Po premierze Django ściągłem sobie stare Django. Potem przyszła pora na trylogie dolara, a jak już byłem przy "Za garść dolarów", to zassałem i "Straż przyboczną". Fabuła to perełka. Co do reszty, też mi się strasznie podobała, choć wolę wersję S. Leone. Zwyczajnie mimika skośnych i ich styl bycia jest mi na tyle obcy, że trudny do zrozumienia. Oczywiście uznaję pierwszeństwo Kurosawa i oddaję mu że z jego geniuszu zrodziły się amerykańskie podróbki, ale jeśli chodzi o stylistykę, to bardziej odpowiada mi "Za garść dolarów" i "Ostatni sprawiedliwy".
"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"