Jeśli idzie o bohaterów, największym plusem jest to, że choć z początku wydają się być wpisani w pewne określone role, to z upływem kolejnych odcinków coraz bardziej się z nich wyłamują. Sunako zaś jest oryginałem od samego początku — to chyba najciekawsza postać kobieca, na jaką się natknęłam w oglądanych w tym roku tytułach. Przyznam się bez bicia, że mnie osobiście zachwyca.
Co do panów, to obok Kyouheia, który właściwie niepostrzeżenie został moim ulubieńcem (skojarzenie z Ichigo też miałam, ciekawe), bardzo przypadł mi do gustu także Ranmaru. Może to nadinterpretacja, ale w więcej niż kilku momentach serii odniosłam wrażenie, że pod maską kobieciarza kryje się cokolwiek zagubiony chłopak, który na dokładkę jest romantykiem. Zresztą, wydaje mi się, że o ile awanse Ranmaru robią wrażenie na jego rówieśnicach, to w wypadku dojrzalszych kobiet, to one owijają go sobie wokół palca, choćby jemu zdawało się inaczej. Wracając zaś jeszcze do Kyouheia: on w rzeczy samej zaskakuje in plus, zwłaszcza w sytuacjach, gdy mało kto podejrzewałby o trzeźwy osąd. Poza tym w miarę rozwoju serii uderza to, jak bardzo podobni są do siebie z Sunako w niektórych aspektach, choć z pozoru wydają się tkwić na przeciwnych biegunach. Co się zaś tyczy problemów Kyouheia z hordami wielbicielek/i, to podoba mi się, że choć są ukazywane w sposób wyolbrzymiony i często groteskowy, to jednak u swego źródła wcale nie są błahe.
Co do zakończenia:
Na zakończenie dodam jeszcze trzy grosze a propos seiyuu – bo cieszy mnie, że ich dobór nie jest aż tak oczywisty, jak mógłby być. Mamy więc Morikubo, Sugitę i dwóch stosunkowo mało znanych aktorów (wszyscy wypadają bardzo dobrze, zwłaszcza ten pierwszy) w rolach, w których można było obsadzić cokolwiek już oklepanych i osłuchanych Miyano, Ono czy Fukuyamę chociażby. I to jest naprawdę fajne. Co się zaś tyczy seiyuu Sunako, to aż się dziwię, że ma na koncie tak mało ról, bo w „Yamato Nadeshiko…” odnalazła się znakomicie i mogła pokazać swoją wszechstronność. Doprawdy, chętniej posłuchałabym jej częściej.
A serię całościowo polecam .