Dziś - a właściwie wczoraj - ukazało się demo Battle of Z.
Zacznę od tego, że grałem w nią po japońsku, więc najpewniej nie skumałem wszystkich mechanik.
W grze nie da się latać przed siebie. Jak się lata, to po skosie do góry i w dół. Nie da się ładować energii ki. Za walkę odpowiada jeden przycisk - trójkąt. Każda z postaci ma tylko jeden atak ki. Animacja kuleje, grafika jest brzydka. Kiedy przeciwnik leży i się go okłada, to nie traci zdrowia. Ba!, nawet jak już wstanie to nadal go nie traci. Trzeba spokojnie poczekać aż się z kurzu otrzepie i dopiero jest sens lać. Tryb multi działał połowicznie - misje on-line tak, multi versus nie. Na pewno fajniej gra się z ludźmi, bo w przeciwieństwie do botów reprezentują jakiś poziom. Nawet z jakością połączenia nie było tak źle, choć grało się z Japońcami.
Straszne rozczarowanie. Już od jakiegoś czasu dochodziły do mnie informacje o słabym poziomie tej produkcji, ale wciąż żywiłem nadzieję, że to nieprawda. Niestety starzy, "hardkorowi" gracze nie znają wiele dla siebie w nowych Dragon Ballach. Twórcy celują do nowych graczy, których Ultimate Tenkaichi zadowolił. Zadowolił, ogarniacie? Bijatyka z systemem papier-kamień (już bez nożyc) sprzedała się w wystarczającym nakładzie, by nazwać ją sukcesem.
Akira Toriyama 1955 - 2024