Jak dla mnie prawo dotyczące własności intelektualnej jest złe. Pierwsza rzecz, to naturalna różnica między kradzieżą i piractwem - w przypadku kradzieży poszkodowany traci podwójną wartość przedmiotu. Miał 1, teraz ma -1. W przypadku dóbr niematerialnych jest to odpowiednio 0 i -1.
Druga sprawa dotyczy dostępu do technologii/kultury, która powinna być dobrem powszechnym, a jednocześnie twórca powinien czerpać z niej korzyści materialne, co prawo patentowe zabija. Załóżmy na chwilę, że prawo patentowe jest prawem naturalnym. W takim wypadku aby wynaleźć coś bazującego np. na teorii względności, musielibyśmy płacić odpowiednio właścicielom patentu na koło, ogień, elektryczność, teorię Newtona, teorię względności, śrubki z zakończeniem krzyżakowym, śrubokręt pasujący do nich, programy komputerowe etc. Opóźnia to w sposób oczywisty rozwój nauki i technologii, która jest własnością ogółu ludzkości z samej swej natury tj. z tego że rozwój trwa a ludzie umierają. Ze sztuką jest podobnie. Czym innym jest oczywiście rzemiosło, ale oddzielenie rzemiosła od sztuki a częściowo i nauki jest jeszcze trudniejszym zadaniem niż rozwiązanie sprawy dóbr niematerialnych. Faktem pozostaje jednak to, że twórca musi zarabiać. Wydawca również zarabiać chce. I tu się wkrada podstawowa różnica między działalnością państwa a prywatnego przedsiębiorcy. Zasadą działania państwa ( przynajmniej w teorii) jest dobro narodu, natomiast zasadą działania firmy jest dobro tejże, nie zaś sumy pracowników. Dbać o nich musi, tylko w wypadku jeśli leży to w jej interesie.Dobrze działającemu państwu zatem zależeć powinno na dostępie do technologii i sztuki obywateli, co w konsekwencji owocować musiało szybszym rozwojem tychże, oraz rozwojem osobistym obywateli. Firmie (tu dystrybutorowi) nie zależy na rozwoju, lecz na zysku, a rozwój może, lecz nie musi, być tylko drogą do celu. Ponadto relacja pracodawcy do pracownika jest relacją przygodną w przeciwieństwie do narodowości. Nie jest trwałą komórką społeczną. Zatem w interesie dystrybutora pozostaje pozostawienie sobie prawa do sztuki i techniki, co jest swego rodzaju kradzieżą jakiej właściciel praw dokonuje na społeczeństwie. Jednakże w kwestii dystrybucji państwo na zasadach wolnego rynku przegrywa z przedsiębiorstwem.
Niegdyś problem częściowo rozwiązywał mecenat i współcześnie serwisy finansujące dane idee jak kickstarter powoli zaczynają odgrywać podobną funkcję, tj. przywracają bezpośrednią zależność między twórcą a odbiorcą tj. faktycznym zleceniodawcą. Nie rozwiązują jednak problemu do końca.
Jak dla mnie państwo nie jest winne temu czym jest, podobnie jak firma, twórca i odbiorca. Należy starać się tworzyć prawo w oparciu o zdefiniowanie celów poszczególnych grup i ich funkcji w tym obiegu. Zawsze będzie w tej relacji ktoś kto może czuć się poszkodowany i sumienie jest miejscem gdzie pewne rozstrzygnięcia będą zapadać. Co do tego nie mam wątpliwości. Faktem natomiast wydaje się, że obecnie wydawnictwa i właściciele praw posiadają prawa przekraczające ich wkład z rozwój sztuki i techniki. Wypadkową tych nadużyć wydaje się skala piractwa.
"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"