Czterej licealiści (bishoneni) mieszkają w pięknej rezydencji - a konkretnie wynajmują lokal od bogatej damy. Któregoś dnia gospodyni informuje ich, że zamieszka z nimi jej bratanica - i składa chłopakom propozycję: mają z dziewczyny zrobić prawdziwą damę. Jeśli im się uda, zostaną zwolnieni z płacenia czynszu. Jeśli jednak zawiodą, czynsz zostanie im potrojony xD Można rzec, że propozycja nie do odrzucenia. Chłopcy postanawiają przyjąć wyzwanie... i tak zaczyna się cała zabawa.
Przy okazji tego anime dowiedziałam się, co oznacza angielskie słowo "wallflower" jako idiom: "typ samotnika, osoba nieśmiała, której nikt tak naprawdę nie zna, a która często okazuje się najbardziej interesującą postacią w otoczeniu" albo "osoba, która wszystko widzi i wie, jednak przeważnie milczy, nieśmiały introwertyk, który źle znosi bycie w centrum uwagi, wtapia się w tło". Można powiedzieć, że do głównej bohaterki pasuje to idealnie.
Nakahara Sunako przybywa do posiadłości swojej ciotki i z miejsca budzi przerażenie nowych współlokatorów. Bo, na swój sposób, jest przerażająca. Zaniedbana z wyglądu, włosy do pasa i na pół twarzy, cera blada i pryszczata (xD). Chodzi w dresie, zamyka się w ciemnym pokoju i nikogo nie wpuszcza. Uwielbia horrory, straszne miejsca i pająki, a jej największymi przyjaciółmi są: szkielet Josephine i dwa modele anatomiczne, Hiroshi i Akira. Na widok ładnych chłopaków i dziewczyn dostaje krwotoku z nosa i zaczyna krzyczeć, że się roztapia od bijącego z nich światła. I jak z kogoś takiego uczynić damę? Gorzej, jak z kimś takim w ogóle się porozumieć?
Już na samym początku dowiadujemy się, że dwa lata wcześniej chłopak, któremu Sunako wyznała miłość, odtrącił ją, wyjaśniając, że nie lubi brzydkich dziewcząt. Sunako zawalił się świat, niemal dosłownie. Można polemizować na temat jej osobowości i wrażliwości - ale chyba faktem jest, że owa wrażliwość doprowadziła ją do swoistego załamania. (Jako psychiatra nawet doszukuję się u niej depresji, choć uważam też, że może po prostu miała do niej już wcześniejszą skłonność.) Sunako uznała, że jest brzydka, i zrezygnowała z jakiejkolwiek walki: o cokolwiek i z kimkolwiek. Wycofała się do swoich horrorów, szkieletów i modeli, wyniosła lustro i przestała interesować się światem zewnętrznym. Przestała dbać o swój wygląd (skoro wcześniejsze starania nie przyniosły żadnych pozytywnych rezultatów), przestała się porównywać z innymi, przestała cokolwiek. Przestała przejmować się tym, co o niej myślą, przestała zabiegać o jakąkolwiek uwagę. Stworzyła wokół siebie otoczkę, własną autonomiczną sferę, kokon.
I nagle zostaje wysłana, by mieszkać z czterema bishonenami.
Nie zamierzam tutaj zdradzać akcji, napiszę tylko, że Sunako jest fascynująca i jest zdecydowanie najciekawszą postacią tej historii. Jako psychiatra jestem pełna podziwu, że autorce udało się stworzyć tak unikatową sylwetkę. Jak napisałam powyżej, Sunako jest osobowością z wyraźnymi cechami depresyjnymi: nie robi nic więcej ponad to, co musi; nawet jeśli dostrzega pewne rzeczy, to prędzej powstrzyma się od działań, niż je podejmie; jest egoistyczna - bo musi się chronić; jest sarkastyczna; na podchwytliwe pytania znajduje szokujące swoją racjonalnością odpowiedzi, zaś w niektórych sytuacjach potrafi się zachować się zupełnie niewspółmiernie do sytuacji, ponieważ tak jest według niej naturalnie. Czasem nie ma oporów przed mówieniem ludziom tego, co myśli, choćby za cenę wywołania skandalu. Czasem potrafi zaskoczyć trzeźwością umysłu i błyskawicznym kojarzeniem.
Spojler:
O bishonenach nie będę się rozpisywać, ale wspomnę, że nie uważam ich za jedynie tło dla Sunako.
Takano Kyouhei (blondyn) - z imidżu i usposobienia delikwent (pierwsze skojarzenie z Ichigo nie dawało mi spokoju już do końca), a do tego absurdalnie przystojny chłopak, który jedynie w domu ma spokój od tłumów szalejących fanek i fanów. Umysł pięciolatka, niewyparzona gęba, główne zainteresowanie - jedzenie. W gruncie rzeczy okazuje się o wiele bardziej złożoną postacią, niż wygląda na pierwszy rzut oka. Osobiście uwielbiam jego oczy. Shoutarou Morikubo (Narutowy Shikamaru i Okita z "Hakuouki") daje czadu.
Touyama Yukinojou (drugi blondyn) - androgyniczny chłopaczek, który marzy o tym, by być "cool", a nie "cute". Sympatyczny rozjemca, który przejmuje się wszystkim i wszystkimi i łatwo wybucha płaczem - na przykład na widok Sunako. Cóż, nie znosi strasznych rzeczy xD
Morii Ranmaru (rudzielec) - jedno słowo: playboy. Jak można się domyślić, także nieszczególnie dojrzały psychicznie młodzieniec, co zresztą sam przyznaje. Osobiście jest zdania, że kobiety są przy nim szczęśliwe, jednak tej opinii nie podzielają jego koledzy, którzy uważają, że kobiety powinno się przed nim chronić. Na swój sposób nieszkodliwy.
Oda Takenaga (brunet) - rzekomo potomek Odów z Sengoku-jidai xD Jedyna dojrzała osoba w tym towarzystwie, inteligent i świetny obserwator. Gdzieś w środku ma tego wewnętrznego samuraja, co przejawia się swoistą romantycznością i skłonnością do dworskiego zachowania. Mój ulubieniec xD Tomokazu Sugita w tej roli absolutnie świetny.
Myślę, że seria ta podobała mi się ze względu na humor. Gdyby tę samą opowieść - która jest na swój sposób poważna - przedstawić na poważnie, byłaby najzwyczajniej w świecie nudna. Tymczasem ma się wrażenie, że ogląda się parodię, komedię, groteskę. Że twórcy śmieją się ze standardów i z samych siebie. Postacie przedstawiane bywją w SD, robią dziwne miny, wykonują dziwne ewolucje, krzyczą, płaczą i wpadają we wściekłość - innymi słowy, jak za starych dobrych czasów anime. Dla przykładu: fascynacja osobą Kyouheia ukazana jest w sposób wyjątkowo przesadzony, prześmiewczy i ekstremalny. Największym ekstremum jest tu jednak Sunako, ale to już trzeba samemu obejrzeć, do czego wszystkich zachęcam. Ja się przy tej serii dobrze ubawiłam i jednocześnie miałam okazję do poważniejszych przemyśleń, a z tego zawsze jest pożytek.