Czemu nie, ale tylko na moich warunkach. Spraw jest kilka.
1. Przyjmując że kiedyś nastąpi jakiś tam koniec świata, to nieśmiertelność rozumiem jako równoznaczną z końcem świata.
2. Mam na tyle duże jaja że było by mi dobrze za sobą ( wiadomo że przez [ ort! ] te lata zrobiłbym wiele głópszych rzeczy od zostania alkoholikiem, ale chodzi o ogóly rachunek)
3. chciałem tutaj napisać że powinienem być zimnym draniem który nie pszejmuje się śmiercią bliskich etc. , ale takie zblazowanie pszyszło by pewnie i tak
4. nie dotyczą mnie sprawy typu starzenie się, impotencja, trąd .....
"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"