Dragon Ball Super – tom 1

Wojownicy z Szóstego Wszechświata

Toyotarō, Akira Toriyama

Dragon Ball Super – tom 1

Wydawca:J.P.Fantastica

Tłumaczenie:Paweł Dybała

Data wydania:28 lutego 2018


Liczba stron:192

ISBN:978-83-7471-643-7

Cena z okładki:18,90 zł

W lutym na polski rynek wydawniczy trafiła manga Dragon Ball Super. Jej 42-tomowa poprzedniczka osiągnęła wielki sukces sprzedażowy w naszym kraju. Również i nowa odsłona przygód Gokū i spółki bardzo dobrze została przyjęta przez polskich czytelników, co odzwierciedla się w wysokim nakładzie. Czy nowa manga jest w stanie dorównać swej genialnej poprzedniczce? Manga Dragon Ball Super ma dwóch autorów. Pierwszym z nich jest dobrze znany fanom serii Akira Toriyama, który już z racji wieku i ogólnego braku ochoty na rysowanie zdecydował się kontynuować historię, tworząc do niej scenariusz oraz projektując pojedyncze postacie. Za ilustracje natomiast odpowiada młody mangaka tworzący pod pseudonimem Toyotarō, który znany był wcześniej z fanowskich produkcji, jak na przykład Dragon Ball AF.

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że objętościowo pierwszy tom "Superki" jest cieńszy od typowego tomu Dragon Balla z racji mniejszej liczby rozdziałów (odpowiednio 8 i 11), nie warto jednak tym się sugerować – rozdziały nowej serii są odpowiednio dłuższe z tej racji, że wychodzą w innym tempie niż oryginalne. Rozdziały publikowane są w trybie miesięcznym, gdy w przypadku komiksu Toriyamy ukazywały się co tydzień.

Co do warstwy fabularnej, manga Dragon Ball Super wykorzystuje okres pomiędzy pokonaniem Buu a ostatnim turniejem sztuk walki, gdzie Gokū podejmował się pojedynku z Uubem. Bohaterowie w tym okresie byli w szczycie swoich możliwości, dlatego nikogo nie powinien dziwić wybór tego miejsca na osi czasu. Po pokonaniu potężnego wroga Gokū prowadzi spokojne życie, dorabiając do budżetu domowego jako rolnik. Nie wie, że już niebawem stoczy niebywałą potyczkę z najpotężniejszą istotą we wszechświecie, jaką jest Bóg Zniszczenia. Piwus, bo tak nazywa się ów bóg, miał sen, w którym spotkał potężnego Saiyanina z boską mocą. Okazuje się, że rasa Saiyan jest w stanie dokonać kolejnej transformacji, tym razem zmieniającą wojownika w boga. Tak oto Gokū wraz z nowym zapasem energii (oraz nową kolorową fryzurą) staje do walki w celu ochrony Ziemi.

Pierwsze cztery rozdziały mangi obejmują historię znaną z czternastego filmu kinowego Dragon Ball Z pt. Kami to Kami. Fabuła prowadzona jest w nich bardzo dynamicznie i skupia się jedynie na najważniejszych elementach historii. Niestety japońskie wydawnictwo nie zdecydowało się zrobić podobnie z najnowszym filmem kinowym i poświęcono mu w komiksie tylko krótką wstawkę informującą czytelnika, że takie a takie wydarzenia miały miejsce. Osoba, która poznaje fabułę tylko poprzez mangę, zmuszona jest niejako obejrzeć piętnasty film kinowy DBZ, Fukkatsu no "F", ponieważ spotka na swej drodze olbrzymią dziurę fabularną, w trakcie której pojawia się nowa przemiana oraz przedstawiony jest powrót Frizera, co ma bezpośredni wpływ na dalszą historię. Jest to zabieg dziwny, ponieważ powstały trzy rozdziały komiksu opowiadające historię znaną z wyżej wymienionego filmu. Dlaczego nie użyto ich jako uzupełnienie pierwszego tomu? Ciężko powiedzieć. Mam nadzieję, że w którymś z przyszłych tomów pojawi się ta historia choćby w formie rozdziału bonusowego lub wydadzą ją w formie zeszytowej. Czas pokaże, czy tak się stanie.

Pierwszy tom mangi rozpoczyna również fabułę kolejnej sagi traktującej o turnieju zorganizowanym pomiędzy dwoma wszechświatami. Okazuje się, że wszechświat naszej ekipy posiada numerek siódmy, a każdy z istniejących wszechświatów ma swój bliźniaczy odpowiednik. W tym przypadku jest to szósty wszechświat, na czele którego stoi brat Piwusa, Bóg Zniszczenia Szampa. Obie reprezentacje wszechświatów wystawiają do walki pięciu najsilniejszych przedstawicieli, a stawką w tej potyczce są tzw. Super Smocze Kule. Czy drużyna siódmego wszechświata, w której składzie znajduje się tajemniczy Monaka, będzie w stanie pokonać reprezentację szóstego? Kim jest tajemniczy zabójca Hit? Tego dowiedzieć się można w tym i w kolejnym tomie mangi.

W tomiku znaleźć można również dwa komiksy bonusowe. Pierwszy z nich (jednostronicowy) w humorystyczny sposób komentuje sylwetkę Szampy, drugi opowiada o powrocie planety Króla Światów Północnych. Trzecim i ostatnim dodatkiem jest wywiad "Tori-Toyo", w którym obaj twórcy mangowego wydania Dragon Ball Super odpowiadają na różne pytania oraz opowiadają o tym, jak wygląda tworzenie mangi "od kuchni". Lektura obowiązkowa dla każdego fana!

W polskiej edycji niestety zrezygnowano z obwolut – jedynie pocieszenie to zakładka z rysunkiem pochodzącym z obwoluty japońskiego wydania, którą można było otrzymać, zamawiając mangę pre-orderowo w sklepie wydawnictwa.

Jeśli miałbym podjąć się określenia mocnych i słabych stron pierwszego tomu mangowej adaptacji, z pewnością zwróciłbym uwagę na to, że kontynuuje znane nam wątki i wplata fabularnie kolejne, przez co mamy wrażenie spójności z oryginalnym wydaniem, co jest bezpośrednio powiązane z patronatem Toriyamy. Sprawne oko dostrzeże również wiele smaczków nawiązujących do starej serii. Warto czasem zatrzymać się w trakcie lektury i dokładnie przyjrzeć się niektórym pozom postaci, być może część z nich jest czytelnikowi dobrze znana. Kolejnym plusem mangi jest łatanie luk fabularnych, których załatania nie podjęła się seria telewizyjna.

Dragon Ball Super – tom 1

Przechodząc do minusów, duży problem to brak sagi ze wskrzeszeniem Frizera, o czym pisałem wcześniej. Warto również bardziej krytycznie spojrzeć na samego rysownika. Osoba, która kontynuuje tak ikoniczną serię, powinna być w stanie dobrze naśladować oryginalny styl Toriyamy, ale również wplatać własne ciekawe pomysły i rozwiązania. Niestety w pierwszym tomie rysunki są bardzo statyczne (do czego nawiązuje Toriyama w wywiadzie), dodatkowo widać, że wiele scen zostało niejako przerysowanych. Niekiedy wyraźnie rzucają się w oczy kanciaste i niedopracowane panele. Kierunek jest dobry, Toyotarō jednak nadal ma przed sobą długą drogę. by być w stanie udźwignąć ciężar presji związany z rysowaniem klasyka, jakim jest Dragon Ball.

Za polskie wydanie odpowiada pan Paweł Dybała, doświadczony tłumacz, który ma na swoim koncie wiele przetłumaczonych mang. Jestem bardzo zadowolony z tego, że sięga tradycjami do oryginalnej serii Dragon Balla, tłumaczonej przez pana Rafała "Kaburę" Rzepkę. Każdy, kto miał w rękach tomik starego DB, wie, że w miarę możliwości imiona czy nazwy ataków zostały przetłumaczone na nasz język w taki sposób, aby jak najlepiej odzwierciedlić ich oryginalny wydźwięk. Dzięki temu jesteśmy w stanie jeszcze mocniej zżyć się z postaciami, które dzięki dialogom, jak i imionom nawiązują do naszego polskiego podwórka. Tak jak w polskim wydaniu zamiast kapitana Ginyu pojawił się Mleckor (cała jego drużyna nosi imiona nawiązujące do nabiału), tak również w najnowszym wydaniu zastosowano tłumaczenie imion. Dzięki czemu z imienia Beerus otrzymaliśmy polskiego Piwusa, a z Champy – Szampę. Wywołało to niemałą burzę wśród części fanów, którzy uznali, że tłumaczenie imion jest niedopuszczalne. Zabawnym dodatkiem do tego okazały się informacje o tym, że komiks został wydrukowany do góry nogami (mangi czyta się od prawej do lewej). Słuszność czy niesłuszność tłumaczenia imion zostawiam już do oceny każdemu czytelnikowi, w tym temacie już chyba wszystko zostało powiedziane.

Pierwszy tom Dragon Ball Super to moim zdaniem w miarę udany powrót uniwersum na łamy mangi. Ma swoje wady, lecz nie zważałbym na nie, ponieważ w ostatecznym rozrachunku nie mają one aż tak dużego wpływu na odbiór. Polecam zaopatrzenie się w ten tomik każdemu fanowi serii, by samemu przejrzeć i podjąć się własnej oceny, oraz móc porównać z wersją animowaną. Zapewniam, że każdy kolejny rozdział, jak i tom przynosi nie mniej frajdy niż pierwszy.

Ocena 7,5
Indiger, 23.09.2018
Korekta: Shounen

powrót do "Recenzje"
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker