Forum Dragon Ball Nao

» Samurai Champloo

clio Kobieta
niestowarzyszona
Admin no onēsan

niestowarzyszona<br />Admin no onēsan
clio
Wiek: 44
Dni na forum: 5.797
Plusy: 3
Posty: 1.272
Skąd: Kuopio, Suomi
Nie znalazłam tematu poświęconemu temu anime, a chciałabym się wypowiedzieć. Trochę mi głupio tak zaczynać, bo pewnie wypadałoby napisać coś tam o autorze, zapleczu etc. A ja się wcale nie znam. Poza tym, jak ktoś chce, może sobie poczytać choćby na Wikipedii

Obejrzałam więc ten serial, polecany przez trzy osoby niezależnie od siebie - kiedy nadszedł nań czas. Od kwietnia przeżywam potężne nasilenie manii mangowej: Naruto, Fullmetal Alchemist, Wolf's Rain, a teraz właśnie Samurai Champloo. Nie licząc Naruto, ten ostatni serial przypadł mi do gustu najbardziej - i dlatego chciałabym o nim napisać dwa słowa. Samurai Champloo, stosunkowo nowy serial, zdobył całkiem sporą popularność w Japonii i poza jej granicami. 26-odcinkowa seria trzyma poziom od początku do końca, zaś emocje budzi całkiem spore. Teoretycznie rzecz dzieje się w Japonii z XVII wieku, sama używam określenia "w erze post-samurajowej" Tak naprawdę do ówczesnej Japonii wplecone są wątki z okresów późniejszych, także z teraźniejszości, jednak klimat serii mimo wszystko pozostaje związany z czasami przeszłymi.

Od strony technicznej nie można się do niczego przyczepić - kreska jest ładna, przejrzysta i... japońska Nie znajdziecie tam niebieskookich blondynów, aczkolwiek nie brakuje też ładnych buzi po obu stronach. Co do fabuły - umiejętnie łączy humor z powagą; umiejętnie wydobywa na wierzch zarówno mocne, jak i słabe punkty bohaterów; nie waha się podnosić tematów kontrowersyjnych czy mało popularnych; momentami zakrawa na absurd, co jednak doskonale wpisuje się w klimat tego anime. Warto natomiast wspomnieć o muzyce i ścieżce dźwiękowej, która mocno zakrawa na... hip-hop. Tak, mówiłam o wątkach teraźniejszych

Historia jest opowieścią o podróży, o drodze, o budowaniu więzi. O celach. W tym 26-odcinkowym anime mamy epizody, które nijak się mają do głównego wątku fabuły, pozwalają jednak przyjrzeć się bohaterom, otaczającej ich rzeczywistości, a czasem po prostu najnormalniej w świecie się pośmiać. Jak napisałam, niektóre historie są tak absurdalne i groteskowe, że człowiek patrzy na nie z szeroko otwartymi oczami i zastanawia się, o co właściwie chodzi. Przyznaję szczerze, że logika jednego z odcinków minęła się nawet z moim pojęciem Natomiast ogólny klimat tej historii trzyma się od początku do końca - co jest o tyle ważne, że zakończenie, które obiektywnie patrząc jest nie do uwierzenia, pasuje naprawdę dobrze, jeśli wziąć pod uwagę ogólną atmosferę serii.

Oczywiście, serial nie przypadłby mi do gustu, gdyby nie bohaterowie. Jak po wielokroć wspominałam, bohaterowie są dla mnie najważniejsi i na nich zwracam największą uwagę. W przypadku Samurai Champloo nie rozczarowałam się ani trochę. Akcja skupia się jedynie na trójce bohaterów, co jest wg mnie naprawdę dobrym zabiegiem. Pozostałe postacie pojawiają się na jeden czy dwa odcinki, rzadko spotkamy kogoś dwa razy w różnych momentach opowieści. Jednak trójka głównych bohaterów w całości wystarcza, by było się czym zachwycić. Historia zaczyna się w momencie, gdy w herbaciarni, w której mieszka i pracuje 15-letnia Fuu, spotyka się dwóch samurajów... którzy z miejsca zaczynają walkę. Herbaciarnia nie jest w stanie przetrwać tego huraganu... i biedna Fuu zostaje bez dachu nad głową. W ramach rekompensaty dziewczyna obliguje Mugena i Jina do towarzystwa i ochrony podczas podróży, którą postanawia podjąć.

O Fuu nie napiszę wiele, jednak z całą pewnością jest centralną postacią tej historii. 15-letnia dziewczyna, sierota, która musiała dorosnąć szybciej, niż by mogła. Dojrzewająca kobieta, mająca w sobie jeszcze wiele z dziecka - to zawsze jest ciekawe połączenie. Według mnie jest dobrze skonstruowaną postacią, w żadnym wypadku nie przesadzoną w jakimś aspekcie. Momentami nieśmiała, momentami potrafiąca przełamać nieśmiałość i dążyć do przodu. Skromna i współczująca, i otwarta na innych. Żadną miarą nie egoistka i moralnie uczciwa. Potrafiąca zdziwić się zachowaniem ludzkim, ale nieskora do automatycznego potępiania. Na pewno więcej rozumiejąca niż te dwa chłopy, z którymi przyszło się jej szlajać. Fuu jest bardzo prawdziwa i jako bohater budzi sympatię. Posunęłabym się do twierdzenia, że nie ma w niej nic sztucznego. Kiedy jest smutna, płacze, ale nie histeryzuje. Kiedy jest radosna, cieszy się. Potrafiąca spojrzeć na świat także oczami dziecka.

Natomiast "te dwa chłopy" to zupełnie inna historia. Najpierw wezmę na tapetę Jina, bo... No bo... Jin to jest bohater TEGO typu, jakich uwielbiam. Takie charaktery to ja chłonę z szeroko otwartymi oczami i pałąjącym sercem. Honorowy samurai o wysokich zasadach moralnych i własnym kodeksie postępowania. Inteligentny. Niesamowicie spokojny, opanowany i chłodny w obejściu. W kwestii imidżu i stajlu dostaje maksymalną ilość punktów. Odzywa się tylko wtedy, kiedy ma coś mądrego do powiedzenia, posługuje się półsłówkami, porozumiewa się beznamiętnym głosem. Mistrz miecza, którego nikt nigdy nie pokonał... Kiedy wreszcie trafia na przeciwnika równego sobie, nie może to nie wpłynąć na jego życie.

Jednocześnie Jin jest postacią, która ukazuje, że nie można być idealnym we wszystkim. W miarę rozwoju historii poznajemy go jako człowieka, który w kwestii zdolności towarzystkich dostaje absolutne zero. W sumie z kim miał się nauczyć obejścia, jeśli każdego na swojej drodze zabijał? - mówiąc z pewną przesadą. Przy dwójce swoich towarzyszy podróży momentami jest zupełnie bezsilny i aż budzący współczucie. Nie będzie niczym dziwnym, jeśli napiszę, że w trakcie historii odkrywamy w Jinie także wrażliwe wnętrze, zakryte tą twardą skorupą samuraja i wojownika.

A z drugiej strony Mugen, którego imię oznacza (ponoć) nieskończoność. Można się domyślić, że Mugen jest kompletnym przeciwieństwem Jina. I tutaj dodam znów coś od siebie: zupełnie naturalne jest, że uwielbiam Jina - natomiast bardzo zaskakującym może się wydawać fakt, że również Mugen ogromnie przypadł mi do gustu. Zdecydowanie, z upływem czasu zmieniło się moje postrzeganie bohaterów - i chyba na lepsze Mugen to jest chodzące tornado, to jest żywioł, to jest demon w ludzkiej skórze. Stuprocentowy mężczyzna, mocno skoncetrowany na sobie i własnym żołądku, momentami sprawiający wrażenie chodzącej tępoty i ignorancji. Kompletnie niezorientowany w otaczającej rzeczywistości, idący własną drogą, wyznający własne zasady i mający wszystkich innych głęboko gdzieś- myślę, że to jest jednym z powodów, dla którego tak go lubię. Jak można się domyślić, fantazji mu nie brakuje i najczęściej jest to fantazja szaleńca. Po miecz sięga szybciej niż ktokolwiek inny i zanim otaczający się zorientują, zwykle są już martwi. Kiedy Mugen wpadnie w rozróbę, nie pyta kto, jak i po co - jest w stanie pokonać armię i zapytać: "To wszystko?" Przyznam szczerze, że chyba nigdy nie spotkałam się z tego typu bohaterem - owszem, w anime nie brakuje nadpobudliwych, intensywnych typów ze skłonnością do bitki, niemniej jednak Mugen bije ich wszystkich na głowę. Z opadniętą szczęką i takim głupawym uśmiechem można patrzeć na człowieka, który z tępym wzrokiem idzie przez siebie, a potem nagle zmienia się w bestię i... no właśnie, tornado.

Oczywiście, w miarę rozwoju historii poznajemy Mugena lepiej, jednak w żadnym momencie nie traci on swojego uroku, na który składa się to wszystko opisane powyżej.

Tutaj chyba zaczną się spojlery, więc osoby niezapoznane z anime odsyłam właśnie do anime, a nie poniższego tekstu.

Właściwie wiele tu nie będzie do dodania, ale chciałabym napisać dwa słowa na temat końcówki, która w żaden sposób mnie nie rozczarowała. Przyznam szczerze, że ostatnie odcinki oglądałam z wielkimi emocjami i niemal wróżyłam na kwiatku: zginą, nie zginą. Jak napisałam, gdyby uprzeć się i patrzeć na historię praktycznie, powinni byli zginąć. Wszyscy. I Fuu, i Mugen, i Jin. Jednak odwołując się do klimatu tej serii, takie zakończenie by nie pasowało. Znacznie bardziej podoba mi się to, że drogi tej trójki znów się rozchodzą - już jako grupy przyjaciół - by kiedyś... znów się spotkać? Ogromnie podoba mi się nawiązywanie bliskości pomiędzy trójką bohaterów, z kulminacyjnym punktem rozmowy przy ognisku, ostatniej nocy przed rozstaniem. Kiedy Fuu w prostych słowach była w stanie opowiedzieć o sobie, kiedy Mugen nie powiedział nic nowego i kiedy nawet zamknięty w sobie Jin potrafił z rozbrajającą szczerością wyznać, jak ciężko mu było w życiu. Możliwe, że wtedy właśnie poczuli, jak są dla siebie ważni - choć jeszcze nie potrafili tego wyrazić (poza Fuu, która już wcześniej odkryła, jak bliscy są jej Mugen i Jin). A następnego dnia dwaj samuraje musieli stawić czoło prawdzie i przyznać przed samymi sobą, że i Fuu jest im bliska. Nie ulega wątpliwości, że obaj przywiązali się do niej ogromnie, pokochali ją. Który bardziej? Trudno powiedzieć. Jeden był w stanie - jak zawsze - wyrzec się swojego szczęścia w poczuciu obowiązku. Drugi był w stanie się na chwilę zawahać, ale jednak przyjąć ofiarę i pobiec do dziewczyny. Miłosiernie postąpili twórcy serialu, pozwalając trójce rozejść się, nie dopuszczając do dramatów miłosnych i cierpienia któregoś z bohaterów. Jednak wcześniej padły te oczekiwane przez całą serię słowa:

- Kiedyś nie byłbym w stanie znieść myśli, że gdzieś żyje człowiek silniejszy ode mnie. Ale jakoś nie mam ochoty zabijać ciebie.
- Nie byłem w stanie zrozumieć, czego tak naprawdę szukałem podczas swojej drogi. Że szukałem przyjaźni.


Świetna relacja ze wspaniałym zakończeniem.

Chciałabym jeszcze napisać dwa słowa na temat Japonii ukazanej w tym serialu. Jakoś w którymś momencie zdałam sobie sprawę, że owszem, fajnie popatrzeć na samurajów, mistrzów miecza - ale przecież tam trup się ściele gęsto i przy byle okazji To jest okropne. Nie przeszkadza mi to zachwycać się owymi walkami owych mistrzów, ale... jakieś takie przykre to także jest. Czy w Japonii naprawdę tak to wyglądało? Że za byle co można było posiekać przeciwnika??? Ech ech... I jeszcze jedna rzecz: mam wrażenie, że wszyscy bohaterowie ukazani w tej historii - może poza Fuu - to egoistyczne istoty. Co trójka natknęła się na jakąś osobę, owa osoba okazywała się oszustem, złodziejem, mafiozem, rzezimieszkiem, działającym w jakimś niecnym celu dla własnej korzyści. Co "gorsza", nawet ci nasi ukochani bohaterowie bez zmazy, jak przyszło co do czego, potrafili się wykazać... A to Mugen potrafi uciec z restauracji, nie zapłaciwszy rachunku, a to Jin cały zadowolony idzie sobie do burdelu - ja rozumiem, że to było normalne, ale... Nic dziwnego, że Fuu była sfrustrowana: 15-letnia panna, a oni łażą do burdelu!

To tyle moich przemyśleń. Jeśli ktoś oglądał serial, z przyjemnością wymienię poglądy Natomiast moja ogólna opinia jest taka, że anime to można z całym przekonaniem polecać do oglądania - ma ciekawą akcję poprowadzoną na poziomie, nie brak w niej genialnego humoru oraz tematów poważnych, a bohaterowie są po prostu świetni


EDIT
To jest mimo wszystko bardzo komercyjny serial - wrzucić taką postać jak Jin, który jest super mega standardowy z tym swoim imidżem i stajlem, dać mu taką historię życia i związków i na koniec jeszcze postawić go w takiej akcji... To jest typowe działanie pod publiczkę. On jest tak idealny, że już więcej nie można - wszystkie laski są posikane, że tak stwierdzę obrazowo... Mugen jest zdecydowanie bardziej oryginalną postacią.

EDIT2
W sumie bardzo cieszę się z postaci Fuu. Doceniam autorów serialu za to, że nie zrobili jej dodatkiem do dwóch bishonenów (jak Sakura w Naruto), ale ukazali ją jako postać spinającą historię i bohaterów właśnie. Napisałam powyżej, że pewnie tylko dwa słowa na jej temat wspomnę, a wyszło więcej. Początkowo Fuu zanosiła się na taką denerującą nastolatkę, jednak bardzo szybko wraz z rozwojem akcji jej rola okazała się kluczowa.

"Dom jest tam, gdzie ktoś o Tobie myśli"
"Ore to koi, onna"
"Even though I'm worthless... thank you... for loving me...!"

Obraz
kirin.pl

Thorik Mężczyzna
Full Power SSJ
Full Power SSJ
[ Klan Kaeshi ]
Thorik
Wiek: 17
Dni na forum: 5.710
Plusy: 1
Posty: 538
Ostrzegam, że w moim poście będzie trochę spoilerów, więc radzę przemyśleć osobom nieobeznanym z Samurai'em Champloo, czy chcą to czytać.

No przeczytałem całego twojego posta Clio i bardzo dobrze wszystko opisałaś. Samurai'a Champloo zacząłem oglądać w ten weekend i dzisiaj skończyłem, więc jestem chyba na bieżąco .
Zacznę od konkretów, bo zarys ogólny przedstawiłaś genialnie, więc nie ma co lać wody.
Końcówka :
Od początku 3 ostatnich odcinków towarzyszyły mi wielkie emocje. Z bohaterami zżyłem się bardzo i aż mną wstrząsnęło kiedy Mugen został postrzelony, a następnie wybuchł. Myślałem, że jest to definitywny koniec tej postaci i z uwaga oglądałem każdą kolejno upływającą sekundę. Następnie bacznie wszystko obserwując pomyślałem, że najlepszym uwieńczeniem całej serii, będzie śmierć obu głównych bohaterów w walce z sam na sam. Kiedy tak właśnie się działo i obaj padli na ziemię, sądziłem , że moja pierwsza wizja była najtrafniejsza... myliłem się. To co zrobił autor, czyli oszczędził ich po to by wygłosili tak ważne kwestie jak :
- Kiedyś nie byłbym w stanie znieść myśli, że gdzieś żyje człowiek silniejszy ode mnie. Ale jakoś nie mam ochoty zabijać ciebie.
- Nie byłem w stanie zrozumieć, czego tak naprawdę szukałem podczas swojej drogi. Że szukałem przyjaźni.
było po prostu mistrzowskim zabiegiem. Przerosło ,to moje najśmielsze oczekiwania i jeszcze, to co powiedziała Clio :
drogi tej trójki znów się rozchodzą - już jako grupy przyjaciół - by kiedyś... znów się spotkać?
Wszystko to składa się na idealne zakończenie.

Teraz trochę z innej beczki :
To co zaskoczyło mnie i wywołało największy zachwyt to, nieprzewidywalność i brak powielonych schematów. Wszystko co obejrzałem było zaskakujące i niecodzienne.
Dla przykładu :
1.
W pierwszym odcinku Mugen odcina rękę jednemu ze zbirów, nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że koleś bez ręki chce się mścić. W kolejnym odc. mamy scenę walki Mugena z "Ogrem" (sługą gościa bez ręki). Widzimy natarcie obu wojowników i nagle krzyk protestu Fuu. Widząc jak ten drugi odrzuca swoją broń, pomyślałem sobie: "Mugen pewnie też odrzuci i się rozejdą, dzięki dobroduszności Fuu". Tak jednak się nie stało. Mimo, że bezbronny olbrzym poddał się, Mugen i tak go zabija. Scena, w któej moje oczy się rozszerzyły, a w głowie kłębiły się takie myśli : "Nie przecież tak nie ma w scenariuszach. Gdzie stereotypowa litość?" Wszystko to było zaskoczeniem i od tej pory zrozumiałem, że nie mogę pominąć żadnego odcinka

2 sytuacji :
Mamy odcinek z kieszonkowcem, który popełniając wykroczenia, stara się uzbierać pieniądze na leki dla chorej matki. Ja współczułem tej osobie i wybaczałem jego przestępstwa bo były w dobrej mierze. Chcąc uratować Fuu i siebie robi z niej zakładniczkę i barykaduje się w jednaj z pobliskich chat. Zostaje zorganizowana obława przez policję, co mimo wszystko nie przeszkadza miejscowym gangsterom w dostaniu się do owego domku i wyrównania rachunków. W ostatniej chwili wpada Mugen, rozwala przestępców, a ów kieszonkowiec stara się uciekać dachami (tuż przed tym rozmawia z Fuu, a ona wszystko mu wybacza). Pomyślałem sobie "ucieknie, przestanie kraść, zarobi w uczciwy sposób na leki dla matki", ta wersja nie miała jednak miejsca. Podczas ucieczki zostaje zapędzony w slepą uliczkę przez miejską policję, która nie była tak wyrozumiała jak Fuu i nie pojmowała szlachetności jego celu ... kochający swoją matkę syn, umiera.

Jest to jak dla mnie kolejna scena, która potwierdza staranie się wyzbycia stereotypów i powielania ciągle tych samych historii.

Hmm następnie poruszę temat wali :

- style :
Jin - typowy samuraj
Mugen - breakdance + samuraj (zdecydowanie więcej tego 1)

Już pierwszy odcinek obfituje w wiele krwawych scen, w których Mugen i Jin pokazują swoje umiejętności. Wraz z rozwijającą się fabułą tych pojedynków przybywa, choćby: Mugen vs Facet władający energią Ki czy Jin vs Wielki Mistrz z ostatnich odsłon tego anime. (wybaczcie, że nie pamiętam imion ale zawsze miałem z tym problemy.
Walka stanowi kluczowy element całości i jest motywem przewodnim, bo gdyby nie umiejętności naszych bohaterów, to Fuu nigdy nie spotkałyby się ze Słonecznikowym Samurajem. Jedyne czego moim zdaniem braknie konfrontacjom w Samurai'u Champloo to podejścia to tego od strony technicznej. Byłbym jeszcze bardziej rad, gdyby walki były dłuższe, efektowniejsze i efektywniejsze oraz jeszcze lepiej ukazane (choć mimo to i tak jest świetnie). (to o walce jeszcze postaram się rozwinąć, bo zdaję sobie sprawę, że jest tego cholernie dużo, a napisałem mało ale to już kiedy indziej)

Ogółem, każdemu kto nie oglądał gorąco polecam i liczę na zainteresowanie tematem, bowiem jest o czym podyskutować.

EDIT :
Prawie zapomniałem o świetnym humorze, który prezentuje najedzona Fuu, kiedy zmienia się w "chodzącą baryłkę" myślącą tylko o smacznym jedzonku Moment wyśpiewywania próżnej piosenki o smakołykach był świetny. A także późniejsza sytuacja, w której zabójca szukający "okrągłej" przyjaciółki dwóch samurai, pyta się jej (już po konsumpcji, kiedy była szczupła) czy nie widziała takiej otyłej dziewczyny, na co ona odpowiada "nie nie widziałam", to jest po prostu znakomite (to trzeba obejrzeć)

Ps. Z góry przepraszam z nieskładność tekstu i w ogóle ale ciężki dzień dzisiaj miałem i ledwie się nadaję do użycia... Tak więc mam nadzieję, że się połapiecie co i jak.

Obraz
„(..) czytanie książek i oprawianie ich to całe dwa, i to ogromne, okresy rozwoju. Z początku pomalutku uczy się człowiek czytać. Oczywiście nauka ta trwa wieki. Książkę rwie, szapie, brudzi, nie traktuje jej poważnie. Oprawa zaś świadczy o szacunku do książki, świadczy o tym, że człowiek nie tylko lubi ją czytać, lecz że traktuje ją poważnie.” Dostojewski Fiodor
clio Kobieta
niestowarzyszona
Admin no onēsan

niestowarzyszona<br />Admin no onēsan
clio
Wiek: 44
Dni na forum: 5.797
Plusy: 3
Posty: 1.272
Skąd: Kuopio, Suomi
Thorik, fajnie to opisałeś. Zgadzam się z Twoimi opiniami w wyżej przytoczonych kwestiach. Ja też zwróciłam uwagę na te "niestandardowe" akcje i rozwiązania. Jak sama napisałam, to jest na swój sposób brutalne anime - w sensie, że pokazuje ludzi od ich ciemnej strony. Wydaje mi się, że anime - jako tworzone przez Japończyków - zwykle kładzie nacisk na pokojowe rozwiązania i antywojenne przesłania. No, może niedokładnie się wyraziłam - niemniej jednak wg mnie anime stara się w swoim wyrazie tępić przemoc i ukazywać ją jako złą. Tymczasem w Samurai Champloo krew leje się strumieniami, a postacie padają jak ścięte kłosy - pod mieczami między innymi dwóch głównych bohaterów. Zaznaczyłam jednak, że prawdopodobnie jest to spowodowane uwarunkowaniem historycznym. Nie jestem jakoś szczególnie mocno zaznajomiona z tłem historycznym Japonii, jednak jestem w stanie wyobrazić sobie, że w erze samurajów po miecz sięgało się szybko i chętnie...

Co jeszcze - w kwestii opisanych przez Ciebie dwóch przypadków. Tak, poniekąd są szokujące, bo niespotykane. Mugen zabija przeciwnika, który opuścił broń - jako usprawiedliwienie dla Mugena mam to, że on po prostu nie zdążył zareagować i cofnąć miecza. Był zaskoczony działaniem przeciwnika, walczył na całość, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Mugen nie był w stanie się zarzymać, nie on - Jin być może by zdołał. Nie sądzę natomiast, by Mugen mógł zabić z zimną krwią, gdyby przeciwnik się poddał.

Co zaś do drugiej sceny - śmierci tego chłopaka, który kradł, by kupić lekarstwo dla matki. Ten motyw pokazał po prostu brutalność świata. Bo przecież świat w Samurai Champloo nie jest wyidealizowany. I nawet jeśli widzowie chcieliby, żeby chłopak przeżył, to w życiu nie jest tak łatwo, a wiele rzeczy przybiera niesprawieliwy obrót. Nie wiem, czy to dodaje kolorytu serialowi czy też stawia go pomiędzy tymi bardziej oryginalnymi i wyróżniającymi się anime - taki jest po prostu klimat tej serii. Nic na to się nie poradzi.

Od siebie chciałabym dodać jedną rzecz, a mianowicie kwestię wieku bohaterów. Dla mnie zarówno Mugen jak i Jin sprawiali wrażenie znacznie starszych, niż są w rzeczywistości. Mugen ma rzekomo 19 lat, Jin 20. Myślę, że mój odbiór wynika z faktu ich charakterów oraz postępowania. Obaj są mocno doświadczeni przez życie, obaj wiele już przeszli - dlatego wydają się starsi. Dopiero wraz z rozwojem fabuły i właściwie pod koniec jestem w stanie odczuć, że to są bardzo młodzi ludzie, dopiero na progu dorosłego życia. (Zresztą, to też moja interpretacja - możliwe, że w ówczesnej Japonii dorosłość zaczynała się np. od 12 roku życia.) Widać to zwłaszcza w przypadku Jina - który z początku taki pewny siebie, emanujący spokojem i przekonaniem o własnej sile, w miarę rozwoju akcji ukazuje się jako człowiek wrażliwy, zagubiony i ktoś, kogo można zranić. Kiedy otwiera się przed przyjaciółmi i zupełnie spokojnie i w prostych słowach opowiada im o swoim życiu, a na sam koniec wyznaje Mugenowi, że znalazł w nim przyjaciela, to uświadamia widzowi, że ma przed sobą człowieka, który dopiero co wyrósł z wieku nastoletniego i wciąż szuka swojej drogi jako mężczyzna.

I już zupełnie na koniec - oglądając ostatnią walkę Jina miałam pewne skojarzenia ze starciem Nejiego z Kidomaru. Nie chcę tutaj doszukiwać się posobieństw pomiędzy tymi dwoma serialami, jednak gdyby się uprzeć, Mugena można odebrać jako kogoś, kto musiał sobie radzić w życiu sam i samemu stworzyć własny styl walki i w ogóle nauczyć się wsztkiego. Jin natomiast był zapewne geniuszem na wstępie, któremu przyszło jedynie szlifować swój talent. Jin ma w sobie niesamowicie wiele godności, a w swoje zdolności wojownika zawsze mógł wierzyć. Kiedy w ostatnim odcinku wrócił do życia i stanął przed przeciwnikiem, wciąż gotów do walki i świadomy, że nie może przegrać, wtedy właśnie przypominał mi Nejiego, który był zdecydowany pokonać wroga, choćby poświęcając życie. Myślę zresztą (już tak na marginesie dodając), że właśnie wtedy polubiłam Nejiego, który wcześniej nieco denerwował tym swoim gadaniem o własnym geniuszu - teraz wiera we własną siłę i wartość jako integralna część jego osoby, a nie jako kontrast z innymi, sprawiła, że stał się kimś niesamowicie potężnym i robiącym wrażenie. Jin sprawiał dokładnie takie samo.

"Dom jest tam, gdzie ktoś o Tobie myśli"
"Ore to koi, onna"
"Even though I'm worthless... thank you... for loving me...!"

Obraz
kirin.pl

Thorik Mężczyzna
Full Power SSJ
Full Power SSJ
[ Klan Kaeshi ]
Thorik
Wiek: 17
Dni na forum: 5.710
Plusy: 1
Posty: 538
Co do Jina to masz rację. On w ogóle był przebłyskiem geniuszu. Nie dość, że potrafił się doskonale posługiwać mieczem, to jeszcze jego umiejętności strategiczne budziły nie mały podziw.
Ty porównałaś go do Nejiego, a mi on kojarzy się z Shikamaru. Jego doskonała analiza sytuacji i umiejętności odnalezienia się w niej, nie raz uratowały mu życie. Przypomnijmy sobie walkę z niewidomą kobietą, której skill przewyższały nawet samego Jina. Co zrobił? Aby zyskać więcej czasu, wyleczyć rany i pomyśleć nad nową strategią, uciekł się do jakże ryzykownego i ostatecznego działania, którym było odcięcie mostu. Sądzę, że nie mógł być pewien czy przeżyje upadek, ale mimo wszystko było to jedyne wyjście. Cała seria ukazuje go jako postać, nie tylko doskonale władającą kataną ale także umysłem. Zawsze spokojny, pewny siebie, nie wykonujący zbędnych ruchów, zarówno w walce jak i głowie. Doskonała pamięć, którą widzimy w starciu na Shogi (co znowu jest bliskie Shikamaru), zapewne przyczyniła się do jeszcze dokładniejszej analizy ruchów przeciwnika. Nie można też zapomnieć, że aby wygrać w Shogi trzeba dysponować niezwykłą strategią, czego nie można odmówić Jinowi (a pamiętajmy, że grał cały dzień i noc, co musiało być męczące, a mimo to wygrał). Kolejnym argumentem, który świadczy o jego doskonałości, zarówno w walce na miecze jak i planowaniu, jest oczywiście ostatni pojedynek. Jin znowu musi uznać wyższość przeciwnika nad sobą i nie pozostaje mu nic innego, jak skorzystanie z kolejnej ryzykownej techniki. Ucieka się do największego ryzyka, które ostatecznie zapewnia mu zwycięstwo. Wykonując ten manewr, a potem wracając aby dokończyć walkę, nie sądzę, że myślał o swoim życiu. Wiadome, że gotów był poświęcić je w imię wygranej i zginąć jako ten który zabił niepokonanego. Nie ma się co oszukiwać, ale gdyby nie Fuu, która dostarczyła mu pomocy, zginą by razem se swoim wrogiem.

Wszystko to, składa się na genialną postać jaką jest Jin, który nie raz zaskakuje swoim zachowaniem. Bez żadnego ale można nazwać go geniuszem, w swoim fachu. Jest to postać, o nieskończonym potencjale i niezwykle chłonnym umyśle, który zapewnia jeszcze większą siłę, niż siła miecza.

Obraz
„(..) czytanie książek i oprawianie ich to całe dwa, i to ogromne, okresy rozwoju. Z początku pomalutku uczy się człowiek czytać. Oczywiście nauka ta trwa wieki. Książkę rwie, szapie, brudzi, nie traktuje jej poważnie. Oprawa zaś świadczy o szacunku do książki, świadczy o tym, że człowiek nie tylko lubi ją czytać, lecz że traktuje ją poważnie.” Dostojewski Fiodor
Focus Mężczyzna
"GMF
GMF
[ Klan Asakura ]
Focus
Wiek: 36
Dni na forum: 6.816
Plusy: 41
Posty: 2.966
Skąd: Szczecin
Cóż nie wypada się nie wypowiedzieć na temat Samuraia, więc zaczynamy. Na tytuł trafiłem całkiem przypadkowo, ot szukałem jakiegoś dobrego tytułu, nawiązującego do kultury samurajskiej. Polecony został właśnie Champloo, który zacząłem śledzić z zapartym tchem. Już sam początek wywarł na mnie wielkie wrażenie. Kreska na bardzo wysokim poziomie, wspaniale zarysowany charakter postaci, nieprzewidywalność ... pierwsza walka Mugena z Jinem, do dziś pozostaje w mym umyśle, jako obraz jednej z najlepszych walk w całym SC. Początkowo główny temat fabuły (czyli poszukiwanie samuraja o zapachu słoneczników) określiłem jako banalny. Z biegiem czasu stał się on jednak doskonałą pożywką, do wplecenia w niego wątków pobocznych. Fabuła SC jest bardzo dobra. Podoba mi się zwłaszcza te spojrzenie na problemy ludzkości, zaczynając od tych prostych, kończąc na tych, które można nazwać mianem wielkich. Bardzo dobrze sprawdził się pomysł wplecenia problemów teraźniejszego społeczeństwa, w wątek historyczny serii. Bohaterowie ... cóż tutaj będzie kolejna seria ohów i ahów. Przez 3/4 serii, najlepszym z nich był zdecydowanie Jin. Spokojny, zrównoważony samurai, który wziął na siebie piętno zdrajcy ... lubie taki model charakteru. Wspaniały wojownik, kwintesencja samuraja. Z drugiej strony Mugen - były pirat, o luzackim podejściu do życia, narwany, żądny walki - typ, którego w normalnym układzie omijałbym z daleka. A jednak ... Mugen ma w sobie to coś, co sprawia, że nie da się go nie lubić. To postać, utożsamiająca wszystkie te najbardziej narwane, a zarazem tak lubiane cechy mężczyzny. Nie raz, nie dwa, byłem pod wrażeniem jego odwagi i chęci walki, a przy tym stopniowego rozwoju z samotnika w przyjaciela. Jest to genialna postać, którą ciężko jest zastąpić kimś innym. Sądzę, że seria straciłaby wiele bez niego. Jest jeszcze Fuu - równowaga między światami tych dwóch. Kobieca, umiejąca pokazać pazurki ... taka jaka powinna być kobieta. Muszę zaznaczyć, że niesamowite wrażenie (a rzadko tak jest) zrobił na mnie dobór glosów głównych bohaterów. Głos Jina wywoływał momentami u mnie dreszcze, spokojny, chłodny ... w życiu tak wspaniałego głosu nie słyszałem. Z kolei Mugen - cwaniaczek, pewny siebie. Za to, oraz za muzykę, która łączy elementy hh z muzyką orientalną wielki plus !. Walki ... cóż, tutaj mogłoby być lepiej. Tak jak na początku bardzo mi się podobały, tak z biegiem czasu stawały się coraz gorsze (może poza ostatnią). Nie mniej jednak samo przesłanie tej serii, masa dobrego humoru jaką daje sprawia, że walki schodzą na drugi tor. Jest to jedno z genialniejszych anime, jakie było mi dane oglądać. Z pewnością jeszcze nie raz powrócę do niego, a ukoronowaniem mojej sympatii stał się avatar z Mugenem. Samurai Champloo rządzi ! Ave !

Regulamin Forum | Cytaty z mang i anime

Obraz
Stokrot Kobieta
Wojownik
Wojownik
Stokrot
Wiek: 41
Dni na forum: 5.523
Posty: 44
Skąd: Łódź
Jestem świeżutko po obejrzeniu serii, bo ostatnie odcinki oglądałam jeszcze wczoraj w nocy i wciąż pozostaję pod ich sporym wrażeniem. „La grande finale” jest w tej serii naprawdę „grande”, a parę sekwencji szczególnie z ostatniego epizodu sprawia, że człowiek może na dobrą chwilę zapomnieć o oddychaniu. O finale będzie wszakże szerzej trochę dalej; wypadałoby chyba zacząć od kwestii nieco ogólniejszych . Mówiąc więc najkrócej i najprościej: podobało mi się. Bardzo. Jeśli zaś idzie o bardziej szczegółową recenzję, to, hmmmm, przyznam szczerze, że nie bardzo wiem, czym ją rozpocząć. Technicznie rzecz jest bez zarzutu (jak już zresztą zauważyła Clio). Jedyne, co może na początku razić widza, to owa dość nietypowa ścieżka dźwiękowa, która jednak w miarę rozwoju akcji staje się integralną częścią klimatu serii. Nie musi się to podobać, ale moim zdaniem na swój pokrętny sposób pasuje doskonale (a zaznaczam, że miłośniczką podobnych brzmień raczej nie jestem). Fabularnie też jest więcej niż solidnie: poszczególne odcinki są zróżnicowane pod względem tematyki i nastroju aż miło. Bywa i śmieszno, i straszno (często nawet w obrębie jednego odcinka); czasem dramatycznie, czasem lirycznie, czasem paskudnie, a bywa że absurdalnie (tu apel: czy ktoś może mi wytłumaczyć, o co chodziło w odcinku 22?). Podobną mieszankę tematyczną serwował „Cowboy Bebop”; bo też trzeba powiedzieć, że obie serie skonstruowane są dość podobnie, choć oczywiście nie we wszystkich szczegółach (zasadniczą różnicą jest zakończenie, ale o tym potem). Wracając jednak stricte do fabuły „Samuraia…” – mnie również podobały się owe cokolwiek niekonwencjonalne rozwiązania fabularne. Zupełnie jakby twórcy chcieli powiedzieć: „to nie bajka, dzieci… w prawdziwym życiu nie wszystko kończy się happy endem”. Z drugiej strony mamy zaś w tej samej serii odcinek, który opowiada iście baśniową historię i na dokładkę, wbrew wszelkim przewidywaniom, kończy się niemalże baśniowym happy endem. Idzie mi o odcinek 11 – jak dla mnie chyba najbardziej poruszający w całej serii obok epizodów finałowych.

Jeśli zaś idzie o sposób prowadzenia akcji, to podoba mi się jak rozłożono akcenty na poszczególne wątki. „Samurai Champloo” to opowieść o wędrówce trójki bohaterów – wędrówce, której cel jest cokolwiek enigmatyczny i częstokroć schodzi na dalszy plan. To nie poszukiwania Słonecznikowego Samuraja najczęściej motywują Fuu, Mugena i Jina do działania, ale sprawy znacznie bardziej przyziemne. Na przykład brak pieniędzy na przejazd, nocleg czy (najczęściej) jedzenie. Można pokusić się o stwierdzenie, że bohaterowie praktycznie bez przerwy chodzą głodni i spłukani (kolejne podobieństwo do „Bebopa”) i większą część czasu spędzają na próbach zdobycia jakichkolwiek funduszy. To także jest w większości powodem kłopotów, w jakie się pakują.

Bohaterowie to zresztą moim zdaniem najmocniejszy punkt tej serii – i to na nich i na tworzących się między nimi więziach skupia się głównie uwaga widza. Mam tu na myśli przede wszystkim trójkę z pierwszego planu, bo choć i przez plan drugi przewija się wiele malowniczych indywiduów, to jednak mało kto spośród nich, poza nielicznymi wyjątkami, pozostaje w pamięci na dłużej. Nie oznacza to bynajmniej, że postacie drugoplanowe są nudne; to raczej trójka protagonistów została wykreowana tak znakomicie, że skutecznie przyćmiewają całą resztę. Nie ukrywam jednak, że choć polubiłam i Fuu, i Mugena, to moim zdecydowanym faworytem pozostaje Jin. To jest po prostu ten typ postaci, który Stokrot lubi najbardziej (uwaga, tu się zaczyna część silnie panegiryczna): małomówny, opanowany, oszczędny w słowach i gestach. Honorowy, że ach, ach. Inteligentny. A gdzieś pod tą skorupą chłodu – wrażliwe wnętrze i dojmująca samotność. Samotność, która w wypadku Jina jest ceną geniuszu – bo w walce Jin jest geniuszem bez dwóch zdań. Powyżej pojawiły się porównania do Nejiego i Shikamaru i myślę, że właściwie obydwa są równie trafione (sama pomyślałam o Shikamaru, widząc Jina grającego – i wygrywającego – w shogi). Cena jest jednak wysoka – przez wszystkie lata nauki w dojo Jinowi nie udaje się nawiązać z kimkolwiek bliższych więzi, bo jest zbyt doskonały (choć szczerze mówiąc, zastanawia mnie w tym kontekście postać Yukimaru…). Jin w istocie tęskni za bliskością z innymi ludźmi, ale pojęcia nie ma jak taką więź zbudować, bo i gdzieżby miał się tego nauczyć. Być może dlatego właśnie tak silne uczucie połączyło go z Shino – pierwszą osobą, która dostrzegła w nim nie tylko perfekcyjnie władającego mieczem samuraja, ale przede wszystkim wrażliwego człowieka z typowo ludzkimi słabościami.

Zupełnie inaczej, jeśli idzie o budowanie więzi, ma się sytuacja z Mugenem – on niegdyś miał towarzyszy, ci wszakże o jeden raz za wiele wbili mu nóż w plecy. Zawiódłszy się na ludziach, Mugen przestał ufać komukolwiek i zaczął liczyć tylko na siebie. Trochę mi się jego postawa kojarzy z Faye Valentine z „Bebopa”: „lepiej być samotnym w pojedynkę niż w grupie” i zwłaszcza „nie spotkało mnie nic dobrego, gdy zaufałam innym”. Mimo to ci dwaj samotnicy, których pierwotnym celem jest pozabijać się nawzajem, podczas długiej podróży z Fuu właściwie bezwiednie zaczynają budować więzi nie tylko z dziewczyną, ale i między sobą. Gdy w pewnej chwili ich grupa na krótko się rozpada, gdy Fuu odprawia towarzyszy jako zupełnie nieprzydatnych, widać wyraźnie, że całej trójce czegoś brakuje. Najbardziej rzuca się w oczy zagubienie Jina, który po odejściu pozostałej dwójki przez chwilę stoi bezradnie na rozstajach, zupełnie jakby zastanawiał się nad jakąś interwencją, na którą ostatecznie nie potrafi się zdobyć. Kluczowym zaś momentem całej serii jest uświadomienie sobie istnienia owej więzi przez Jina i Mugena. Najpierw obaj zdają sobie sprawę ze swojego przywiązania do Fuu, potem, do czego zapewne znacznie trudniej się im przyznać, także z przyjaźni która połączyła ich samych. Cytowana powyżej rozmowa obu panów to idealna puenta całej serii.

Wspomniałam wyżej o podobieństwach do „Bebopa”, jak również o tym, że zasadniczą różnicą między obydwiema seriami jest zakończenie. Jak zauważyła Clio, trójka głównych bohaterów „Samuraia…” w zasadzie powinna była zginąć – przynajmniej na to wskazywał rozwój wypadków pod koniec serii. Tymczasem wszystkim udaje się przeżyć i myślę, że właśnie takie zakończenie pasuje tu najbardziej. Bohaterowie rozstają się, każdy kroczy swoją własną ścieżką – ale też każdy z nich wie, że nie jest już sam i niesie w sobie nadzieję, że pewnego dnia być może znów spotka pozostałych. Całej trójce życie zdążyło już dać w kość, przeszłość każdego z nich skrywa paskudne zdarzenia, ale wciąż jest dla nich nadzieja, której zabrakło już dla żyjącego właściwie w skradzionym czasie Spike’a w „Bebopie”.

Przepraszam za wszelkie ewentualne niespójności w powyższej wypowiedzi, ale niech nie zwiedzie was godzina wstawienia jej na forum – cały powyższy post został napisany w środku nocy i chwilami synapsy mogły mi już nie stykać .

PS: Wiem, że Jin jest standardowy, ale to jest ten rodzaj standardowości, za którym szaleję. Poza tym otacza go tylu oryginałów, że na tym tle staje się postacią silnie wyjątkową. I ten głos! Ten głos!

Obraz
clio Kobieta
niestowarzyszona
Admin no onēsan

niestowarzyszona<br />Admin no onēsan
clio
Wiek: 44
Dni na forum: 5.797
Plusy: 3
Posty: 1.272
Skąd: Kuopio, Suomi
bardzo podoba mi się zwłaszcza to ostatnie podsumowanie o życiu skradzionym czasie

Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś, tylko jedna rzecz mi zgrzytnęła - o happy endzie w odcinku 11. Co prawda dodałaś "niemal", a jak wiemy, to robi wielką różnicę. To nie był happy end - choć jednocześnie można przyznać, że na swój sposób był to wymarzony koniec, najlepsze, co mogło spotkać Jina i Shino. Ale czy szczęśliwe? Shino straciła wolność, choć jednocześnie ją zyskała. Jin pokochał i wyrzekł się miłości. Dla mnie happy end to szczęście w byciu razem, nie osobno. Nie ulega wątpliwości, że oboje postąpili słusznie (tu urzeka własnie postawa Jina, który widzi przed sobą jedyną prawdziwą drogę i nie zważa na ogólne przekonania i społeczne ustalenia), niemniej jednak... Nie zmienia to jednak faktu, że odcinek 11 robi ogromne wrażenie i pozostawia w stanie absolutnej błogości

"Dom jest tam, gdzie ktoś o Tobie myśli"
"Ore to koi, onna"
"Even though I'm worthless... thank you... for loving me...!"

Obraz
kirin.pl

Mateusz Mężczyzna
^Recenzent
Recenzent
[ Klan Tokugawa ]
Mateusz
Wiek: 29
Dni na forum: 5.947
Plusy: 10
Posty: 2.892
Skąd: Mielec
O, długie te posty.
Samuraia oglądałem na 4fun. Także kilka odcinków pominąłem, szczególnie zakończenie. Nie znam go.
Pamiętam, że ta dziewucha i dwóch samurajów szukało kolesia, który miał pachnąć słonecznikiem, ale czy znaleźli to nie wiem, muszę jeszcze kiedyś od nowa obejrzeć.
Bardzo spodobał mi się opening, wtedy lubiłem takie lekkie kawałki. No i zacząłem oglądać. Spodobała mi się ta muzyczka i miksy podczas walk. Taki fajny lajtowy klimacik tworzył się podczas oglądania. Fajne anime, można się zrelaksowanie oglądając.
Aha, zapomniałem dodać, że walki są świetne.

Obraz
Hayato Mężczyzna
Kami
Kami
[ Klan Takeda ]
Hayato
Wiek: 41
Dni na forum: 5.695
Plusy: 15
Posty: 4.255
Skąd: 絶望の海の底から
Przeczytałem dzisiaj smutną wiasomość.Jak podaje JaME:

"26 lutego 2010 roku zginął w wypadku samochodowym artysta Jun Seba, znany szerzej jako Nujabes. Miał 36 lat. Jego wytwórnia Hydeout Productions ogłosiła ten fakt 18 marca.

Nujabes który tworzył muzykę soul z wpływami jazzu. Był także bardzo znanym hip-hopowym producentem, zaangażowanym np, w tworzenie soundtracku do anime "Samurai Champloo". Założył również wytwórnię Hydeout Productions oraz współpracował i był inspiracją dla wielu artystów sceny R'n'B i hip hop.

Fani, przyjaciele oraz rodzina nigdy o nim nie zapomną."

Pozdrawiam

Jezeli wiara w drugiego czlowieka, ktorego ma sie przed oczami jest naiwnoscia, to jak nazwac wiare w Boga, ktorego nikt nigdy nie widzial...???
Byczusia Kobieta
Kami
Kami
[ Klan Takeda ]
Byczusia
Wiek: 30
Dni na forum: 5.802
Plusy: 6
Posty: 4.735
Skąd: z świata snów i marzeń
Dobra, jestem świeżo po obejrzeniu tego oto anime pora na moją ocenę:
Fabułą- blado. Większość odcinków taka: nasi bohaterowie podróżują z punktu A do punktu B. Postacie raczej mało warte(ci co spotkali), nudne. No może za wyjątkiem tej niewidomej dziewczyny. Wszystko takie przewidywalne, zero tajemniczości. Że JIn powiedział, że i tak zabije Mugena a ja już się domyśliłam, że i tak tego nie zrobi.
Humor -i to na duży plus. Trudno mi było się nie uśmiać z częstych kłótni obu panów, czy z zabawnych gadek postaci czy innych sytuacji: np. ten w fioletowym, któremu spodobała się Fuu i ten drugi z nim co tak ,,pluł" do mikrofonu(rapowaniem trudno to nazwać, a lepsza nazwa mi nie przychodzi mi do głowy.) Czy to co czasem wyprawiał Mugen. Albo jak oberwał to mnie rozwaliło.
Walki- krew, krew i jeszcze raz krew. Dużo jej było. Ale muszę przyznać, nie były aż takie złe.
Muzyka- ech kilka piosenek nawet było fajnych, aczkolwiek Ending i opening mi się nie podobały. Ta pieśń o lisicy czy ostatnia- aż się rozpłynęłam. W sumie lubię ten typ muzyki który się często pojawiał w tle(hh i techno), pasował do niego świetnie
Bohaterowie- nie trawiłam tej Fuu doprowadzała mnie do szału. Ale podobali mi się ci dwaj Mugen- niepohamowany i czasem niezbyt opanowany i Jin- spokojny i opanowany. Dobranie przeciwieńst- genialne.
Kreska- nie jest zła, jest cudowna.
Ogólnie mówiąc: pomijając fabułę, niezłe.
Pozdrawiam.
Byczusia.

[img][/img]
,,Nie możesz poświęcić życia za ukochaną osobę, musisz żyć ,by jej chronić"
,,W świecie ninja ci, co łamią zasady są śmieciami. Ale ci, co porzucają swoich przyjaciół są gorsi niż śmiecie"
[http://yog-sothoth.tanuki.pl/main/licznik/byczusia/250x50.png]
,,Bo jeśli głupotą jest obrona życia
Będę głupcem do ostatniego dnia"

Ten post był edytowany 1 raz, ostatnio zmieniony przez Byczusia: 20.06.2010, 17:57
clio Kobieta
niestowarzyszona
Admin no onēsan

niestowarzyszona<br />Admin no onēsan
clio
Wiek: 44
Dni na forum: 5.797
Plusy: 3
Posty: 1.272
Skąd: Kuopio, Suomi
Byczusia, czy są jakieś postacie kobiece w anime (i nie tylko), które lubisz? Bo zauważyłam, że kiedykolwiek opisujesz jakieś anime, aż ziejesz jadem przy bohaterkach. Sakura z Naruto, Riiru z Ergo Proxy, teraz Fuu... Trochę to przerażające.

Moim zdaniem Fuu była bardzo fajną postacią, do której nie można się przyczepić. Nawet w żaden sposób nie uargumentowałaś, dlaczego Cię rzekomo "doprowadzała do szału". Normalna dziewczyna z głową na karku. Naprawdę nie wiem, co w niej było takiego, żeby aż nienawiść wywoływać.

Może powinnaś oglądać anime, gdzie są same chłopy... To najlepiej yaoi

No, ale fajnie, że napisałaś swoje dwa słowa na temat tego anime. Co teraz w planach?

"Dom jest tam, gdzie ktoś o Tobie myśli"
"Ore to koi, onna"
"Even though I'm worthless... thank you... for loving me...!"

Obraz
kirin.pl

Byczusia Kobieta
Kami
Kami
[ Klan Takeda ]
Byczusia
Wiek: 30
Dni na forum: 5.802
Plusy: 6
Posty: 4.735
Skąd: z świata snów i marzeń
clio napisał(a):
Byczusia, czy są jakieś postacie kobiece w anime (i nie tylko), które lubisz?
Bo zauważyłam, że kiedykolwiek opisujesz jakieś anime, aż ziejesz jadem przy bohaterkach. Sakura z Naruto, Riiru z Ergo Proxy, teraz Fuu... Trochę to przerażające.
Zawsze w anime znajdzie się jakaś bohaterka której nie lubię. Ale jest ich dużo, które lubię, np. Rukia z Bleacha, czy siostry Ichigo, reszta kobiet w Naruto prócz Kurenai, Sakury i Konan(Sakury czemu uzasadniałam), z FFVII Tifa, Yuffie. Czy Kari z digimon, Eva z Oban Star Racers, większość sailorek z SM, Risa z DN.angel, Vicrtoria z Hellsing etc.(wymieniać mogłabym więcej ale mi się nie chce) Zawsze się trafi jakiś bohater, którego nie lubię.
clio napisał(a):
Moim zdaniem Fuu była bardzo fajną postacią, do której nie można się przyczepić. Nawet w żaden sposób nie uargumentowałaś, dlaczego Cię rzekomo "doprowadzała do szału". Normalna dziewczyna z głową na karku. Naprawdę nie wiem, co w niej było takiego, żeby aż nienawiść wywoływać.
Źle mi się kojarzyła, czemu nie wiem, może dlatego że kojarzyła mi się koleżanka taka z nią(ale mimo to nie była do niej ani trochę pod względem zachowania rzecz jasna) podobna. Bywa że nie lubię jakiś postaci z niewiadomego powodu.
Może powinnaś oglądać anime, gdzie są same chłopy... To najlepiej yaoi
Bez przesadyzmu. Uwielbiam anime takie tzw. bardziej przeznaczone do płci męskiej. Ale żeby aż tak to przesada.

clio napisał(a):
No, ale fajnie, że napisałaś swoje dwa słowa na temat tego anime. Co teraz w planach?
Elfen Lied

[img][/img]
,,Nie możesz poświęcić życia za ukochaną osobę, musisz żyć ,by jej chronić"
,,W świecie ninja ci, co łamią zasady są śmieciami. Ale ci, co porzucają swoich przyjaciół są gorsi niż śmiecie"
[http://yog-sothoth.tanuki.pl/main/licznik/byczusia/250x50.png]
,,Bo jeśli głupotą jest obrona życia
Będę głupcem do ostatniego dnia"
Wyświetl posty z ostatnich:

Forum DB Nao » » » Samurai Champloo
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao
Facebook