nie mówię, że kupiłem jakby co
Singiel poprzedzający go (heroine) nastawił mnie bardzo pozytywnie, a tu jednak małe rozczarowanie
Małe, bo wiedziałem czego się spodziewać, kolejnego krążka wypełnionego balladami (czasem słodkimi).
Można powiedzieć, że Ryuichi trzyma się swego,
uważam, że pełnię swojego talentu pokazywał w LUNA SEA (zarówno jako tekściarz jak i wokalnie).
Więc Ryu, czym prędzej zbieraj chłopaków i wracać mi razem na scenę
Zapomniałem napisać, że album zadebiutował na 9 miejscu listy Oricon.
Niezupełnie.Jakbyś porównał sobie jego twórczość solową od początku do albumu "Vanilla",a tym co wydawał w 2007 roku i pózniej,to zauważył byś wielką różnicę w stylu śpiewania,który uległ wyraznej zmianie,niestety w moim odczuciu na niekorzyść.
W miłosnych balladach i innych love song'ach Ryu trudno o jakieś mocniejsze teksty.Ale to ze względu na obrany przez niego rodzaj muzyki.
Prędzej w Tourbillon.Wokalnie myślę,że nadal jest niezle,gdyby Ryu powrócił jeszcze do dawnego sposobu śpiewania (tego z przed 2007),byłoby pięknie.
Mam nadzieje,że po tylu latach chłopaki będą nadal umieli nagrywać w dawnym,unikalnym stylu.I ,że 10 lat przerwy nie zaszkodzi muzyce zespołu.
W LUNA SEA zaczął występować gdy miał 19 lat (a przecież wcześniej był wokalistą innego zespołu - Slaughter. Nie wiem tylko jak długo.
Miałem na myśli to, że trzyma się wciąż danego stylu muzycznego, który obrał już gdy stawiał pierwsze kroki w karierze solowej (czyli w 1997).
Pomijając nawet teksty, rodzaj muzyki w jakim się kręci nie pozwala mu w pełni rozwinąć skrzydeł jako wokalista.
Od tego czasu nie robił sobie żadnych dłuższych przerw. Wciąż śpiewa. Tak więc gardło i struny głosowe musiały to odczuć (to dosięga WSZYSTKICH wokalistów, nie ma wyjątków. Różnica polega tylko na tym jak mocno jest to słyszalne i odczuwalne).
Ja jestem pewien, że poradziliby sobie. Każdy z nich to świetny muzyk. A gdy działają razem, są w stanie stworzyć prawdziwe cuda
Nawet jeśli odejdą od dawnego stylu (który zmieniał się i w trakcie istnienia LUNA SEA) to pewne jest, że nadal będzie to coś unikalnego
Ten styl także uległ pewnym zmianom. Pojawiło się w nim więcej ballad,kosztem bardziej żywych,popowych melodii.
No czy ja wiem...? Choć ciekawa jest jego aktywność w Tourbillon. Grupa jest prawdziwym mixem stylów,i Ryu mógł sobie nieco poeksperymentować.
Ale to wciąż czysty pop. Głównie to miałem na myśli.
Takie już mam zdanie, że w LUNA SEA mógł się w pełni wykazać Oczywiście, możesz się z tym nie zgadzać
Widzę,że trudno Ci się pogodzić z faktem,że Ryuichi został piosenkarzem popowym i śpiewa miłosne ballady i inne love song'i.
poza Until the Day I Die...,którą jak na mnie jest,że też to tak ujmę "mało rockowa"
No ale Ty to wszystko wiesz Kamzo.
Nie tylko Tobie brakuje Luna Sea ,Kamzo.Ja po prostu staram się cieszyć tym co jest,marząc sobie,że któregoś pięknego dnia Luna Sea powróci,i że chłopaki znowu zaczną nagrywać całkiem nowe kawałki.
Gdy przyszedł czas na GOD BLESS YOU ~One Night Dejavu~ to bardzo się ucieszyłem. Chciałem jak najszybciej zobaczyć koncert, a dopiero potem zastanawiałem się czy może jednak wrócą na dłużej
Potem dosyć niespodziewanie przyszedł kolejny występ na hide memorial summit. Znowu miła niespodzianka, ale nie robiłem sobie nadziei na nic więcej.
Polubiłem go bardziej dopiero po usłyszeniu wersji live z THE FINAL ACT. Sporo zyskał moim zdaniem w porównaniu do nagrania studyjnego.
Po prostu żałuję, że nie pokazał (jak dla mnie) nieco więcej ^^
Ten koncert był dla mnie sporą niespodzianką.
Ten koncert z kolei nie był już dla mnie zaskoczeniem. Spodziewałem się,że w 10-tą rocznice śmierci Hide,Luna Sea pojawi się i zagra koncert. Luna Sea z Hide łączyła wielka przyjazń.
Powinieneś się zapoznać z całą dyskografią Ryuichi'ego. Nie wszystkie jego piosenki to smętne ballady,tzw."wyciskacze łez".Są w niej też bardziej żywiołowe kawałki.
Wspominali, że gdyby na tym wspólnym spotkaniu coś by "zgrzytało", po prostu nie zagraliby tego koncertu. Ale wszystko było ok ^_^
Ale gdyby nie powrót X JAPAN, a co za tym idzie, pomysł Yoshikiego na hide memorial usmmit, to wątpię czy taki koncert by się odbył.
Jak na razie z utworów Ryuichiego najbardziej lubię "midori no uta".
Z tego co wiem w Luna Sea nigdy nie było poważniejszych konfliktów.
Tak czy siak,myślę,że chłopaki z Luna Sea przygotowali by coś na tę okazję. Osoba Hide była im przecież bardzo bliska. I nie sądzę by tak po prostu to wszystko zostawili.
Nie, nie było, ale chodziło o to co będą czuli grając znowu razem po długim czasie.
No tak, ale nie sądzę żeby było to coś z taką pompą jak hide memorial summit.
Inoran poczuł znowu tą magię,która towarzyszyła mu podczas koncertów Luna Sea dużo wcześniej,gdy pod koniec 2004 roku był specjalnym gościem na koncercie Ryuichi'ego.To właśnie dlatego zaproponował Ryuichi'emu stworzenie nowego zespołu,a Ryuichi się zgodził.Tak powstał Tourbillon.Widać,że reszta chłopaków również zatęskniła za dawnym zespołem,tylko nieco pózniej to okazali.
Nie doceniasz chłopaków Kamzo. Ja spodziewałem się koncertu i czekałem na niego. Może nie aż tak wielkiego (w końcu grali tam nie tylko Luna Sea),ale sam koncert nie był dla mnie żadnym zaskoczeniem.
A ja bym nie nazwał tego magią koncertów LUNA SEA. Bo po pierwsze, na scenie byli tylko Ryuichi i INORAN. Brakowało trzech członków. Po drugie, nie grali utworów LUNA SEA tylko Ryu, i to przed jego publicznością (nawet jeśli wśród niej byli i fani LUNA SEA). Do tego INORAN był gościem, więc myślę, że na scenie był tylko jakiś czas.
Mimo tego jestem pewien, że nie zagraliby tego koncertu sami. Bo gdyby tak miało być, mogli to już uczynić nawet 11 lat wcześniej, w 1998 roku.