Pomyślałem sobie, że to takie bekowe, że aż przejdzie do historii polskiego kibicowania. Sial pelacur to zdaje się słowa bez składu i ładu w języku indonezyjskim. Po prostu zwykłe bluzgi.
Dzisiaj patrzę i nie dowierzam temu, co widzę. Indonezja dostała szału. Nazywają kibiców Lecha, jak i sam klub, a co bardziej krewcy całą Polskę, rasistami, nazistami, obrzydliwymi fiutami i w ogóle. Generalnie ich zdaniem powinniśmy popełnić zbiorowe samobójstwo, aby ich jakoś ugłaskać. Prawdopodobnie wszyscy umrzemy ja tu przyjadą, a już na pewno Lech Poznań.
Długo się zastanawiałem co jest powodem tej antypolskiej sraczki, jakiej dostał indonezyjski internet, głównie ta część skupiona na instagramie. Czy chodzi o to, że język indonezyjski jest uważany za taką świętość, że nikt spoza Indonezji nie prawa go użyć? W końcu się dowiedziałem, że punktem zaczepienia jest nie tylko słowo, ale i mordka na tym transparencie i fakt, że w Lechii gra Indonezyjczyk Egy Maulana Vikri. Lechia Gdańsk obserwowana jest na twitterze przez 77 tysięcy osób, a po tym transferze powstał indonezyjskojęzyczny profil liczący sobie 107 tysięcy obserwatorów, którzy rzecz jasna, chcą śledzić swojego karierę swojego reprezentanta.
Tyle że ta mordka na transparencie na pierwszy rzut oka kojarzy się z masturbacyjnym wrzutem typowym dla kibiców. Tak jak np. woła się "Z pipki wibrator to jest toruński Apator" albo "Z członka śmietana to jest toruńska Elana" A całość wygląda na próbę pokazania Indonezyjczykowi czekającemu na debiut, że Lechia jest w Poznaniu pogardzana.
Indonezyjczycy odczytali to jako rasizm i postanowili ukarać Lecha śmiercią, a rykoszetem dostanie się pewnie całej Polsce z wyjątkiem Lechii Gdańsk. No chyba że się tak rozpędzą, że im się niebieskie z zielonym pomyli.