Forum Dragon Ball Nao

» Z jakimi krajami Polska powinna być bliżej?

Strony:   1, 2, 3
franqey Mężczyzna
Super Saiyanin 4
Super Saiyanin 4
[ Klan Asakura ]
franqey
Wiek: 37
Dni na forum: 6.702
Plusy: 3
Ostrzeżenia: 3
Posty: 2.643
Skąd: Danzig
Łukasz napisał(a):
Temat, porażka.

Przede wszystkim warto zadać sobie pytanie - kim lub czym jest "Polska" w tym pytaniu. Czy to całe państwo? A może rząd? A może "większość obywateli". Wiadomo, że jedni mają jakieś uprzedzenia, drudzy nie. Z drugiej strony, ktoś kogoś po prostu może nie lubić i tyle.
Sam jesteś porażka. Możesz oczywiście relatywizować wszelkie pojęcia, co oczywiście nie zmieni faktu, że te zostały już dawno zdefiniowane. Jak nie uznajesz jakiejś kategorii, to uzasadnij dlaczego jej nie uznajesz, a nie pierdzielisz farmazony, że każdy patrzy na to inaczej. Masz słownik, masz definicję, możesz sam starać się podać własną, jeśli uzasadnisz że bardziej oddaje ona istotę problemu niż klasyczna. Napisałeś względnie długi post, posługiwałeś się względnie wysublimowanym słownictwem, a nie zawarłeś przy tym żadnej myśli, poza tym koszmarkiem:
Łukasz napisał(a):
Dobre stosunki powinniśmy mieć obiektywnie ze wszystkimi. Bo skoro nie jesteśmy z kimś na pieńku, to współpraca między dwoma państwami może przynieść wymierne korzyści. Chociażby gospodarcze.
Myśl wyjątkowej brzydoty i rozumowanie mające w sobie tyle ignorancji, że czyni to je wręcz prostackim.

"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"
Łukasz Mężczyzna
Full Power SSJ
Full Power SSJ
Łukasz
Wiek: 36
Dni na forum: 5.749
Plusy: 2
Posty: 694
Skąd: Biała Podlaska
To co lepiej skakać sobie do gardeł i wprowadzać embargo gdzie się da? Czy współpraca dwóch państw nie przynosi wymiernych korzyści?
franqey Mężczyzna
Super Saiyanin 4
Super Saiyanin 4
[ Klan Asakura ]
franqey
Wiek: 37
Dni na forum: 6.702
Plusy: 3
Ostrzeżenia: 3
Posty: 2.643
Skąd: Danzig
Ty chyba sypiasz z Yoko Ono. Mówią ci coś takie pojecia jak konflikt interesów , racja stanu, odmienne wartości, różnice kulturowe etc?

"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"
Łukasz Mężczyzna
Full Power SSJ
Full Power SSJ
Łukasz
Wiek: 36
Dni na forum: 5.749
Plusy: 2
Posty: 694
Skąd: Biała Podlaska
Oczywiście, ze takie rzeczy wiele mi mówią. Ale jak napisałem "powinna" to taks samo mówię - różnice kulturowe, wartości nie powinny być ponad pewnymi sprawami.

Ja wiem, że np Korea Północna ma uprzedzenia co do prawie każdego kraju. Że oni chcą być samowystarczalni, bo są "najlepsi" i "najbogatsi", a reszta świata jest daleko w tyle. Taka jest przynajmniej propaganda.

Tak samo zdaję sobie sprawę z trudności kontaktów, np ze światem Islamu.

Głąbem nie jestem. A Yoko Ono nie znam Jakaś laska z forum?
Grenardo Mężczyzna
Gekokujō
Gekokujō
Grenardo
Wiek: 38
Dni na forum: 4.853
Plusy: 2
Ostrzeżenia: 7
Posty: 1.691
Skąd: Smerfoland (pod Piłą)
Dlatego ma być komunizm globalny. I powinno być wszystko dobrze. Był ZSSR, a teraz jest UE, a na końcu no nie wiem ale rozwiązanie problemów jest komunizm.

Dodano po 2 minutach
W Polsce trzeba tylko ogarnąć kujawiaków i tych innych. Stworzyć V RP czy coś, po co naród chciał wystąpienia z bloku państw komunistycznych ? Myśleli, że będzie lepiej XD ?
Łukasz Mężczyzna
Full Power SSJ
Full Power SSJ
Łukasz
Wiek: 36
Dni na forum: 5.749
Plusy: 2
Posty: 694
Skąd: Biała Podlaska
Grenardo napisał(a):
Dlatego ma być komunizm globalny. I powinno być wszystko dobrze.
Matko, mam nadzieję, że to tylko jakaś ironia
franqey Mężczyzna
Super Saiyanin 4
Super Saiyanin 4
[ Klan Asakura ]
franqey
Wiek: 37
Dni na forum: 6.702
Plusy: 3
Ostrzeżenia: 3
Posty: 2.643
Skąd: Danzig
Ok, to tera napisz z jakimi krajami polska powinna być blisko, uwzględniając te wszystkie trudne słówka.

A Yoko Ono, to taka pipa co to się z Johnem Lenonem prowadziła i rozbiła Beatlesów, żeby ratować planetę.

"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"
Łukasz Mężczyzna
Full Power SSJ
Full Power SSJ
Łukasz
Wiek: 36
Dni na forum: 5.749
Plusy: 2
Posty: 694
Skąd: Biała Podlaska
Napisałem, że jeśli dobre kontakty z jakimś państwem przynoszą, lub mogą przynieść wymierne korzyści - np wymiana handlowa, turystyka, to z takim krajem dobrze by mieć kontakty jak najlepsze.

Powinniśmy jednak też umieć postawić na swoim. Nie podoba mi się np. stosunek naszych władz do USA, gdy prawie na wszystko się zgadzamy, a nam nie chcą nawet znieść wiz. Tutaj jest takie trochę "lizanie tyłka". A to nie jest "dobry stosunek".

I jak wspomniałem, ubolewam nad tym jakie stosunki są na linii Polska - Białoruś. Nasi sąsiedzi, to wspaniali ludzie, którzy chętniej by do nas przyjeżdżali a my do nich, gdyby nie utrudniali nam tego politycy, którzy się kłócą. A raczej nasi politycy, którzy wpieprzają się w sprawy Białorusi. To czy chcą mieć Łukaszenkę czy nie, to ich sprawa. Nie wtrącajmy się. Bądźmy partnerami ... nie wrogami!

Wymienianie poszczególnych nazw jest bez sensu. Napiszę, że z Nepalem, Sri Lanką albo Mjanma. Równie dobre stosunki możemy mieć ze Szwecją, Rosją czy Niemcami.
Al Ed Upek Kobieta
"Deus Volt
Deus Volt
[ Klan Kutang ]
Al Ed Upek
Wiek: 35
Dni na forum: 6.259
Plusy: 10
Posty: 5.191
Skąd: Włocławek
W końcu napiszę, bo wychodzę na bubka nie pisząc.

Moja wizja polityki zagranicznej zakłada głównie zbliżenie się do Rosji kosztem Niemiec. Oczywiście muszę zaznaczyć, że nie znam każdej możliwej statystyki, treści każdego traktatu międzynarodowego, aby wszystkie szczegóły rozpracować ponad wszelką możliwość. Jest to taki szkielet, którego jednak jestem pewny, bo nic mnie na razie nie przekonuje do innej opcji.

Najpierw nadrzędne przemyślenia:

Rzeczpospolita Polska musi kierować się wyłącznie swoim interesem. Jeżeli trzeba, jest to konieczne lub pożyteczne dla państwa, to należy wspierać inne państwa na drodze dyplomatycznej, gospodarczej, finansowej, technicznej, czy nawet militarnej. Ale tylko wtedy jeśli zostanie to dokładnie zaplanowane i suma potencjalnych zysków będzie przewyższać koszty. Każde normalne państwo tak robi. My w takim niestety nie mieszkamy i nasze władze, jakie by nie były, kierują się nie interesem lecz ideologią. No żeby chociaż ideologią, bo potrafią nawet uczuciami i emocjami. I takim kwiatkiem jest np. postawa Jarosława Kaczyńskiego, który wpierw oskarżył Sikorskiego i Tuska o deptanie grobów polskich ofiar na Wołyniu, by w kilka miesięcy później radośnie hasać po euromajdanie z partią odwołującą się do tradycji UPA, ręka w rękę z facetem, który domaga się rewizji granicy polsko-ukraińskiej polegającej na cesji 19 powiatów na rzecz Ukrainy. Tylko dlatego że połączyła ich wspólna wizja Rosji. Albo też postawa prezydenta Komorowskiego, który, celem przyciągnięcia Ukrainy do Unii, przy czym dziejową rolę ma w wizji naszego mesjanistycznego establishmentu odegrać Polska, zapomina o tym, że piastowanym urzędem reprezentuje nie tylko swoją osobę, ale Rzeczpospolitą, i umazanie go jajkiem jest ok. A skoro obrzucenie głowy państwa jest ok, to jego członki tym bardziej można obrzucać jajami. Oczywiście nie mówię o jakichś wielkich krokach w kierunku władz Ukrainy, raczej tylko o ujęciu, osądzeniu za ten incydent i wystosowaniu oficjalnej noty z przeprosinami z Kijowa. Do tego Polska powinna w takim wypadku uczulić się na to, Ukraińcy niezbyt dobrze zabezpieczają oficjalne wizyty, a także na to, że podobne sytuacje mogą się powtórzyć. No i tę samą partię, do której należał ten człowiek, prezydent również obecnie popiera, a także przyjmuje oficjalnie w swoim pałacu ukraińskich dysydentów. No ideologiczne zacietrzewienie jest w Polsce aż nadto widoczne, i wbrew temu co próbuje narzucić TVN, Wyborcza czy spin-doktorzy partii rządzącej, nie jest to tylko i wyłącznie domeną PiS.

Drugie wynika to z poprzedniego. Granice państwowe nie są świętością. Polscy neoromantycy, którzy uwierzyli w światłość wiekuistą Unii Europejskiej, demokratycznego dialogu oraz dozgonnej przyjaźni polsko-niemieckiej, polsko-ukraińskiej, polsko-rosyjskiej, polsko-litewskiej i polsko-gabońskiej sobie tak uważają, ale ja w to nie wierzę. Aż do czasów Willy Brandta w Niemczech nie uznawano granicy na Odrze i Nysie. PRL postawiła m. in. taki warunek, który został przez Niemcy Zachodnie spełniony, co zaowocowało rozwinięciem stosunków gospodarczych z zachodem. Następnie doszło do zjednoczenia Niemiec, któremu przeciwna była m. in. Margaret Thatcher. Zresztą nie tylko, bo również Włosi, Holendrzy i Francuzi. Polska w zasadzie nie była przeciw, ograniczając swoje uczestnictwo w rozmowach na ten temat do kwestii uznania ostatecznego kształtu granicy. Zdaję sobie sprawę, że dyplomatyczna pozycja Polski była wtedy bardzo niska (nadal zresztą jest), ale można było postarać się o więcej, dołączyć w tej materii do Wielkiej Brytanii i postarać się nie dopuścić do zjednoczenia, bądź chociaż wymusić od Niemiec większe ustępstwa. Wyobraźmy sobie, że istnieją nadal 2 państwa niemieckie. Mają one inne rządy, inne gospodarki. Oba państwa inne problemy, innych sąsiadów, stosunki ze swoimi sąsiadami i sąsiadami drugiego państwa niemieckiego, inne kierunki polityki zagranicznej, swoje własne armie, własne służby specjalne, inne siatki agentów na swoim terytorium a także swoich agentów w sąsiadującym państwie niemieckim. Z dwoma państwami niemieckimi układamy sobie stosunki, możemy nawet z jednym zmówić się przeciwko drugiemu lub jednocześnie napuszczać jednych na drugich. NRD bliżej nas oznacza państwo biedniejsze bliżej nas. Jeżeli już dzisiaj polskie firmy odnoszą jakieś sukcesy na rynku niemieckim, a więc rynku dużo nowocześniejszym, bardziej zaawansowanym infrastrukturalnie oraz wymagającym dużych nakładów finansowych, to na rynku NRD byśmy mogli dokonać znaczniejszej kolonizacji gospodarczej.
Niemcy się tym jednak nie przejmują. Żadną wojną, zbrodniami, straszeniem pangermanizmem, obroną cudzych (mistrzem świata w tej dziedzinie jest Polska) interesów, wrażliwością, czy trzymaniem jakiegoś tam ustalonego ładu na kontynencie. Niemcy są zainteresowani swoim interesem i tylko swoim interesem, ponieważ są normalni. Nie dlatego że są źli, a ja mam jakieś antyniemieckie fobie i groby ofiar rodzin we łbie. Wystarczy być normalnym. Upokorzone po I wojnie (w tym roku przypada setna rocznica jej wybuchu – bardzo ważnego wydarzenia w dziejach świata, które zamknęło porządną epokę XIX wieku i dało początek mieszance różnych socjalizmów, komunizmów, faszyzmów, neokonserwatyzmów w których jest dziś skąpany świat) Niemcy nawet nie czekały na przyjście Hitlera, by zacząć działać w kierunku obalenia układu wersalskiego i odzyskania tego, co straciły. No bo kiedy miały miejsce Spa, Rapallo i Locarno? Za Hitlera? Po wojnie też dopiero za Brandta uznano zachodnią granicę Polski. Dzisiaj jest ona uznana, ale nie oszukujmy się: jeśli w całej Polsce wybuchną jakieś bunty, do Polski wkroczy armia słowacka czy tam białoruska i zajmą Warszawę, a rząd ewakuuje się przez Rumunię do Francji, a potem do Londynu to Niemcy będą stać, patrzeć się i pozwalać na to, żeby jakieś państwo kosztem Polski się wzmacniało a oni nic?
Ponadto trzeba pamiętać, że Polska nie podpisała z Niemcami osobnego traktatu pokojowego. Ponoć były minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski przyznał, że Niemcy go nie podpiszą, bo nie chcą. Można się domyślić, że Niemcy go podpiszą, kiedy będzie można to uczynić na bardziej przystępnych warunkach.
Inna sprawa już wcześniej wspomniana: Ołeh Tiahnybok chce oderwania od Polski jej 19 powiatów w Małopolsce wschodniej.
Kolejną sprawą jest casus Kosowa, które jednostronnie ogłosiło swą niepodległość od Serbii a grupa państw tę niepodległość uznała. Kto uznał, a kto nie?
Uznały Węgry, które posiadają dużą mniejszość węgierską w serbskiej Wojwodinie, rumuńskim Siedmiogrodzie oraz na pograniczu słowackim. Uznały Niemcy, którym nikt nie chce nic odebrać, no bo niby co i z jakiego racjonalnego powodu. Nie uznały Rumunia, Słowacja, Hiszpania od której chce się oderwać Katalonia, czy Rosja mająca problemy ze swoim tysiącem narodów, która prędzej niż o odzyskaniu kształtu z 1914 (co niewątpliwie jest tamtejszym marzeniem) chce zapewnić sobie wewnętrzny spokój czy powstrzymanie chińskiej kolonizacji na dalekim wschodzie. Tak więc Polska powinna brać pod uwagę to, że jak przyjdzie co do czego, to się sąsiedzi upomną o swoje, a także na to, że może przyjść kiedyś taki szczęśliwy dzień, że będzie można własne granice poszerzyć.

No i po trzecie musimy wiedzieć, że nasze możliwości dyplomatyczne rosną tylko wtedy, kiedy rosną możliwości gospodarcze i militarne. Toteż trzeba zmienić ustrój co najmniej na starannie przygotowany republikański, który zastąpi chorą demokrację, dokonać stosownej reformy samorządowej, czy nawet zrezygnować z unitarnego charakteru państwa i koniecznie przywrócić kapitalizm, który w Polsce został wprowadzony Rakowskiego i Wilczka, a zniesiony przez SLD. Jednak trzeba pójść dalej: trzeba nie tylko przywrócić ustawę Wilczka, ale też znieść państwowy i przymusowy system ubezpieczeń społecznych, jak tylko się da obniżyć podatki i urzeczywistnić zasadę, że większa część pieniędzy z podatków pozostaje w budżetach samorządowych. No i oczywiście trzeba się też zbroić. Produkować i kupować czołgi, samoloty, szkolić armię, może nawet podnieść liczebność armii zawodowej, przywrócić do tego obowiązkowy pobór na okres 3-6 miesięcy by mężczyźni byli w razie potrzeby gotowi do służby wojskowej w najbardziej elementarnym zakresie. Dobrze by było gdybyśmy też utworzyli lokalne milicje dla wsparcia wojska. No i sztabowcom trzeba dać mnóstwo koniecznej roboty do wykonania: potworzyć plany potencjalnych wojen oraz usprawnić wojskową administrację tak, by była zdolna do natychmiastowego przeprowadzenia poboru. Wierzy ktoś, że Polska uwinie się na wypadek wojny z mobilizacją w ciągu miesiąca? Ja nie bardzo, a na to powinno być być maksymalnie 48 godzin.

Trzeba także dokonać rzeczowej lustracji. Ale nie dlatego że jestem pisowcem i chcę się lansować tym, jaki ze mnie antykomunista samemu nim będąc. Poza tym PiS przeprowadził swoją lustrację wyjątkowo nieudolnie. Moim zdaniem zapobiegawczo, aby na wszelki wypadek konieczność jej przeprowadzenia stała się kartą przetargową w kolejnych wyborach. Ludzie, którzy wysługiwali się poprzedniej władzy są uwiązani na smyczy obecnej. Zdemaskowanie tych ludzi godzi w ich wizerunek, honor, może nawet bezpieczeństwo ich samych i ich rodzin. Taki człowiek wie, że władza również wie o jego powiązaniach ze służbami PRL. Co ciekawe, ten argument pasuje do obu wersji najnowszej historii Polski. Tej poprawnej politycznie, nauczanej w szkole, przekazywanej w telewizji i uznanej przez autorytety moralne za wielkie zwycięstwo. Tej, która mówi, że w Polsce obalono komunistów i zaprowadzono w końcu wolność. Pasuje też do tej drugiej, tej przeznaczonej dla wsiowych poloczków, którzy uważają, że w 89 nie doszło do żadnego szczególnego przełomu, że układ rządzący niewiele się zmienił. Że wpuszczono opozycję do życia politycznego w zamian za udział w projektowaniu nowej Polski, takiej w której interesy umawiających się w Magdalence i nad Okrągłym Stołem stron będą wiecznie zabezpieczone. Tak czy siak, były agent nie ma w posiadaniu carte blanche – musi uważać na to co mówi, komu, kiedy i co robi, bo inaczej może zostać zdemaskowany, publicznie poniżony, a jego kariera w polityce unicestwiona. Rzecz jasna o tym wiedzą też służby państw obcych, które infiltrują Polskę.


Dobra, takie główne myśli przekazałem. Teraz czas na przedstawienie mojej wizji relacji z innymi państwami. Zrobię to z wyszczególnieniem na dane państwa, tak dla większej przejrzystości.

Niemcy. Nasz największy i najsilniejszy ekonomicznie sąsiad. Uznali, że wystarczająco już pokajali się za II wojnę i teraz jest optymalny moment na to, by niemiecki patriotyzm zaczął się odradzać. Nie podpisują i nie chcą z nami podpisać traktatu pokojowego, ponieważ jest im to widocznie nie na rękę. Gdyby to było dla nich dobre to by podpisali. Naszym celem, prócz podpisania pokoju, powinno być zepchnięcie siatki agenturalnej BND do głębokiej defensywy, co należałoby rozpocząć od przeprowadzenia lustracji. Obecna sytuacja jest Niemcom na rękę, ponieważ Polska jest słaba, niedołężna i dogłębnie zinfiltrowana. Jak pamiętamy, caryca Katarzyna Wielka popierała degrengoladę I Rzeczypospolitej, bo słaba Polska to silna Rosja. Tak samo słaba Polska to silne Niemcy. Powinniśmy zrezygnować z ciepłej retoryki, pełnej mdłych słówek o wiecznej miłości. Dosyć walenia młotem po jajach i napominania wszystkim wokół, że wojna się skończyła. Wiemy, że wojna się skończyła. Polacy mają to do siebie, że bardzo łatwo ich zmiękczyć kilkoma miłymi słowami. Cały kraj dostał orgazmu jak Europa powiedziała nam kilka ciepłych słów po EURO2012. Włoski miesięcznik "Limes" wydał 200 stronicowe studium poświęcone Polsce, które opisuje m. in. zjawisko zwane gospodarczym cudem w Warszawie. Można się domyślić, że Polska aż się popłakała ze szczęścia, bo tak została doceniona. No więc powinniśmy ograniczyć różne ckliwe projekty o pojednaniu, wspólne wystawy i inne takie, bo to tylko dodatkowo legitymizuje niemieckie panowanie w Warszawie. Niemcy w tej sprawie rozdają karty, Niemcy przeprosiły a teraz oczekują. Erika Steinbach z nieszkodliwego kuriozum o małym zasięgu oddziaływania staje się powolutku znaczącą personą w Niemczech, akceptowaną już przez kanclerz Angelę Merkel. I to mimo faktu, że Steinbach jest zwyczajnym kłamcą, która podaje się za wypędzoną, chociaż jej ojciec sam wyjechał ze Śląska do Chojnic, gdzie zajął dom po wypędzonych Polakach, a który potem opuścił w ucieczce przed napierającym frontem wojsk radzieckich. To im jednak nie przeszkadza i pokazuje nam, jaka jest dysproporcja pomiędzy potencjałem RFN i IIIRP.
Trzeba przygotować się na to, że Niemcy będą też reprezentować Ziomkostwa chcące odszkodowań za utracone majątki po II wojnie światowej. Nie jestem zaznajomiony dostatecznie z tymi dziedzinami prawa, ale wiem jedno: powinniśmy szukać furtek aby nie płacić. Wskazywać m. in. na to, że część ludzi służąca w różnych państwowych instytucjach Niemiec opuściła te tereny jeszcze przed przyjściem frontu, co można traktować jako dobrowolne porzucenie majątku. Nie wiem czy takie coś ma sens w świetle prawa wojennego i czy sądy by to respektowały. Jednego jestem pewien: nie należy płacić jeżeli nie trzeba. Dajmy sobie spokój z moralnościami, sercami i wrażliwościami, których się wymaga, bo tak wypada. Co do ludzi, którym nakazano wyjechać tuż po wojnie sprawa jest prosta: trzeba płacić i raczej niewiele nam przed sądami da fakt, że byliśmy wówczas jawną sowiecką marionetką. Nie możemy sobie pozwalać na samowolne niepłacenie i relatywizowanie prawa, bo to znacząco obniża naszą wiarygodność w oczach innych, także tych, którzy potencjalnie mieliby stać za nami murem. Trzeba jednak pamiętać, że choć Polska zrzekła się części odszkodowań to nie wszystkich. Pozostają zniszczenia dokonanie w wyniku innych działań niż bezpośrednie akcje militarne. W ten sposób Polska nie dostała nic za zniszczenie Warszawy. Trzeba też pamiętać o Żydach, obywatelach II RP, pomordowanych całymi rodzinami. Jeśli nie żyją żadni legalni spadkobiercy majątków, a tak się czasem zdarza, to nie ma mowy, żeby jakieś pieniądze czy nieruchomości szły na konto Światowego Kongresu Żydów, ADL czy państwa Izrael. Prawo mówi, że w przypadku braku legalnego spadkobiercy majątki są dziedziczone przez Skarb Państwa. Wszelkie pozyskane środki, powinny przeważyć roszczenia niemieckie, a więc wtedy można wypłacić. Jedna pryncypialna zasada: Polska musi postarać się o to, żeby pierwsi płacili Niemcy (w przypadku majątkach pożydowskich środki będą pozyskane z ich licytacji). I też nie dlatego że Polska bardziej pokrzywdzona, bo to jest nieważne. Niemcy płacą pierwsze, a Polska rozdaje karty, bo trzeba realizować przede wszystkim swoje interesy narodowe.
Inną kwestią są Polacy w Niemczech. Niemcy są starzy, trochę leniwi i rozmiękczeni przez swoje welfare state. Mają problem z turecką imigracją, która nie szczególnie chce pracować, a do tego Niemcy od 1 stycznia otworzyli rynek pracy dla Rumunii i Bułgarii. Już teraz panuje za Odrą obawa co do nowej fali imigrantów, która potem może się odbić również na Polakach. Uważam, że polityka zagraniczna to nie tylko misja korpusu dyplomatycznego, ale każdego człowieka posiadającego obywatelstwo polskie. Każdy eurocent zasiłku dla Polaka przybliża gniew Niemców, którzy się w końcu oburzą o to, że płacą obcym, a brakuje im samym. Polacy nie powinni przyjmować wsparcia socjalnego od obcego państwa, ponieważ to w perspektywie czasu poważnie zaogni dwustronne relacje. Zamiast tego Polska powinna tworzyć warunki ekonomiczne dla powrotów do kraju, czyli oczywiście zaprowadzić kapitalizm. Powroty do kraju leżą w naszym interesie, ponieważ powrót emigracji zarobkowej do kraju podniesie średnią wieku w Niemczech, co nam oczywiście będzie na rękę. Nie powinniśmy też starać się o przywrócenie Polakom w Niemczech statusu mniejszości. Jest to o tyle nieracjonalne, że autochtoniczna mniejszość polska w przedwojennych Niemczech mieszkała tam, gdzie teraz jest Polska. W Zagłębiu Ruhry i innych regionach Polacy byli napływowi, ew. stanowili 2 może 3 pokolenie imigrantów. Poza tym warto sobie zadać pytanie, czy ten status tak naprawdę wiele zmieni? Polacy mogą założyć teatr, sklep, szkołę, klub bokserski, klub dyskusyjny i koło młodzieżowe. Tak naprawdę to inicjatywa leży po stronie ludu. Jeżeli ten nie ma ochoty się angażować w rozwój życia narodowego to znaczy, że są bardzo kiepskie warunki na jego rozwój. Wszystko musi zaczynać się od woli. Zresztą Niemcy na mocy różnych traktatów zobowiązali się do wsparcia finansowego różnych przedsięwzięć. Moim zdaniem i z tego powinno się zrezygnować, a funkcję mecenatu powinni przejąć jacyś bogacze z Polski, których po wprowadzeniu kapitalizmu powinno wyrosnąć naprawdę sporo. Oczywiście nie za pomocą państwowej propagandy, bo to w końcu zacznie obrzydzać to przedsięwzięcie. Ale wraz ze wzrostem zamożności będzie rósł poziom świadomości narodowej i stopień identyfikacji, które na dziś dzień są bardzo niskie, wbrew temu co twierdzą wyniki spisu powszechnego.Odbudowa gospodarki poniesie za sobą odrodzenie kulturowe. Tak to musi działać, nie odwrotnie. W odwrotną stronę to powstają narodowe socjalizmy. Dość dobrze znaną kwestią są niemieckie Jugendamty, czyli urzędy socjalne do opieki nad dziećmi i rodzinami. W Niemczech bardzo łatwo o utratę dziecka. Niestety wszystko w majestacie prawa, bo prawo niemieckie, jako wzorowe nowoczesne prawo europejskie takie właśnie jest. Nie ma zbyt wielkich możliwości by coś zdziałać, co najwyżej można szukać błędów czy celowości w przewodzie sądowym i kierować sprawy do jakiegoś międzynarodowego sądu. Lecz te pewnie nawet nie będą chciały się tym bawić, a już tym bardziej dla Polski z obecną w tej chwili reputacją dyplomatycznego karzełka. Łatwiej już byłoby w sytuacjach, kiedy rodzicom zabrania się rozmawiania z dziećmi po polsku. Chcącym wiedzieć więcej polecam zaznajomić się z sytuacją Wojciecha Pomorskiego.
Kolejną kwestią jaką chcę poruszyć jest mniejszość niemiecka w Polsce. Wg spisu powszechnego liczy 140 tysięcy. Zamieszkuje głównie Górny Śląsk. Skoro chcielibyśmy zrezygnować z dodatkowych grantów dla Polaków w Niemczech to należałoby też skrócić przywileje Niemców. Też nie z nienawiści tylko z powodu zmiany polityki wewnętrznej. Po pierwsze likwidujemy przywilej dla komitetu MN, który zwalnia z uzyskania 5% wyborczego na poziomie krajowym. (Przy okazji jednak likwidujemy w ogóle ten system, co może Niemcom w perspektywie dać więcej niż jedno miejsce, więc płakać pewnie nie będą). Ponadto likwidujemy wsparcie finansowe dla szkół dwujęzycznych, kursów językowych czy działalności bieżącej. Chciałbym, aby Polska zadziałała na zasadzie: damy wam wolność, ale nic więcej. No bo co niby dać więcej: bez pieniędzy od państwa nie nauczą się niemieckiego? Przecież to śmieszne. A w kapitalizmie, i dodatkowo pamiętając o tym, że są bardziej gospodarni od Polaków, to sobie postawią szkoły za własne pieniądze i będą one lepsze niż te, co mają teraz. Ponadto w takiej Polsce nie będzie ich jakoś szczególnie mocno ciągnąć do Niemiec. Jeśli do tego dojdzie to poważnej reformy samorządowej, to będą sobie mogli z sukcesami prowadzić kariery samorządowców. W takiej sytuacji nawet im nie będzie potrzebne wsparcie z RFN, bo się poczują jak pączki w maśle.
To w sumie wszystko, co mam do powiedzenia. Jeszcze tylko takie 2 banały, że na granicy na Odrze i Nysie obie strony muszą prowadzić odpowiedzialną gospodarkę wodną i przeciwpowodziową, żeby nie powodować strat u sąsiada. Polska jest z gospodarką wodną mocno w tyle, a nie potrzebujemy zaogniania stosunków z takiego akurat powodu. Wystarczająco je nadpsuje kapitalizm, reforma samorządowa i poważna, oparta na interesach, gra dyplomatyczna. A gospodarka wodna to przyda się i Polsce. Wracając na szybkości do kwestii granic państwowych: ponoć Bawarczycy nie są zachwyceni łożeniem na resztę Niemiec i pragną się odłączyć. Jakby co, to powinniśmy powiedzieć dyskretnie "za". Margaret Thatcher mówiła, że tak kocha Niemcy, że chciała by miały 5, a nawet więcej swoich państw. I mądrze.

Czechy. Nasz południowy sąsiad, z którym stosunki mamy raczej dobre i powinniśmy mieć dobre, bo nie mamy w zasadzie punktów zapalnych. Współpraca powinna się układać tym lepiej, im lepiej będzie sobie tam radził Vaclav Klaus. Co nas szczególnie łączy prócz wspólnych przeżyć w bloku sowieckim, to fakt niemieckich roszczeń. Z Czechosłowacji wysiedleni zostali Niemcy sudeccy, którzy czasem domagają się od Czechów odszkodowań i przeprosin. Polska powinna utworzyć w tej sprawie z Czechami wspólny front. Razem będzie łatwiej wskazywać na swoje racje. Zapomniałem o tym wcześniej, ale może uda się przepchnąć własną "niewinność" za pomocą argumentu, że powojenne przesiedlenia zostały zatwierdzone przez Radę Sojuszniczą, a przed Polskę i Czechosłowację jedynie wykonane. Z Cieszynem nic nie róbmy, bo jest dobrze jak jest. Polakom żyje się tam dobrze, zresztą Czesi traktują Polaków ok, tak samo Czesi w Polsce żyją sobie dobrze. Ponadto potrzebujemy wspólnej z Czechami polityki w ramach V4, czyli grupy wyszehradzkiej, która powinna nas zabezpieczać przed innymi dyplomatycznymi zgrupowaniami lub nadmiernym wzrostem Rosji. No nie jest tak, że jestem fanem Rosji, bo tak. Trzeba się w razie czego zabezpieczyć przed nimi pod rękę z każdym państwem, które by tego chciało. Grupując się z mniejszymi ludnościowo i gospodarczo państwami w jednym w bloku zyskujemy sobie wystarczająco duże możliwości, by nadawać takiemu sojuszowi kierunek i tempo działania. Polska jest za słaba, aby zawiązując sojusz z Niemcami dyktowała im co mają robić, ale można uzyskać jakiś wpływ na Czechy, co i im się przyda, bo im pomożemy z Niemcami.

Słowacja. Drugi z południowych sąsiadów. Z nimi też nam się żyje bez zatargów, ani bez powodów, by je mieć. Od Czechów mniejsi i słabsi, zagrożeni mogą się czuć przez Węgrów, którzy posiadają liczną mniejszość na Słowacji. Dla nich Polska jest najsilniejszym sąsiadem i należy z tego korzystać układając się w wymienionej już wcześniej grupie wyszehradzkiej. Przy odpowiednich reformach gospodarczych, powinniśmy osiągnąć status najważniejszego partnera gospodarczego dla tego państwa, podczas gdy obecnie wyprzedzają nas mniejsze od nas Czechy, Austria i Węgry. Naturalnie głównym celem ekspansji gospodarczej na Słowację powinno być odepchnięcie Niemców. Warto nadmienić, że Słowacja jest naszym bezpośrednim sąsiadem, więc moglibyśmy im, gdybyśmy zawczasu nie oddali komuś tego grantu, sprzedawać gaz, który obecnie Słowacy sprowadzają przez Ukrainę z Rosji. Bliżej, taniej, no i omijamy opłatę tranzytową dla jakiegoś trzeciego państwa. Ale póki co mam słabą wiedzę o gazie z łupków w Polsce. Zachodnich firm rzecz jasna się nie wygoni, bo sami mamy za słabe technologie, ale można wymóc na nich, aby dajmy na to 40% wydobycia pozostało na terenie Polski lub zostało wykorzystane na strategiczny eksport. Całe szczęście, że Polsce udało się w Brukseli wymigać ekologicznego jobla, którego kosztami Unia chciała obarczyć łupki. Z racji naszego potencjału ludnościowego i wojskowego Słowacja powinna przy znacznie silniejszej niż obecnie Polsce widzieć swoje bezpieczeństwo.

Węgry. Trochę zaburzam kolejność, bo to przecież nie sąsiad. Węgry to również członek grupy V4, którą trochę nieśmiało reaktywował Sikorski z ministrami dyplomacji CZE, SVK i HUN. Zacznę od tego, że nie wierzę w Polaka, Węgra dwóch bratanków. To że czasem było dobrze, nie znaczy że będzie zawsze. A jeśli jest dobrze i chcemy by było dobrze to nie z jakichś historycznych sentymentów. Węgrzy też ubolewają z powodu dominacji Niemiec w Europie i podobnie jak w przypadku Słowacji, powinniśmy dążyć do zastąpienia Niemców na pozycji najważniejszego partnera Węgier. Ponadto warto pamiętać, że Węgrzy nie przepadają za swoimi sąsiadami, w tym za Słowakami. Musimy studzić zapędy Węgrów, gdyby tym się zachciało odbudowy wielkich Węgier. Nie z wrogości, lecz dlatego że potrzebujemy i Węgrów i Słowaków, a nie tylko jednych. Powinniśmy dążyć do zachowania status quo. To samo tyczy się ewentualnych roszczeń i pretensji w kierunku innych sąsiadów, których zamieszkują liczne i zwarte mniejszości węgierskie. To już 3 potencjalny sprzymierzeniec w ramach grupy V4, które razem wzięte są mniejsze od Polski. Przy umiejętnie prowadzonej dyplomacji, odważnych reformach gospodarczych powinniśmy być liderem grupy środkowoeuropejskiej. Powinniśmy zabezpieczać ich podstawowe interesy w zamian za poparcie dla budowy jak najsilniejszej pozycji Polski w Europie środkowej. Jakkolwiek musimy liczyć się z tym, że te gospodarki będą miały rzucane kłody pod nogi przez zachód, to w ramach V4 obligatoryjna jest wspólna strefa wolnego handlu, przepływu usług, pracowników, kapitału i takie tam. I mówiąc wolna mam na myśli wolną, a nie unijną.

Ukraina. Ostatnio na czasie, bo cała Europa dwoi się i troi aby przyciągnąć prorosyjską janukowyczowską Ukrainę do siebie. Zacznijmy od tego, że na tle zdegenerowanej, skorumpowanej klasy politycznej tego państwa oszust wyborczy Wiktor Janukowycz, bazujący głównie na poparciu ukraińskich Rosjan, jest mężem stanu. Nawet nasza klasa polityczna ma więcej klasy od ukraińskiej, której symbolem jest wylansowana na męczennicę reżimu Julia Tymoszenko. Państwo to jest rozległe terytorialnie, ludne, a do tego tańsze i posiadające słabszą infrastrukturę. W zasadzie jest jak najbardziej atrakcyjne dla bogatszego sąsiada, który chciałby ten kraj pozyskać w swoje ramiona w zamian za gospodarcze granty. Na tym właśnie polegała idea wcielenia Polski do Unii Europejskiej: po to żeby pozyskać pozbawiony elit, upokorzony i biedny żywioł (bo już nie naród) dla swoich celów. Polacy dostali trochę dotacyjek, dopłat, okresowo nawet Unia w swej wspaniałomyślności dała paroletnie okresy wolnizny od nowych obciążeń, za co w zamian dostała od ludu polskiego dużą lojalność, przywiązanie, szczerą wdzięczność, a od pewnej jego części nawet bezgraniczne ideologiczne posłuszeństwo - dlatego też Polska nie ma szans na wyrwanie się z tej strefy wpływów drogą demokratyczną. Z Ukrainą jest podobnie, ludzie tam mają dosyć swojego skromnego życia, bezprawia, nadużyć władz. Ciągnie ich mocno do Unii Europejskiej, która kusi kolorowymi obrazkami przedstawiającymi dostatnie życie. Bruksela, a w zasadzie Berlin, stosuje wobec Ukrainy ten sam schemat działania jaki stosowali wobec Polski: obserwują biedę i upokorzenie w jakich żyją ludzie, po czym jawią się w aurze zbawicieli, którym lud odpłaci się lojalnością. Janukowycz, zdaje się, doskonale to zgapił i nie jest głupkiem, który ulega zachodnioeuropejskiej frazeologii i woli przebierać w ofertach, zamiast przyjmować ofertę Unii, myśląc, że pan z zachodu wyciągnął dłoń do chama ze wschodu. Wbrew oczekiwaniom oficjeli unijnym odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej po czym na Ukrainie zaczęły się protesty, które po uchwaleniu nowego prawa dot. zgromadzeń publicznych przerodziły się w zamieszki. Zamieszki po to, by Ukraina zbliżyła się, a następnie wstąpiła do Unii. Warto się zastanowić nad tym, kto w tym zamieszkach odgrywa pierwsze skrzypce. Pierwszy człowiek to Arsenij Jaceniuk – przewodniczący partii Batkwiszczyna. Szczerze mówiąc nie słyszałem o nim przed akcjami w Kijowie. Nie wydaje się być wielce charyzmatycznym człowiekiem, ale na uwagę zasługuje fakt, że jest człowiekiem Julii Tymoszenko, a wcześniej był człowiekiem pomarańczowej rewolucji, która po otrzymaniu wsparcia ze strony zachodu, w tym naturalnie ekstatycznej postawy polskich polityków, nadała Szuchewyczowi tytuł Bohatera Ukrainy. Mniejsza o to, komu tam nadają tytuły bohaterskie – w końcu to oni będą sobie wybierać bohaterów. Polska racja stanu powinna jednak wiedzieć jaki mają dani ludzie do Polski stosunek. A ci mają taki, że zawołali po wsparcie z zagranicy, po czym uznali UPA-owców za bojowników o wyzwolenie Ukrainy. Przez nasze władze powinno to zostać odebrane jako policzek i służyć za przykład, że posłużą się antypolską retoryką, a jak trzeba to i czynami. W ten sposób dochodzimy do drugiego bohatera EuroMajdanu – Ołeha Tiahnyboka. Jak sam twierdzi, zrewidował swoje poglądy i już nie jest antypolski. Uważa, że w interesie Polski leży to, by Ukraina była buforem między zachodem a Rosją, niż ten bufor miałaby tworzyć Polska. Słusznie, zawsze lepiej mieć kogoś między nami a kimś silnym. Trzeba tylko pamiętać, że państwo to w Unii oznacza niemiecką kolonię. Nie oszukujmy się, nie wygramy rywalizacji o Ukrainę z Niemcami. Z uwagi na jej ludność trzeba też pamiętać, że tak długo jak Unia będzie trwać, tak długo Niemcy, Francja czy Wielka Brytania będą mieć przy sobie głosy Ukraińców, którzy w sytuacji spornej zagłosują za interesem zachodu, nie Polski. Nie mamy co liczyć na wsparcie Ukraińców, którzy już pokazali, że liczą i będą liczyć się z nacjonalistycznymi nastrojami dużej grupy osób na zachodzie kraju. I że są zdolni do kroków wymierzonych w Polskę. Wracam do Tiahnyboka: wysługuje się teraz Niemcom (świadomie czy nie: nieważne, liczy się, że tańczy tak jak na zachodzie grają) i zapewnia, że już nie interesuje go kwestia rewizji granic. Po pierwsze facet jest już paręnaście lat starszy i dojrzalszy. Nie jest już podrostkiem bawiącym się narodowe hasła, zaczął ważyć słowa. Ale to nadal ukraiński nacjonalista, którego ideologia opiera się na równoczesnej nienawiści do Polski i Rosji. Rewizję stosunków z Polską odłożył na termin późniejszy, ale skoro brał udział w operacji uznania Bandery i Szuchewycza bohaterami czy członkom UPA nadania praw kombatanckich to nie oszukujmy się: on nie obierze nigdy propolskiego kursu. Mówi co mówi, bo jest na tyle ogarnięty, iż wie, że Polakom wystarczy kilka ciepłych słówek, żeby się zeszczali z podniety i uznali czyjąś moralną przemianę. Chłopu nie można wierzyć, bo w każdej chwili gotów jest pobiec po pomoc do Niemców, Francuzów, Anglików, byle kogo, by wymusić na Polsce jakieś ustępstwa, bo ta się panoszy i nie uznaje ukraińskich uczuć i interesów. I nie wierzę w to, ze jak nie będzie okazji, to sobie granicy do Sanu nie chapnie. No i towarzystwem tego gościa napawa się nie kto inny jak Jarosław Kaczyński – samozwańczy obrońca polskości, ten sam, który głosował za Traktatem Lizbońskim, ten sam co proponuje go końca zarżnąć gospodarkę swoimi socjalnymi bajkami i w końcu ten sam, który zaproponował utworzenie wspólnej armii przez Unię Europejską. A reszta pro-europejskich i z zasady antynacjonalistycznych ludzi typu Komorowski, Tusk, Minister Sikorski nie zauważa ani Tiahnyboka, ani licznych emblematów UPA, celtyków czy 14/88, za które zazwyczaj z miejsca jest się stygmatyzowanym jako faszysta. Uważa się go za takiego nacjonalistę koncesjonowanego. Innemu narodowcowi z kolei – Anatolowi Szołudko – przypomniało się nawet, że ma polskie korzenie i w ogóle to on chce zbliżenia z Polską, a Polakom to jest on tak wdzięczny za wszystko, że o jeny. Kolejny guru zachodniej Ukrainy to bokser Witalij Kliczko. W polityce odniósł umiarkowane sukcesy, lecz jest powszechnie uwielbiany, jako najbardziej po Szewczence znany Ukrainiec i ambasador tego państwa. Jest rzecz jasna politycznym matołem, który uwierzył w to, że podjudzając kraj do rozróby znokautuje Janukowycza. Ale jest też na tyle mocny, że swoimi 10% w wyborach skanalizuje pewną grupę osób niepogodzonych z rządami Partii Regionów Janukowycza i zasili obóz prounijny. Jest o tyle nieobliczalny, że jest wielkim przyjacielem Niemców, a ci gotowi są w każdej chwili wykorzystać dyplomatyczne, agenturalne i finansowe wpływy aby wesprzeć jego i cały euromajdanowy front.
W tej całej euforii, jaka roztoczyła się nad kijowskimi protestami i zamieszkami, zapomniano o ważnej rzeczy: jedynym politykiem na Ukrainie, który wykonał jakiś krok w stronę Polski jest Wiktor Janukowycz, który działał na rzecz pozbawienia tytułu Bohatera Ukrainy Szuchewycza i Bandery (ponownie zaznaczam, nie chodzi mi o to, żeby oni nimi nie byli, ale o stosunek). Tylko on nie stoi doktrynalnie antypolskim stanowisku i nie liczy się z nacjonalistycznymi wyborcami, gdyż bazuje za zupełnie innym elektoracie. Tymczasem można się spodziewać po Tiahnyboku, że uśmiecha się do nas, bo póki co wypada, a po Jaceniuku, że rywalizując o patriotyczny elektorat z Tiahnybokiem będzie musiał uciec się do antypolskich i antyrosyjskich postaw by nie zostać uznanym za moskiewskiego. To samo rzecz jasna tyczy się Kliczki. Zresztą, po ostatnim wdarciu się rozochoconej ciżby do lwowskiego magistratu pochwalili się zdjęciami z środka. Okazało się, że po zdobyciu urzędu miasta powiesili sobie w głównym korytarzy wielki potret Bandery. To jest właśnie twarz ukraińskiej opozycji.
Musimy zdać sobie sprawę z ogromnego błędu jaki Polska popełnia wspierając ową opozycję. Nie mówię tu tylko o panujących nam władzach, ale o całej prawie opozycji. W zasadzie to cały mainstream stoi murem za siłami prounijnymi. Symbolem tego niech będzie fatalny występ prezydenta Komorowskiego, który przedstawicieli opozycji przyjął u siebie w pałacu. Utrzymujemy stosunki dyplomatyczne z państwem, którego władze zostały legalnie wybrane, a ten wybór został zatwierdzony przez ukraińskie komisje wyborcze, a także zagranicznych obserwatorów. Nie ma powodu, aby się czepiać legalności tej władzy. (Mam co prawda w dupie demokrację, a jej szczytnymi ideałami wycieram sobie dupę, ale na Ukrainie wybrali sobie, że demokratyczny wybór legalizuje władzę, więc wypada nam to zaakceptować.) Prezydent jednak woli przyjmować dysydentów, czym sprawia Janukowyczowi afront. Tak się nie powinno robić, lecz niestety raz z I wojną światową skończyła się wspaniała epoka XIX wieku a zaczęło XX-wieczne barbarzyństwo i upadek obyczajów, także dyplomatycznych. Za cenę ckliwej ideologii Polska dała Janukowyczowi asumpt do mieszania się w nasze wewnętrzne sprawy, a także przyjmowania, popierania i opłacania potencjalnych podżegaczy na naszym terytorium. Nasze władze, a także opozycja, nie zdają sobie jednak z tego sprawy.
Powinniśmy szukać zbliżenia z Janukowyczem. Jesteśmy w całej tej śmiesznej Unii, ale wiadomo przecież, że ekonomicznie i demograficznie ten twór jest niezdolny do prawidłowego funkcjonowania. Unia Europejska to po prostu kaleka bardzo zaawansowanego stopnia. Do tego uzyskanie pełnej zgody dla jakiejś wyimaginowanej wizji wspólnej polityki zagranicznej musi, i faktycznie tworzy różnice między państwami członkowskimi. Nie ma sensu, by Polska się poświęcała dla cudzych interesów na Ukrainie wspierając jawnych wrogów. Zawczasu trzeba ułożyć sobie samodzielne stosunki z Ukrainą. Trzeba tam budować swoje wpływy. Prywatne polskie wpływy, a nie unijne. Nie można pozwolić aby Niemcy nas otoczyli, ani na to, żeby w razie porażki Unii na Ukrainie, jeszcze większe wpływy zdobyła tam Rosja. Oni z Ukrainy nie zrezygnują, bo jak sami twierdzą: na Ukrainie bije serce Rusi. Wiadomo, że kolejnych wyborów Janukowycz i jego Partia Regionów już raczej nie wygrają i do władzy dojdzie antypolska (jawnie będzie tego unikać, ale będzie po swoje kroczyć i formować z innymi europejskimi rządami bloki wymierzone w nasze interesy) koalicja UDARu, Batkwiszczyny i Swobody. Ciężko będzie utrzymywać w takich warunkach dobre relacje, więc należy wykorzystywać każdy moment kiedy przy władzy jest Janukowycz, a w okresie rządów tej euromajdanowskiej triady starać się o zachowywanie i możliwy rozwój bilateralnych umów gospodarczych, wspólnego rynku i możliwie daleko posuniętej liberalizacji stosunków gospodarczych. Po to, by to Polska jawiła się na Ukrainie jako ten dobry mąż, który pomaga jej wyjść z gospodarczej zapaści, i aby to polska gospodarka odniosła z tego największe korzyści. I nie można sobie pozwolić na to, aby robić to co teraz robimy: nie ma mowy o tak bezczelnym wspieraniu janukowyczowskiej opozycji, wysyłania takich przepełnionych butą depesz, bo to obróci się przeciwko nam. Dla zachodu będzie to gwiazdkowy prezent, a przecież, jak wspomniałem wcześniej, dalibyśmy im wystarczająco dużo powodów, by nas znienawidzili i nie trzeba im dawać kolejnych okazji. Oprócz rywalizacji o wpływy na Ukrainie i stopniowemu jej przeciąganiu w naszą stronę jest jedna ważna rzecz. Otóż, nacjonaliści na Ukrainie są silni, bo Ukraina ma poważne problemy gospodarcze, wielką emigrację. Skoro oni chcą żyć jak Polacy, to u nich faktycznie musi być do dupy. Wprowadzając wzajemną liberalizację stosunków gospodarczych i poprawiając przez to sytuację na Ukrainie uszczuplimy nacjonalistom elektorat o tę część, która przy nich stoi tylko z powodu biedy. Naturalnie, ideowych nie odciągniemy, ale za to utworzy się jakiś propolski elektorat. Chyba tyle, op Ukrainie dużo, bo teraz jest na czasie.

Białoruś. Ta nazwa stała się synonimem wszelkiego zła Europy. Powinniśmy mieć to gdzieś i wyciągnąć wnioski z naszej dotychczasowej polityki. Dlaczego Aleksandr Łukaszenka trzyma się bliżej Rosji? Bo Europa wymaga ideologicznego posłuszeństwa, a kiedy go nie otrzymuje stygmatyzuje i izoluje dane państwo. Łukaszenka padł ofiarą własnej niezależności, bo nigdy nie godząc się na reformy demokratyczne został przez Unię (przy dużym udziale Polski) wepchnięty w ręce Rosji. Tak więc sami odpowiadamy za to, że Białoruś nie jest częścią naszej części wpływów. Trzeba natychmiast skończyć ze wspieraniem tamtejszej opozycji demokratycznej, czy jak tamtejsi unijni podżegacze się nazywają. Partnerem do rozmów jest dla nas Łukaszenka, który jest gwarantem niepodległości tego kraju. Demokracja na Białorusi w mig zaowocowała by aneksją tego kraju do Rosji, a my nie potrzebujemy drugiej granicy z Rosją. Podobnie jak w sprawie Ukrainy: musimy podjąć się rywalizacji o wpływy na Białorusi z Rosją i robić to dla siebie, a nie dla Unii. Relacje powinno się znacząco ocieplić, a Łukaszence dać jakieś oparcie, bo póki co jedynym człowiekiem, który chce z nim rozmawiać jest Putin, a to nie jest dla Białorusi komfortowa sytuacja. Wiele dobrego da Polsce liberalizacja gospodarczych stosunków ze wschodnim sąsiadem. Prócz obustronnych korzyści gospodarczych dostaniemy też państwo buforowe w postaci Białorusi. Na wypadek, gdyby Rosja chciała renegocjacji umów z nami, na swoją korzyść.

Litwa. Głównie jest znana z tego, że przykręca śrubę polskiej mniejszości. Niewiele można z tym robić, bo jeśli ci ludzie nie mają polskiego obywatelstwa, to możemy się wypchać i nie ma znaczenia, że deklarują się jako Polacy. Jedyną szansę na poprawę ich losu widzę w tym, by postarać się gospodarczo przyciągnąć Litwę do Polski i dać jej dobrą ofertę. Tak jak w przypadku dwóch poprzednich państw, także z Litwą należałoby maksymalnie zliberalizować wzajemne stosunki ekonomiczne, tak by możliwa poprawa sytuacji gospodarczej odciągnęła tam ludzi od nacjonalizmu. Litwa jest jeszcze nam o tyle potrzebna, ale że swej natury nie lubi Rosji. Co prawda nie liczmy na to, że pod naszym wpływem ją polubią, ale powinniśmy odciągnąć ich od Niemców. Do gry powinniśmy też wciągnąć Łotwę i Estonię. Wiadomo, że Rosja za darmo nam niczego nie da i nie będzie naszym przyjacielem dla zasady, lecz nie będzie nas na siłę wyganiać, gdyż powinna zdać sobie sprawę, że nasze wsparcie też jej trochę da.

Rosja. A teraz punkt kulminacyjny. Dlaczego chciałbym aby Polska zorientowała się na Rosję? Rosja to obok Niemiec nasz największy sąsiad, a my, jak dobrze wiemy, jesteśmy ludnościowo, militarnie i gospodarczo za słabi aby jednocześnie dać sobie radę z dwoma przeciwnikami i utrzymywać absolutną niezależność. Beck się na tym przejechał, jak również na bezgranicznym zaufaniu do odleglejszych sojuszników, których dzisiaj także nie mamy. Owszem, mamy potencjalnych sojuszników w postaci grupy wyszehradzkiej, ale nawet sumarycznie z nimi mamy niewystarczający potencjał. Rosja Władimira Putina, podobnie jak Ukraina Janukowycza i Białoruś Łukaszenki uchodzi za dziki kraj, w którym niedźwiedzie chodzą po ulicach, zabija się gejów i prześladuje biedne artystki. Póki co to właśnie Putin stara się nadawać Rosji konserwatywne oblicze, odbudowywać tradycje carskie. Niespecjalnie mu wychodzi, co już mówiłem przy okazji jednego komentarza, w którym napisałem o znikomym zainteresowaniu rocznicą wygnania Polaków z Moskwy. Jeśli chcemy odratować w Polsce cywilizację łacińską to potrzebujemy do tego wsparcia Rosji, bo tego wsparcia nie udzielą nam ani Niemcy, ani Francja, Wielka Brytania, Szwecja, Holandia, Hiszpania. Nikt nam nie udzieli, będą od nas jedynie wymagać, tak jak dziś, coraz pełniejszego poddania cywilizacji Unii Europejskiej. Druga sprawa jest jeszcze ważniejsza, czyli ekonomia. Ekonomia jest bezwzględną podstawą bytu narodowego oraz samodzielności. Wraz z poprawą gospodarczą będziemy zyskiwali możliwość ambitniejszej gry w dyplomacji. Do tego jednak jest potrzebny kapitalizm, który jest dla nas condicio sine qua non. I to nie jest propozycja, ani pytanie do ludu. Jeśli chcemy liczyć się musimy przyjąć kapitalizm. Ba, nawet jeśli chcemy przetrwać fizycznie to potrzebujemy kapitalizmu. W każdym innym wypadku popadniemy w starotę i roztopimy się w masie społeczeństw zachodnich i imigrantów, którzy przybędą do Polski. Rzecz jasna zachód się na to nie zgodzi, gdyż on hołduje ideałom gospodarek odpowiedzialnych socjalnie i innym marksistowskim badziewiom, które ich zarzynają. Niemcy bezwzględnie się na to nie zgodzą, ba, już w latach 90 proponowali nam harmonizację podatkową. Także podwyżka VAT była jednym z warunków naszej umowy akcesyjnej z UE. Natomiast Putin znacznie zliberalizował, głownie poprzez znaczącą obniżkę podatku dochodowego, gospodarkę w Rosji, po czym odbili się oni do góry po fatalnym w skutkach okresie jelcynowskim. Trzeba się liczyć z różnego rodzaju sankcjami, do zamknięcia rynków włącznie, więc dlatego właśnie potrzebujemy ogromnego rynku rosyjskiego, aby możliwie najmniej boleśnie odczuć wyalienowanie przez zachód. Wzrosną w Polsce gospodarcze wpływy Rosji, a także nasza polityka będzie musiała bardziej liczyć się ze zdaniem Rosji, lecz jeśli Rosja zaliczy tylko 30% wzrost wpływów w Polsce, a Niemcy w tym samym czasie stracą połowę swojego to zaliczymy krok do przodu. No i wyjdziemy z patowej sytuacji, w jakiej się teraz znajdujemy: Niemcy nie będą niepodzielnym panem w Polsce. W tym czasie ich wysiłki będą także skoncentrowane na rywalizacji z Rosją z Warszawę, co moim zdaniem jest dla nas całkiem komfortową sytuacją. Naturalnie przy dobrym rozegraniu z naszej strony. Wiadomo też, że Rosja jest krajem wieloetnicznym, który zmaga się ze swoimi niesfornymi mniejszościami. Tak długo jak się nie uspokoją i nie zaakceptują Rosji, tak długo dla Rosjan kwestią numer 1 będzie opanowanie sytuacji wewnętrznej, a dopiero którąś z kolei obejmowanie Polski z żelaznym uścisku. Natomiast Niemcy sytuację mają w miarę stabilną, Turcy nie sprawiają im tylu problemów co Czeczeńcy Rosjanom, a naród jest dość zdyscyplinowany – mają więc więcej czasu i swobody na budowanie wpływów w innych państwach. No i nie wolno zapominać o problemach, jakie Rosja ma na wschodzie, gdzie zachodzi niekontrolowane zalewanie Syberii przez Chińczyków. W Moskwie też zdają sobie sprawę z ich problemów: poziom dzietności też im spadł, a alkoholizm i narkomania są tak rozpowszechnione, że czynią miliony ludzi niezdolnymi do podniesienia potencjału narodu i państwa.
W grę powinien wejść także jakiś sojusz militarny obliczony na wypadek wojny z Niemcami, tak by ich zniechęcić do ew. wojny. Bo przecież taki pomysł może im wpaść do głów jak zobaczą, że złamaliśmy stosunek wasalny. Bardzo rzadko w historii świata zdarzało się, aby senior łaskawie puszczał zbuntowanego wasala. Nie uważam także, aby to kolidowało z naszym członkostwem w NATO. Pakt Północnoatlantycki mocno ucierpiał na nieudanej operacji w Afganistanie, skąd się zwija oraz na nieudolności Ołbamy i jego administracji, których z placem w dupie rozpracował Putin. Dzięki akcji syryjskiej Rosja zapewniła sobie wpływy na Morzu Śródziemnym. Dodatkowo USA straciły na aferze NSA, która najmocniej tknęła Niemców. NATO nie zabrania swoim członkom układania się na własną rękę, oraz nie miesza się w wewnętrzne sprawy państw członkowskich. Ogranicza się jedynie do solidarności z państwem zaatakowanym na swoim terytorium, bądź jego terytoriach zamorskich i jednostkach pływających na na obszarze atlantyckim na północ od Zwrotnika Raka oraz Bałtyku, Morzu Północnym Śródziemnym i Czarnym. Możemy swobodnie układać się inaczej. Zresztą, poza strukturami NATO odbywają się wspólne manewry różnych państw z Rosją, także polsko-rosyjskie, więc nie ma problemu.
Wracając do gospodarki: naturalnie trzeba szukać wspólnych, liberalnych rozwiązań. To podstawa.
Mamy jedną zaletę, która wynosi nas ponad Rosję: należymy do cywilizacji łacińskiej i jeśli przyjmiemy zdrową filozofię rządzenia państwem, to będziemy mieli przewagę nad turańską Rosją, której warunki cywilizacyjne nie tworzą tak dobrych warunków do rozwoju gospodarczego. Ważne jest, aby nasza gospodarka wzmacniała się szybciej od rosyjskiej.

Inne państwa. Nie ma sensu szukać zatargów z państwami, które z nami nie graniczą. Z państwami Europy zachodniej jest ten problem, że mogą się zmówić przeciwko nam i wspólnie zastosować gospodarczą izolację. Ale bardziej prawdopodobne jest to, że dojdzie tam dzięki nam do trwalszego rozłamu. Część państw będzie wolała jednak nie zrywać z nami kontaktów gospodarczych i postawi na interesy zamiast na ideologię. Oby tak było, bo wtedy będziemy mieć mniej wrogów na zachodzie. Należy szukać wszędzie gdzie tylko się da lepszych, opartych na swobodzie przepływu towarów, usług i kapitału kontaktów z innymi państwami. Proste. Lepszej recepty nie mam.

To w zasadzie tyle. Mam jeszcze jeden pomysł, który jednak dotyczy sytuacji w Polsce. Mamy tragiczną sytuację demograficzną, potrzebujemy odmłodzenia, i to od zaraz. Wraz ze wzrostem zamożności i poprawą sytuacji gospodarczej dzięki zliberalizowaniu gospodarki należy ściągać imigrantów. Będą przyjeżdżać do Polski ludzie, aby szukać lepszego życia oraz wolności. Bardzo dobrze. Ale można też zastosować drugą sztuczkę. Mam na myśli demograficzny sabotaż polegający na zaoferowaniu ludziom uproszczonych warunków uzyskania obywatelstwa. Należy ich starannie wyselekcjonować. Moje propozycje:
1. Ludzie z Europy, USA, Kanady, Australii i Nowej Zelandii, czyli kulturowo zbliżeni do nas, co ułatwi asymilację.
2. Odpowiednio młodzi, np. bezdzietni do 25 lat, z 1 dzieckiem do 30, z dwoma do 35, z trzema do 40-45. Emerytów mogą ze sobą wprowadzić, jeśli zaświadczą, że mają wystarczająco duży majątek oraz gwarancje emerytalne z państw macierzystych, aby ich utrzymać.
3. Z chwilą uzyskania polskiego obywatelstwa powinni zrzec się poprzedniego.
4. Naturalnie powinni to być ludzie z dość stabilną sytuacją majątkową. Np. wystarczającą do zakupienia mieszkania za gotówkę, tak by z miejsca włączyli się jak najaktywniej do życia gospodarczego.
Proponuję coś takiego, ponieważ po 100 latach z każdego niepolskiego małżeństwa zrobi się przykładowo 3 przywiązanych do Polski dzieci, 9 częściowo spolonizowanych wnuków i 27 prawnuków Polaków. W tym będzie 13 mężczyzn. Załóżmy, że 10 będzie zdolnych do służby wojskowej. Zróbmy to z korzyścią dla nas, bo imigrantów będziemy potrzebować.

Chyba tyle. Długo pisałem, bardzo, bardzo długo. Jeśli gdzieś potok słów utrudnia czytanie proszę pisać, będę poprawiał. Przepraszam, że tak długo to trwało, zwłaszcza Franka.

Zapomniałem o 2 sprawach, więc doedytuję.
1. Ze skutkiem natychmiastowym zerwać stosunki dyplomatyczne z Kosowem. Nie godzi się byśmy stali po stronie tego bandyckiego samozwańczego państewka i szargali reputację Rzeczypospolitej uznawaniem bandyckich metod jakie stały za oderwaniem tego regionu od Serbii.
2. Wysłać ekipę komandosów do Pretorii i porwać z tamtejszego więzienia Janusza Walusia.

Nigdy nie będę w 100 % szczęśliwy, bo spirytus ma 96 %.- mój kolega Marcin.
-Nadia, gdzie moje gacie?
-Nie wiem, pewnie do muzeum wzięli.
Panie Bolesławie, witamy w domu. Witamy całą ekipę czarnuchów z łańcuchami.
Nie oznacza to jednak, że byłem świniakiem pokroju Kwaśniewskiego, czy innego Komorowskiego, aż tak nisko nie upadłem. Chłopu trzeba dawać albo się nie dziwić. Chłopak wyczaił ją na skupie żywca. W sezonie tzw "świńskiej górki". Na imie jej było Teresa, Teresa z domu Bąk. Gonar wziął 2k kredytu na suple. xD

Ten post był edytowany 1 raz, ostatnio zmieniony przez Al Ed Upek: 05.02.2014, 1:27
picaZananasem
Super Saiyanin 3
Super Saiyanin 3
[ Klan Kutang ]
picaZananasem
Dni na forum: 4.914
Plusy: 2
Ostrzeżenia: 5
Posty: 1.182
Skąd: z Polski
Amerykanie są bardzo daleko, ale nawet dziecko w przedszkolu wie, że wszędzie się pchają, obecnie są skupieni głównie na bliskim wschodzie, jednak jak oni zareagowaliby na naszą współpracę z Rosją? Ich też można wykorzystać, zresztą, gdzie widzieli interes, tam państwa się rozwijały gospodarczo, a kłótnie o tarcze antyrakietowe sugerują, że jednak coś by psioczyli. Za dużo byśmy z nimi nie potańcowali, bo nie chcielibyśmy niszczyć stosunków z naszym dużym sąsiadem od wschodniej strony. Jak Ty to widzisz?

"...nie pasuję do tej pedalskiej sztafety... “
Al Ed Upek Kobieta
"Deus Volt
Deus Volt
[ Klan Kutang ]
Al Ed Upek
Wiek: 35
Dni na forum: 6.259
Plusy: 10
Posty: 5.191
Skąd: Włocławek
Pewnie tak, ale łagodniej niż Europa. Ostatnio ich wpływy i reputacja w Europie mocno spadły, a większe akcenty kładą na rywalizację z Chinami.

Nigdy nie będę w 100 % szczęśliwy, bo spirytus ma 96 %.- mój kolega Marcin.
-Nadia, gdzie moje gacie?
-Nie wiem, pewnie do muzeum wzięli.
Panie Bolesławie, witamy w domu. Witamy całą ekipę czarnuchów z łańcuchami.
Nie oznacza to jednak, że byłem świniakiem pokroju Kwaśniewskiego, czy innego Komorowskiego, aż tak nisko nie upadłem. Chłopu trzeba dawać albo się nie dziwić. Chłopak wyczaił ją na skupie żywca. W sezonie tzw "świńskiej górki". Na imie jej było Teresa, Teresa z domu Bąk. Gonar wziął 2k kredytu na suple. xD
franqey Mężczyzna
Super Saiyanin 4
Super Saiyanin 4
[ Klan Asakura ]
franqey
Wiek: 37
Dni na forum: 6.702
Plusy: 3
Ostrzeżenia: 3
Posty: 2.643
Skąd: Danzig
Al Ed Upek napisał(a):
Długo pisałem, bardzo, bardzo długo. Jeśli gdzieś potok słów utrudnia czytanie proszę pisać, będę poprawiał. Przepraszam, że tak długo to trwało, zwłaszcza Franka.
Spoko, ja czytałem dobre cztery dni na raty, bo czasu ostatnio nie mam na nic. Ale jak znajdę to ustosunkuję się, choć pewnie krócej.

"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"
Mateusz Mężczyzna
^Recenzent
Recenzent
[ Klan Tokugawa ]
Mateusz
Wiek: 29
Dni na forum: 5.968
Plusy: 10
Posty: 2.892
Skąd: Mielec
No co tu pisać, kupy się to trzyma, a moje rozeznanie w tym obszarze jest zbyt małe, żeby polemizować. Raczej potraktowałem posta jako formę edukacji a nie dyskusji. Choć dwie rzeczy mi się nie podobają.

  • To żeby nie kierować się ideologią, tylko interesem. W moim odczuciu postępowanie w zgodzie z jakimiś wartościami, a więc obrona ideologii już jest takim interesem. Myślę, że życie państwa tak jak i życie człowieka nie powinno być hedonistyczne.
  • Druga sprawa to pomysł z napływaniem do polski imigrantów, którzy mieliby zrzekać się swoich praw obywatelskich w rodzimych krajach. Wydaje mi się to trochę przesadzone i wyidealizowane, wątpię, żeby znalazło się wielu chętnych do wykonania takiego kroku.
Al Ed Upek Kobieta
"Deus Volt
Deus Volt
[ Klan Kutang ]
Al Ed Upek
Wiek: 35
Dni na forum: 6.259
Plusy: 10
Posty: 5.191
Skąd: Włocławek
Bad Boy napisał(a):
To żeby nie kierować się ideologią, tylko interesem. W moim odczuciu postępowanie w zgodzie z jakimiś wartościami, a więc obrona ideologii już jest takim interesem. Myślę, że życie państwa tak jak i życie człowieka nie powinno być hedonistyczne.
Ideologia i interes nie zawsze się pokrywają. Wychodzimy z założenia, że chcemy być państwem prawa, więc jak ognia unikamy oficjalnego wspierania wygodnej dla nas opozycji. I wtedy szanujemy demokratyczny wybór społeczeństwa jakiegoś państwa czy też jakiekolwiek ukonstytuowanie się władzy. Nawet jeśli ustrojem jakiegoś państwa czy jego gospodarzami szczerze gardzimy. Nie pchajmy się na majdany, nie podżegajmy polskiej mniejszości do działania na rzecz demokratyzacji Białorusi itd., bo takie działania dadzą każdemu innemu asumpt do tego, by ingerować w nasze sprawy. A na domiar złego stracimy szacunek potencjalnych sojuszników. Dlatego właśnie powinniśmy wypowiedzieć stosunki dyplomatyczne Kosowu, aby stanąć po stronie prawa. Z drugiej jednak strony, nie musimy wspierać wrogów czy potencjalnych puppetów w walce z wysokim opodatkowaniem, przeregulowaniem czy bezprawiem. Degeneracja Niemiec jest szansą dla Polski, więc w Niemczech naszymi sojusznikami powinni by komuniści, socjaliści i zieloni, a nie konserwatyści czy libertarianie.
Druga sprawa to pomysł z napływaniem do polski imigrantów, którzy mieliby zrzekać się swoich praw obywatelskich w rodzimych krajach. Wydaje mi się to trochę przesadzone i wyidealizowane, wątpię, żeby znalazło się wielu chętnych do wykonania takiego kroku.
Polacy nie są już narodem, są jedynie zbieraniną ludzi, którzy mówią tym samym językiem. Niczym więcej. I to dlatego że w Polsce jest tak a nie inaczej. Lansowana przez Unię nowa europejska kultura jedynie to wzmaga i daje ludziom szansę na ideologiczne podbudowanie swojego stanowiska, gdyż trochę wstyd jest się przyznać, że ktoś odrzuca polskość, ponieważ w Niemczech są większe dodatki mieszkaniowe. Ale i nie brakuje takich buraków, bo powiedzą wprost: nie czuję się Polakiem, bo Polska mi nic nie dała. Z tego wniosek, że poczuje się innym, i będzie do innej narodowości aspirował, bo w innym państwie dostaje więcej. Dlatego właśnie duża część Polaków depolonizuje się z biegu gdziekolwiek pojedzie. Tylko dlatego. Podstawą jest ekonomia, zapewniają szansę na ekonomiczny rozwój (a tę drodzy lewacy nie tworzy unia, wypracowane przed stuleciem bogactwo czy państwowe rozdawnictwo, lecz deregulacja, niskie podatki, brak przymusowego systemu emerytalnego, i inne takie kapitalistyczne sprawy). U zdecydowanej większości ludzi na świecie za poczucie przynależności narodowej odpowiadają nie wartości i tradycje rodzinne, tradycje wojskowe, powstańcze, tylko poziom życia. Amerykanie są dumni, bo są bogaci, Polacy są zakompleksieni i poniżeni, bo są biedni. Niemcy się w Polsce wożą, bo są bogaci, Polacy podlizują się niemieckim brygadzistom, bo są od nich zależni.
Z tej oferty naturalnie nie skorzystają rodziny żyjące z socjalnych benefitów, a ludzie aktywni, ambitni, pracowici. I jakby mieli wybrać między normalnością, wolnością, i bezwzględnie szanowanym prawem do dysponowania własnym majątkiem, a prawami wyborczymi w zestarzałym, zislamizowanym państwie żyjącym w terrorze politycznej poprawności to wybiorą to pierwsze. Dlatego właśnie nazwałem to sabotażem, bo będziemy innym podbierać najlepszą partię ludności.

Nigdy nie będę w 100 % szczęśliwy, bo spirytus ma 96 %.- mój kolega Marcin.
-Nadia, gdzie moje gacie?
-Nie wiem, pewnie do muzeum wzięli.
Panie Bolesławie, witamy w domu. Witamy całą ekipę czarnuchów z łańcuchami.
Nie oznacza to jednak, że byłem świniakiem pokroju Kwaśniewskiego, czy innego Komorowskiego, aż tak nisko nie upadłem. Chłopu trzeba dawać albo się nie dziwić. Chłopak wyczaił ją na skupie żywca. W sezonie tzw "świńskiej górki". Na imie jej było Teresa, Teresa z domu Bąk. Gonar wziął 2k kredytu na suple. xD
Wyświetl posty z ostatnich:
Strony:   1, 2, 3

Forum DB Nao » » » » Z jakimi krajami Polska powinna być bliżej?
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao
Facebook