Remake to nie jest odpowiednie określenie na takie serie, bo to są nowe, bardziej kompletne adaptacje mang (z wiernością różnie bywa, ale przynajmniej nie ucinają się w połowie).
Wszystkie mają plusy i minusy i ciężko wybrać, ale na pewno bardzo lubię sagę Cella za SF-owy klimat, sagę Freezy za dobrze posklejaną fabułę i Turniej Mocy za walki.
Super Hero było dość dobre, ale to miało kinowy budżet. Chyba nie znam telewizyjnej serii anime w pełnym CGI, która miałaby animację na takim poziomie. Mimo wszystko wciąż lepsze dobre 2D niż dobre 3D, które nieustannie kojarzy się bardziej z grami wideo niż kinem.
więc Nameczanin czasu u Kaio nie marnował, choć był tam przecież o wiele krócej, no i Kaio najlepszych rzeczy (Genki Dama, Kaio-ken) mu nie pokazał. Czy to oznacza, że Piccolo, a także reszta ferajny z Yamchą czy Kaozem są dużo lepszymi wojownikami niż Goku, który po podobnym treningu osiągał śmieszne 9000?
Niemniej Piccolo, zaczynając ten trening, miał już wielokrotnie wyższy poziom mocy (3500) niż Goku z walki z Raditzem (416), więc jego wzrost niekoniecznie był większy, no ale porównując długości treningów, to racja.
Toriyama musiał mieć świadomość, jak to wyglądało, dlatego te niewymierne wzrosty mocy dotyczyły głównie Saiyan i Nameczanina, czyli kosmitów.
W kolejnej sadze Piccolo znowu się połączył i było dokładnie to samo - z dwóch słabeuszy powstał "Super Nameczanin". Chyba nie było osoby, która uznałaby, że te jego skoki mocy były logiczne.
Przecież turniej był dlatego, że król uznał, że wszechświatów jest za dużo i trzeba usunąć te najgorsze. Gadka, że Goku był przyczyną, to była propaganda dziewiątego wszechświata.
Dzięki Goku doszło do turnieju, ale w tym sensie, że w przeciwnym razie zostałyby usunięte od razu.