W zasadzie już jakiś czas temu, a od tego czasu jeszcze kilka innych książek, ale skoro Shihouin wspomniał, to napiszę. Skończyłem cały cykl Steavena Eriksona Malezańskiej Księgi poległych:
1. "Ogrody Księżyca"
2. "Bramy domu umarłych"
3. "Wspomnienie Lodu"
4. "Dom Łańcuchów"
5. "Przypływ Nocy
6. "Łowcy Kości"
7. "Wicher Śmieci"
8. "Myto Ogarów"
9. "Pył Snów"
10. "Okaleczony Bóg".
Dodatkowo tego samego Autora króciutką opowieść poboczną
1. " Krwawy Trop"
Poza tym na książki z tego uniwersum składają się również powieści pisane przez jego współtwórcę Ian'a Cameron'a Esslemont'a, z czego przeczytałem:
1. "Noc noży"
2. "Powrót Karmazynowej Gwardii"
Z wydanych w Polsce dzieł z tegoż świata pozostały mi tylko dwa opowiadania Eriksona:
1. "Zdrowe zwłoki"
2. "Męty Końca Śmiechu"
Oraz pierwsza część nowej trylogii tegoż autora:
1. "Kuźnia Ciemności"
Oczywiście, skoro chciało mnie się przedzierać przez te kilogramy papieru, czekam na polskie wydania pozostałych książek Esslemont'a, opowiadań Eriksona, oraz aż obaj panowie wydadzą kolejne dzieła.
Dodam jeszcze, że wg. mnie cały cykl stoi jakościowo na podobnym poziomie co "Czarna Kompania Glena Cooka ( przy czym jest przynajmniej pięciokrotnie dłuższy, i wciąż się rozrasta), co samo w sobie powinno być przynajmniej dla niektórych zachętą. Jak dla mnie największymi zaletami serii są ciekawie opracowane rasy, grupy etniczne, plemienne, militarne, system czarów , panteon, geografia, oraz wszystkie tym podobne szczegóły, które sprawiają, że świat ten wydaje się realnym i spójnym. Dodatkowo obaj autorzy mają talent do tworzenia postaci, dialogów, i opisywania relacji. Największymi minusami serii jest jej pompatyczność oraz pseudofilozofia. Ta pierwsza wynika z ogromu świata przedstawionego, oraz chęci panowania autora nad każdym jego elementem. I choć podziwiam zwłaszcza Eriksona, za tą zdolność, często niestety efektem ubocznym był nadmierny patos. Pseudofilozofia bierze się zazwyczaj z chęci nadmiernego tłumaczenia poczynań bohaterów. U Esslemonta obie te wady występują w mniejszym stopniu, ale i opis świata wydaje się uboższy, by nie powiedzieć że przypomina trochę didaskalia w dramacie. Czasem aż chciałoby się ( zwłaszcza w "Nocy noży") wprowadzić podział na akty. W recenzjach często wytykano to autorowi, choć wg. mnie jest to celowy zabieg, i uważam go za całkiem udany. Poza tym autor miał trochę ułatwione zadanie, gdyż zaczął pisać po tym jak pojawiło się już kilka książek z "Malazańskiej Księgi poległych". więc nie musiał od nowa tłumaczyć praw rządzących tym światem. Można by mu zarzucać wręcz, że korzysta bezczelnie z cudzej pracy, gdyby nie to, że uniwersum stworzyli panowie wspólnie, jeszcze zanim Erikson napisał swe pierwsze dzieło.
Reasumując - polecam.
"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"