroby. Nie miałem co robić więc postanowiłem narysować kilka obrazków DB. Przedstawiają one Songoku SSJ i Future Trunksa USSJ 2.

Oto one :
* zaloguj się, aby zobaczyć link *
* zaloguj się, aby zobaczyć link *

Za kilka dni dodam kolejne.

Mój bloog

urbi95

Odp.: 0
Wyś.: 899
Na moim bloogu piszę opowiadanie o Dragon Ball. Jest to kontynuacja Dragon Ball Z, piszę je, ponieważ Dragon Ball GT niezbyt mi się podobał adres : * zaloguj się, aby zobaczyć link *
Opowiadanie zamieściłem także tutaj na forum : * zaloguj się, aby zobaczyć link *
Mam nadzieję, że chociaż parę osób przeczyta moje opowiadanie i je skomentuje, albo tu na forum, albo na bloogu.
Narq

Moje opowiadanie : Dragon Ball AP

urbi95

Odp.: 5
Wyś.: 7.331
Jest to kontynuacja dragon ball Z, napisałem to ponieważ seria GT nie była już taka fajna.
To opowiadanie zamieściłem także na : * zaloguj się, aby zobaczyć link *

Prolog

Minęły trzy lata, od kiedy Songoku odleciał wraz z Uubem. Na Ziemi panował spokój, jednak on nie trwa wiecznie, zło rośnie w siłę gotowe w każdej chwili zaatakować. Vegeta trenuje wytrwale. Cały czas nie może pogodzić się, że to jego przyjaciel Songo pierwszy osiągnął poziom SSJ3. Po trzynastu latach ciężkich treningów w Sali grawitacyjnej, Jemu nadal to się nie udaje. Książe Saiyan niesamowicie się wzmocnił, i już nie może doczekać się walki z swoim przyjacielem, a zarazem wrogiem.


Rozdział 1: Gdzie jest Songo?

Był spokojny letni dzień, Vegeta jak zawsze był Sali Grawitacyjnej, trenując przy 5000G!!!
Jego żona pracowała nad nowymi urządzeniami. Trunks był wraz z Gotenem w kinie, a Songohan miał wykłady. Jego córka wraz z Brą były na zakupach. A ChiChi zamartwiała się, kiedy Songo ma zamiar wrócić. Więc jak już mówiłem był to zwykły letni dzień. Nagle przerwał go głośny krzyk, który dochodził z Sali grawitacyjnej. Wszystko zaczęło się trząść, jak podczas trzęsienia Ziemi. Bulma jak najszybciej mogła biegła zobaczyć, co się dzieje.
-VEGETA NIC CI NIE JEST? – Krzyknęła, wbiegając do Sali. Wtedy zobaczyła coś niesamowitego. Vegeta stał na środku Sali, jego włosy były koloru złotego i sięgały, aż do pasa, wokół niego było widać ogromną aurę wraz z wyładowaniami elektrycznymi.
- Czy to jest SSJ 3? –Zapytała po cichu
-Tak, w końcu mi się udało, teraz Songo nie ma ze mną najmniejszych szans. Jeszcze w SSJ 2 uważałem, że jestem silniejszy, ale teraz moja moc jest niewyobrażalna. MUSZĘ JAK NAJSZYBCIEJ GO ZNALEŹĆ I Z NIM WALCZYĆ!!!- Książe Saiyan już chciał wybiec z domu, ale powstrzymała go Bulma:
- Nawet nie wiesz gdzie go szukać.
-Racja. Nie wyczuwam jego KI. Albo jest w Room of Spirit & Time, albo tak doskonale nauczył się nią posługiwać i nie można jej wyczuć. Najpierw sprawdzę pierwszą opcję.
***
-Czułeś tą KI? Jest FENOMENALNA.-Spytał Songo swojego ucznia.
-Do, kogo może należeć? – Spytał Uub
-To KI Vegety poznaje ją. Ale skąd on dysponuje taką energią.- Goku pogrążył się w rozmyślaniach – chyba, że osiągnął SSJ3. Nie ma innej możliwości. Leci w kierunku pałacu Dendiego. Ciekawe, co od niego chce.
Z rozmyślań obudził go Uub:
-Polećmy i sprawdźmy to.
-Nie. Ja sam tam polecę. Ty trenuj dalej, w końcu to ty masz być obrońcą tej planety w przyszłości.
***
-Widziałeś tu Kakarotto?- Krzyknął Vegeta wlatując do Rajskiego Pałacu.
-Kogo? – Spytał Popo, w chwilę potem pojawił się obok niego Dendi wraz z Piccolem.
-SONGO, GDZIE ON JEST?! – Książę nie potrafił, już nad sobą panować.
-Super Saiyanin 3. Fenomenalna KI. – Powiedział po cichu Piccolo – Pewnie chcesz walczyć z Songiem.
-GDZIE ON JEST?
-Tu go nie znajdziesz. Odleciał 1,5 roku temu wraz z Uubem.
-DODKĄD?
-Uspokój się, inaczej nic ci nie powiem.
Vegeta był wściekły on chciał walczyć z Kakarotto, a jakiś nameczanin nie chce mu powiedzieć, gdzie go szukać. Gdy Vegeta przemówił, o dziwo jego głos był spokojny:
-Dobra, ale mów.
Nameczanin uśmiechnął się i odpowiedział:
-Nie mam pojęcia.
-CO???!!!
Teraz Vegeta już nie potrafił się uspokoić. Jego aura jeszcze się zwiększyła. Znów wszystko zaczęło się trząść, ale po chwili ustało i Vegeta miał zamiar odlecieć.
-Vegeta! Songo nie mówił mi gdzie lecą. On już taki jest.
Vegeta nawet się nie odwrócił, postanowił szukać Songa na całym świecie, musiał z nim walczyć.
***
-Muszę przyśpieszyć, jego siła jest ogromna, przed chwilą wzrosła jeszcze bardziej. Muszę przyśpieszyć – pomyślał Songo – zmienił kierunek, dokąd on leci - Songo nie wiedział, co o tym myśleć.- Muszę jak najszybciej polecieć do Dendiego.
-PICCOLO, DENDI, POPO!!! GDZIE JESTEŚCIE? – Krzyknął Songo wpadając do Rajskiego Pałacu.
-Spokojnie Songo, już idziemy – Songo odetchnął z ulgą słysząc głos młodego Wszechmogącego Ziemi.
-Co chciał od was Vegeta?
-Songo on szukał ciebie. Osiągnął SSJ3 i chciał z tobą walczyć. – Wyjaśnił Dendi
-Mogłem się domyślić. Wiecie gdzie poleciał?
Dendi, Popo i Piccolo pokręcili przecząco głowami.
Songo skupił się, po chwili spojrzał na przyjaciół i powiedział:
-Leci w kierunku mojego domu. Muszę się śpieszyć.
Nie dogonię go, jest za szybki. Co mam robić? – Myśli Songa pędziły jak oszalałe. W pewnym momencie wpadł na doskonały pomysł.
- Przecież mogę się teleportować – krzyknął Songo, zły, że wcześniej o tym nie pomyślał. Przyłożył dwa palce do czoła i zniknął
***
-JAK TO NIE WIESZ, JEST TWOIM MĘŻEM CZY NIE. – Vegeta był kompletnie wyprowadzony z równowagi, nawet żona Songa nie wiedziała gdzie on jest.
-NIE KRZYCZ NA MNIE. WIEM TYLE, CO TY. OD TRZECH LAT GO NIE MA. – ChiChi także krzyczała.
-Przepraszam, ale ja muszę z nim walczyć. – Kobieta zdziwiła się, że Vegeta tak się uspokoił – może napijesz się czegoś, zanim zaczniesz dalsze poszukiwania? – Spytała kobieta i w tym momencie obok niej pojawił się Songo. – SONGO, CO TY SOBIE MYSZLISZ, ZOSTAWIAĆ MNIE SAMĄ NA TRZY LATA. – Songo w ostatniej chwili uchylił się przed ciosem ChiChi.
-Kochanie uspokój się, przyleciałem tylko do Vegety. – Songo złapał Vegetę, przyłożył dwa palce do czoła, i zniknął.
-CZY ON ZAWSZE MUSI MI TO ROBIĆ – krzyknęła kobieta, gdy przebiegła przez miejsce, w którym chwilę wcześniej stał jej mąż.
***
-Ciekawe, kiedy wróci Songo i co chciał Vegeta, od Dendiego. – Uub pogrążył się w rozmyślaniach, robił to bardzo często najczęściej wieczorami, gdy przerywali trening. - Szkoda, że nie jestem Saiyanem, też chciałbym móc przemieniać się w Super Saiyana. Byłoby wspaniale. A gdybym tak poprosił o to Smoka, byłbym tak silny jak Songo. – Uub już chciał lecieć i znaleźć wszystkie Smocze Kule, gdy uświadomił sobie, że nie ma pojęcia, gdzie ich szukać. – Ciekawe jak Songo je znajduje, opowiadał mi coś o Smoczym radarze, ale skąd go ma. Muszę na niego poczekać i z nim o tym porozmawiać. Nie ma innej rady. -
Nagle w uszach usłyszał słowa swojego mistrza: „Musisz trenować. To ty w przyszłości zostaniesz moim następcą, czyli obrońcą Ziemi” To były pierwsze słowa Songa, gdy weszli do Room of Spirit & Time.
- Dwudziestokrotny KAIOKEN – krzyknął Uub i powrócił do treningu.

• Czy dojdzie do walki Songa i Vegety? A jeśli tak to, który wygra, jaką rolę odegra Uub? To wszystko już w 2 rozdziale.[/url][/url]

[ Dodano: 19.12.2008, 12:36 (po 16 godzinach 2 minutach) ]
Rozdział 2: Spotkanie Songa i Vegety

Nagle obok Uuba pojawił się Songo i Vegeta.
-Twoja żona ma straszny charakter – powiedział Vegeta, który sam zdziwił się swoimi słowami, a co dopiero Songo.
-Taka już jest, ale i tak ją kocham, ale nie szukałeś mnie tylko po to by porozmawiać. - Powiedział Songo, który zbyt dobrze znał Vegete i wiedział, że przyjaciel nie zapomniał, czego od niego chciał. – Widzę, że osiągnąłeś SSJ3.
-Tak, długo nad tym pracowałem, ale w końcu mi się udało i właśnie to jest celem mojej wizyty.
-Chciałeś się pochwalić? – Spytał Songo śmiejąc się, Songo zdziwił się, gdy zobaczył, że Vegeta także się uśmiechnął.
-Nie, moim celem jest walka z tobą, przed osiągnięciem SSJ3 byłem od ciebie o wiele silniejszy, ale teraz chcę wypróbować swoją moc. - Wytłumaczył Vegeta.
-Ostatnia walka nie pokazała, który z nas jest silniejszy.
-Tak, ale od tej walki minęło pięć lat, dużo trenowałem.
Obaj doskonale pamiętali tą walkę. Vegeta przyleciał do Songa bardzo dziwny, było widać, że jest wściekły. Krzyknął tylko: „ KAKAROTTO, WYJDŹ TY TCHÓRZU I WALCZ ZE MNĄ”. Walka była bardzo wyrównana, VEGETA był przemieniony w SSJ2, Songo także. Było widać, że Vegeta walczył na 100%, w przeciwieństwie do przeciwnika. To rozwścieczyło Księcia Sayian jeszcze bardziej, wykorzystał całą energię i zmusił Songa do przemiany w SSJ3 i walkę na maksimum swojej siły. Tylko dzięki tej przemianie Songo ledwo udało się wygrać i uspokoić Vegetę. Nigdy nikt nie dowiedział się, dlaczego Vegeta tak zareagował.
-Walczmy – powiedział Vegeta, Songo uśmiechną się.
-Nie będę z tobą walczyć.
-Kakarotto ty tchórzu!!!
-Vegeta spokojnie. Na razie chcę z tobą porozmawiać.
-NIE!!! ZBYT DŁUGO NA TO CZEKAŁEM. KAKAROTTO, SZYKUJ SIĘ.
-CZEKAJCIE NIE MOŻECIE ZE SOBĄ WALCZYĆ. – Nagle do rozmowy wtrącił się Uub.
-A, co mi zrobisz?
-Uub, my nie będziemy walczyć.- Powiedział Songo
-BĘDZIEMY!!!
-VEGETA! Jesteś moim przyjacielem. – Nagle Songo wpadł do głowy wspaniały pomysł. – Słuchaj będę z tobą walczyć, ale nie teraz. – Vegeta zrobił zdziwioną minę.
-Chcę walczyć TERAZ! – Vegeta był wyprowadzony z równowagi.
-Niedługo jest turniej TENKAICHI BUDOKAI.
-Chcesz narazić życie niewinnych ludzi? – Spytał Vegeta spokojnym głosem.
-Nie. Ja i Uub myśleliśmy już wcześniej o wystartowaniu.
-I, co zatailibyście to przede mną?
-Powiedział by wam o tym Piccolo. My musimy trenować Uub nie jest jeszcze gotowy.
-Nie Songo, będziemy walczyć teraz, zbyt długo na to czekałem, chyba, że…
-Co?
-Jak silny jest twój uczeń?
-A, co?
-Może mógłbym się z nim zmierzyć, wypróbuję nową moc. Jeśli wygram będziemy walczyć teraz, jeśli nie to na turnieju. Zgadzasz się?
-Dobra. Uub, co o tym myślisz?
-Przecież nie mam z nim szans. – Uub był przestraszony.
-Poradzisz sobie. Vegeta nie jest wcale taki silny, on tego nie widzi, ale jego energia maleje. Długo nie uda mu się utrzymać Super Sayiana3, a wtedy już sobie poradzisz.
-Spróbuję.
-Skończyliście już gadać? Nie mam całego dnia. – Wtrącił się zniecierpliwiony Vegety. Książę na szczęście nie usłyszał słów Songa, bo wtedy na pewno rzuciłby się na niego.
-Dobrze. Walczmy. – Uub czuł lekki strach, w końcu miał walczyć z Vegetą
Vegeta rzucił się na czarnoskórego chłopca z niesamowitą prędkością. Uub ledwo dostrzegł Vegete, który uderzył z niesamowitą siłą. Uub odleciał na kilka metrów. Chłopiec szybko pozbierał się. Nagle usłyszał za sobą jakiś odgłos, odwrócił się i otrzymał potężny prawy prosty, który tak jak poprzednio wyrzucił go na kilka metrów. Uub nie zdążył się jeszcze pozbierać otrzymał potężny cios w brzuch, tym razem się nie przewrócił, Vegeta atakował dalej prawy podbródkowy wyrzucił chłopca w powietrze. Uub nie kontrolował swojego lotu.
Otrzymał kolejny cios w brzuch z dwóch rąk złączonych ze sobą. Uub leżał nie mogąc się podnieść.
-Słaby ten twój uczeń. Nawet się nie broni. – Vegeta uśmiechał się.
-Vegeta nie ciesz się zbyt szybko. Uub pokaż mu swą prawdziwą moc. – Songo był bardzo spokojny mimo tego, że jego uczeń niesamowicie oberwał.
Uub podniósł się, a potem z uśmiechem przystąpił do ataku. Vegeta zdziwił się i nie zdążył zablokować ciosu, poleciał nie kontrolując jego kierunku. Uub leciał w kierunku przeciwnika z ogromną prędkością, jednak, Vegeta zdążył się otrząsnąć i w locie kopną Uuba ten nie był na ten atak przygotowany jednak utrzymał się na nogach.
-Nieźle ci idzie, nie spodziewałem się tego po tobie.
-Taki już jestem. – Uub uśmiechał się. – Teraz zobaczysz moją prawdziwą siłę.
-Nie mogę się doczekać. – Odpowiedział Vegeta zgodnie z prawdą.
-DWUDZIESTOKROTNY MEGA KAIOKEN!!! – krzyknął Uub, Ziemia zaczęła się trząść jak podczas przemiany Vegety w SSJ3. Wokół Uuba pojawiła się ogromna czerwona aura, mięśnie niesamowicie wzrosły. Uub uśmiechnął się, jego wzrok był przeszywający, co nie jednego by przeraziło, ale nie księcia Saiyan.
-Fantastyczna, Ki, ale i tak nie masz ze mną, żadnych szans. – Vegeta po wypowiedzeniu tych słów, wydał z siebie niesamowity krzyk, aura powiększyła się, tak samo jak muskuły.
-Uub nie wiedziałem, że zmieniłeś Dwudziestokrotny Kaioken w Dwudziestokrotny Mega Kaioken.
-Wczoraj to opanowałem.
Uub rzucił się do ataku na Vegete, zablokował trzy ciosy, ale czwartego nie miał szans. Uub wyprowadził serię dwóch lewych prostych, prawy sierpowy i całą akcję zakończył cisem z kolana w brzuch. Vegeta upadł na Ziemię, był wściekły, że nie potrafi pokonać zwykłego dziecka, co nie było do końca prawdą, ponieważ uub był reinkarnacją złego Buu. Vegeta wstał, ciężko dysząc, nie miał już sił. Energia zbyt szybko mu się wyczerpywała.
-No tak, przecież jestem w SSJ3 – pomyślał Vegeta szykując się do ataku. Rzucił się z niesamowitą prędkością na chłopca, który bez problemów uchylił się przed jego prawym sierpowym, kontując kopniakiem prosto w nos. Vegecie poleciała krew z nosa. Takiego upokorzenia Vegeta nie mógł znieść. Próbował wstać, gdy mu się to udało, spróbował rzucić się na Uuba, ale połowie drogi padł na kolana, jego włosy wróciły do zwykłego koloru, wtedy książę stracił przytomność. Songo szybko poleciał po Senzu i dał je Vegecie.
-KAKAROTTO? – Vegeta zdawał się być zdezorientowany
-Się masz!
-Co się… - Vegeta urwał w połowie zdania, gdy zobaczył stojącego Uuba uśmiechającego się do niego.
-Chyba będziemy walczyć na turnieju. – Songo przestraszył się, że Vegeta będzie chciał znów walczyć, dlatego chciał mu przypomnieć obietnice.
-Chyba… - Vegeta jeszcze nie do końca doszedł do siebie, ale nie fizycznie, a psychicznie, ponieważ przegrał z „dzieckiem”.
-Jak chcesz do turnieju możesz przygotowywać się z nami zaproponował Songo, w duchu modląc się, aby Vegeta odmówił.
-Nie wiem, chyba wolę trenować sam.
-Twój wybór, ale później nie mów, że ci nie proponowałem.
-Dobra, ale teraz lecę do domu, żeby Bulma się nie zamartwiała, gdzie jestem. – Vegeta odwrócił się do Uuba i powiedział: Naprawdę jesteś bardzo silny, Songo nieźle cię wytrenował, ale nie myśl, że na turnieju pójdzie ci tak samo łatwo, ty sobie też nie myśl.
Songo zaśmiał się i powiedział, że ani mu to w głowie.
-Vegeta! Ty też jesteś bardzo silny i na turnieju mam zamiar być o wiele silniejszy.
-Do zobaczenie za trzy tygodnie.
-Do zobaczenia.
Gdy Vegeta odleciał, Uub chciał zadać Songowi wszystkie pytania, którego męczyły go od początku walki.
-Dlaczego nie chciałeś z nim walczyć? – Spytał Uub.
-Przecież sam stwierdziłeś, że jesteśmy przyjaciółmi.
-Tak, ale zaproponowałeś mu walke na turnieju, co za różnica, kiedy.
-Vegeta był wyczerpany, podczas pierwszej przemiany, energia wyczerpuje się bardzo szybko, i tak zdziwiłem się, że tak długo wytrzymał.
-Chyba tym lepiej, że nie miał siły, wygrałbyś szybko i nie musielibyście walczyć. – Uub był wyraźnie zdziwiony.
-A, myślałem, że bardziej mnie przypominasz.
-Nie rozumiem.
-Jestem Sayianem. My mamy walkę we krwi, wolę trenować i walczyć z Vegetą, gdy ten będzie w najlepszej formie. Szczerze mówiąc nie najlepiej się czuje. Jestem chyba trochę przemęczony treningiem. Muszę odpocząć. – Songo zamyślił się.
-Wyglądasz doskonale jesteś potężny, jeśli ja pokonałem Vegete, to ty tym bardziej byś wygrał.
-Nie. Muszę odpocząć, nie powinienem na razie przemieniać się w SSJ3.
-To jak będę trenował? – Uub nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć.
-Kilka dni samodzielnego treningu ci nie zaszkodzi, a gdy znów wrócą mi wszystkie siły trochę powalczymy. – Songo był uśmiechnięty, najwyraźniej nie mógł doczekać się tej walki.
-A, dlaczego zgodziłeś się, abym ja walczył. – To było już ostatnie pytanie Uuba.
-To był jedyny sposób, inaczej walczyłbym, z Vegetą teraz, on by nie odpuścił. Wierzyłem, że go pokonasz, a po za tym chciałem sprawdzić jak jeszcze daleka droga przed nami. Ale teraz powinniśmy odpocząć, chodź do namiotu. – Songa i Uub nie mieli ze sobą kapsuł. Wzięli tylko namiot, musieli radzić sobie sami, Songo uważał, że wygody nie są im potrzebne.
• Dlaczego Songo jest zmęczony, kto wystąpi w turnieju? To wszystko już w 3 rozdziale.

Mam nadzieję, że się podoba
Niedługo dodam trzeci rozdział Narq
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao
Facebook