Forum Dragon Ball Nao

» [Opowiadanie] O mnie... (part 2)

VegatZ Mężczyzna
Saiyanin
Saiyanin
VegatZ
Wiek: 40
Dni na forum: 6.626
Posty: 151
Skąd: Lincoln
Podbiegłem z powrotem do okna. Kątem oka spostrzegłem jakby cień wbiegający w pośpiechu do bramy. Poczułem, a może coś mi kazało, w każdym bądź razie desperacko rzuciłem się za tajemniczą postacią, nie zwracając uwagi, iż okno znajdowało się na drugim piętrze. W pośpiechu wspiąłem się na parapet i powoli aczkolwiek bez wahania, zacząłem kierować się w stronę balkonu, z którego łatwiej byłoby mi się dostać na dół. Krok za krokiem, zbliżałem się do balustrady i gdy wyciągnąłem rękę aby się jej złapać, gzyms na którym stałem, rozsypał się, a ja tak bliski celu, straciłem równowagę i niezdarnie machając rękoma osunąłem się w dół. Spadając zastanawiałem się czy to już koniec, czy dobiegł już mój czas, a jeśli tak co teraz....? Nie wiem. Potem zrobiło się ciemno i zimno. Potem....Nie wiem, ale gdy się ocknąłem.....wolałbym się nie ocknąć......

Stałem chyba w lesie, a przynajmniej to kiedyś był las, teraz jednak drzewa wcale nie wyglądały jak drzewa, niemniej jednak nimi były.....tak......coś w nich było......coś z.....coś ze mnie...ale.. jakby nie całkiem ze mnie. Niebo....czarne.. bez gwiazd, tak jakby pomalowane czarną farbą. Nie było jednak tak ciemno, a przynajmniej było na tyle widno, że spostrzegłem wąską ścieżkę prowadzącą gdzieś między drzewami. Rozejrzałem się dookoła, ale bez względu na to, w którą stronę spojrzałem, widziałem dokładnie to samo, te same drzewa i tą samą ścieżkę, ciągle też czułem to samo napięcie, które coraz bardziej się potęgowało i....ta cisza....nie do zniesienia...jedynie bicie serca echem niosło się po.....lesie...tak...powiedzmy, że jednak był to las.. Ostrożnie ruszyłem do przodu ale wydawało mi się, że stoję w miejscu...przyspieszyłem kroku i.... dalej nic.. tylko serce reagowało bijąc z coraz większą siłą jakby chciało wydostać się na zewnątrz po latach uwięzienia. Upadłem na kolana i zacząłem płakać, ale tak jak nigdy nie płakałem, tak jak nikt jeszcze nie płakał. Długo tak płakałem, bardzo długo, ale łzy przynosiły mi ulgę, ulgę jakiej dawno nie zaznałem.. tak... dawno nie byłem taki lekki jakby, wraz z potokiem łez odpłynęły wszystkie troski i cały ciężar jaki zalegał mi na sercu.

- Na pewno ? - usłyszałem za plecami. Gwałtownie obróciłem się, ale obrót wydawał się trwać całe wieki, jednocześnie jednak był bardzo szybki. Drzewa migały mi przed oczami i cały świat jakby wirował wokół mnie i nie zanosiło się na to aby miał się zatrzymać gdy......jaki on był stary.. nigdy nie widziałem tak starej postaci...ale nie wygląd czynił ją tak wiekową.... nie... to było coś innego....o tak...to były oczy... głębokie, głębokie niczym najgłębszy ocean, który przy nich jednak okazywał się byle sadzawką....pełne były grozy i pełne współczucia....pełne żalu...nie były jednak okrutne, ale nie było w nich także radości...tak...chyba najbardziej...najbardziej były smutne..

- Na pewno ? - powtórzyła postać i teraz spostrzegłem, że nie ma powiek. Nie mogłem jednak dostrzec jak była ubrana. Wyglądało jakby była ubrana w ciemność, z której dostrzegalne są jedynie oczy.

- To znaczy co, na pewno ? - spytałem, ale było to raczej tak jakbym pytał sam siebie w myślach. Postać nie odpowiedziała, a jedynie uważniej zaczęła mi się przyglądać.

- To znaczy co, na pewno? - spytałem ponownie.

- A jak myślisz - zaczęła postać, a jej głos echem niósł się po ........tak....powiedzmy, że jednak to był las. - Zresztą to i tak dla ciebie nie ma znaczenia - kontynuowała - dla nie ma znaczenia, dla nikogo nie ma znaczenia. - Poczułem jak przez moje ciało przechodzi dreszcz, ale nie zimny nie.....był inny, ale nie gorący...inny jak ta postać, a w szczególności jej oczy.

- Kim jesteś? Gdzie jestem? Co to za dziwaczne miejsce? - spytałem drżącym głosem

- Dużo pytań zadajesz, ale niepotrzebne wszystkie. Jedna na wszystkie odpowiedź jest. Czy ją jednak poznasz, nie zależy od ciebie...nie... - jej spojrzenie utkwiło gdzieś w martwym punkcie i przez chwilę miałem wrażenie, że to nie żywa istota lecz rzeźba albo posąg, stojący tu chyba od zawsze. - To on wszystkim rządzi, to od niego wszystko zależy....a nic.... a nic, nie zależy od ciebie, zresztą i tak byś nic nie chciał zmieniać. - skończyła i z powrotem skierowała na mnie swoje spojrzenie.

- A ty? - spytałem - Ty od niego zależysz?

- A jak myślisz? - odpowiedziała tajemnicza osoba

- A czy istotne co ja myślę? Przecież, to od niego zależy co myślę. - I gdy skończyłem, przez ułamek sekundy, może nieco krócej, postać jakby się uśmiechnęła, albo nie.......to oczy się uśmiechnęły, ale teraz znowu wyglądała jak poprzednio, staro i smutnie. To był jednak inny smutek...jakby za czymś co nigdy już nie powróci..

- To chyba naprawdę ty jesteś - powiedziała postać i tak samo jak nagle się pojawiała, tak samo nagle znikła. Potem wszystko toczyło się tak szybko.....tak szybko, że......drzewa jakby ożyły na chwilę, a potem z przeraźliwym, ale niemym krzykiem zapadały się jedno po drugim pod ziemię, tak, że w końcu zostało tylko jedno. Na najwyższej gałęzi siedział ptak....ale coś w nim było nie tak...miał.....miał twarz i...była to moja twarz....moja, ale jednocześnie jakby nie moja. Z uwagą mi się przyglądał i mógłbym przysiąc, że śmiał się ze mnie. Ale nic nie było słychać...a przynajmniej żeby się śmiał. Rozprostował skrzydła i wzbił się wysoko. Nie było tego widać, ale w powietrzu wyglądał bardzo majestatycznie. Nagle, przede mną pojawił się stolik. Podszedłem do niego. Cały był z kamienia i zalegał na nim kurz....odwieczny kurz, jakby celowo nikt go nie sprzątał. Na stole leżał jakiś przedmiot...nie... dwa przedmioty...łuk i strzała..."zrobisz to?" usłyszałem w myślach, ale był to raczej rozkaz niż pytanie. Spojrzałem w górę. Ptak cały czas krążył w powietrzu, jakby oczekując na moją decyzję. Wziąłem łuk do ręki. Wydawał się być lekki jak piórko, a zarazem strasznie ciężki, ale nie pod względem fizycznym, nie. Jakby cos usiłowało mnie powstrzymać przed podniesieniem go. Podniosłem strzałem i napiąłem cięciwę. Raz jeszcze spojrzałem na ptaka. Cały czas krążył dookoła drzewa.....strzała poszybowała....ale lot trwał długo...jakby można go było anulować siłą woli....i można było, ale ja nie chciałem. Czemu? Nie wiem. Gdy miała dosięgnąć ptaka. On rzucił mi jeszcze jedno spojrzenie. Spojrzenie pełne wyrzutu, żalu i smutku, ale zarazem przepełnione było ulgą. Gdy bezwładnie opadł na ziemię, zobaczyłem, że.....

VegatZ

You seek a God to stand above you,
wrapping healing arms around you.
You'll find another God of pain,
a God of suffering and tears.
Amidala Kobieta
Saiyanin
Saiyanin
Amidala
Dni na forum: 6.312
Ostrzeżenia: 1
Posty: 219
Skąd: Kraków
bardzo fajne ale part 1 był lepszy ;p

Gdy ktoś umiera wszponach Gniewu
Rodzi się klątwa..krąży w Okół miejsca Śmierci
Gdy zabłądzisz w to miejsce...
...:::ZNISZCZY CIĘ JEJ GNIEW:::...
Obraz
Wyświetl posty z ostatnich:

Forum DB Nao » » » » [Opowiadanie] O mnie... (part 2)
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao
Facebook