Oddział theEnda stał na wzgórzu. Jego przywódca spokojnie patrzył przed siebie na nacierające chordy przeciwnika opierając się o swą świętą włócznie [ ort! ]. Miał zamiar raz na zawsze rozprawić się z herezją jaką w jego mniemaniu była nekromancja. Najchętniej najechałby frontalnie na wroga bez żadnych ceregieli , jednakże rozkazy były inne. Tak więc czekał. Chmury siarki zasłoniły całe niebo. Wiedział że nadchodzi koniec. Żołnieże z pikami ustawili swą broń na sztorc czekając aż chorda szkieletów nadejdzie. End znajdował się przed szeregiem swoich ludzi. Gdy pierwszy przeciwnik znajdował się w zasięgu strzału wbił broź w ziemię wzywając swego boga na pomoc wymówił potężne zaklęcie. Ziemia się rozstąpiła pochłaniając olbrzymią liczbę szkieletów wprost do piekieł. Reszta jednak parła naprzód [ ort! ]. Dowódca wyciągnął swą broń z ziemi i przyjął pozycję do walki . Nie miał zamiaru się cofać. Po kilku sekundach znalazł się w tłumie przeciwników wywijając z wielką zęcznością świętą relikwią. Parę kroków za nim słychać było metaliczny dzwięk kości łamiących się na tarczach ludzi z jego oddziałów. End nie zważając na nic wywijał swoją bronią z taką zręcznością że nie dało się go zajść od tyłu. Sprawiał wrażenie jakby widział jednocześnie całe pole walki. Po dwudziestu minutach szkielety się wycofały , zostawiając jego mocno zdziesiątkowaną jednostkę w dokładnie tym miejscu gdzie ją zastali. Z ramienia Enda spływała stuga krwi , tak że teraz mógł kożystać jedynie z jednej ręki. Wycofujące się szkielety zostały stratowane przez nacierające do przodu oddziały zombie , ghuli , i różnych nadgniłych kreatur. Nad nimi unosiły się cztery kościane smoki dosiadane przez mumie. End delikatnie się uśmiechnął - plan zadziałał. Zacisnął mocniej swoją broń , w oczekiwaniu na nadciągającego wroga. Tym razem moment zderzenia trwał dosłownie kilka sekund. Linia oporu została przełamana . Ci którzy przeżyli atak , podobnie jak ich przywódca stanowili jedynie niewielkie wysepki w oceanie martwego , poruszającego się mięsa. W tym momencie [ ort! ] z pobliskiego lasu z obu stron pola na którym toczyła się bitwa wybiegły dwie armie . Po prawej dowodzona przez Szarego takeda , z lewej Focus wraz z Asakurą. Z koleji Gotenks z pozostałymi oddziałami najechał z kryjówki pod wzgórzem na którym jeszcze niedawno znajdował się oddział Enda. Co zaś się tyczy tego ostatniego broczył krwią z wielu ran . Nie miał złudzeń co do tego że jedna z nich jest śmiertelna. Chwycił w dłoń swą włucznię , i odsłaniając się na ostrza przeciwnika cisnął ją w kierunku jednego ze smoków , zabijając zarazem jeźdźca jak i wierzchowaca.
Pułapka okazała się nad wyraz skuteczna. Podczas bitwy co prawda zginęło wielu rycerzu nao , jednakże w stosunku do pokonanych była to jedynie kropla w oceanie. Pozostałe kościane smoki zostały pokonane przez przywódców Asakury i takedy , oraz Gotenksa . Kaysarin przechodząc się po polu bitwy dostrzegła jak jeden z niedobitych jeszcze zombie zjada ciało poległego Enda. Gdy podeszła bliżej rozpoznała w umarlaku....Karmiu. Tego było niestety zbyt wiele dla w gruncie rzeczy wrażliwej dziewczyny. Zdezerterowała z pola walki. Ludzie mówią że straciła rozum , i zamieszkała w lesie. Inne plotki mówią że bardzo szybko się zestarzała , i została czarownicą. Jaka jest prawda? Nie wiem.
"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"