Jestem przeciwko zniesieniu celibatu u księży. Na początku odniosę się do argumentów adwersarzy, potem podam inne.:
Reaver napisał(a):Nie jesteśmy w średniowieczu, księża nie sprzedają odpustów i nie załatwiają miejsca w duchowieństwie swoim dzieciom bo teraz prawie każdy może zostać duchownym jeżeli tylko chce i się postara.
W KK moralność nie degraduje się z czasem, ani nie zmienia się w zależności od epoki. Jeśli Bóg stanowi o prawach moralnych, to nie ma znaczenia czy żyjemy teraz, w średniowieczu czy za 35 lat.
Laru napisał(a):Bóg celibatu nie wymyślił. Tak samo jak wielu zbędnych rzeczy dot. chrześcijaństwa. Powszechnie wiadomo, że Św. Piotr miał żonę. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby celibat zniesiono. Byłoby mniej niedomówień i problemów.
I pewnie chciałbyś mieć męża który prowadził taki tryb życia jak św. Piotr. W chrześcijańskim małżeństwie zasadniczo to mąż ma prowadzić żonę do Chrystusa, a żona męża. Na tym w dużej mierze się opierają miłość, wierność i uczciwość małżeńska. Powołanie do prezbiteratu polega natomiast na szukaniu szczególnej intymności z Jezusem, bez pośrednika. Na tym się opiera to powołanie, i to jest jego fundamentem. Żona nie dość że podważyłaby ten fundament, to jeszcze nie mogłaby się do końca zrealizować w swoim powołaniu do małżeństwa.
Laru napisał(a):Niedawno wyczytałam, że 70% księży chciałoby zniesienia celibatu. To ciekawe zważywszy, że to człowiek im to narzucił. Czy Bóg potrzebuje czegoś takiego? Myślę, że nie.
Gdyby się okazało że 70% księży jest za nie udzielaniem rozgrzeszenia to mówiłabyś to samo?
Focus napisał(a):Druga sprawa, to fakt możliwości wprowadzenia nieprzymusowego celibatu. Tak więc osoba ma nadal wolny wybór, w jaki sposób pragnie służyć Bogu. Służba Bogu nie oznacza wyrzeczeń, a stawianie Boga na pierwszym miejscu. Kapłan, jest sługa miłości i właśnie taką filozofie winien stosować. W miłości istnieje sam Bóg, tak więc miłość do żony, dziecka, opieka nad nimi, nie jest przejawem odwrócenia się od Boga. To część układanki, która moim zdaniem łączy tę całość tak, jak powinna być złączona. Umiejętność zbalansowania życia ludzkiego, oraz wiary w Boga, jest bardzo ważna by kapłan mógł odczuć prawdziwy sens powołania. Wtedy dopiero zaczyna zauważać, ile radości daje mu żona, dzieci, ale też umiejętnie służy Bogu, wybierając Jego. Jest to znacznie lepsze, ludzkie, a przede wszystkim bezpieczniejsze rozwiązanie dla wszystkich.
Ależ ma wybór. Może zostać kapłanem, celibatariuszem, bądź mężem. O niemożliwości pogodzenia tego już trochę pisałem.
Laru napisał(a):Oczywiście, że tak. Ale tacy są. Z początku im się wydaje, że to takie proste, a to proste nie jest. A niestety są też takie typy, które wychodzą z założenia, że ksiądz to dobrze płatna robota...
Jeśli argumentem jest chcica, to jestem za poligamią
Laru napisał(a):Mi to tłumaczyli tak. Jeżeli mężczyzna jest impotentem i chce zostać księdzem, to istnieje możliwość, że chce uciec od problemu. Na plebanii jego problem by zniknął, bo żadna kobieta nie patrzyłaby się na niego z politowaniem.
Moim zdaniem to trochę niesprawiedliwe. Dlaczego, wyjaśniłam wyżej.
I znowu. W prezbiteracie chodzi na budowaniu osobistej relacji z Chrystusem. Narzędziem do tego jest choćby siusiak, którego ciągnie do wyra. I jeśli ksiądź nie zawierzy, to prawdopodobnie przegra. Nawet jeśli upadnie, to może powstać, bądź siedzieć u kochanki czy na porno tłumacząc się ze to ponad jego siły. Jasne że ponad, i dlatego musi mieć ufność w Bogu. Ergo bez sprawnego !? niech się buja.
Część 2:
- Posłuszeństwo biskupowi mogłoby być sprzeczne z wiernością w stosunku do żony
- Bycie księdzem wiąże się nie zwalnia z nauczania kościoła odnośnie pożycia małżeńskiego, a żyjąc w zgodzie z nim można sobie niezłą trzódkę wyhodować. I jak tu być pasterzem dla parafian?
- Która panna chciała by mieć męża chodzącego w sukience?
Na razie styknie, bo nie mogę się skupić.
"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"