myślę, że mangę X mogę śmiało określić mianem mojej najukochańszej mangi ever. Jest to jedna z dwóch pozycji mangowych, o których mogę powiedzieć, że dostają u mnie maksymalną notę we wszystkich trzech kategoriach: fabuły, postaci i kreski. Drugą mangą jest RG Veda, także CLAMPa, jednak X-a stawiam wyżej chyba ze względu na ogromny sentyment.
W klasycznej kresce CLAMPa zakochałam się od pierwszego wejrzenia, a kiedy zapoznałam się z bohaterami i fabułą, nie miałam wątpliwości, że trzymam w rękach arcydzieło. Coś, co dla mnie jest szczytem perfekcji i ucieleśnieniem ideału. Kreska - jaka jest, każdy widzi. Piękna i bogata, choć nie każdemu musi odpowiadać. Jeśli ktoś uzna, że woli Toriyamę albo Kishimoto - świetnie, przecież o to chodzi. Dla mnie oglądanie twórczości CLAMPa jest czystą rozkoszą. Niemniej jednak, fabuła jest zawsze ważniejsza. Fabuła mang CLAMPa - w tym X-a - jest zakręcona jak świderki. Tu jest drugie, trzecie i czwarte dno. Są tajemnice, są obietnice, są przepowiednie, są pozory. Jeśli można być czegokolwiek pewnym w przypadku X-a, to tego, że nic nie jest takie, jakim się wydaje. Heh, CLAMP daje niezłą szkołę i zostawia ślad na całe życie
Fabuła jest niesamowita, jednak jeszcze lepsi są bohaterowie. Miałam zaszczyt napisać do ś.p. magazynu KAWAII artykuł na temat bohaterów X-a. Pod względem psychologicznym postacie są skonstruowane po mistrzowsku, mają warstwy i bezsprzecznie przyciągają uwagę czytelnika. Mają najróżniejsze cechy, cele i motywy nimi kierujące. Mają zwykłe życie i mają emocje. Przeżywają chwile szczęścia i cierpią. To wszystko ukazane jest niezwykle sugestywnie i robi ogromne wrażenie.
Pierwszą produkcją filmową X-a był film pełnometrażowy (1996), chyba mój ulubiony film anime. Wykonany w sposób absolutnie zachwycający, pełen wizji, latających piór, symboliki i snów. Fabularnie film skupia się na głównym wątku, nie ukazując głębi bohaterów - trudno to zrobić z kilkunastoma postaciami w przeciągu półtorej godziny. Jednak emocje wywołuje przez to wcale nie mniejsze - po zakończeniu człowiek siedzi z otwartymi ustami i łomocącym sercem, i zastanawia się, jak możliwe jest tak poprowadzić akcję. Sam film zebrał oklaski właśnie za formę, nie można też zapominać o fantastycznej ścieżce dźwiękowej, która pod względem psychodeliczności nie ma sobie równych, a doskonale oddaje klimat tego dzieła. Uważam, że film jest idealnym wstępem do historii X-a - jeśli ktoś się chce zapoznać z mangą, to od filmu powinien zacząć, gdyż jest to kawałek świetnego kina, a manga stoi na jeszcze wyższym poziomie i rozwija - och, jakże rozwija - losy postaci.
Seria telewizyjna była przez fanów oczekiwana długo - i pokładano w niej wielkie nadzieję. Na ile się orientuję, oddaje wiernie wydarzenia mangi. Nie potrafię powiedzieć, czy owe nadzieje fanowskie seria spełniła - mogę natomiast wypowiedzieć własne zdanie. Nie spodobał mi się design postaci oraz kolorystyka. Postacie zostały wciśnięte w jeden deseń i pozbawione elementów stricte charakterystycznych (nie daruję, że mojej ukochanej Arashi w miejsce czerni włosów i błękitu/szarości oczu wstawiono pospolity brąz), kreska została zmiękczona i zatraciła swoją wyrazistość. Pod względem graficznym film kinowy bije serial na głowie. Uważam, że jedynym dobrym kawałkiem serii jest... piosenka z openingu, a więc "eX-dream" autorstwa Myuji'ego. Obok "Wind" (Naruto), "Sleepless Beuty" (Gravitation) i "True Light" (DNAngel) znajduje się w moim żelaznym pakiecie piosenek, jeszcze z roku 2003.
Tak czy owak - jeśli mnie ktoś pyta, czy powinien się zapoznać z X-em pod jakąkolwiek postacią, odpowiedź jest jednoznaczna: TAK!!!!
"Dom jest tam, gdzie ktoś o Tobie myśli"
"Ore to koi, onna"
"Even though I'm worthless... thank you... for loving me...!"
kirin.pl