Mamy poniedziałek - już 22 dzień grudnia, pochmurny i chłodny, bardziej przypominający późną jesień, kiedy to zrzucałem wielkie bryły, głazy z odbytu, które następnie wcierałem w ściółkę, użyźniając glebę żeby grzyby mogły rosnąć wielkie i soczyste. Pewnego razu będąc w lesie na grzybach wysrałem z nagiego, obrośniętego gęstą szczeciną odbytu, ogromnych rozmiarów żółtawego precla, a po dwóch tygodniach na jego miejscu wyrósł dorodny, wspaniały borowik szlachetny. To było tak cudowne, że się rozpłakałem z tych emocji. Zabrałem grzyba i poszedł na suszenie. Zapach, jaki wydzielał niezbyt przypominał grzyba, bardziej podchodził pod starczy, sproszkowany stolec z domieszką zleżałych rzygowin. Tak mnie wzięło na wspomnienia, ale przejdźmy do teraźniejszości. Niedawno zakupiłem żywą, świeżo wyciętą choineczkę z lasu. Żeby ją udekorować, użyłem kleisty baton kału, którym owinąłem dokładnie drzewko. Jako bombki użyłem również stolca, a jak je zrobiłem ? Wypiąłem się w stronę choinki i wyrzucałem kule stolca na drzewko, które zaczepiały się o gałązki. Trochę z drzewka kapało brązem na ziemię, który zaraz zlizałem ze smakiem...... Ach bon apetite, cała morda uwalona w stolcu jest lepszą rzeczą, niż wygrana na loterii, polecam serdecznie maseczkę z rzygowin starszych wiekiem meneli wraz z wyciągiem z penisa przeszło 90 - letniego starca. Miksujemy roztwory i delikatnie nacieramy w twarz. Ostatnio byłem u spowiedzi. Tak intensywnie się przejąłem wyznaniem swoich grzechów, że z tego wrażenia wyszedł mi długi kawał stolca, w kształcie niczym długa kiełbasa podwawelska, która to wyszła delikatnie przez nogawkę. Popołudniu zaś spotkałem się z całą rzeszą znajomych, złożonych głównie z pijaczyn osiedlowych, rolników spoconych po pracy, oraz spasionych, grubych i zarazem obleśnych znajomych, którzy nigdy nie zażywali kąpieli. Było ich razem około 30. Wszyscy zaś razem ze mną wjechaliśmy na górne piętra wieżowca i weszliśmy wszyscy na dach. Wcześniej zaś dałem każdemu po kolei żrący środek na przeczyszczenie i następnie wszyscy rozebraliśmy się do naga. Podeszliśmy do krawędzi dachu i tylko nagie, czerstwe odbyty wystawały z niego. Po niedługiej chwili dopadły nas olbrzymie torsje i każdy głośno jęcząc, oraz podrzucając w górę i w dół swe zarośniete jądra - zrzucał bryły stolca z dachu budynku na przechodzących poniżej spacerowiczów, a było ich mnóstwo. Była to ogólnie oblegana ulica. Bryły stolca rozbijały się na głowach starszych, schorowanych przechodniów, którzy od siły uderzenia, tracili przytomność, a my u góry w geście triumfu - uderzaliśmy się wzajemnie jądrami. Tak nam mija wspaniałe, koleżeńskie, grudniowe popołudnie i pozdrawiamy Was wszystkich serdecznie.
Ps. Zapomniałem dodać, że posiadam pięć żywych, dorodnych karpików, które pływają sobie w wannie. Od kilku dni sam z nimi pływam i każdy po kolei myśli, że mój penis jest niebagatelną zanętą i chwyta go aż po same bile. Sikam skondensowaną spermą prosto do ich żołądka - zawsze będzie wykwintna ryba wraz z nietuzinkowym białym farszem. Polubiliśmy się i każda rybka ma własne imię.
Mam znajomego, który bardzo ciężko pracuje na produkcji, jest otyły i przede wszystkim nie zażywa kąpieli. Często ma pachy zroszone klejącym się potem. Podchodzę do niego i błagam na kolanach, by móc zlizać ze smakiem owy roztwór z pod pach. Zgadza się, ale muszę mu płacić swoim anusem w naturze. Efektem zlizania nektaru spod pach Zygmunta (tak się owy zuch nazywał), było to, że wreszcie się odważyłem, rozebrałem do naga i poszedłem taki do kierownictwa. Zwołałem całe kierownictwo i następnie mosiężnie się napiąłem, aż mi żyłka na czole wyskoczyła i z dna czekoladowego oka Saurona wyleciał wyboisty kawał stolca, który uderzył z wielką siłą kierasa. Odgłos przypominał klaśnięcie. Kierownik upadł na głowę, dostał gwałtownych drgawek, ja zaś to wykorzystałem, wsadzając swego penisa w jego oko, które pod naciskiem po chwili wypadło z oczodołu. Piękna i wzruszająca to była chwila, dyrektorka z wrażenia zemdlała i także upadła na ziemię. Także wykorzystałem ową sytuację i siknąłem z odbytu na jej głowę czarnym sokiem. Taka mnie spotkała dzisiejszego dnia sytuacja. Pozdrawiam.
Nazywam się Kuririn, jest spokojne sobotnie popołudnie w Bydgoszczy i postanowiłem spotkać po latach swojego kompana od ćwiczeń - Son Goku. Leciałem sobie spokojnie na plecach, całkowicie nagi, podrzucałem w wietrze spocone jądra do góry i intensywnie masturbowałem swego żołnierza, wspaniałe doznanie. Doleciałem po parunastu minutach do chatki Goku. Otworzyła mi Chi Chi, zaś ja jeszcze tłukąc konia właśnie dochodziłem i schlapałem całą żonę Son Goku - skondensowaną spermą. Zalało jej całkowicie jedno oko i cały sweter. Goku słysząc krzyki, podbiegł do małżonki i zlizał z jej oka ciężkostrawną spermiozę i wyssał resztki z jej swetra - bon apetite..... Spotkali się dwaj wielcy przyjaciele, którzy mieli w planach wyprawę na ryby. Polecieli więc razem całkowicie nadzy z przygotowanym sprzętem wędkarskim.
Dolecieli nad pobliski, Wielki staw i rozpakowali swoje oprzyrządowanie, zaś robaki na ryby mieli hodowane w ich własnych napletach - żyło pod nim wiele niewielkich glizd, robaczków. Zaś te większe glizdy mieli we własnych odbytach, kilkaset sztuk wielkich, mięsistych glizd, które wypluwali podczas gorączkowego srania na światło dzienne. Goku użył Super Saiyanina, by wyrzucić z siebie na oko 20 cm robaka, coś wspaniałego. Glizda ta pokryta była żrącym śluzem, który jak skapywał na ziemię, to ją przeżerało. Przebili ją haczykiem, który był wcześniej przypięty na jądrze Son Goku i rzucili do wody. W oczekiwaniu na efekty, Kuririn wypiął swój nagi i ogolony odbyt, podobnie jak jego głowa i wypluł dorodną różę na zewnątrz. To było tak wzruszające wydarzenie, że kropki na głowie Kuririna aż zaświeciły. Po dłuższej chwili ryba zaczynała brać na przynętę. Po tarmoszeniu i długiej batalii, wreszcie wyłowili dorodnego, na oko 30 kg karpia, który miał usta wręcz stworzone do ssania. Goku wykorzystał więc sytuację i w te pędy zapodał karpiowi swe pęto do obessania. Kiedy już dochodził, załączył maksymalnego Kaiyokena, pojawiła się wokół niego czerwona aura, nastąpił gwałtowny wyrzut spermy do wnętrza ryby, przez rozpęd wyleciała na wylot przez jej odbyt - coś wstrząsającego i zarazem tajemniczego się właśnie dokonało. Mieli już przygotowaną dorodną rybę, w dodatku ze skondensowanym farszem w postaci spermy Super Saiyanina. Następnie Goku, jak i Kuririnowi zachcialo się srać w tej samej chwili i chwycili się dłoniami drzewa i na kucaka zaczynali wyrzucać z odbytu srogie, wielkie bryły stolca, oraz rozwodnioną papkę. Cały okrąg wokół drzewa został porządnie obesrany. Tak nam mija wspaniałe, Boże popołudnie pod Bydgoszczą. Goku zaskoczył mnie bardzo, po całej wizycie nad wodą, wypiął się tak mocno, że włosy na odbycie stanęły mu dęba i wypluwał z olbrzymią mocą smocze kule - fantastyczna sprawa. Postanowiliśmy więc przywołać Shenlonga i poprosić go o wspólne, wymarzone życzenie. Po chwili pojawił się niebagatelnego wzrostu smok i zapytał prędko o życzenie. Goku i ja poprosiliśmy go o stworzenie wielkiego bajorka/stawu wypełnionego po brzegi bydlęcym, zacierkowatym stolcu, z mieszaniną końskiej spermy oraz wyciągu z wód Gangesu. Smok spełniając to życzenie, niechcący rzygnął na nas kwaskowatą mieszaniną, dzięki której nasze stolce były kilkukrotnie większe, niż jak zawsze. Kiedy wróciliśmy do domów, zwołaliśmy całą plejadę, zapraszając na nowo stworzone jeziorko, tak wspaniała to była chwila, że ja - Kuririn i Goku płakaliśmy wtuleni w siebie, z wyrzuconymi na zewnątrz odbytami. To jest jedna z wielu przygód, jakie spotkały Goku, Kuririna i spółkę. Pozdrawiamy serdecznie.
Wczoraj w kościele spotkała mnie dość niebagatelna, ale i zarazem zagadkowa przygoda. Mianowicie siedziałem spokojnie przez pierwsze kilka minut mszy, gdy nagle mnie olśniło i w te pędy rozebrałem się zamaszyście do naga. Przykucnąłem na wprost księdza i zacząłem gwałtownie przeć, wydając przy tym ochrypłe, gardłowe odgłosy. Tak jest - z odmętów czarnego niczym smoła odbytu wygramolił się mocno zwinięty, niczym ślimak precel żółtej sraki, na oko kilogram nietuzinkowego stolca uleciało z mego organizmu. Natarłem się nim po całym ciele i położyłem się na plecach, na wyłożonym, czerwonym dywanie. Na ten moment było przygotowanych kilkoro moich znajomych, którzy czekali pod kościołem na mój sygnał. Na mój gwizd przybiegli w te pędy, chwycili mnie i obrócili obesranego na jeden koniec dywanu. Zaczęli mnie wtedy zwijać w kłębek i stałem się żywym cygarem, lub jak kto woli - tortillą. Ludzie będący w kościele byli tym spektaklem tak przejęci, że wyli oburzeni. Niektórzy czując smród bijący od mego żółtawego stolca, zaczęli salwy rzygania pod siebie. Kiedy będąc zwiniętym zwołałem proboszcza, wygłaszającego homilię, by podszedł do mnie i zapalił świecą moją fryzurę, uczynił to. Po zapaleniu rozkazałem mu wciągnąć opary sraki i wydmuchać na znak triumfu i też tak uczynił. To była niezapomniana historia, bardzo budująca.
Ksiądz proboszcz, który nawdychał się sracznych oparów doznawał przeróżnych wizji. Podczas jednej w kilka sekund rozebrał się do naga, wypiął swój ogolony na błysk odbyt i skierował go w kierunku wiernych, nadął się mocno, przycisnął swoją dłonią i salwa rozrzedzonej sraki w postaci szronu zrosiła głowy ludzi, którzy znajdowali się pod samym ołtarzem - tak wzruszająca i pełna uniesień chwila zdarza się tylko raz na kilkanaście pokoleń. Tłumy wiernych by zacelebrować to, zaczęli klaskać.
Witam w ten świąteczny, listopadowy, zarazem ponury dzień. Na osłodę, by się lepiej poczuć, zwołałem do siebie tuzin wojowników maryjnych, którzy podobnie jak ja nie kąpali się od dekady, mają w swoich zbiorach wiele słojów marynowanego, bydlęcego stolca i zsiadły mocz i spermę od różnorodnego zwierzęcia. Przybyli oni całkowicie nadzy do mnie i na swoich penisach mieli związane kokardki z motywem świątecznym - coś fantastycznego mi się przytrafiło. Poszedłem z nimi, trzymając się w gorących uściskach z położonymi do góry, na godzinę 12 - penisach, sterczały jak strzały. U każdego z odbytu zwisały sople sraki, które były zlepione z włosami od czekoladowego oczka. Kapało z nich mocno na ziemię. Kiedy krople gorącej sraki stykały się z podłożem - zaczynały się przeżerać w głąb ziemi, sycząc przy tym i następowało mocne parowanie stolca. Zapach, jaki wydawało to zjawisko był tak niezwykle gryzący i jadowity, że kilkoro z nas rzygało sowicie po drodze. Dotarliśmy w okolice klasztoru franciszkańskiego i otoczyliśmy go koliście. Każdy z nas wtedy wypiął jak najmocniej swój odbyt w kierunku klasztoru i na mój sygnał zaczęli pryskać mocno rozrzedzoną sraką. Pojawiła się wtedy majestatyczna tęcza i w tej samej chwili wynurzył się z klasztoru łysy mnich. Widząc to całe widowisko wydał cichy jęk, a my wtedy mocno napięliśmy się i z każdego z nas wypadł na zewnątrz odbyt, przypominając w wyglądzie wielką różę. Zaklaskało i zamlaskało, a mnich upadł na kolana i stracił przytomność - widać, francuski piesek z niego był. Tak nam mija wtorkowe, świąteczne południe i wszyscy Was pozdrawiamy serdecznie.
Kiedy byłem malutkim chłopcem, na oko 4-letnim, to mój już nieżyjący dziadek (od niego mam dary niebios w postaci wielu kilogramów marynowanej, bydlęcej spermy, oraz suszoną gnojówkę), zabrał mnie siłą do stajni pełnej krów i byków. Podniósł wtedy jednemu z byków jądra do góry i wsadził całą moją wtedy malutką głowę w jego odbyt. Byk wtedy zawył donośnie, a dziadzia kazał mi w środku odbytu byka krzyknąć. Zrobiłem to i w tej chwili mnie wyciągnął z powrotem, to było doniosłe wydarzenie - zostałem mianowany na młodego rolnika, każdy to przechodził i jestem z tego wielce dumny. Obecnie posiadam na koncie 36 wiosen i zajmuję się jako masturbator bydła hodowlanego, czyli chwytam w swe brudne, niemyte od dziesięcioleci dłonie penisy bydlęce i nakierowywuję do wagin płci przeciwnej, piękna robota dla miłośnika rzadkiego stolca. Dni są obecnie bardzo krótkie, listopadowe, bez Słońca. Żeby urozmaicić sobie życie nachodzę czasami niedaleki Kościół, rozbieram się do naga i kiedy zaczyna się msza, wypinam swój zad i pryskam rzadkim kleksem na purpurowego księdza - ach bon apetite. To tyle na dzisiaj i pozdrawiam serdecznie.
Zmagam się z jakąś grypą i przy charchaniu lecą mi sporych rozmiarów bryłki galaretowate flegmy, które zrzucam do pojemniczka i kiedy już wyzdrowieję, zmiksuję z uprzednio już przygotowanym marynowanym, bydlęcym stolcem i zsiadłą byczą i końską spermą - na samą myśl zrobiło mi się wilgotno w okolicach odbytniczych, aż zachlapał śluz na nim. Ciężko przechodzę wirusa, ale apetyczna mikstura wynagrodzi mi wszelkie cierpienia. W swoim pokoju, jak pisałem w poprzednim wspomnieniu, mam ponad pół metra zwierzęcej różnorodnej gnojówki, którą pod spodem podgrzewa wielki piec, przez co aż skwierczy i bulgocze, a parujące opary są tak jadowite i walące smrodem, że ktokolwiek z mojej wspaniałej rodziny znajdzie się na tym terytorium, to zaczyna mosiężnie rzygać do aromatycznego akwarium sraki. Leżę sobie wtedy wywalony na plecach na tymże stolcu i zaczynam podrzucać w dłoniach zbutwiałe, śmierdzące łojem jajca, które ciężko było odkleić przez kleistą maź, przypominającą klej. Po chwili zabaw z jądrami, przerzuciłem się na bicie penisa po czerepie. Po kilku minutach, kiedy doszedłem - spuściłem się do swej japy, jestem przeszczęśliwym człowiekiem. Popłakałem się z tych emocji i pozdrawiam serdecznie.
Zbliża się wielkimi krokami długi weekend listopadowy, na tą okazję przygotowałem cały swój pokój odświętnie, czyli przywiozłem wielkimi taczkami prosto z chlewu olbrzymie połacie rzadkiej, ale i zarazem zbitej niczym głaz, gnojówki. Po przeliczeniu naocznym, wyszło około 30 kg świeżego stolca, który wypełnił po brzegi cały mój pokój, było go spokojnie po kolana. To była tak doniosła chwila, że z mojego odbytu wyplumknął niebagatelnych rozmiarów precel stolca, który ślizgając się po niemytych nogach, szybko uszedł z nogawki prosto do gnojówki wyścielającej podłogę. Po co wyłożyłem gnojem cały pokój ? A no po to, żeby zaprosić swoją najdroższą rodzinkę do wspólnej, orzeźwiającej kąpieli. Przybyło na oko z 10 najbliższych i rozebraliśmy się w te pędy do naga. Fetor bijący z parującej jeszcze gnojówki był tak nieziemski, że połowa towarzystwa momentalnie zrzygała się i powstała magiczna mieszanka wymiocin i gnojówy...mmmmm pyszota bon apetite. Ja pełen dumy i odwagi, płynąłem kraulem to w jedną, to w drugą stronę. Szwagier Zdzichu z błotnistego kawałka srakii postanowił ulepić bałwanka, fakt, święta się niebawem zbliżają to trzeba pokazać swoje zamiłowanie. Ciocia Zbigniewa zaś monstrualnie rzygnęła na ścianę i trafiła w sam środek obrazu przedstawiającej aniołki, to niedobra dziewucha... Ogólnie bawimy się przednio i wszystkich Was cieplutko pozdrawiamy z wilgotnego, osranego pokoiku, gdzie z każdego z nas ścieka olbrzymia posoka sraczyzny.
Przy wtorkowym wieczorze postanowiłem wyjątkowo uroczyście spędzić wieczór. Na tę okazję rozkopałem świeżo wykopany grób i dobrałem się do gąbczastych ciał umarlaków - mojego dziadka i babcię, którzy zginęli pod kołami traktora, mieli pecha. Śmierć nastąpiła około 2 tygodni temu, więc ich ciała przypominały jeszcze ludzi, byli tylko wzdęci, jak dotykałem, to mocno wgniatały się ręce w ich gąbczaste cielska. Postawiłem ich na krzesłach i zacząłem ucztowanie. Miałem w zapasie cały słoik marynowanych jąder cielęcych i wypełniłem nimi sobie policzki po brzegi. Były mocno kwaskowate i przez to wszystko mocno się rozpłakałem ze wzruszenia i uroniłem sporego precla z mocno nadętego odbytu, który wypełnił mi po brzegi jeansy, wspaniały był to moment. Do popicia miałem stężony, kilkutygodniowy mocz wyprodukowany przez starszyznę rolniczą. Smak i zapach moczu był tak przejmujący, że momentalnie puściłem hafta i ogromnych rozmiarów rzyg wypełnił podłogę - będzie na śniadanie na patelnię przed pracą jak znalazł.....mmmmm bon apetite. Dziadków, którzy niedawno zginęli pod kołami traktora już nie będę zakopywał z powrotem, tylko położę do swojego obskurnego łoża, będę sobie z nimi sypiał radośnie. Tak mi właśnie mija wtorkowy wieczór. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i życzę wszystkiego dobrego.
Sobota - wszystkich świętych, bardzo pogodnie się zaczęła. Zjadłem sowicie porcję kotletów mielonych i po niedługim czasie rzygnąłem wielką kulą rzygów ze świeżo przetrawionych mieloniaków. Rzyg w kształcie kuli wypadł z mego ryja prosto na gołe stopy, które zaczęły nim żonglować. Podczas żonglerki mocno rozchlapywałem posokę rzygów na swoje ciało oraz młodszego 5 - letniego brata. Kawałki lepkich rzygów leciały prosto w jego usta i w okolice nosa. Z tego smrodu mój brat także rzygnął i z jego ust wyleciała dużo mniejsza kula rzygów. Wziąłem jego kulkę rzygowiny i wsadziłem ją sobie w swój brudny, siwowłosy odbyt, który podczas jego otwierania zamlaskał i jakby zaklaskał, piękny to był dźwięk. Po całym tym spektaklu ubraliśmy się i w niedługim czasie ruszyliśmy na groby naszych przodków. Po paru godzinach dotarliśmy na nagrobki zmarłych i akurat w tym samym czasie zachciało mi się horrendalnie srać. Wypiąłem swój anus w kierunku nagrobka swojego dziadka, od którego dostałem w spadku marynowane wymioty rolników oraz kilka kg parującego, bydlęcego stolca - dla przypomnienia. Właśnie w tej chwili z mego odbytu wypłynął wielki precel żółtej sraki, która szczelnie przykryła nagrobek dziadka. Zaś mój młodszy brat biorąc mądry przykład ze mnie także nasrał na nagrobek babci, syknęło silnym strumieniem rozwodnionej sraki, która strąciła owy nagrobek, który się roztrzaskał na setki kawałków - wspaniała to była chwila, zdarza się to raz na kilka pokoleń. Ludzie mijający nas byli w wielkim szoku. Tak nam mija radosny poranek. Pozdrawiamy Was serdecznie w tej świąteczny, piękny dzień.
Mamy prawdziwie jesienny weekend, z drzew spadają liście, na których to często są ślady spermy różnego rodzaju ptactwa, które uprawiają namiętną miłość, np gołębie ostro gruchają, wręcz wyjąc podczas seksu. Kiedy samiec gołębia się spuszcza do dziury gołębicy, rozchlapuje biały nektar wokoło, a ja czaję się pod drzewem, połykając w biegu spermę różnorakiego ptactwa, trzymając oburącz swego obskurnego, pokrytego gęstą szczeciną penisa. Po porannym posiłku, śniadanka spermowatego od dzikiego ptactwa, udałem się w skowronkach przez osiedle pełne ludzi. Po drodze nie myśląc długo, rozebrałem się i oczom zaszokowanych ludzi, ukazał się nagi, pokryty szramami odbyt, z którego zwisał podłużny sklejony włos sraki, z którego skapywało na ziemię. Nektar z odbytu był tak żrący, że przeżerał się przez ziemię. Dotarłem wreszcie pod dom starszych ludzi. Czekałem pełen werwy z wypiętym odbytem, aż nadejdzie para starszego małżeństwa, które zbierało się jak co tydzień do kościółka. Po chwili napięcia, skrzypnęły drzwi i oczom czekoladowego oczka ukazało się starsze, zniedołężniałe małżeństwo. I na to czekałem długie minuty. W tym momencie z mego czarnego oka - odbytu, strzeliło silnym strumieniem prosto w czoło staruszka. Upadł na ziemię i dostał gwałtownych drgawek. Przejęta staruszka, nachyliła się nad wstrząśniętym dziadkiem, a ja wtedy szybko podbiegłem i wysrałem gęstego, zbitego precla na głowę staruszki. Dopiąłem wtedy swego - misja zakończona sukcesem. Trzeba mieć w życiu pasje, ja je mam i pozdrawiam !!!
Sobotnie południe 18 października - witam Was w ten słoneczny dzień. Postanowiłem dzisiaj wybrać się nad często, gęsto uczęszczane jeziorko. Cały nagi i podekscytowany wbiegłem w moje wysłużone autko. Przed wyruszeniem w trasę - wsadziłem głęboko odbyt w rączkę od skrzyni biegów. Kiedy wbiłem piąty bieg, z odmętów czarnego oczka wyszedł miękki, plastelinowaty precel żółtej sraki: tak mną to wstrząsnęło, że naszczałem na podłogę. Po chwili ciszy i zadumy wyruszyłem w trasę. Podczas jazdy nieszczęsna sarna wpadła pod koła mojego auta. Wysiadłem wtedy i martwe truchło wrzuciłem do rowu. To był samiec sarny, dzięki temu też mogłem odciąć jego jądra i schować do słoika, który następnie zamarynuję i będzie na chłodne, jesienne wieczory do skonsumowania - bon apetite. Dojechałem po chwili nad jezioro i chciałem jedną wielką rzecz nad nim zrobić. Było wielu ludzi, gdyż pogoda dopisała i natrafiłem na wielką rzeszę morsów - woda o tej porze jest już zimna i w sam raz do morsowania. Cały nagi wbiegłem do wody, przedtem najadłem się do syta i jeszcze w aucie spożyłem gwałtowny środek na przeczyszczenie....to będzie piękne. Wszedłszy do połowy w lodowatą wodę, wypiąłem się jak najmocniej i rozwarłem szeroko odbyt obiema rękoma. W tym momencie światło dzienne ujrzał niebagatelny i olbrzymi zaś zawijas pełnowartościowego i zbitego niczym kamień stolca. Chwyciłem go w garść i zrobiłem z niego wielką kulę. Podszedłem do dość młodego człowieka i natarłem całe jego ciało swoją sraką - ludzie z plaży oraz ci w wodzie byli tak tym przejęci, że zaczęli wyć, a niektórzy szlochać. Okazało się, że było więcej amatorów rzadkiej sraki i inne osoby dołączyły do zabawy, srając i obrzucając się srakami - piękna sprawa. Tak właśnie nam mija szczęśliwe popołudnie nad jeziorem bydgoskim. Pozdrawiamy cali w kale Was wszystkich.
Środek tygodnia, a ja klęcząc na kolanach, wypiąłem jak najbardziej swój odbyt i dwoma rękoma rozszerzyłem go jak najbardziej, że pokaźnych rozmiarów słoik by wszedł w niego. Odgłosy, jakie temu towarzyszyły, było: bulgotanie i wręcz syczenie i że ścianek zadu kapał mokry, czarny stolec i kiedy lekko zaczynałem popiardywać z głębi czekoladowego oczka unosiła się gryząca w oczy para. Siedziałem taki wypięty dłuższy czas i wpadłem na genialny w swej prostocie pomysł, żeby wypić dużo preparatu na przeczyszczenie. Po niecałej pół godzinie zaczął środek działać, a ja ponownie rozstąpiłem rękoma rów i wreszcie zaczął się niebagatelny zrzut wysokobiałkowych brył mazistego w swej konsystencji stolca. Wielkie kule upadały jedna za drugą, a ja w tym samym czasie tak gwałtownie się popłakałem z tych emocji, że cała podłoga była mokra od łez wzruszenia. Mój zaniedbały, pokryty łojem penis stanął z wrażenia na godzinę 12. Po zakończonym spektaklu olbrzymiego srania, podtarłem kciukiem mocno zasrany rów i dokładnie go zlizałem......mmmmm bon apetite, pyszności. Tak mi mija błogosławione środowe południe. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie. Jeżeli ktoś z Was by chciał ode mnie marynowane jądra od bezdomnych alkoholików plus kilo sypkiego stolca od także nieżyjącego dziadka, od którego go dostałem świątecznie w spadku, zapraszam po odbiór, dogadamy się. Jeszcze na koniec chciałem dopisać, że mam w swoim zbiorze wiele płatów odleżyn od starszych, schorowanych ludzi, którzy mi je wręczali po kryjomu. To tyle na dzisiaj, jeszcze raz wszystkiego dobrego.
Ogólnie to rzadko sram, raz na parę dni, ale jak już to porządnie - że czasem trzeba nożycami ucinać i nogą dopychać, żeby muszla przepchała niebagatelny zbity i prążkowany baton stolca
Z życia wzięte.... Chlip
Kiedyś srałem w lesie trzymając się drzewa obiema rękoma, akurat szedł jakiś grzybiarz jak z czekoladowego oczka wypełznął wielki i podobny do ślimaka kawał stolca....to było cudowne
Nadszedł długo wyczekiwany piątek - słoneczny, ale i mroźny poranek. Zamierzałem od dawna podlać kwiatki, ale za bardzo nie chciało mi się srać rzadkim. Jednak nadeszła wiekopomna chwila i nagle doznałem olbrzymiego parcia na srakę z obskurnego, pokrytego szorstką szczeciną odbytu. Żeby porządnie zrosić czarnymi sokami sraki - całą roślinność, przytrzymałem dłonią czekoladowe oczko i wystawał mały prześwit, z którego intensywnie zaczęło się zraszanie. Oprócz kwiatków - opryskałem rzadkim również całe zasłony w domu i obrazy świętych, które wiszą na ścianie. To było tak intensywne doznanie, tak mnie wzruszyło i wstrząsneło, że rozpłakałem się, aż mi łzy po jądrach spłynęły. Zapach intensywnej sraki z pierwszego tłoczenia był tak silny, że porzygałem się na stojący w kącie telewizor i rozsmarowałem go całego świeżymi rzygami. Nadszedł czas, by przygotować sobie pyszne śniadanko. Wyjąłem chleb i jako smarowidło, użyłem latami hodowany nektar z pępka, w skład którego wchodziły roztopione karaczany i zsiadły pot i różne nieczystości, które zbierały się w nim długimi latami. Wyborne jedzenie przyrządziłem, aż łezka w kąciku oka się pojawiła. Tak mi mija piątkowy poranek. Pozdrawiam serdecznie fanów i do zobaczenia niebawem.
Jakbyś był umierający, a jedynym lekarstwem żeby wyzdrowieć byłoby zebranie łyżką nektaru prosto z pępka od grubego kolegi, który nigdy się nie mył i w tym pępku by były roztopione karaluchy plus 20 letni zleżały pot. To czy byś się odważył ?
Ja mam około 15 Terabajtów plików z DB. Całość wyceniam na 5000 zł. Jeśli oczywiście ktoś zainteresowany jest. Son Goku, bo Ty ?
Kiedyś mnie kot wkurzył, bo udrapał mnie na jądrze, więc na szczęście złapała mnie mocna biegunka i mu mocno nasrałem rzadzizną do kuwety, aż kapało z niej i mocno parowało. A smród był taki, że jak kotu zachciało się srać i zbliżył się do kuwety, to mosiężne rzygnął i z nosa mu kapało. Wydał wtedy cichy jęk i położył się na plecy w ciszy.
Czwartkowy dzień Pański powitał nas dość mroźnym, ale i zarazem słonecznym akcentem. Ale do rzeczy: leżę całkowicie nagi na plecach w wannie pełnej wody. Sielanka nie trwała długo - chwilę później dopadły mnie wyczekiwane torsje i z dna czekoladowego oka wypełzł wielki zawijas pełnowartościowego i zbitego niczym kamień stolca. Podczas opuszczania z odbytu, wielkiego dzieła z brązu, jednocześnie wypuszczałem sromotne gazy, które wzburzyły powierzchnię wody, która stała się niespokojna, jak podczas rozszalałego sztormu. Chwyciłem obiema rękami pokaźny baton kału i oplotłem go sobie wokół szyi niczym nietuzinkowe trofeum, coś tak cudownego zdarza się jedynie raz na kilka pokoleń - załkałem z tych emocji. Kilka chwil po tym, jak oplotłem szal, zacząłem intensywnie się masturbować, wydając przy tym dzikie i głośne wycie, które poruszyło sąsiadów z dołu, którzy walili w ścianę, ja zaś w konia - świetnie się zgraliśmy. Po wszystkim wstałem i ściągnąłem stolec z karku i rozsmarowałem go po całym swym ciele, które było ciemnobrązowe i maziste w swej konsystencji. Wyszedłem w tym stanie na podwórze i mijający mnie ludzie, żegnali się, i przeklinali mnie na wiele sposobów. Niektórzy zaś wyczuwając niesamowity fetor - rzygali prosto z ust i nosów - piękna sprawa. Po kilku minutach dotarłem na plac zabaw i usiadłem na jednej z huśtawek. Rozbujałem się mocno i przyklejony stolec, który był na moim ciele, zaczął się rozchlapywać na boki, rozbryzgując się na przechodniach. Po chwili zacząłem też szczać niebagatelnym strumieniem. Łkałem, szlochałem i wyłem. Tak mi mija cudowne południe. Pozdrawiam serdecznie fanów.
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2025 DB Nao