Dostałam książkę pod choinkę i dopiero w Holandii miałam ją okazję przeczytać xD
Książka trochę smutna. Czytając opis bombardowań przypominały mi się sceny z "Hotaru no Haka" ("Grobowca świetlików").
Bardzo dobre portrety psychologiczne. Duuuuży plus za krótkie rozdziały. Przez to książka szybko się czytała. Tylko miejscami miałam wrażenie, że czytam książkę o kulturze Japonii, a nie dramat wojenny. Widać na pierwszy rzut oka, że pani Tsukiyama mało się interesuje swoim japońskim pochodzeniem. Na serio zdziwiło mnie, gdy w tzw. bibliografii zobaczyłam tytuł: "Japonia dla zielonych", czy "początkujących". No tak. Emigranci z Japonii i córka urodzona w USA. To musiało tak wyglądać.
Ogólnie rzecz biorąc polecam. Piękna historia. Tylko faktycznie te japońskie wstawki były trochę męczące. Mi nie sprawiały wielkiego problemu, ale przypuśćmy, że książka trafia w ręce japońskiego laika, który nie zna znaczenia tych słów. No i co wtedy? Powinni zrobić jakieś przypisy.
"Jego drogę spowija jedwab, odciski jego palców na rosie,
Mieszkańcy krain mroku pokornie się przed nim płożą.
Bękart Matki Natury odrzucony przez liście i potok
Obcy w obcym kraju, szuka pociechy w swych marzeniach."
Marillion "Grendel".
Denerwować się, to mścić się na swoim organizmie za głupotę innych.