Forum Dragon Ball Nao

» Yami no Matsuei

konto usunięte
Saiyanin
Saiyanin


Wczoraj kupiłam sobie tą mange. Bardzo mi się spodobała, więc postanowiłam kupić kolejne tomy. Jest w niej sporo humoru, i dużo akcji^^ Może ktoś z Was czytał tą mange? Co o niej sądzicie?
clio Kobieta
niestowarzyszona
Admin no onēsan

niestowarzyszona<br />Admin no onēsan
clio
Wiek: 44
Dni na forum: 5.796
Plusy: 3
Posty: 1.272
Skąd: Kuopio, Suomi
Yami no matsuei - seria znana i ceniona, i wszystkie zachwyty pod jej adresem są słuszne... Tylko jedna rzecz mnie niepomiernie denerwuje: określanie Yami mianem yaoi. Prawda, mogę się wypowiedzieć jedynie na podstawie serii tv, ponieważ tylko ją oglądałam. Z mangą jeszcze nie miałam okazji się zapoznać - ale już czeka na mnie w Gdańsku i przy następnej wizycie przeczytam z pewnością. Z tego, co wiem, w mandze wątki yaoi rzeczywiście są, niemniej w przypadku anime mogę stwierdzić ze stuprocentowym przekonaniem, że yaoi to nie jest. Nie obserwujemy żadnego związku, mamy jedynie dwuznaczne przesłanki na temat relacji niektórych bohaterów - jak napisałam: dwuznaczne i niezasługujące na to, by je z miejsca klasyfikować jako yaoi, i kropka. Uważam, że - jakkolwiek fanką yaoi jestem - jest to stricte niesprawiedliwe w stosunku do serii, która ma złożoną fabułę i wcale nie kładzie głównego nacisku na jakieś bliższe relacje bohaterów.

Trochę się rozpędziłam, ale ten temat wywołuje u mnie emocje. Yami no matsuei to popularna manga oraz 13-odcinkowy serial na jej podstawie. Akcja serialu koncentruje się wokół organizacji - jak to po naszemu? Zaświaty? Proszę mnie poprawić, ale organizacja owa stoi na straży porządku pomiedzy światem tym i tamtym. Jej członkowie, shinigami, zajmują się egzorcyzmami, zbłąkanymi duchami, demonami etc. Zabijcie mnie, jeśli wiem, czy sami są żywi czy martwi dla naszego świata, nie ulega jednak wątpliwości, że mogą się poruszać po Ziemi i przybierać materialne postaci. Głównym bohaterem jest Tsuzuki Asato, odrobinę... ciamajdowaty? ale w sensie takiej może trochę ofiary losu... młodzieniec. Pozytywny nastrój oraz wielki apetyt to jego cechy szczególne. Gdy jednak przychodzi do obowiązków, Tsuzuki jest pełnym profesjonalistą. W pierwszym odcinku zostaje mu jako partner przydzielony nastoletni Kurosaki Hisoka, zupełne przeciwieństwo Tsuzukiego - zamknięty w sobie i za wszelką cenę broniący swojej prywatności. Nie trzeba dodawać, że współpraca tej dwójki początkowo układa się daleko od zamierzonej...

W krótkim czasie na scenę wkracza trzecia osoba dramatu, Kazutaka Muraki, z zawodu lekarz, który... cóż, jak dla mnie jest świrem, jakich mało. (I, choć zwykle bardzo lubię świrów, tego jednego nie mogę znieść jak rzadko.) Muraki okazuje się mieć absolutną obsesję na punkcie Tsuzukiego (choć nie to oznacza jego szaleństwo). Tsuzuki ma - z różnych przyczyn - problemy z Murakim, który jest (powienien być?) odpychającą personą...

Anime składa się z trzech arców o różnej tematyce, jednak połączonych bohaterami. Akcja momentami bardziej, momentami mniej ciekawa - jakoś nieszczególnie fascynowały mnie historie poszczególnych opętań - ale to tylko 13 odcinków, więc nie ma nad czym płakać, bowiem finał zasługuje na drogę, jaką do niego mamy. Przyznam szczerze, że zakończenie mną wstrząsnęło, choć być może większy wpływ na to miał mój osobisty stan ducha podczas oglądania tego anime. Można jednak stwierdzić, że serial burzy krew w żyłach, dostarcza emocji i każe z zaparciem śledzić losy głównego bohatera. Fabuła jest bowiem równie przejmująca jak otwierający każdy odcinek utwór "Eden", który doskonale pozwala wczuć się w klimat i nastrój tego serialu.

Tutaj będzie tradycyjnie spojler!!!! Osobiście niezmiernie poruszyła mnie końcówka serialu, kiedy poznałam prawdę o Tsuzukim, która jednocześnie pozwoliła lepiej go zrozumieć. Tsuzuki, narodziwszy się z nietypowym fioletowym kolorem oczu uznawany był za demona. Jego dzieciństwo było o tyle trudne, że bano się go i nie dopuszczano do siebie. Rówieśnicy jedynie w silnej grupie odważali się z Tsuzukim zadawać, co dla Tsuzukiego przyjemne nie było... ale Tsuzuki godził się na swój los, ponieważ był to jedyny sposób przebywania z innymi ludźmi. Możliwe, że w jego psychice bliskość ludzi nierozerwalnie związała się z cierpieniem, nie dziwi więc jego sado-masochistyczna relacja z Murakim, który go odpychał i ranił, a jednocześnie magnetycznie przyciągał. Tsuzuki dorósł w samooskarżeniach i prawdopodobnie uwierzył, że zasługuje na wszystko co najgorsze, zwątpił w swoje człowieczeństwo, dlatego zresztą ustawicznie usiłował popełnić samobójstwo. Dla mnie wstrząsem było odkryć, że za fasadą uśmiechniętego, pozytywnego i pełnego ciepła człowieka kryje się ktoś tak cierpiący. Kiedy wspomnienia doszły do głosu, Tsuzuki zapragnął śmierci. I to, co tak porusza, to Hisoka, który rzuca się w niszczycielski ogień, by przekonać Tsuzukiego, że jest jedna osoba, dla której Tsuzuki jest ważny i która pragnie jego obecności - Hisoka, który sam wycierpiał był wystarczająco, by nie chcieć już nigdy nikomu zaufać...

I jeszcze niespojlerowo powiem na koniec, że choć design postaci uważam za bardzo ładny i udany, o tyle oczy Tsuzukiego, a zwłaszcza Hisoki, po prostu przerażają. Jadowitej zieleni mówimy zdecydowane NIE!

"Dom jest tam, gdzie ktoś o Tobie myśli"
"Ore to koi, onna"
"Even though I'm worthless... thank you... for loving me...!"

Obraz
kirin.pl

Stokrot Kobieta
Wojownik
Wojownik
Stokrot
Wiek: 41
Dni na forum: 5.522
Posty: 44
Skąd: Łódź
Zgadzam się z Clio, że określanie „Yami…” mianem yaoi jest cokolwiek przesadzone (mam tu na myśli serię anime, z mangą nie miałam – jeszcze – przyjemności). Owszem, są pewne sugestie, ale nic odnośnie takowych relacji nie zostaje powiedziane wprost. Jeśli więc nie yaoi, to co w takim razie? Na własny użytek ukułam sobie określenie „nadnaturalny kryminał” i myślę, że pasuje ono dość dobrze. Gdyby nie elementy nadprzyrodzone (których wszakże pominąć nie sposób, bo najczęściej są kluczem do rozwiązania danej sprawy), każde z zadań, jakie otrzymują główni bohaterowie, można by wpisać w ramy klasycznego kryminału: poszlaki, wskazówki, poszukiwania, akcja, która nie galopuje, ale toczy się swoim tempem ku rozwiązaniu zagadki (na ogół w dość dramatycznych okolicznościach). Same kryminalne zagadki, choć całkiem interesujące, nie są jednak aż tak ciekawe, jak zależności między bohaterami i przemycane między wierszami fakty z ich przeszłości, czy też – bo określenie to szczególnie tu pasuje – z ich życia. Prawdę powiedziawszy (tu mała dygresja), kwestia, czy shinigami technicznie są żywi czy martwi, również mnie fascynuje. Wiadomo, że zranieni, regenerują się znacznie szybciej niż zwykli ludzie, ale z drugiej strony – nawet ich można zabić. Ot, zagadka, której rozwiązania nam nie zdradzono… podobnie zresztą jak rozwiązania kilku innych kwestii, szczególnie tych dotyczących Tsuzukiego (uwaga, zaraz będzie spojler!). Kogo i dlaczego zabił? Kim tak naprawdę jest? Nie wiadomo – i muszę powiedzieć, że mnie się szalenie takie rozwiązanie podoba. Podobnie zresztą jak otwarte (przynajmniej w pewnym stopniu) zakończenie, które może sugerować ewentualny ciąg dalszy – ale z drugiej strony wcale nie musi.

Podoba mi się także sposób prowadzenia fabuły, który jest bardzo wyważony: sytuacje dramatyczne zostały sprawnie przeplecione wątkami lżejszymi i humorystycznymi; tzw. angst też jest, a jakże, ale odpowiednio dozowany (w większych dawkach pojawia się jedynie wtedy, kiedy trzeba, czyli najczęściej w zakończeniach poszczególnych arców).
Co się tyczy bohaterów, to główne dramatis personae zostały nakreślone bardzo wyraziście (szczególnie jeśli idzie o ich sferę emocjonalną). Z jednej strony mamy Tsuzukiego i Hisokę – którzy pozornie sami są jednym wielkim kontrastem i których darzę w zasadzie równą sympatią (choć może z lekkim wskazaniem na Hisokę). Z drugiej – ich główny adwersarz i spiritus movens zbrodni wszelakich, Muraki. Muszę powiedzieć, że o ile mam pewną słabość do diablo przystojnych mrocznych sukinsynów, tak Murakiego żadną miarą polubić nie mogę. To czystej wody psychopata, który w swej niezwykłej urodzie jest przerażający i odpychający – a do tego, w jakiś niewytłumaczalny, zdawałoby się sposób, przyciąga do siebie Tsuzukiego…

Jeśli idzie o plan drugi to również jest dość wyraziście, ale jednocześnie trochę standardowo – poukładany Tatsumi, nieco narwany Watari i szef ze słabością do słodyczy. Nie zmienia to jednak faktu, że są to postacie zdecydowanie sympatyczne – osobiście chyba najbardziej przypadł mi do gustu Watari: typ naukowca-geniusza komputerowego, żyjącego we własnym świecie i trochę dziecinnego, jednocześnie zaś życzliwego dla całego świata. Za to najbardziej intrygującym bohaterem drugiego planu pozostaje dla mnie Oriya – typ tajemniczy, refleksyjny, żyjący, jak sam stwierdza, w świecie duchów i snów, którego dodatkowo dziwna więź łączy z Murakim. Na dokładkę wygląda nad wyraz malowniczo i mówi głosem Kazuhiko Inoue – dość, by zauroczyć Stokrot .

No i na koniec, słów parę o zakończeniu, o którym nie sposób nie napisać. Tak więc: uwaga, spojler! Finał serii robi doprawdy potężne wrażenie; szczególnie zaś porusza przeszłość Tsuzukiego (o czym wspomniała już powyżej Clio) i ogrom cierpienia, jaki skrywa on za maską uroczego, trochę fajtłapowatego człowieka. Tsuzukiego dręczy niepewność co do własnej natury, wątpliwości odnośnie sensu własnego istnienia, poczucie odpowiedzialności za nieomal całe zło tego świata, co z kolei doprowadza go na granicę autodestrukcji. Tsuzuki nie widzi dla siebie dłużej miejsca w którymkolwiek świecie – i tu zjawia się Hisoka. Ten sam Hisoka, który tak długo stronił od bliskości z kimkolwiek, by nie musieć znowu cierpieć, w finale serii bez wahania idzie w ogień, by ocalić Tsuzukiego, by otwarcie powiedzieć mu, jak bardzo go potrzebuje (nie wiem, czy to już jakieś skrzywienie, ale nasunęło mi się w tym momencie skojarzenie z determinacją Naruto). Zaiste piorunująca puenta…

Obraz
Wyświetl posty z ostatnich:

Forum DB Nao » » » Yami no Matsuei
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao
Facebook