Polski film z czasów PRL-u, Wilhelmi w roli głównej, przewija się też sporo innych aktorów tamtych lat. Właściwie film chyba tylko dla koneserów, tylko koneserów nie wiem czego. Opowiada o manipulacji głupim społeczeństwem za pomocą telewizji. "Wojna światów" w tytule jest kompletnie nietrafiona, dedykacje dla Wellsa i Wellesa jeszcze bardziej - jedyny wspólny element to przybycie kosmitów na Ziemię.
Opis z wiki:
Film wychodzi z pozycji zbliżonej do inspiracji sugerowanej w tytule - Wojny światów H.G. Wellsa. Na Ziemię przybywają przedstawiciele bardziej rozwiniętej cywilizacji z Marsa. Marsjanie deklarują, że jedyne, czego pragną, to miłość (i jej najsłodszy wyraz – ludzka krew). Jednak ten punkt wyjścia jest tylko pretekstem – o wiele bliższe związki wykazuje film z utworami fantastyki politycznej, takimi jak Limes inferior Zajdla. Główny nacisk położony został na wpływ mediów na rzeczywistość, na jej kreowanie zamiast prezentowania. Media i władze agresywnie współpracują z najeźdźcami – organizują aparat przymusowego oddawania krwi i zapewniania Marsjanom miłości przez pozbawienie ludzi tego, co kochali do tej pory. Po kilkunastu dniach Marsjanie odlatują, a media zaczynają ich przedstawiać jako krwawych najeźdźców.