Forum Dragon Ball Nao

» Yamato Nadeshiko Shichi Henge

clio Kobieta
niestowarzyszona
Admin no onēsan

niestowarzyszona<br />Admin no onēsan
clio
Wiek: 44
Dni na forum: 5.796
Plusy: 3
Posty: 1.272
Skąd: Kuopio, Suomi
Tytuł jest cokolwiek przerażający - przynajmniej wizualnie i rozmiarowo - więc lepiej posługiwać się drugim, a ten brzmi "The Wallflower". Wpadł mi w oko jako jeden z tych, do których mój ukochany Yasuharu Takanashi robił muzykę. (Innymi słowy, już sam fakt, że Takanashi jest autorem soundtracka, jest w stanie zachęcić mnie do obejrzenia dzieła.) Opis taki sobie: czterech bishonenów, dziewczyna i misja, a wszystko osadzone w luksusowej posiadłości - nieszczególnie zachęcające. Opening też zapowiadał dość mdławe i ckliwe dzieło. Postanowiłam jednak dać serii szansę i zostałam bardzo mile zaskoczona, bo fabuła okazała się znacznie ciekawsza, niż można było oceniać po pozorach, zaś sposób jej przedstawienia - powalający swoistą oryginalnością.

Czterej licealiści (bishoneni) mieszkają w pięknej rezydencji - a konkretnie wynajmują lokal od bogatej damy. Któregoś dnia gospodyni informuje ich, że zamieszka z nimi jej bratanica - i składa chłopakom propozycję: mają z dziewczyny zrobić prawdziwą damę. Jeśli im się uda, zostaną zwolnieni z płacenia czynszu. Jeśli jednak zawiodą, czynsz zostanie im potrojony xD Można rzec, że propozycja nie do odrzucenia. Chłopcy postanawiają przyjąć wyzwanie... i tak zaczyna się cała zabawa.

Przy okazji tego anime dowiedziałam się, co oznacza angielskie słowo "wallflower" jako idiom: "typ samotnika, osoba nieśmiała, której nikt tak naprawdę nie zna, a która często okazuje się najbardziej interesującą postacią w otoczeniu" albo "osoba, która wszystko widzi i wie, jednak przeważnie milczy, nieśmiały introwertyk, który źle znosi bycie w centrum uwagi, wtapia się w tło". Można powiedzieć, że do głównej bohaterki pasuje to idealnie.

Nakahara Sunako przybywa do posiadłości swojej ciotki i z miejsca budzi przerażenie nowych współlokatorów. Bo, na swój sposób, jest przerażająca. Zaniedbana z wyglądu, włosy do pasa i na pół twarzy, cera blada i pryszczata (xD). Chodzi w dresie, zamyka się w ciemnym pokoju i nikogo nie wpuszcza. Uwielbia horrory, straszne miejsca i pająki, a jej największymi przyjaciółmi są: szkielet Josephine i dwa modele anatomiczne, Hiroshi i Akira. Na widok ładnych chłopaków i dziewczyn dostaje krwotoku z nosa i zaczyna krzyczeć, że się roztapia od bijącego z nich światła. I jak z kogoś takiego uczynić damę? Gorzej, jak z kimś takim w ogóle się porozumieć?

Już na samym początku dowiadujemy się, że dwa lata wcześniej chłopak, któremu Sunako wyznała miłość, odtrącił ją, wyjaśniając, że nie lubi brzydkich dziewcząt. Sunako zawalił się świat, niemal dosłownie. Można polemizować na temat jej osobowości i wrażliwości - ale chyba faktem jest, że owa wrażliwość doprowadziła ją do swoistego załamania. (Jako psychiatra nawet doszukuję się u niej depresji, choć uważam też, że może po prostu miała do niej już wcześniejszą skłonność.) Sunako uznała, że jest brzydka, i zrezygnowała z jakiejkolwiek walki: o cokolwiek i z kimkolwiek. Wycofała się do swoich horrorów, szkieletów i modeli, wyniosła lustro i przestała interesować się światem zewnętrznym. Przestała dbać o swój wygląd (skoro wcześniejsze starania nie przyniosły żadnych pozytywnych rezultatów), przestała się porównywać z innymi, przestała cokolwiek. Przestała przejmować się tym, co o niej myślą, przestała zabiegać o jakąkolwiek uwagę. Stworzyła wokół siebie otoczkę, własną autonomiczną sferę, kokon.

I nagle zostaje wysłana, by mieszkać z czterema bishonenami.

Nie zamierzam tutaj zdradzać akcji, napiszę tylko, że Sunako jest fascynująca i jest zdecydowanie najciekawszą postacią tej historii. Jako psychiatra jestem pełna podziwu, że autorce udało się stworzyć tak unikatową sylwetkę. Jak napisałam powyżej, Sunako jest osobowością z wyraźnymi cechami depresyjnymi: nie robi nic więcej ponad to, co musi; nawet jeśli dostrzega pewne rzeczy, to prędzej powstrzyma się od działań, niż je podejmie; jest egoistyczna - bo musi się chronić; jest sarkastyczna; na podchwytliwe pytania znajduje szokujące swoją racjonalnością odpowiedzi, zaś w niektórych sytuacjach potrafi się zachować się zupełnie niewspółmiernie do sytuacji, ponieważ tak jest według niej naturalnie. Czasem nie ma oporów przed mówieniem ludziom tego, co myśli, choćby za cenę wywołania skandalu. Czasem potrafi zaskoczyć trzeźwością umysłu i błyskawicznym kojarzeniem.

Spojler:
Choć manga wciąż trwa, twórcom anime udało się zamknąć wątek fabularny w 25-ciu odcinkach - i zamknąć może bez fajerwerków, ale solidnie. Odnośnie zakończenia miałam pewne obawy: nie chciałam zobaczyć, jak Sunako zmienia się "w damę", ale bez sensu byłoby też, gdyby sytuacja nie uległa jakiejkolwiek zmianie. Zakończenie było dokładnie takie, jakie chciałam zobaczyć: przyznanie, że w byciu damą nie chodzi o to, jak wygląda, jak się ubiera, jakie się ma maniery i zainteresowania. Że bycie prawdziwą kobietą ma się w sobie, w sercu. W gruncie rzeczy Sunako po 25 odcinkach jest dokładnie taka sama, jaka była na początku, zmienił się tylko odrobinę jej stosunek do siebie i innych - i to jest najzupełniej w porządku.

O bishonenach nie będę się rozpisywać, ale wspomnę, że nie uważam ich za jedynie tło dla Sunako.

Takano Kyouhei (blondyn) - z imidżu i usposobienia delikwent (pierwsze skojarzenie z Ichigo nie dawało mi spokoju już do końca), a do tego absurdalnie przystojny chłopak, który jedynie w domu ma spokój od tłumów szalejących fanek i fanów. Umysł pięciolatka, niewyparzona gęba, główne zainteresowanie - jedzenie. W gruncie rzeczy okazuje się o wiele bardziej złożoną postacią, niż wygląda na pierwszy rzut oka. Osobiście uwielbiam jego oczy. Shoutarou Morikubo (Narutowy Shikamaru i Okita z "Hakuouki") daje czadu.

Touyama Yukinojou (drugi blondyn) - androgyniczny chłopaczek, który marzy o tym, by być "cool", a nie "cute". Sympatyczny rozjemca, który przejmuje się wszystkim i wszystkimi i łatwo wybucha płaczem - na przykład na widok Sunako. Cóż, nie znosi strasznych rzeczy xD

Morii Ranmaru (rudzielec) - jedno słowo: playboy. Jak można się domyślić, także nieszczególnie dojrzały psychicznie młodzieniec, co zresztą sam przyznaje. Osobiście jest zdania, że kobiety są przy nim szczęśliwe, jednak tej opinii nie podzielają jego koledzy, którzy uważają, że kobiety powinno się przed nim chronić. Na swój sposób nieszkodliwy.

Oda Takenaga (brunet) - rzekomo potomek Odów z Sengoku-jidai xD Jedyna dojrzała osoba w tym towarzystwie, inteligent i świetny obserwator. Gdzieś w środku ma tego wewnętrznego samuraja, co przejawia się swoistą romantycznością i skłonnością do dworskiego zachowania. Mój ulubieniec xD Tomokazu Sugita w tej roli absolutnie świetny.

Myślę, że seria ta podobała mi się ze względu na humor. Gdyby tę samą opowieść - która jest na swój sposób poważna - przedstawić na poważnie, byłaby najzwyczajniej w świecie nudna. Tymczasem ma się wrażenie, że ogląda się parodię, komedię, groteskę. Że twórcy śmieją się ze standardów i z samych siebie. Postacie przedstawiane bywją w SD, robią dziwne miny, wykonują dziwne ewolucje, krzyczą, płaczą i wpadają we wściekłość - innymi słowy, jak za starych dobrych czasów anime. Dla przykładu: fascynacja osobą Kyouheia ukazana jest w sposób wyjątkowo przesadzony, prześmiewczy i ekstremalny. Największym ekstremum jest tu jednak Sunako, ale to już trzeba samemu obejrzeć, do czego wszystkich zachęcam. Ja się przy tej serii dobrze ubawiłam i jednocześnie miałam okazję do poważniejszych przemyśleń, a z tego zawsze jest pożytek.

"Dom jest tam, gdzie ktoś o Tobie myśli"
"Ore to koi, onna"
"Even though I'm worthless... thank you... for loving me...!"

Obraz
kirin.pl

Stokrot Kobieta
Wojownik
Wojownik
Stokrot
Wiek: 41
Dni na forum: 5.522
Posty: 44
Skąd: Łódź
Podobało mi się i to bardzo . Po pierwsze, ze względu na bohaterów, po drugie, ze względu na podejście twórców do tematu. Zgadzam się z Clio, że gdyby podobną fabułę potraktować śmiertelnie poważnie, to efekt byłby nudny i prawdopodobnie też nieznośnie ckliwy. Tymczasem tutaj mamy ewidentną zabawę konwencją: twórcy umiejętnie przetwarzają kalki i schematy znane zarówno z romansów, jak i z horrorów, podlewając je do tego dużą ilością absurdalnego (często czarnego) humoru – i to się znakomicie sprawdza. Miła odmiana po kilku tytułach z przesadnie wydumaną i pseudoambitną fabułą.

Jeśli idzie o bohaterów, największym plusem jest to, że choć z początku wydają się być wpisani w pewne określone role, to z upływem kolejnych odcinków coraz bardziej się z nich wyłamują. Sunako zaś jest oryginałem od samego początku — to chyba najciekawsza postać kobieca, na jaką się natknęłam w oglądanych w tym roku tytułach. Przyznam się bez bicia, że mnie osobiście zachwyca.

Co do panów, to obok Kyouheia, który właściwie niepostrzeżenie został moim ulubieńcem (skojarzenie z Ichigo też miałam, ciekawe), bardzo przypadł mi do gustu także Ranmaru. Może to nadinterpretacja, ale w więcej niż kilku momentach serii odniosłam wrażenie, że pod maską kobieciarza kryje się cokolwiek zagubiony chłopak, który na dokładkę jest romantykiem. Zresztą, wydaje mi się, że o ile awanse Ranmaru robią wrażenie na jego rówieśnicach, to w wypadku dojrzalszych kobiet, to one owijają go sobie wokół palca, choćby jemu zdawało się inaczej. Wracając zaś jeszcze do Kyouheia: on w rzeczy samej zaskakuje in plus, zwłaszcza w sytuacjach, gdy mało kto podejrzewałby o trzeźwy osąd. Poza tym w miarę rozwoju serii uderza to, jak bardzo podobni są do siebie z Sunako w niektórych aspektach, choć z pozoru wydają się tkwić na przeciwnych biegunach. Co się zaś tyczy problemów Kyouheia z hordami wielbicielek/i, to podoba mi się, że choć są ukazywane w sposób wyolbrzymiony i często groteskowy, to jednak u swego źródła wcale nie są błahe.

Co do zakończenia:

Podobnie jak Clio, cieszy mnie, że twórcy nie dążyli w nim do nie wiadomo jakich cudów-niewidów i nie wprowadzali przemian na siłę. Myślę, że finał był całościowo bardzo wyważony i pasował do stopniowych zmian, niemal mimochodem zachodzących podczas trwania serii. Wydaje mi się, że koniec końców wszyscy bohaterowie trochę dojrzeli i zmądrzeli, a na pewno nauczyli się uczyć o tym, co dla nich ważne. To było świetne posunięcie twórców: pokazanie, że „przemiana” Sunako w damę, tak naprawdę nie jest żadną zmianą, ale niejako… wydobyciem na wierzch jej obecnej osobowości. Na dokładkę: nie ma żadnych wiążących i ostatecznych rozwiązań, jeśli idzie o wzajemne relacje bohaterów – i to też jest przekonujące, bo pozostawia im pole do dalszego rozwoju.

Na zakończenie dodam jeszcze trzy grosze a propos seiyuu – bo cieszy mnie, że ich dobór nie jest aż tak oczywisty, jak mógłby być. Mamy więc Morikubo, Sugitę i dwóch stosunkowo mało znanych aktorów (wszyscy wypadają bardzo dobrze, zwłaszcza ten pierwszy) w rolach, w których można było obsadzić cokolwiek już oklepanych i osłuchanych Miyano, Ono czy Fukuyamę chociażby. I to jest naprawdę fajne. Co się zaś tyczy seiyuu Sunako, to aż się dziwię, że ma na koncie tak mało ról, bo w „Yamato Nadeshiko…” odnalazła się znakomicie i mogła pokazać swoją wszechstronność. Doprawdy, chętniej posłuchałabym jej częściej.

A serię całościowo polecam .

Obraz
Wyświetl posty z ostatnich:

Forum DB Nao » » » Yamato Nadeshiko Shichi Henge
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao
Facebook