Ogólnie jak ktoś tak mówi w Japonii, to jest utożsamiany ze zwykłym, niewychowanym wsiórem z północnych rejonów Kwitnącej Wiśni, Honshū, obszary regionu Tōhoku. Coś à la nasz mieszkaniec Południa czy Wschodu, przykładowo wiejskiej części Huculszczyzny czy Kresów albo Podlasia, Królewca, przeważnie Polonia, ze względów obcych wpływów, zaciągająca, czy to z rusa, czy to z ukraińca, mówiąca w stylu: „Dljaczego onjii takie dzjiwne zwyczaje majo na Śląsku i na kluski mówio nudle, makaron, a?”, nie mylić z akcentem przedwojennej „inteligiencji” lwowskiej. Niech mi się tu nikt nie obraża, bo powyższy przykład nie ma mieć pejoratywnego wydźwięku, a jedynie służyć oświacie. Każdy kraj ma takie rejony, mieszkańców których dialekt przyprawia przeciętnego „warszawiaczka”, obywatela dużego, superzurbanizowanego obszaru, o uśmiech Chestera z Alicji w Krainie
Czarów Cudów. Niemcy - Bawaria, Stany - redneki z Południa: Arizona, Kentucky, Teksas i tak dalej, Anglia - kakneje również z Południa. Każdy, kto obejrzał przynajmniej dwadzieścia różnych serii anime, spotkał się pewnie z kansaiowskimi postaciami o ciemnej karnacji, przypominającej opaleniznę, przeważnie reprezentującymi mieszkańców Osaki. Kioto i okolic, którzy mówili śmiesznym, zachodnim akcentem - jest to dosyć popularny, jednak uchodzący w relacjach oficjalnych, przede wszystkim w regionie Kantō, za niegrzeczny, a na ogół śmieszny dialekt - niemniej budzi mnie kontrowersji, niż wschodnia, wiejska odmiana jęz. japońskiego i jedna z jej podgrup, którą stanowi gwara Gokū. W DB można zauważyć, że Chichi i Gyū Maō mówią zupełnie inaczej, gdyż to kolejny ze wschodnich dialektów Japonii. Się tak rozpisałem, bo chciałem jakby uwypuklić wam, że Gokū nie mówi jak przeciętny japoński dzieciak i że są w Kraju Wschodzącego Słońca ludzie, co na co dzień stosują taką składnię i posługują się takim słownictwem. W sumie Derec Padula poniekąd zahaczył o ten temat, opracowując
artykuł o Ossu. Kto chce, niech se zajrzy.