Postawiłeś nieprecyzyjne pytanie, bo samo wygranie wojny na Pacyfiku nie oznacza końca wojny dla Japonii. Ta toczyłaby się jeszcze, co najmniej, na 4 płaszczyznach:
- wojna ekonomiczna z zachodem polegająca na wyizolowaniu Japonii od dostaw surowców potrzebnych do właściwego funkcjonowania gospodarki, wojska oraz powodzenia i stabilności okupacji
- wojna z ZSRR, który dysponował dużą liczebnością wojsk na dalekim wschodzie gotowych do użycia w poważnej operacji wojskowej
- wojna ekonomiczna i biologiczna z okupowanymi narodami Azji
- wojna z komunistami chińskimi
- trzeba też brać pod uwagę potencjalny atak Brytyjczyków na Japonię od strony Indii.
Utrzymanie tak dużego terenu to olbrzymi wysiłek i rzeczą bardzo mało prawdopodobną jest to, że Japonia, w takiej imperialnej formie w, ogóle przetrwała. Sama w sobie cierpiała z powodu ogromnego deficytu surowców, który stał się jeszcze bardziej dotkliwy od czasu jak zachód wprowadził blokady. To sprowokowało Japończyków do rozpoczęcia wojny na szeroką skalę, lecz przeliczyli się z siłami. Każdorazowe zajęcie nowego kawałka ziemi rozciąga terytorium i skłania do wyasygnowania zasobów wojskowych i policyjnych do prowadzenia czynności administracyjno-okupacyjnych. Mówimy o Azji wschodniej i południowo-wschodniej, a więc terenie bardzo gęsto zaludnionym, w którym Japończycy znikają w nieprzebranej masie ludzkiej. Z każdym kolejno zajętym obszarem było więc trudniej. W dodatku Japończycy traktowali ludność okupowaną podobnie jak Niemcy, czyli postawili na absolutną eksploatację gospodarczą i biologiczną. To oczywiście oznaczało wprowadzenie ścisłego terroru, który kosztuje niebotyczne pieniądze. Stosunkowo małe siły japońskie musiałyby wykonać ogromny wysiłek żeby poradzić sobie z buntem. Kolejnym problemem są komuniści, zwłaszcza chińscy, którzy byli po prostu niesamowitą dziczą zdolną zrobić taki kipisz, że o boże boże bożenko, a tu już Japończycy musieliby spreżyć się na maksa sprowadzając wojska z Wysp Japońskich, a nawet przeprowadzając mobilizację, co z kolei spowodowałoby powstanie dużego deficytu siły roboczej w przemyśle. Japonia poszła na rympał i się totalnie zagalopowała. Popełnili podobny błąd do tego, który popełnili Niemcy.
Załóżmy jednak, że Japonii udało się zgasić komunistów, ukręcić dążenia podbitych narodów do niezależności, oprzeć się ZSRR i wytrzymać napór ze strony Brytyjczyków. Dajmy na to, że w 1950 Japonia podpisała pokój ze Związkiem Radzieckim, Wielką Brytanią i Francją. Na mocy tego pokoju Japonia zachowuje to co miała przed wybuchem wojny + oczywiście Chiny, zdobyte na Aliantach Indochiny, liczne wyspy Pacyfiku, prawdopodobnie Australię i Nową Zelandię, które bez osłony ze strony USA by się jej nie oparły. Korea albo włączona bezpośrednio albo utworzonoby tam marionetkowe państwo, podobnie z Mandżurią, Mongolią i różnymi wasalnymi państwami w Chinach i Indochinach. Japonia nigdy nie mogłaby być pewna lojalności tych państw z powodu zbrodni tam popełnionych, nacisków ludu na podległe Japończykom władze by te stanęły w końcu po stronie ciemiężonego narodu. Musieliby też liczyć się z możliwością zbrojnego buntu, co z kolei tworzyło grunt pod działania dla komunistów, którzy z jednego kraju przelewaliby się do drugiego. Zarząd ekonomiczny po wojnie również uległby przemodelowaniu i tak zamiast bezwględnej eksploatacji mielibyśmy znane nam współcześnie instytucjonalne i prawne sabotowanie i opóźnianie rozwoju gospodarki narodowej podbitych krajów. To w końcu musiałoby wywołać wściekłość ich mieszkańców. Wiadomo, że ludzie w Azji są inni, bardziej ulegli, mniej skorzy do buntów, lżej znoszący upokorzenia i godzący się z nimi, którym w zasadzie obojętny jest pan, byle tylko dał szansę umęczenia się w robocie na śmierć i dołączenia do panteonu przodków. Jednak nawet Azjaci mają swoją granicę tolerancji na traktowanie ich jak śmieci. Zwłaszcza, że zdawali sobie sprawę z tego, że ciemiężą ich ludzie, którzy jeszcze 200 lat wcześniej byli w stosunku do nich mocniej zapóźnieni cywilizacyjnie niż wówczas oni w stosunku do Japończyków. Pamiętać też trzeba o politycznych i wywiadowczych intrygach wszystkich dookoła: Wielkiej Brytanii, Związku Radzieckiego i Ameryki. Sama gospodarka japońska byłaby zdominowana przez koła przemysłowe, zwłaszcza zbrojeniowe, a polityka przez wojsko, co by sprawiało, że ciągłe naciski tych grup zahamowałyby dotychczasowy pęd w rozwoju cywilizacyjnym z powodu nastawienia się przemysłu na produkcję dóbr wojskowych w miejsce cywilnych. Aby utrzymywać poziom zadowolenia społecznego trzeba by przerzucać dalej koszty tegoż zadowolenia na swoich wasali: podnosić obciążenia fiskalne, wymagać większych norm produkcji, sprowadzać surowce w większej ilości. To by prowadziło do sukcesywnego wzrostu niezadowolenia w tych krajach. Z drugiej strony ciągłe koszty związane z militarystyczną polityką oraz wciąż podtrzymywanym, w świadomości Japończyków, modelem Japonii jako azjatyskiego pana i zwycięzcy prowokowałoby do kolejnych wojen, tym bardziej że gospodarka niewykorzystująca swojego potencjału na produkcję dóbr cywilnych produkuje je tworząc deficyt, czyli się zadłużając, a w zasadzie jakiekolwiek wyjście z takiej sytuacji, bez całościowej zmiany modelu państwa i gospodarki jest niemożliwe bez wojny. Tak m. in. wybuchła wojna II wojna światowa w Europie i tak samo wybuchła w Azji wschodniej.
Podsumowując Japonia nie wytrzymałaby ekonomicznie i organizacyjnie. Zniszczyłyby ją albo nowe wojny albo odśrodkowo rozwaliliby ją Chińczycy, Koreańczycy, komuniści, Malajowie, Filipińczycy, Australijczycy i obce wywiady. Japonia była zbyt mała, mimo ogromnej przewagi cywilizacyjnej ich gospodarka i potencjał ludnościowy wciąż były za słabe, by efektywnie zarządzać ogromem terytorium i ludnością podbitych krajów. W dodatku ludności, w zestawieniu do masy jaką przyszłoby im rządzić, też mieliby za mało, by starczyło ludzi do policji, wojska, służb specjalnych, administracji, przemysłu i rolnictwa. Takiemu imperium trudno byłoby przetrwać z takimi deficytami siły ludzkiej. Ponadto to straszni rasiści byli, więc nie przyjęliby w swe szeregi tego, kto nie urodził się z przynajmniej dwóch ojców i dwóch matek, którzy byli Japończykami.
Nigdy nie będę w 100 % szczęśliwy, bo spirytus ma 96 %.- mój kolega Marcin.
-Nadia, gdzie moje gacie?
-Nie wiem, pewnie do muzeum wzięli.
Panie Bolesławie, witamy w domu. Witamy całą ekipę czarnuchów z łańcuchami.
Nie oznacza to jednak, że byłem świniakiem pokroju Kwaśniewskiego, czy innego Komorowskiego, aż tak nisko nie upadłem. Chłopu trzeba dawać albo się nie dziwić. Chłopak wyczaił ją na skupie żywca. W sezonie tzw "świńskiej górki". Na imie jej było Teresa, Teresa z domu Bąk. Gonar wziął 2k kredytu na suple. xD