Forum Dragon Ball Nao

» [Fanfik] Hybrid California

.Black Mężczyzna
Super Saiyanin 2
Super Saiyanin 2
.Black
Wiek: 34
Dni na forum: 6.718
Ostrzeżenia: 3
Posty: 930
Na wstępie bardzo dziękuje wszystkim za poparcie. Szczerze to nie spodziewałem się go, gdyż nie mam żadnego doświadczenia w tworzeniu czegoś NIEfantastycznego . . . Ale do dzieła . . .

.......................................

Przyjemna okolica tuż na skraju miasta i pobliskiej wsi. Około godziny 7.00, w domu numer 35 coś zaczęło buczeć niemiłosiernie. Oczywiście, koszmar każdego ucznia szkoły ponadgimnazjalnej, nazywanej średnią, bo to brzmi mądrzej . . . budzik. Wstał lewą nogą, bo jak niby miał wstać prawą jeśli łóżko stało tuz pod ścianą po prawej stronie. Siedział chwilę ledwo pośladkiem na łóżku, po czym podniósł łeb i spojrzał na stertę książek leżącą na jajowatej, ładnej opalanej dębowej ławie z szkliwem u podstawy. Dwie trzecie były gotowe, by wrzucić je do plecaka, reszta, tworzyła barwna mozaikę z kilkoma pobledłymi juz szkalnkami po kawie, parą wygiętyh łyżeczek, kalkulatorem trzymającym w jednym pliku naderwane karteczeki z obliczeniami wytrzymałości beleki i siłami działającymi na pręty w kratownicach płaskich. Usmiechnał się, jakby wszystko było celowe. Wstanął wreszcie. Jakieś 170cm . . . podrapał się po czarnej czuprynie z włosami na tyle długimi, iż stawianie ich na żel byłoby równoznaczne z tym, jakby ich nie miał myc przez tydzień. Jego piwny, choć niektórzy twierdzili że niebieski wzrok gwałtownie przeszył jedną karteczek na ławie. Mała, postrzępiona, w kratkę . . . ale znaczyła więcej niżeli trzy czawrte książek ułożonych w kosteczke i gotowych do wyjścia w kolejną traumatyczną kwartę żywota . . . Zniżył wzrok i przeczytał charyzmatycznym tonem . . . w myslach, rzecz jasna :

-" . . . rysunek zblocza haka jednorożnego na 28 Marca . . . "

Cisza. Już wiedział że jego nowy system odrabiania lekcji "na luźno" zawiódł. Ale było już za późno. Spojrzał na cholerny budzik. 7.20. Cholera. Pomyślał. Mam dziesięć minut na wyjście z chaty. Nie mysląc dłużej o pieprzonym rysunku, wciągnął spodnie leżące w kącie wraz z innymi ciuchami, zarzucił koszulę z krótkim rękawem w palmy i napisy "HAWAII" po czym wpadł do łazienki. W chacie nikogo już nie było, prócz siostry która kimała w swoim pokoju. Pewnie znowu miała na dziesiątą, pomyslał.

Odlał się (jakby co, to oznajmiał że około 99,9% mężczyzn przynajmniej raz w życiu musiało spuścić z siebie niepotrzebne toksyczne substancje powstałe w wyniku enzymatycznych procesów zachodzących wewnątrz organizmu) po czym stanął przed lustrem. Machnął rękoma na poprawę włosów, byle zakamuflować wystającego z tyłu "koguta". Wziął wodę po goleniu i chlapnal z obu stron, miał już taki nawyk. A propos zarostu, miał takowy, golił sie mniej więcej co trzy dni, gdyż uważał że nie jest godzien mieć takiego osprzętu twarzy jak sam Chuck Norris (joke ).

7.40. oraz kolejny spóźnił sie z wyjściem do szkoły. Wrzrucił do torby wszystko co było pod ręką, zamknął chatę i ruszył . . .

Przeszedł kawałek. Torba, którą miał na plecach wyglądała na nim jak zdrętwiała na mrozie kupa przyklejona do szkolnego parapetu. Założył słuchawki na uszy, kliknął play i kroczył dalej. Z dobrej jakości stereo dochodziły znajome dźwięki . . .”step to the road, to the sea, to the sky . . . „ . Zaczął nucić. Kretyn, myśleli drogowcy kładący bruk u jednego z sąsiadów. Minął zakręt, i szedł na wprost, wzdłuż długiej drogi. Jak zawsze z rana, gdy postanawiał sobie być normalnym, zaczął snóć marzenia o swej ukochanej, która nie odwzajemniała jego uczucia. Szedł błądząc w innym świecie, pozbawionym trosk, smutków, i co najgorsza basu, który uwielbiał. Nagle . . .

-Hej! Uważaj jak *** leziesz pajacu, bo Ci ****!

Wleciał w jakiegoś bambusa z dogasłą szlugą w ręku, udającego Eminema, przynajmniej jakiegoś rapera drugiego stopnia. Myśli fagas że jak umie się zaciągać nie kaszląc, ma blond włoski i kaptur na łbie to coś znaczy. Niech polski podszlifuje bo makaruje ojczysty language łaciną wybredną, w rządzie nie stosowaną. Po krótkiej konwersacji ze swoimi zbłąkanymi myślami ruszył dalej. Skręcił jak szedł chodnik, rozejrzał się, pusto, przeszedł przez pasy. Tuż za nim jakiś pajac, jeden sześć Diesel wszedł w zakręt swym czarnym golfem drugiej generacji. Nagrał się w NFS, niby od osiemnastu, ale powinni podnieść limit do czterdziestu, bo przeciętny polak w tym wieku ma dwójkę dzieciaków na karku, żonę, vana 2.1 TD i psa wyszczekanego jak na wyszczekanego psa przystało, pomyślał krocząc dalej. Już prawie, pomyślał, przekraczając próg cmentarza. Czego oni się boją? Pomyślał spoglądając na pomniki. Nieraz łaził przecież nocą po cmentarzu bez krzty strachu. Prychnął i rozpoczął męcząco, jak co dzień wędrówkę pod, jak uważał najwyższe schody świata. Szedł, szedł, szedł, w końcu wspiął się na ostatni stopień, odwrócił na pięcie i rozejrzał po panoramie, gdzie z grubsza mógł dostrzec swoją chatę. Jakkolwiek by nie pomyślał, to spoglądłszy na zegarek, musiał sie pogodzić że żyje gdzie żyje, je co je, i że już spóźnił się na lekcję historii.

PUK! PUK! - rozległo się po sali

21 łbów obróciło sie w jego stronę udając jakby pierwszy raz w życiu go widzieli. Klasa męska, jak przystało na mechaników.

-Bardzo przepraszam za spóźnienie Panie profesorze - jęknął siadając na swym miejscu

-Numer? - spytał pogardliwie mrucząc
-Piąty . . . - rzekł wyraźnie
-Więc jaki jest powód pańskiego spóźnienia, Louisie Carvin?
-No więc . . . hmm . . .

Nagle stało sie coś, czego nikt z obecnych w klasie sie nie spodziewał. Usłyszeli ogromny huk, po chwili razem z drzwiami do wewnątrz klasy wleciał jakiś koleś, zwykły chłopak, nieźle oberwał, mocno krwawił, miał złamany nos i sie dusił. Wszyscy wstali przerażeni. Wtem do klasy wszedł koleś wzrostu Louisa. Ale nie wyglądał na ucznia, można by rzec, iż wyglądał na kogoś kto dawno nie obcował z książką. Miał kruczoczarne krótkie postawione włosy, był ubrany w zamszową czarna kurtkę i tegoż samego koloru sztruksy. Podszedł do leżącego na ziemi. Z łatwością podniósł go jedna ręką i cisnął nim przez okno tuż na boisko szkolne. Dobrze zbudowany, z lekkim zarostem, mężczyzna spojrzał na Louisa. Tego przeszedł dreszcz.

-Kogo my tu mamy - rzekł uśmiechając sie szyderczo
-Nie rozumiem - wyjąkał Loo, bo tak mu wołami ziomki

Do sali wbiegło wielu gapiów z innych klas.

-To Twoje znajome? Myślisz, że Ci pomogą? - szydził wskazując na dziewczyny z ekonomika drżące tuż za jego plecami

W jego zielonych oczach było coś dziwnego, był niezwykle pewny siebie. Spoglądał na Loo tak, jakby znał go od zawsze. Do sali wbiegł nauczyciel od wuefu. Chwycił przybysza za kołnierz po czym próbował go skarcić. Niestety, ten uśmiechnął się tylko, po czym kilkoma ciosami pozbawił go żywota na oczach przerażonych absolwentów. Ciało wuefisty wleciało między gapiów którzy wrzeszczeli ze strachu. Nikt nie był gotów na taki terror, nikt z wyjątkiem jednego z kumpli Loo. Nagle wysoki na 180, również ciemnowłosy chłopak gwałtownie zagrzmiał. W całej sali poczęły dziać się dziwne rzeczy. telewizor i komputer profesora zaczęły emitować przebłyski światła, zaś podłoga zaczęła drgać. Gapie pouciekali, podobnie jak większość pozostałej klasy.

-Więc jest Was więcej? - spytał mężczyzna podniecając sie chaosem, jaki stworzył
-Milcz durniu! - rozgniewał sie Jack
-Co tu się dzieje do cholery! - wrzasnął Louis podparty o tablicę ze strachu
-To Blake, pieprzona hybryda człowieka z demonicznym ścierwem, broń się, jak prawdziwy Cronius! - skończył wyjaśnienia ruszając do ataku

Potężny cios wbił Blake'a w ścianę z miękkiego kruszcu, kolejny chybił, Blake skontrował uderzając hakiem w podbrzusze. jJack stracił dech, oberwał kilka sierpowych po czym kolejny z rzędu cios cisnął nim przez wielkie szwedzkie okno. Padł ranny między ewakuowany na boisku tłum. Wybite szkło raniło kilku niewinnych uczniów. Ogólnomiejscowy chaos i czynny terror tak rozbawił Blake'a iż postanowił pozbyć sie Loo. Zbliżał sie do niego krok po kroku . . .
Uderzył. Loo, zwykły, jak myślał dotąd, człowiek odczuł nadludzki cios dziesięciokroć mocniej niż zwykły sierpowy. Padł pod parapet zwijając sie w kłębek i roiąc łzy. Blake zamachnął się i sprzedał mu kopniaka w twarz. Krew polała sie gęsto, Loo niczym szmaciana marionetka wpadł w stertę porozwalanych ławek.

-Broń sie durniu! - powiedział Blake chwytając z lekkością tablicę i miotając ja w jego kierunku

Czas jakby stanął w miejscu. To już nie był żart, gdyby tablica uderzyła, mógłby zginąć. Zamknął oczy, przełknął ślinę i napiął mięśnie usiłując wyjść z opresji. Gwałtownie wstał, jego ciało ogarnął dziwny prąd który rozrzucił ławki po ścianach, chwycił lecącą w jego kierunku tablicę i miotnął ja w kąt. Był zdesperowany . . .

-Hehehe - zadrwił Blake - Więc jeszcze nigdy tego nie robiłeś? To Twoja pierwsza cronacja? - pytał metoryzując sytuację
-Nie rozumiem . . . - powiedział Loo przyklękując i chwytając sie za obolałe od ciosów podbrzusze
-Zaraz zrozumiesz - oznajmił Blake ruszając do kolejnego ataku . . .

~~~~~~~~~~~~

Przepraszam że tak długie ale w zasadzie powinno być jeszcze dłuższe, i tak skróciłem, po prostu chaiełm nadać odpowiedni kierunek akcji

Nie no, to juz przesada! Regulamin czlowieku, regulamin. Co te wulgaryzmy tam robia?? To ze zakropkowales nic nie zmienia.
Poza tym poprawilem nazwe tematu.
SoheiMajin Gotenks


Wulgaryzmy nie są tutaj przypadkiem. Dodałem je celowo, dla zwiększenia realizmu, przecież normalni nastolatkowie, no, może nie wszyscy, ale więkaszość nie mówi "cukierkowo" . . . Ale ok, ogranicze ten element . . .

Wiekszosc jest nieistotna, na to forum jednak zagladaja tez dzieci, a ja nie mam zamiaru ich uczyc wulgaryzmow. Zreszta regulamin to wyjasnia :p
SoheiMajin Gotenks
Wyświetl posty z ostatnich:

Forum DB Nao » » » » [Fanfik] Hybrid California
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao
Facebook