Mamy bójkę Kage o to, kto poprowadzi alians przeciw Akatsuki i dlaczego ma to być Danzou. Sam Danzou okazuje się być... kontrolowany przez Shisuiego Uchihę

Ino płacze nad Sasuke - a ja kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi. Owszem, była kiedyś zadurzona w Sasuke, ale do głowy by mi nie przyszło, że teraz jeszcze coś do niego ma.
Sakura płacze nad Sasuke i Naruto - i nad sobą samą.
Nie wiem, co powiedzieć, żeby było cenzuralnie. Kishimoto właśnie osiągnął mistrzostwo w totalnym spłycaniu postaci kobiecych. "Dziewczyny umieją tylko płakać i załamywać ręce" - powiedział kiedyś niejaki Jadeite w odcinku 13 "Sailor Moon", za co miał u mnie minusa do końca życia. Jaka szkoda, że Kishimoto najwyraźniej jest tego samego zdania.
Shizune miała jeden mądry tekst w całej tej historii: "Naruto nie zamierza ocalić Sasuke, bo obiecał Sakurze. Zamierza zrobić to przede wszystkim dla siebie." Kto by się tego spodziewał po Shizune?
Shikamaru... Chyba nigdy mnie nie zaskoczył tak, jak w tym odcinku. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego jego wywodu na temat odwiecznego kręgu nienawiści, który trzeba powstrzymać. Aż dotarło do mnie, że on najwyraźniej przyszedł do Sakury prosić ją... o zgodę na zabicie Sasuke????? Toż to filozofia godna Itachiego i Pain: poświęcić trochę, by więcej mogło żyć. Zabić jeden klan, by ocalić kraj. Nie nie nie!!! Shikamaru, jak mogłeś!!??
Z całego tego emocjonalnego chaosu obronną ręką wychodzi jedynie Naruto, który może - znów - wątpi i cierpi, ale wciąż wierzy w Sasuke. Wie, że musi do niego dotrzeć. Owszem, najbardziej zaślepioną postacią tej opowieści jest sam Naruto - ale wszyscy wierzymy, że w jego przypadku akurat wyjdzie to z korzyścią dla całokształtu. Bo to on może tym swoim zaślepieniem zmienić serce Sasuke, a nie odwrotnie.
Zakończenie rozdziału nie gorsze niż początek - piękne wejście Zetsu. Oj, Akatsuki lubią mieć wejścia...
Czekamy na ciąg dalszy - niestety dopiero za dwa tygodnie
