Forum Dragon Ball Nao

» [Opowiadanie] Brzydkie kaczątko next generation

konto usunięte
Saiyanin
Saiyanin


Tytuł: Brzydka Gienia i siedmiu ćpunów

Występują:

Nomi jako reżyser ^^

Gabi jako Gienia

Ćwieku jako Rychu

Jojo jako Zdzichu

Dominik jako Franek

Lusia jako Dobra Wróżka

Renia jako babcia

P.Kisiel jako Zygfryd

Ki Bum jako Wielki B.

Yunho jako Zenek


Dawno, dawno temu, jeszcze przed czasami Giertycha, żyła sobie pewna dziewczyna Gienia. Gdy była mała, wszyscy się z niej naśmiewali, bo była brzydka. Wkurzona Gienia w ten sposób stała się zła. Wszystkim osobom nabijającym się z niej powybijała zęby. Była zdesperowana. Od małego piła i paliła. Ale nie była sama- miała siedmiu pomocników, przypominających skrzaty. Z nimi wszystkimi prowadziła tranzakcje i handel prochami. Rychu i Zdzichu sprowadzali towar,a główną siłą, zdobywającą informację był Franek. I tak Genia rozpoczęła przestępcze życie.

~~~~~~~~~~~~~~

Gabi: CO TO MA BYĆ?!

Nomi: Jak to co? Początek dramatycznej historii^^

Gabi: Ale dlaczego ja mam być jakimś... ćpunem?!

Jojo: Mi się tam moja rola podoba^^

Ćwieku: Mi też^^

Gabi: Bo wy jakby jesteście takimi ćpunami! Ale ja nie chcę!

Nomi: Ale tak jest bardziej dramatycznie^^

Gabi: chrrrrrrrrr!!

Nomi: Cisza! Gramy dalej!

~~~~~~~~~~~~~~~~

Gienia chodziła do szkoły, ale szybko ją wylali, bo sprzedawała narkotyki uczniom i nauczycielom. Wydał ją pewien woźny Mag Gajwer, któremu nie chciała udzielić zniżki. Gostek sypnął ją policji, ale nie było dowodów. Z nauczycielami nie było co rozmawiać, bo wszyscy byli na haju. Oczywiście Mag Gajwer dostał najpierw po pysku, a potem wszelki słuch o nim zaginął. Tak więc mała Gienia wyleciała ze szkoły. Nie wiedziała co robić, więc postanowiła iść do lasu, popalić sobie (las, a nie fajki^^), aby rozładować nerwy. Poza tym zrobiło jej się zimno. Przy okazji spotkała siedmiu skrzatów. Wszyscy byli narąbani. Pomyślała sobie ( no, raczej do głowy całkiem przypadkiem wpadł pomysł), że ta banda nałogowców może pomóc jej rozkręcić interes. Zdzichu i Rychu zdobywali towar, i byli przedstawicielami tychże krasnoludków. Franek był siłą zwiadowczą. Pozostała czwórka zajmowała się terroryzo... nakłanianiem do kupna ich towaru. Byli również dobrymi ochroniażami. Tak nastał początek spółki pod nazwą "Gienia i ćpuny". Po paru latach, spółka rozrosła się na skalę światową. Policjanci czasem także kupowali najlepszy towar, od najlepszej spółki. Gieni i ćpunom nawet dobrze się razem żyło, ale brakowało jej czegoś... urody...

A więc pewnego razu, chodząc po mieście i szukając nowego towaru, Gienia spotkała starą babcię. Staruszka była ślepa, niedowidząca i głuchoniema. Genia pomyślała, że gdy pomoże babulce, to ta zapisze jej w spadku majątek. A więc dziewczyna z chytrym planem, zaczęła wprowadzać go w życie. Z wyrazem współczucia,przeprowadziła babcię przez ulicę. Babcia nagle odzyskała mowę i powiedziała brzydkiej Gieni, o pewnej wróżce, która może pomóc jej rozwiązać problemy.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Nomi: Co to ma znaczyć?!!! == Babcia nie umie mówić!

Renia: No ale tak w sumie nie jestem babcią^^

Nomi: Ale grasz babcie! A teraz wrcacaj i porządnie zagraj tę rolę!

~~~~~~~~~~~~~~~~

Nieco wkurzona stara babcia, nagle utraciła swój dar mówienia. Napisała Gieni na małej karteczce, wszystko co dotyczyło wróżki, oraz adres i nr jej telefonu "0-700-666- wróżka" Za długo nie zwlekając, Genia udała się na podany adres, bo na koncie niestety nie miała nic (w końcu plan ze spadkiem nie wypalił^^). Dotarła do pięknej willi, z balkonem i trzema basenami. Wszędzie było pełno kwiatów, a na dworze rozlegała się spokojna muzyka. Raj na ziemi! Gienia spojrzała jeszcze raz na adres. Kurde, pomyliła się, a domem wróżki była stara, sypiąca się rudera, z powybijanymi oknami. Dziewczyna weszła do środka, i delikatnym okrzykiem zawołała "Jest ktoś k**** w tej rozpieprzonej ruderze?!" Niestety nikt się nie odezwał. Podeszła więc do drzwi, prowadzących najprawdopodobnie do piwnicy. Próbowała otworzyć drzwi za pomocą kopniaków, ale że drzwi były firmy "Gerda", ni udało jej się ich otworzyć sposobem humanitarnym. Po 20 minutach zauważyła, że ściana jest rozwalona, i nie trzeba wchodzić przez drzwi. Weszła do piwnicy, która skrywała wiele odpowiedzi, na wiele pytań...
Na dole było pięknie! Tyle kwiatków, słoneczko świeciło, wszyscy uśmiechnięci, jakieś śliczne aniołki... Po 10 minutach otrząsnęła się, i ... okazało się, że te piękne widoki, to efekt maryśki, którą wąchała przed wejściem. Ale piwnica była znośna: jak wnętrze jakiegoś wielkieeeeegoo kurortu w górach. Jednakże różniło się to miejsce dwoma rzeczami od kurortu. Po pierwsze było troszkę...khem...brudno. Po drugie na środku piwnicy stała maszyna, przy której pracowały jakieś skrzaty. Praktycznie na 20 pracowników, tylko dwóch lojalnie pracowało, a reszta w zakamarkach grała w rozbieranego pokera, inni chlali, a jeszcze inni wymiotowali po chlaniu. Nagle weszła tajemnicza postać, która kazała skrzatom się nie opier... nie obijać. Owa postać była najprawdopodobniej strażnikiem. Ubrana była w czarny garnitur z czarnym krawatem i białą koszulą. Czarne okulary i kolczyk w uchu dodawały uroku. Z rozmów prowadzonych przez skrzaty (" O k****!!! To Zygfrydzio!!!) Genia dowiedziała się, że ten mafioso miał na imię Zygfryd. Zydzio przez swoje piękne radio (ale trochę jakby połamane), wezwał "Wielkiego B."

~~~~~~~~~~~~~~~

P. Kisiel: Nomi wiesz co? Zrobiłaś ze mnie jakiegoś głupiego, nie myślącego mafiosa! Podoba mi się^^ Ale czemu muszę mieć na imię Zygfryd?!

Nomi: Bo nie ma dżemu! Dostałeś dobrą rolę! Co chcesz? Zygfryd do ciebie pasuje ==

P. Kisiel: Jeżeli to imię do mnie pasuję, to większość osób w tym fiku jest trzeźwa!

Nomi: No cio ti ne powies...

P. Kisiel: Che mieć inne imię! Nie zmusisz mnie niczym do zmiany zdania!

Nomi: <czerwona ze wściekłości> Kisiel, jeżeli jeszcze raz usłyszę o jakiejkolwiek zmianie imienia, to naślę na ciebie Juzefa, tego menela z trzeciego piętra!!!

P. Kisiel: Poddaje się...

Nomi: ^^

~~~~~~~~~~~~

A więc po wezwaniu wsparcia, Zygfryd zauważył Gienię. Złapał intruza, i czekał na swojego pana- Wielkiego B. Ze schodów zaczęła schodzić pewna postać. Wszyscy robotnicy się przestraszyli. Był to średniego wzrostu, skośnooki mężczyzna. Piękny przełożony, niestety się potknął i spadł ze schodów. Połamał się cały, a krew się lała. Wszystkie skrzaty się ucieszyły, że nikt im nic nie zrobi.

~~~~~~~~~~~~

Lusia: Nomi!!! Co ty robisz z moim Ki Bumem?!!!

Nomi: No dobra,dobra...

~~~~~~~~~~~

No więc mimo upadku, Wielkiemu B. nic się nie stało. U skrzatów zniknął uśmiech radości. Owy Wielki B. podszedł do Zygfryda, który pilnował Gieni. Zydzio opowiedział o zachowaniu skrzatów. Wielki B. odwrócił się w stronę krasnoludków (tutaj baaardzoo nieładny uśmieszek) "Nimi zajmę się później. Ale kim jest ta tutaj brzydka?" W tym momencie został nieźle uderzony przez Gienię (usłyszała X3>). Lecz Gienia po ataku wściekłości opowiedziała o starej babci, którą przeprowadziła przez ulicę. Powiedziała, że babcia zaoferowała pomoc. Mówiła, że jakaś Dobra Wróżka ma jej pomóc zostać piękną. Przewodniczący tak na nią popatrzył, po czym powiedział, że nie wie, czy z Gieni da się coś zrobić. Tutaj kolejny raz dostał w łeb. Zaczął się bać Gieni, i trzymał się już w bezpiecznej odległości. W pewnym momencie, Wielki B. zawołał swoją koleżankę, o której była mowa. Nagle przed jaj oczyma ujawiła się średniego wzrostu dziewczyna, ubrana w żółte "coś" z czarnymi pasami i czółkami. Dziwne, bo miała skrzydła. Włosy miała koloru brązowego. Jak pszczółka maja^^ Genia przez chwilę zaczęła się zastanawiać, czy czegoś przed tym spotkaniem nie wąchała, ale nie, to był żywy obraz!

~~~~~~~~~~~

Lusia: Matko! Co to ma być?! Co ja jestem pszczoła?!

Nomi: Sorki, opowiadania mi się pomyliły... To przez to, że kupiłam od Gieni towar...

Gabi: Co ja?!!!!

Nomi: Przyznaj się^^

Gabi: chrrrrrrrrrrrrr!!!!!

Nomi: Dobra, to się wytnie^^ Wracamy...

~~~~~~~~~~~

Jednak Genia się pomyliła. Wzrok jej szwankował. Dobra Wróżka miała na sobie długą różową suknię, która idealnie do niej pasowała. Różdżka także pasowała do stroju. Wróżka zastnawiała się, co to brzydkie dziecko u niej robi. Genia na początku nic o babci nie mówiła. Powiedziała tylko, że chce się zmienić w piękną i mądrą dziewczynę. Gdy Dobra wróżka oznajmiła, że bierze czypieńdziesiąt za minutę, Genia opowiedziała o babci. Wróżka zgodziła się zamienić Genię w piękną i mądrą dziewczynę. Jedno machnięcie różdżką iii... Szybko zamieniła Genię w ślniącą i czarującą dziwczynę. Zmieniła także jej imię na Grumhilda, aby świat zapomniał o jej występkach. Grumhilda zmądrzała, znaczy się pojawił się u niej mózg. Dała więc parę dobrych rad dla Dobrej Wróżki, w związku z Wielkim B. Wróżka podziękowała, i oznajmiła, że musi iść, bo robota czeka. Poszła, bo chyba te skrzydła dla picu były.

Mijały minuty, godziny i dni... Grumhilda rzuciła wszystkie nałogi, i odeszła od gangu "Gienia i siedmiu ćpunów" (bo nazwa się już nie zgadzała^^) Żyła ona już inaczej, czasem udało jej się zapalić, ale już żadko kiedy... Ale liderzy jej byłego gangu nie pogodzili się z jej odejściem (odchodząc "pożyczyła" cały towar) Rychu i Zdzichu ruszyli za nią w pościg. Przypuszczali gdzie ona może być- w lesie. Dopadli ją w lesie, gdzie popalała sobie drzewka. Zaczęła się bójka. IIIIII zaaaaaaaczęęęęllllliiiiiiiiiiiii. Skaczą... lecą... i sobie tak wiszą w powietrzu. Wiszą sobie, i się na siebie patrzą. Scena niczym z Matrixa. Skrzatom znudziło takie bezczynne wiszenie w powietrzu "Co jest do cholery?! Film się zaciął?!", więc postanowili coś z tym zrobić. Zdzichu zaatakował pierwszy. Ale miał za krótkie nóżki, i nie dosięgnął. No i nadal tak wiszą... Co za fascynująca akcja!!

~~~~~~~~~~~~~~

Nomi: No, nareszcie nikt nie narzeka^^ To oni niech sobie grają, a ja wracam do mojej ulubionej telenoweli^^

~~~~~~~~~~~~~~

Nareszcie już zaczęło się coś dziać! Opadli! Już nie zwisają! Wszyscy zmęczeni nicnierobieniem. Zostało im mało sił. Grumhilda nie wiedzieała co robić. Nagle, zza krzaków wybiegł przystojny chłopak, który od razu wpadł Grumhildzie w oko. Aż ją zamuliło! Gorzej nawet niż od prochów! Mężczyzna rozgromił bejsbolówką skrzaty, i podbiegł do Grumhildy, która od razu rzuciła mu się w ramiona i zaczęła go ob...ściskiwać. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia! Chłopak miał na imię Zenek, i wpadł na ognisko (skoro połowa lasu się paliła...). Ale znalazł coś więcej: piękną dziewczynę!

Grumhilda zaczęła nowe życie już bez używek. Ożeniła się z Zenkiem, i mieli ósemkę dzieci. Imiona nadali po różnych pamiątkach z dzieciństwa: Marysia, Amfora, Zdzisiek, Rysiek itp. Żyją sobie w cichym domku, i prowadzą spokojne życie. Nudy...

Dobra Wróżka i Wielki B. wyznali sobie miłość, i ożenili się. A że oboje okazali się ludźmi (jednak te skrzydła dla picu były), to mieli dość sporo potomstwa.

Siódemka ćpunów nie prowadziła już handlu. Po co sprzedawać, jak można samemu brać? Możemy ich spotkać w lesie. Ale nie ma co liczyć, żeby przy którymkolwiek spotkaniu byli trzeźwi. Jedyne co w lesie można zobaczyć to siódemka nawalonych skrzatów.

Reżyser wrócił do oglądania telenowel. Myśli nad stworzeniem kolejnego dzieła, ale za szybko nie wymyśli, bo od myślenia głowa boli (no! bolenie myśli, tfu, myślenie boli!) Dlatego przestańmy myśleć!

Zygfryd awansował na wyższe stanowisko.

Babcia nadal jest ślepa, niedowidząca i głuchoniema. Czyli nic się nie zmieniło.

A więc idealne zakończenie, idealnego opowiadania. A teraz już kończę, bo zaczyna się 354271 odcinek, mojego ulubionego serialu^^

Ps. Błagam, nie bierzcie przykładu z waszych bohaterów, i nie uchlewajcie się jak oni!





Błagam, nie dziwcie się moją inteligencją!!!
Wyświetl posty z ostatnich:

Forum DB Nao » » » » [Opowiadanie] Brzydkie kaczątko next generation
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao
Facebook