Zacznijmy od pierwszego zespołu, który zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Będzie to L'Arc~en~Ciel:
1. Muzyka: Myślę, że przydzielenie Laruku do jakiegoś konkretnego gatunku muzycznego jest prawie niemożliwe. Kiedyś: słuchałam Linkinów i mocniejszej muzyki, ale bywały chwile, że miałam ochotę na coś łagodniejszego i zmieniałam artystę. Teraz tak nie jest. Laruku cenię za tę różnorodność. Znajdę u nich i mocniejsze uderzenia, delikatne ballady oraz wesołe i nawet taneczne utwory. Często nawet na jednej płycie!
Żaden z muzyków nie jest "ignorowany". Nie ma tak, że Ken walnie solówę i zachwyca nią cały utwór. Pierwszym utworem Larc, który poznałam był "Spirit Dreams Inside". Dotychczas zwracałam uwagę tylko na wokal i gitarę. Reszta mnie nie interesowała. Po przesłuchaniu tego utworu wszystko się zmieniło. Nie byłam w stanie określić co podoba mi się bardziej: gitara, bas czy perkusja. Muzycy świetnie się dopełniają i stanowią spoistą całość. Ken jest świetnym kompozytorem i plasuje się na drugim miejscu jeżeli chodzi o moich ulubionych kompozytorów. Pan Hajime Okano, który odpowiada za aranżację też przykłada ręce do kompozycji.
2. Wokal: tę sferę stanowią Hyde i Tetsu. Hyde ma niezwykły głos. Kiedyś drażnił mnie jego fałsze z pierwszych płyt. Jednak sam hyde stwierdził kiedyś, że nie chciał dołączyć do Laruku, bo nie lubił śpiewać. Obecnie hyde jest moim ulubionym wokalistą. Cenię u niego to, że mimo niewielkiej postury, potrafi pokazać kawał mocnego głosu. Nie sprawia mu też problemu śpiewanie słodkich ballad ani wesołych kawałków. W utworach dotyczących spraw ważnych słychać w głosie tę jego pasję i emocjonalne zaangażowanie. Kto widział i słyszał "Hoshizora" z "Awake Tour" w Tokyo Dome, ten wie o co chodzi. Może faceci tego nie słyszą, ale hyde brzmi czasem bardzo seksownie. Lubię jego niski zachrypnięty głos. Czasem brzmi jak Kurt Cobain, co mnie niezwykle zadziwia.
3. Nie bardzo rozumiem to kryterium. Chodzi o całokształt wokal+muzyka, czy raczej o występy na żywo? Ja opiszę to drugie.
Nie oglądałam żadnego "starego" koncertu Laruku. Są one w słabej jakości, więc odbiera to nieco radości z oglądania. Za to widziałam większość tych nowych koncertów. Larc na żywo wypada świetnie. Bardzo podoba mi się oprawa ich koncertów. Moim ulubionym jest "Awake Tour". Naprawdę wspaniały koncert. Dodajmy teksty traktujące o wojnie i cierpieniu ludzi. W koncertach Laruku można dojrzeć pewną dawkę kiczu. Jednak muszę przyznać, że często to nawet pasuje. Szczególnie do wesołych utworów. Dodajmy charyzmę członków zespołu i robi się fajny show
4. Teksty. Teksty dotyczą właściwie wszystkiego. Hyde pisze głównie o miłości, śmierci, Bogu i o ludzkim egzystencjalizmie i robi to przekonująco. Nawet jeśli pisze wulgarny tekst typu "The Nepenthes".
Ken pisze zazwyczaj teksty zboczuchowate i zabawne, które zazwyczaj staja się hitami. Chociażby "Pretty Girl", który traktuje przecież o fankach typu "grupies" XD
5. Image: zmieniał się przez lata tak jak i sami muzycy. O pierwszych latach działalności mówi się "visual kei", ale tetsu twierdzi, że visualami nigdy nie byli. Niech mu będzie Myślę, że najbardziej odpowiada mi wizerunek zespołu z czasów od 2004 roku wzwyż. W latach największej popularności chłopcy wyglądali czasem komicznie. Hyde niepotrzebnie podkreślał swoją chudość XD Aczkolwiek brakuje mi nieco butów na wysokich podeszwach, które nosił kiedyś Tetsu Teraz panowie wyglądają świetnie. Szczególnie Yukihiro ma fajny styl ubioru. Tak samo tetsu, który nie boi się odważnych kolorów i deseni. Ken nie nosi już krótkich spodenek i dobrze XD O ubiorze hyde można gadać godzinami, więc sobie daruję.
6. Największe osiągnięcia Laruku notowało w latach 90-tych. "True", "Heart" oraz bliźniaki "Ark" i "Ray" no i "Real" wyniosły ich na wyżyny. Płyty te są niewątpliwie dobre. Szczególnie "Ray". Za najbardziej popowy album, czyli "True" dostali pierwszą platynę. Wtedy też dostali najwięcej wyróżnień, np. "Najlepszy rockowy album roku", czyli "Real". Ogromniaste trasy koncertowe, które ściągały tysiące fanów. Osobiście uważam, że ich najlepszym osiągnięciem jest "Awake", który jest wybitny pod względem zarówno tekstowym jak i muzycznym. To dość spokojna płyta pełna poważnych tekstów, więc sprzedaż nie dosięgła nawet 400 tys. sztuk. A wiadomo, każdy naród szuka czegoś lekkiego, co szybko wpada w ucho.
Drugim zespołem będzie X-Japan. Właściwie moja znajomość z twórczością tego zespołu była dziwna. Najpierw ściągnęłam kilka kawałków i stwierdziłam: "Jakim cudem taki szajs to legenda japońskiego rocka?!" Oczywiście zmieniłam zdanie, gdy Kamzo polecił mi inne utwory niż te, które znalazłam sama. I tak się zaczęło.
1. Muzyka: Yoshiki Hayashi to mój ulubiony kompozytor, pianista i perkusista. Człowiek, który jest w stanie tak samo zachwycić wysoko lotną balladą jak i krótkim speed-metalowym kawałkiem. Często gdy słucham utworów X, to ciary lecą mi po plecach. Na szczególną uwagę zasługuje tu duet hide&Pata. Wolę tego pierwszego bo to wybitna postać. Brakuje mi jedynie wyrazistego basu. Czasem bywa tak, że Heath ginie w natłoku agresywnej perkusji oraz wibrujących gitar. A szkoda. Z Tajim było nieco lepiej, ale i tak niezbyt zadowalająco.
Poza tym skoro mama (41 lat na koncie), która słucha rocka od małego i zna się na tym gatunku, słuchając "Endless Rain" mówi, że "Fajnie graja te gitarki" to chyba coś znaczy? Ona nie chwali byle czego. Skoro tak powiedziała, to znaczy, ze stawia hide i patę w jednym szeregu z Markiem Knoflerem (Dire Straits) oraz Angusem Young (AC/DC). A to są jej ulubieni gitarzyści. Aczkolwiek nigdy nie pytała o te mocniejsze utwory. Słucha tylko ballad
2. Wokal: Toshiego rzadko wymieniam wśród swoich ulubionych wokalistów, ale mam do niego spory sentyment. Pięknie brzmi w balladach. Jego głos z płyty na płytę był coraz lepszy. Pięknie brzmi w "Crucify my love". Za to nie radzę podkręcać głośności, gdy się wydziera, bo można uszkodzić słuch XD Szkoda, że zrezygnował ze śpiewania w X-Japan. To poniekąd jego odejście było przyczyną rozpadu zespołu.
3. Nikt z obecnych tu nie zaprzeczy, że koncerty X-Japan są genialne. Myślę, że nic na świecie nie przebije "The Last Live". Coś pięknego. Osobiście oglądając ten koncert doznaję skrajnych emocji. Od szaleństwa i podniecenia aż po smutek i żal. Aż boję się pomyśleć co by było, gdybym tak była. Skoro zwykłe nagranie budzi tyle emocji, to jak jest na żywo? Po prostu coś niezwykłego.
4. Teksty. Nie bardzo miałam możliwości wgłębiać się w teksty zespołu. Przetłumaczyłam kiedyś "Forever love" i jestem zadowolona. Anegdotka:
Moja mama zasłuchana wgłębia się w "Say Anything". Nawet nuciła! Pytam się jej: "Ej to po japońsku, skąd wiesz, że ma ładny tekst?", a ona na to: "Nie trzeba znać języka, żeby stwierdzić, o czym jest tekst i że jest ładny".
5. Najbardziej pasuje mi wizerunek visual keiowy. Szczególnie te nastroszone fryzury i glam-rockowe ciuchy. Super! Jeszcze jak zaczęli równo machać tymi włosami. OMG XD Ale! Nie ma nic obleśniejszego niż anorektyczny Yoshiki w koronkowych rajstopach. Bleeee.... Dobrze, że przytył i wygląda normalnie.
6. A jakie osiągnięcie X-Japan jest ważniejsze od tego, że są legendą japońskiego rocka i najbardziej rozpoznawalnym zespołem z Japonii na całym świecie?
To tyle.
"Jego drogę spowija jedwab, odciski jego palców na rosie,
Mieszkańcy krain mroku pokornie się przed nim płożą.
Bękart Matki Natury odrzucony przez liście i potok
Obcy w obcym kraju, szuka pociechy w swych marzeniach."
Marillion "Grendel".
Denerwować się, to mścić się na swoim organizmie za głupotę innych.