Za tęczowym mostem
Rozdział 1 - Na imię mi Amber.
Ludzie... ludzie nazywają to miejsce tęczowym mostem. Jest też wiele innych słów określających "to miejsce". Wśród nas , mieszkańców tego świata jednak przyjęła się nazwa - tęczowy most. Tutaj w naszym świecie nie ma dnia i nocy jak w świecie ludzi , tutaj jest tylko dzień , wiecznie świeci słońce. Jest tutaj większość tego co w ludzkim świecie , tego co potrzebne nam. To co było potrzebne do życia ludzią pozostało w ich świecie. Nie znajdziesz za tęczowym mostem ani telewizorów , ani samochodów ani innych rzeczy elektronicznych , jest jeden wyjątek - mamy tutaj pociąg.
Minęło sporo czasu zanim przyzwyczaiłam się do tego miejsca. "Tęczowy most" ahhh , żyć nie umierać , zawsze ciepło , brak burz i deszczy których my tak bardzo nie lubimy. Jednak czuje w sercu pustkę. Wszystko wydaje się takie idealne ale pustkę w moim sercu tworzy fakt że brak tu jakichkolwiek ludzi.
Najzabawniejsze w naszym świecie są te magiczne pióra które same piszą to co im każdemu napisać , bo w końcu jak samodzielnie mogli byśmy pisać? Nie mamy przecież rąk jak ludzie. Od zawsze byliśmy uzależnieni od ludzi , po przekroczeniu granicy między ich a naszym światem nie potrzebujemy ich. Nasz świat jest tak przystosowany byśmy radzili sobie bez nich. Możemy robić co chcemy , mamy dostęp do przeróżnych rozrywek , parków i innych pięknych widoków których również nie brakowało w życiu na ziemi. My - psy , jesteśmy za życia uzależnieni od ludzi. Jedni nas karmią drudzy traktują nas jak zabawki. Jakkolwiek by nas nie traktowali bez nich sobie nie poradzimy. Codziennie granice tęczowego mostu przekracza tysiące a może nawet i więcej nowych psów. Niektóre psy umierają przez ludzi , niektóre ze starości a jeszcze inne w wypadkach czy chorób.
Ja gdy umierałam padał deszcz, leżałam na ulicy z dziurą w brzuchu. Głowe miałam opartą na krawężniku. Obróciłam głowę i widziałam jak kałuża w której leże zapełnia się krwią. Nigdy nie widziałam krwi , tylko o niej słyszałam , była czerwona jak róże w ogrodzie a zapachem przypominała kostkę czekolady , pachniała tak słodko i niewinnie. Jak każdemu z nas którzy tutaj się znajdują jest ciężko , ale szybko się można przyzwyczaić. To jest jak w ludzkim świecie - gdy się urodzisz też jest ciężko , z czasem się przyzwyczajasz.
Nawet taka labladorka jak ja musi się przyzwyczaić.
Wszystko wydarzyło się kilka dni po moim przybyciu do świata tęczowego mostu. Spałam pod drzewem , byłam wypłoszona , do nikogo się nie odzywałam. Na przeciwko drzewa pod którym leżałam było także drzewo - dorodny dąb. Pod owym dębem sypiał pewien owczarek niemiecki. Pewnego dnia zebrałam w sobie odwagę i odezwałam się do niego do niego.
-Hej ty! - Warknęłam.
-Hę? Do mnie mówisz? - Odparł Owczarek.
-Tak do ciebie , możesz mi co nieco wytłumaczyć?
-Taa pytaj - Odpowiedział znużony ze spuszczonym pyskiem.
-Gdzie ja w ogóle jestem? Co to za dziwne miejsce?
-Hehe , ty nie żyjesz. Jesteś w psim świecie.
-W psim świecie? - Spytałam zaniepokojona.
-Tak , zwiemy je tęczowym mostem , wszystkie psy po śmierci tutaj trafiają.
-Ehhhh , rozumiem. - Odpowiedziałam ze smutkiem na pysku.
-Jak się wabisz. - Odparł pies.
-Czyli?
-Jak wołali na ciebię ludzie za życia?
-Bursztynek , piesek , kawka , pyszczek , kuleczka , włochaczka...
-Nie o to chodzi! Chodzi mi o to jak najczęściej na ciebie wołali , chodzi mi o twoje imię.
-Eeee , Amber.
-Tak więc Amber miło mi , jestem Azyl.
-Pamiętasz może jak umarłaś? - Dodał Azyl.
-Tak , teraz pamiętam. Usłyszałam dziwny huk i w tym samym momencie poczułam ogromny ból , czułam jak wszystkie siły mi odchodzą , zapach swojej krwi i wszystkie wspomnienia.
-Jakie było twoje ostatnie wspomnienie w czasie umierania?
-To było...
-Twój właściciel? - Przerwał Azyl.
-Tak , skąd wiesz?
-Wszystkie psy jakich tutaj nie spytasz odpowiedzą tak samo. Czy mieli kilku właścicieli , złych , dobrych to wszystko jest nie ważne. Zawsze , ale to zawse ostatnim wspomnieniem jest dla nas najlepiej zapamiętana osoba.
-Ah...
-Kto był twoim najlepiej zapamiętanym właścicielem? - Znów przerwał mi Owczarek.
-Eeee , to był 9 letni chłopiec.
-Pfff , dziecko było twoim właścicielem? - Odparł podirytowany Azyl.
-Tak , co w tym dziwnego?
-Wiesz , z tego co inni mi tu opowiadają to dzieci są strasznie wkurzające , łapią nas za ogony i traktują nas jak zabawki , tym bardziej 9 latni chłopiec.
-Nie! On taki nie był - Krzyknęłam z łzami w oczach.
-A jaki był? - Odpowiedział Owczarek Niemiecki z bardziej poważnym wyrazem pyska , jakby zrozumiał że coś nie tak powiedział.
-On mnie dobrze traktował , kiedy było mu smutno zawsze przytulał się do mnie. Lizałam go po twarzy wtedy pojawiał się na jego twarzy uśmiech. Wycierał swoje zaszklone łzami oczka w rękaw i mówił do mnie dziwne rzeczy. Ja siedziałam koło niego i słuchałam. Zawsze gdy kończył mówić dodawał: "tylko nie mów nikomu Amber , to będzie nasza tajemnica dobrze?".
-Cóż , musiało być to naprawdę zabawne dziecko.
-Ty też miałeś właściciela?
-Tak , starszy pan na działce. Zmarł na jakąś chorobę.
-Wiesz jaką?
-Nie , nie znam się na ludzkich chorobach. Był w innym pokoju po czym upadł i przestał oddychać.
-Przykro mi.
-A ty jak zmarłeś ? - Dodałam
-W schronisku , nie dawali nam jeść , więc moi współlokatorzy mnie zjedli?
-Jak to zjedli? - Odpowiedziałam strasznie zszokowana że coś takiego może się w ogóle wydarzyć.
-Normalnie , byli głodni , podczas snu poczułem ukłucie w szyję , zobaczyłem pełno krwi. Nie mogłem się ruszać czułem jak odgryzają fragmenty mojego ciała.
-Ugh , to okropne co mówisz.
-Takie jest życie , jesteśmy uzależnieni od ludzi. To od ludzi zależy jaki będzie nasz charakter.
-Więc nie obwiniasz tamtych psów ze schroniska o to co ci zrobili?
-Obwiniam , chociaż nie wiem czy powinienem. Mam do nich ogromny żal o to co mi zrobili , ale to przecież zależy chyba od tego jak nas wychowają ludzie prawda?
-Nie wiem , żyłam tylko 3 lata , nie zaznałam takiego cierpienia ze strony innych zwierząt.
-To teraz zaznasz.
-Jak to? - Spytałam z przerażeniem.
-Żyłem na świecie 6 lat , ale dopiero tutaj ujrzałem jak zwierzęta mogą z sobą współpracować albo siebie nienawidzić.
-Czyli?
-Tęczowy most ma swoje granice , których nie wolno przekraczać. Światy ludzi i innych zwierząt są chyba gdzie indziej , albo za "ścianą" tęczowego mostu.
-Nie rozumiem.
-Chodzi o to , że jak pies umiera jego dusza trafia tutaj za tęczowy most. Nasza dusza może zostać "zabita" , tutaj pies może rozszarpać drugiego psa. Złapać go za kark i zabić. Dusza wtedy się rozpływa w powietrzu.
-I co się wtedy dzieje dalej? - Zapytałam co raz bardziej zaniepokojona.
-Nie wiem , nikt chyba nie wie.
-To trochę dziwne , powinniśmy żyć tutaj wiecznie.
-Przekonasz się z czasem że tu nie jest tak dobrze jak się wydaje. Poznasz psy które nienawidzą cię za to że tu jesteś.
-Dlaczego miały by mnie nienawidzić za to że tu jestem?
-Bo tak wychowali je ludzie.
-Powiedziałeś że tęczowy most odgradza od innych światów jakaś ściana prawda? - Powiedziałam po chwili zastanowienia.
-Tak a co?
-A gdyby tak przejść do świata ludzi?
-Hahahaha ! - Wybuchnął gwałtownie śmiechem Azyl.
-Z czego się tak śmiejesz ?! - Warknęłam poddenerwowana.
-Nikomu się to nie udało , nikt nawet nie próbował. Malo tego ! Nikt nawet nie wie czy na pewno taki świat istnieje.
-Na pewno taki świat istnieje !
-Skąd niby jesteś tego taka pewna ? - Spytał strasznie poważnym głosem pies.
-Eeeee...
-Co , a może powiedziałaś to od tak sobie bez żadnego uzasadnienia. Hę ? - Przerwał Owczarek , a w jego głosie było słychać dume.
-Chcesz wiedzieć czemu jestem pewna , że taki świat istnieje?
-Tak. Słucham.
-Bo w niego wieże. - W raz z wypowiedzeniem tych słów ogarnęła mnie radość , tak jakbym czuła w swoim sercu ulgę.
-Istnieje tylko dlatego , ponieważ w niego wierzysz ? - Odparł obracając głowę ode mnie , tak jakby się obraził.
-Chodź! - Krzyknęłam merdając ogonem.
-He? Gdzie?
-Ze mną.
-Ale dokąd?
-Odnaleźć świat ludzi.
-Phi , nie wierzę że da się tam jakoś dostać. Nikomu się to jeszcze nie udało.
-My będziemy pierwsi ! - Wykrzyknęłam z radością , jeszcze mocniej merdając ogonem i skacząc.
-Żeby się dowiedzieć jak tam się przedostać powinniśmy o to spytać Boga.
-Boga?
-Tak Boga. - Powtórzył Azyl.
-A gdzie on jest?
-A skąd ja mam to wiedzieć? - Odparł nerwowym głosem.
-Trudno poszukamy go , popytamy innych na pewno go znajdziemy.
-Phi. - Spojrzał na mnie z poirytowaniem Azyl.
-Czyli zgadzasz się ?
-Na co?
-Na szukanie Boga i przedostanie się do świata zmarłych ludzi?
-Taa , co mam do stracenia. Nudzi mi się więc pomogę ci.
-To dobrze! - Wykrzyknęłam.
-Spotkasz się też ze swoim właścicielem. - Dodałam po chwili.
-Nie obchodzi mnie to.
-Dlaczego?
-Nie ważne.
-Możemy już iść? Bo zaraz się rozmyśle - Dodał znudzonym głosem.
-Tak jasne! W drogę.
I poszliśmy przed siebie , szliśmy przez otaczającą nas psią rzeczywistość. Przez świat gdzie wiecznie świeci słońce , nie ma ludzi. Ani Azyl , ani ja nie wiedzieliśmy ile idziemy , ile dni tu jesteśmy i która jest godzina. Pojęcie czasu za tęczowym mostem nie istnieje.
Rozdział 2 - Pies i chłopiec.
Mimo że znajdujemy się w "psim raju" męczymy się jak za życia na ziemi. Często z Azylem robimy sobie postoje na odpoczynek , kładziemy się pod drzewem albo nad stawikiem. Lubie czasami podczas odpoczynku położyć się i wpatrywać w chmury. Świat w którym ciągle świeci słońce jest nudny i mniej piękny niż ten na ziemi.
Słońce wygląda na zmęczone , tak jakby ktoś nie pozwolił mu odpocząć. Na ziemi słońce także chodziło spać. Kładło promienie na białych chmurach i zasypiało. To było coś pięknego. Stojąc na dwóch łapach przy kredensie potrafiłam się bardzo długo wpatrywać w lśniące gwiazdki. Kiedy chłopiec - mój właściciel bał się w nocy. Jego rodzice przychodzili i opowiadali mu różne historie. Jedna brzmiała mniej więcej tak:
-Adasiu czego się boisz?
-Nie wiem po prostu się boje?
-To źle że nie wiesz , strach który znasz łatwiej zwalczyć.
-Mamusiu zostaniesz ze mną ?
-Będę w pokoju obok. - Odpowiedziała z delikatnym uśmiechem na twarzy Mama.
-Tak! Ale to nie to samo! - Odparł głośniej chłopak.
-Spójrz przez okno. Widzisz? Słoneczko teraz śpi , jest zmęczone po pracy...
-Jak tatuś? - Przerwał Adaś.
-Tak synku , jest zmęczone jak tatuś kiedy wraca po pracy. On też musi odpocząć. - Odparła mama.
-Aha.
-Ty też jesteś zmęczony , powinieneś spać. Ja będę czuwać w pokoju obok by nic ci się nie stało. - Mówiła bardzo delikatnym głosem mama , głosem który był strasznie przyjemny dla moich uszu.
-A nad słoneczkiem kto czuwa? - Spytał Adaś.
-Nad słoneczkiem ? Eeee.
-Nad słoneczkiem czuwa jej brat - księżyc. Kiedy słoneczko się boi wtedy on pojawia się na niebie i pilnuje słoneczka by nic mu się nie stało. Słoneczko zasypia wtedy spokojnie i jest wypoczęte następnego dnia.
-Dobranoc Adasi. - Dodała mama i pocałowała w główkę Adasia.
-Dobranoc mamusi. - Odpowiedział bardziej radosnym głosem niż wcześniej chłopiec i przykrył się swoją kołderką.
Kołderka chłopca strasznie przykuwała mój wzrok. Były na niej na malowane samochody. Samochody które miały oczy i twarze. Jeden rysunek przedstawiał dwa większe samochody i jeden mały samochodzik , była to chyba jakaś rodzina. Drugi obrazek przedstawiał dwa małe samochodziki które grają w piłkę , były uśmiechnięte. Trzeci rysunek natomiast przedstawiał jak mały czerwony samochodzik płacze , większy samochodzik który chyba miał przypominać "mamę" pocieszał go z uśmiechem na masce.
Przyjemnie jest tak leżeć i rozmyślać o szczęśliwych chwilach. Teraz za tęczowym mostem rozumiem , że dopiero gdy czegoś nie ma. Czasami wydaje nam się że z całego serca w coś wierzymy a jakaś część nas już się poddała. Chciałam z całego serca odnaleźć mojego właściciela - Adasia. Chciałam? A może tak mi się tylko wydawało?
Czasami w nocy do chłopca przychodził jego tata. Adam siadał mu na kolanach. Tata głaskał go po głowie i śpiewał jakąś piosenkę. Nie pamiętam dokładnie co to za piosenka , zapamiętałam tylko fragment:
"Spróbuj powiedzieć to... nim uwierzysz że: nie warto mówić kocham. Sprubój uczynić gest , nim uwierzysz że nic nie warto robić. Nic naprawdę nic nie pomoże jeśli ty nie pomożesz dziś miłości. Nic naprawdę nic nie pomoże jeśli ty nie pomożesz dziś miłości..."
Nie to że podoba mi się sposób w jaki wymawiał , a raczej śpiewał tata chłopca , po prostu wydawało mi się że rozumiem te słowa. To było dziwne uczucie , jakby słowa tej piosenki docierały do mojej duszy i chciały jej coś przekazać.
Zauważyłam za życia że pies drugiego psa , odmiennej płci nie może kochać. Pies może kochać swojego pana , swoje dzieci , ludzi ale nigdy nie drugiego psa - partnera. Jesteśmy strasznie dziwnymi istotami. Może Bóg stworzył nas po to byśmy towarzyszyli takim dzieciom z problemami jak Adaś? A może stworzył nas dla urozmaicenia świata?
Całe życie przyglądamy się jak ludzie są ze sobą związani , są parą a jednak potrafimy stworzyć więź tylko z człowiekiem. Człowiek martwi się o swoje dzieci całe życie. Pies nie ważne jak wychowany , gdy tylko dzieci stają się samodzielne przestają go już obchodzić , tak jakby były specjalnie przez nas pozostawione człowiekowi.
Tata opiekował się swoim synkiem. Co innego jest w śród psów , w tym przypadku tylko matka opiekuje się swoimi dziećmi.
W śród ludzi oprócz mamy , tata także zabawiał i chronił dziecko. Kiedy Adaś był smutny to tata np. wieczorami brał go na kolana i śpiewał przeróżne piosenki. Jest jeszcze jedna piosenka którą równie dobrze pamiętam:
"Po niebiesku wieje wiatr.Pomalutku cicho śnieg spadł. Nie minęła chwila a trawom jest już lżej. Komar narysował ci znak. Słoik świerszczy koncert dał. Na widowni kilka par. Dziś było weselej na końcu śpiewał jeż , śmiałaś się jak nigdy do łez..."
A kiedy chłopiec robił się senny a tatuś widział jak sklejają się jego przesycone zmęczeniem powieki nucił po cichutku:
"Wiem że nie chcesz jeszcze spać. Wiem że myślisz o tym co ja. Nie musisz robić coś czego nie chcesz , że musisz wybrać między złem a niebem. Jest zbyt późno , proszę śpij. Nie bój się , nie uciekaj przed snem bo sen to nic złego nic takiego nic wielkiego"
Gdy chłopiec zamykał oczka i zasypiał , tatuś kładł go do łóżka. Jego tata wychodząc z pokoju mówił do mnie:
-Amber piesku. Pilnuj go dobrze?
-A z resztą ty i tak nie rozumiesz , jesteś tylko psem. Kiedy ja do ciebie mówię patrzysz się jak w ścianę. - Dodawał z nerwami mężczyzna i wychodził z pokoju.
To nie prawda , może nie rozumiem tak samo uczuć jak ludzie , ale ten chłopczyk jest moim panem. On wybrał mnie a ja wybrałam jego - w ten sposób między nami utworzyła się więź. On troszczy się o mnie a ja o niego i choćby tytanowymi nożyczkami , z najostrzejszymi na świecie ostrzami nikt nie przetnie tej więzi.
A niech by tylko ktoś spróbował przeciąć - wtedy ja go pogryzę!
-Ej! Azyl nie sądzisz że ludzie są dziwni?
-Już odpoczęłaś?
-Odpowiedz mi.
-A po co ci to?
-No odpowiedz!
-Są normalni.
-A ja uważam że są dziwni.
-Dlaczego?
-Oni myślą że jak coś mówią to my tego nie rozumiemy. Gówno prawda! Wszystko rozumiemy. Szkoda że nie możemy do nich mówić tak by nas zrozumieli. Powiedziała bym wtedy to co myślę. Mogłabym łatwo wyrażać swoje uczucia.
-Ehhhh , nie rozumiesz nic.
-A co mam rozumieć?
-Jesteśmy tylko dodatkiem dla ludzi. Równie dobrze mogło by nas nie być a ludzie bez nas i tak mogli by stać się szczęśliwi.
-Ale skoro jesteśmy to znaczy że jakąś rolę musimy odgrywać w ich życiu. Co nie?
-Tak. Możemy ich zabawiać , albo tak jak ja pilnować domu.
-Nie wszyscy tacy są!
-Skąd wiesz?
-Każdy człowiek jest na pewno inny! Szkoda że życie psa jest takie krótkie! - Wykrzyknęłam.
-Ja wiem czemu życie jest takie krótkie. - Odparł Azyl , jego spojrzenie się zmieniło , jak gdyby dojrzało o kilka lat.
-Dlaczego?
-Jedne psy mają szczęśliwe życie , jedne mniej a jeszcze innych to zupełne piekło. Pies różnie może trafić. Pies to pies zawsze będzie uzależniony od człowieka. Bóg - najmądrzejsza święta osoba stworzyła nas tak byśmy jak trafimy na złych ludzi nie musieli całe długie życie cierpieć. Bo który pies chciałby cierpieć ponad 70 lat ? Co nie Amber?
-Ehhh , może masz racje Azyl.
-Yhy , chodźmy Azyl! - pomerdałam ogonkiem i wybiegłam przed niego z myślą by szedł za mną.
-Taaa. Chodź za mną wiem u kogo możemy zdobyć przydatne informacje.
-Dobrze!
Rozdział 3 - Amstaffy i czarna kulka.
Z Azylem szliśmy po jakichś dziwnych miejscach. Były szare zabrudzone bloki. Bloki nie miały drzwi. No bo po co drzwi do bloku skoro psu nie jest potrzebne mieszkanie. Szliśmy po jakichś szarych uliczkach. Azyl w pewnym momencie odwrócił przestraszony głowę:
-Czujesz?
-Co? - Odpowiedziałam z kompletnym zdezorietnowaniem.
-Ten zapach. To inne psy.
-Inne psy?
-I co w związku z tym? - Dodałam.
-Uciekaj!
-Co?
-Za mną szybko! - Wykrzyknął.
Azyl zaczął biec , spojrzałam się do tyłu ujrzałam trzy amstafy. Zaczęłam biec za Azylem. Słyszałam jak amstafy biegną za nami i co raz bliżej się zbliżają. W biegu pytałam Azyla o co w tym wszystkim chodzi:
-Ej! Czemu oni nas gonią?
-Bo weszliśmy na ich dzielnice!
-Ich dzielnice?
-Dzielnice amstafów.
-Nie gadaj tylko biegnij idiotko! - Wykrzyknął ze strachem i nerwami owczarek.
Po dość długim i męczącym uciekaniu udało nam się ich zgubić. Ciągle byliśmy w tej szarej kamienicy , w jednej z ciasnych uliczek. Zobaczyłam że za koszem na śmieci leży jakaś czarna kulka.
-Ej Azyl , spójrz co to jest?
-Jejku , daj odpocząć!. - Odpowiedział zdyszany.
Podeszłam do śmietnika by zobaczyć co to jest. Przystawiam pysk by powąchać kulkę , a kulka się rozwija i wącha mnie.
-Ki , ki , kim jesteś ? - Odpowiedziałam wystraszona , i odskoczyłam do tyłu.
-Jestem psem.
-Ja koniem , a tamten czarny z długą sierścią to skunks. - Zażartowałam.
-Naprawdę? - Odpowiedziała czarna kulka , głosem który wydawał się jakby kulka myślała że mówię prawdę.
-No co ty ? Nie znasz się na żartach mały?
-Przepraszam.
-Nie masz za co.
-Jak masz na imię? - Dodałam.
-Mówią na mnie Piksel.
-Ile masz lat?
-Rok.
-Rok?
-Tak mi się wydaje. - Odparł niepewnym głosem z zawstydzonym wyrazem pysku.
-Twoja sierść jest strasznie dziwna , wygląda inaczej niż u innych psów.
-Bo to nie jest sierść! - Krzyknął zdenerwowany.
-To co to jest?
-To są włosy!
-Włosy?
-Tak , włosy jestem Yorkiem.
-York ? To rasa psów?
-Tak , my zamiast sierści mamy włosy.
-Haha , słyszałeś Azyl! On ma włosy. Ludzkie włosy! - Krzyknęłam do Azyla który stał kilka metrów za mną.
Azyl podszedł do nas.
-Ej mały co ty robisz w dzielnicy amstafów?
-Śpię.
-To wybrałeś sobie złe miejsce.
-Dlaczego?
-Wiesz że tutaj jest strasznie niebezpiecznie?
-Dlaczego?
-Amstafy mogą cię zagryźć jak cię wyczują.
-Prawda! My uciekaliśmy już przed kilkoma. - Wtrąciłam się.
-Skąd się tutaj wziąłeś? Zapytał Azyl.
-Idę do świata ludzi , pomyślałem że odpocznę tutaj chwile.
-Do świata ludzi?! - Wykrzyknęłam zadowolona.
-Skąd wiesz o świecie ludzi? Spytał owczarek.
-Słyszałem jak inne psy o nim mówią.
-Ahhhh , więc teraz w modzie są rozmowy o świecie ludzkich dusz. Psy się chyba zaczynają tutaj nudzić, co za ironia. - Odpowiedział przygnębionym głosem Azyl.
-Ej ! Piksel my też wybieramy się do świata zmarłych ludzi. Chcesz iść z nami? - Zapytałam
-Też idziecie? - Zapytał bardziej rozchmurzony niż wcześniej York.
-Yhy , możesz iść z nami jak chcesz. - Odpowiedziałam i pomerdałam ogonkiem.
-Dobrze więc idę z wami! - Wykrzyknął radosny i podniósł się z ziemi.
-Tylko pierw musimy znaleźć Boga.
-Po co ? - Zapytał Piksel.
-On nam powie jak przedostać się do nieba.
-Dobrze. - Odpowiedział york.
-Chodź na co się tak patrzysz! - Krzyknęłam do Azyla.
-Na nic. Chodźmy. - Odpowiedział przygnębionym głosem Azyl.
Szliśmy trójką. Piksel , młody york. Wydawało się jakby nigdy nie zaznał zła ani bólu ze strony ludzi na ziemi. Szliśmy ciągle za Azylem.
Ja - Amber , Azyl i Piksel trzy różne psy połączyliśmy się można powiedzieć w drużynę. Ja chciałam odnaleźć mojego właściciela w świecie zmarłych ludzi. Azyl , jemu jakiś głos powiedział że ma iść tam ze mną. Czasami tak jest , wydaje nam się że utraciliśmy całą nadzieje i wiarę w siebie , wtedy ona daje o sobie znać i mówi nam co mamy robić - tak było moim zdaniem w przypadku Azyla. Piksel z tego co nam opowiadał w drodze to żył sobie w spokojnej rodzinie: Mama , Tata i Córeczka. Wychodzili z nim na spacery , dobrze go traktowali. Piksel zmarł podczas niewinnej operacji na nogę.
Zapytałam kiedyś Azyla:
-Dlaczego jest piekło i niebo wśród ludzi , czy to nie dziwne?
-Nic w tym dziwnego że Bóg stworzył dla nich piekło i niebo. Te dziwne istoty jakby były razem w jednym miejscu była by to totalna masakra , wojna za wojną. - Odpowiedział.
To prawda. Ludzie dzielą się na złych i dobrych tak samo jest z nami psami. Dopiero po przejściu za tęczowy most uświadomiłam sobie że ludzie dzielą się na dobrych i złych. Za życia podbiegałam merdając ogonkiem do każdego kto przechodził obok mnie. Nie myślałam wtedy że komuś moje istnienie może się nie podobać , że ten ktoś może właśnie myśli o tym jak mnie zabić. W końcu pies dobrze wychowany - widzi w każdym człowieku dobro , pies źle wychowany - widzi w każdym tylko zło.
Rozdział 4 - Starszy pan i owczarek niemiecki.
Wyszliśmy już z szarej kamienicy amstafów. Widziałam piękny park. Był w nim staw. Pusty jak miska bez wody staw. Obok stawu były puste ławki i zielone przepiękne drzewa. Patrzyłam na staw i wyobrażałam sobie stojącego przed nim starszego pana dokarmiającego kaczki. Wyobrażałam sobie jesień , żółte liście spadały do stawu jak gdyby nie mogły utrzymać się na gałęziach i zapadały w sen delikatnie niesione wiatrem wpadały do wody.
Na ławce wyobrażałam sobie typową rodzinę , chłopca , mamę i tatę siedzących razem. Tata czytał jakąś gazetę , mama śmiała się coś pod nosem a chłopiec rzucał psu piłkę. Pies radośnie przynosił ją a chłopiec rzucał ponownie co sprawiało im obustronną radość.
Niektóre psy są za życia na ziemi bardzo mądre , nie wiem czym to jest spowodowane ale wydaje się jakby były już za tęczowym mostem , mieli wiedzę jaką tutaj zdobyli a Bóg pozwolił im z tą wiedzą narodzić się na nowo.
Chociażby historia takiego psa jak Hachiko. Hachiko - pies który nie przynosił piłki. Kiedy jego pan rzucał mu piłkę on patrzył się na niego szerokimi oczami , jakby chciał powiedzieć: sam sobie idź po tą piłkę. Dopiero gdy jego pan dał mu konkretny powód do chodzenia po piłkę , on zaczął po nią chodzić. Hachiko był psem rasy Akita , niezwykle mądrym psem , znalezionym na dworcu.
Doszliśmy do wielkiej drewnianej budki. W okół jak wszędzie w naszym świecie były , uliczki , parki ze stawami i lasy gdzie chodziło pełno przeróżnych psów. Niektóre psy łączyły się jak my w grupy , drugie chodziły same a jeszcze inne zostały zagryzane. Przy wejściu do drewnianej budki stały dwa psy rasy Husky.
-Witam państwa , w czym możemy pomóc ? - Zapytał jeden z Husky.
-Eee... - Próbowałam wydusić z siebie ale:
-Chcemy porozmawiać z panem Brutusem. - Odpowiedział Azyl.
-Byli państwo umówieni? - Spytał Husky.
-Nie , proszę powiedzieć że przyszedł Azyl. Brutus będzie wiedział o co chodzi.
-Dobrze. Dorlan idź spytaj pana Brutusa czy pan Azyl może wejść. - Powiedział Husky.
Po chwili Husky Dorlan wrócił.
-Tak może pan wejść.
-A co z nami ? - Spytałam.
-Właśnie co z nami? - Dodał Piksel.
-A są państwo umówieni z panem Brutusem? - Spytał pies.
-Nie , oni są ze mną. - Odparł Azyl.
-Ahhh , więc tak. W takim razie przepraszam. Możecie wejść.
Weszliśmy do dużej drewnianej budki. Po jednej stronie była mała fontanna z zieloną wodą przy której bawiły się psy z suczkami. Na przeciwko fontanny leżały starsze psy rasy bernardyn i rozmawiały ze sobą chichocząc się pod nosem. Nikt specjalnie z obecnych tam psów nie zwracał na nas szczególnej uwagi.
Szliśmy za Azylem w głąb "willi" , Azyl wskoczył na drzwi , tym samym otwierając je. Za drzwiami leżał na białej dużej poduszce owczarek niemiecki , podobny do Azyla tylko że miał dłuższe włosy , był on owczarkiem niemieckim długowłosym.
-Hohoho Azyl! Kogo ja widzę! - Wykrzyknął z uśmiechem na pysku pan Brutus po czym pomerdał chwile swoim długim szerokim ogonem.
-Słuchaj spieszy nam się trochę , a ty jesteś winien mi przysługę. Pamiętasz?
-Jak mógłbym nie pamiętać.
-Więc słucham przyjacielu , o co chodzi? - Dodał Brutus.
-Powiedz mi co wiesz na temat świata zmarłych ludzi i gdzie mogę znaleźć Boga.
-Hmmmm , widzę że jesteś kolejnym głupkiem który próbuje się tam dostać. Co jak co ale po tobie się tego nie spodziewałem.
-Powiesz mi ? - Odparł poważnym , zachrypniętym głosem Azyl.
-Tak. Słuchaj świat ludzi jeśli to prawda co głoszą "tęczowe legendy" znajduje się obok świata wilków. Świat wilków jest małym światem znajduje się zaraz po prawo od tęczowego mostu. Krążą legendy o tym że udało się kilku psom wyjść ze świata tęczowego mostu. Po tym jak przekroczyli ściany naszego świata i tak nie udawało im się dojść do nieba. Zanim doszli do nieba zostali zabijani przez wilki.
-Jak przekroczyć granice naszego świata ze światem wilków ? - Spytał Azyl.
-Musicie udać się na najwyższy punkt w dzielnicy kundelków.
-Dzielnica kundelków , to ta największa w całym psim niebie ?
-Tak , dokładnie o nią chodzi. Znajduje się w niej bardzo wysoka wieża jeśli na nią wejdziecie będziecie prawie że dotykać niebieskiej chmurki. Jeśli będziecie mieć szczęście i Bogu akurat przyjdzie do głowy spojrzeć po raz kolejny na nasz świat po znacie to po chmurce. Bóg podobno gdy chcę spojrzeć na nasz świat wysyła swoje oczy do chmurki i w ten sposób nas obserwuje. Tylko on może wam pozwolić przekroczyć granice światów.
-Dobra dzięki. - Odpowiedział bez żadnych emocji Azyl.
-Piksel , Amber! Idziemy. - Dodał owczarek.
Według Azyla do dzielnicy kundelków jest spory kawałek drogi. Azyl przewiduje że będą to jakieś trzy - cztery odpoczynki zanim tam dotrzemy.
Pierwszy postój zrobiliśmy na trawie , przy kamiennej dróżce. Azyl był strasznie obojętnym typem psa. Wydawał się nieufny ale miał wielką wiarę w innych której wcale nie okazywał. Azyl opowiadał nam jak było za czasów jego życia a ja i Piksel wsłuchiwaliśmy się w jego opowieści. Owczarek opisywał że mieszkał w domku jedno piętrowym z garażem . Nie znał imienia swoje właściciela ponieważ nikt go nie używał. Mieszkali na odludziu , sami - tylko staruszek i pies.
Dom był obgrodzony płotem. Kiedy brakowało wody , starszy pan brał swój samochód i jeździł do miasta , po kilku godzinach wracał z butlami wody. Kiedy brakowało jedzenia pan brał strzelbę i jeździł do pobliskiego lasu na polowanie. Wieczorami pan Azyla wystawiał krzesło za drzwi , siadał na nim pił piwo i głaskał go po głowie. Azyl twierdzi że leżenie u boku właściciela i wpatrywanie się w gwieździste niebo były najszczęśliwszymi chwilami z jego życia.
Kiedy starszy pan zamykał się w domu wieczorami , owczarek także szedł spać. Azyl miał zaraz koło garażu swoją własną budę. Azyl opowiadał nam przeróżne historie. Raz opowiedział nam jak to pewnego słonecznego dnia przez dziurę w płocie weszły dwa wilki które wyczuły jedzenie. Azyl od razu zaczął głośnym szczekaniem informować właściciela że wdarli się obcy na jego teren. Wilki usłyszały szczekającego psa i zaraz się na niego rzuciły. Były chwile kiedy pies myślał że to już po nim. Jeden z wilków bardzo mocno ranił go w nogę. Drugi już miał wbijać się w kark kiedy to nagle padły strzały.
Owczarek podniósł się z ziemi spojrzał w stronę skąd usłyszał huk i widział swojego właściciela stojącego ze strzelbą. Rozległ się drugi huk - Azyl spojrzał do tyłu i zobaczył dwa wilki leżące martwe na ziemi. Jego pan podszedł do niego i zaniósł go do domu gdzie przemył nogę i zawinął w bandaż. Mimo okropnego bólu jaki czuł owczarek nie przyszło mu na myśl by chociażby raz zawyć albo zawarknąć. Azyl wiedział że honor jest ważny. Wiedział że nie okazując bólu wyrazi szacunek wobec mężczyzny.
Pewnego dnia pan owczarka nie wychodził z domu. Minęła noc a on nadal nie wychodził. Raz na jakiś czas do starszego pana przyjeżdżała jakaś kobieta , on nazywał ją córką chociaż z tego co mówił Azyl na córkę była trochę za stara i za wysoka. Tego dnia też przyjechała. Drzwi były zamknięte. Azyl patrzył się co ona robi. Kobieta podeszła do okna , nie wie co zobaczyła przez okno. Kobieta upadła na kolana , z jej oczu zaczęły po policzkach spływać łzy , po chwili zaczęła niesamowicie głośno krzyczeć.
Kilka godzin później przyjechali policjanci i karetka. Kiedy kobieta usłyszała słowa: "nie żyje" upadła na ziemie. Upadła jak gdyby ktoś wyssał z niej całe życie. Pies był bez jedzenia i z resztkami picia przez pięć dni. Po pięciu dniach przyjechał młody mężczyzna , który czasami towarzyszył córce mojego właściciela w odwiedzinach. Za życia jego pan nazywał go synem , chociaż jak na syna to nie zaglądał tu zbyt często.
Młody mężczyzna zabrał go do samochodu i zawiózł do miejsca zwanego schroniskiem. Do schroniska trafiały przeróżne psy. Panował tam głód , bród i smród. Opiekunowie traktowali psy jak zabawki. Kiedy zwierzaki ich denerwowały to po prostu je bili. Azyl widział nawet jak jednego psa który ugryzł w pięte opiekuna zabrali z boksu zawiązali mu w okół szyi sznur i udusili , po czym wrzucili go do boksu z Rotwailerami by te głodne go zjadły.
Owczarek przeżył w tym piekle dwa lata , po czym sam został zabity przez inne psy. Z jego opowieści można wywnioskować że były tam czworonogi które miały szczęście i zostały zabrani do nowych domów przez odwiedzających schronisko.
Kiedy jacyś odwiedzający przychodzili w celu przygarnięcia psa wszyscy podbiegaliśmy wesoło do krat i merdaliśmy ogonkiem. To właśnie robią z nami ludzie , gdy widzimy człowieka miesza nam się w głowach i lecimy do niego jak głupi - mawiał Azyl. Nawet nasi opiekunowie którzy traktowali nas jak zabawki , nawet te potworzy przyjmowały wtedy dobrotliwy głos , tak jakby na siłę chcieli się nas pozbyć.
Po śmierci Azyl trafił za tęczowy most , mówi że jest tu długi czas. Poznał wiele psów między innymi Brutusa. Pewnego razu Brutusa chciały zagryźć amstaffy , przed nimi uratował go Azyl. Brutus powiedział że jest mu winien przysługę.
Do dzielnicy kundelków jeszcze kawałek drogi , nie mogę się już doczekać aż tam dojdziemy i będę mogła porozmawiać z samym Bogiem.
Rozdział 5 - Nienawiść pitbullów.
Nie wszystkich można uratować , choćby jak bardzo nie wiem to i tak wszystkim nie pomożesz. Byliśmy już w połowie podróży do dzielnicy kundelków. Przechodziliśmy koło dzielnicy jamników. Azyl mówił że na dzielnice jamników często napadają pitbulle. Przechodziliśmy koło jednej z szarych uliczek. Wybiegał z niej spanikowany brązowy jamnik długowłosy krzycząc:
-Pomocy!
-Co się stało? - Spytałam.
-Pomóżcie mi. - Dodał cały zasapany jamnik , ledwo co słowa przeszły mu przez gardło.
-Błagam was. - dodał strasznie zachrypniętym głosem jakby zaraz miał wypluć płuco.
-Spokojnie wytłumacz o co chodzi dobrze ? - Wtrącił się Azyl.
-Tam.. - Jamnik nie zdążył do kończyć kiedy przewracając pusty kosz na śmieci z ulicy wybiegły dwa pitbulle...
Jakiś czas wcześniej.
Szliśmy już naprawdę długi czas , po raz kolejny przyszła pora na odpoczynek i czas na kolejne nowe historie. Piksel opowiadał nam całe swoje życie które wiódł jako żywy pies. Historia Piksela brzmiała mniej więcej tak , mniej więcej bo nie mam przecież doskonałej pamięci nie ? No więc:
Kiedy miałem 3 miesiące pamiętam zieloną pachnącą świeżością trawę. W okół mnie w zagrodzie byli moi bracia siostry oraz mama. W trawie było słychać jak koniki polne grają na swoich skrzypcach. W koncerty koników potrafiłem wsłuchiwać się godzinami ale prędzej czy później przeszkadzali mi w tym moi bracia. Bracia delikatnie gryźli mnie zachęcając mnie do zabawy z nimi.
Tego samego dnia przyszła do nas rodzina: mama , tata i córeczka która bardzo chciała mieć psa. Oczywiście wybór padł na mnie. Nasz opiekun wziął mnie na ręce i oddał jasnowłosej dziewczynce. Dziewczynka ucieszyła się zaczęła mnie przytulać i głaskać. Byłem trochę zdenerwowany bo zabrali mnie z jednego najlepszych letnich koncertów koników. Z rąk dziewczynki widziałem jak moi bracia i siostry skaczą na drewniany płotek jakby także chcieli być zabrani.
Tata dziewczynki dał jakieś zielone papierki naszemu opiekunowi , uścisnęli sobie dłoń , wymienili uśmiechami i zanim się obejrzałem to byłem już w dziwnym pomieszczeniu. Jak się później okazało pomieszczenie to poruszało się i było zwane samochodem. Byłem strasznie wystraszony , w sercu wiedziałem że z tymi ludźmi spędzę całe swoje życie.
Dziwiło mnie najbardziej w ludziach to że oni nie sikają , ja sikałem kiedy chciałem. Siedziałem sobie raz w pokoju dziewczynki i zrobiłem siku , a wszyscy patrzyli się na mnie jakbym kogoś zagryzł na śmierć. Po jakimś czasie zrozumiałem o co chodzi ludziom. Oni uważają że dom to ich teren i tylko oni mogą na nim sikać , wiec ja oznaczałem tylko na dworzu swój teren. Dziewczynka z tego co się dowiedziałem miała 14 lat , rodzice ją chwalili i mówili coś w stylu : "jeśli będziesz się uczyć tak jak teraz to będziemy mieć w rodzinie adwokata albo lekarza".
Rodzice strasznie dużo kazali siedzieć jej przy biurku i pisać. Kiedy rodzice nie kontrolowali tego co robi ona odkładała na chwile zeszyty i rzucała mi piłkę. Na spacery wychodziłem cztery razy dziennie. Spacer , spacery to coś wspaniałego chyba dla każdego psa. Spacer był moją ulubioną częścią dnia. Pamiętam jak pewnego razu na spacerze w tylnej prawej nodze poczułem niesamowity ból. Bóle te powtarzały się co raz częściej.
Rodzice dziewczynki zabrali mnie do takiego dziwnego miejsca. Leżałem na białym stoliku a pan w jasno niebieskim ubraniu z białymi rękawicami dotykał mnie po nodze. Dziewczynka była strasznie zasmucona , a rodzice smucili się jej smutkiem. Przez dwa tygodnie tak bolała mnie noga że uniemożliwiało mi to chodzenie. W końcu wylądowałem znów na śmiesznym białym stoliku. Poczułem ukłucie w biodro. Widziałem tylko jak dziewczynka macha do mnie wychodząc z sali. Później obudziłem się tutaj , za tęczowym mostem...
Dzielnica jamników.
... jeden z pitbulli skoczył na mnie. Przewrócił mnie i zaczął biec w stronę jamnika. Drugi pitbull widziałam jak wybił się z tylnych łap , a jego rozwarta niczym ryj rekina pysk zbliżał się w stronę mojego gardła. Nie miałam jak się podnieść , poczułam przerażający strach. Nie chciałam by mój cel spotkania się z właścicielem rozpłynął się jak purchawka w trawie. Na lecącego w moją stronę pitbulla skoczył Azyl , przewrócił go i ugryzł w szyje. Z szyi pitbulla leciała krew tak jak z kranu woda. Drugi pitbull natomiast uciekł. Azyl spytał się mnie:
-Nic ci nie jest?
-Nie.
-Uważaj na drugiego pitbulla. -Dodałam.
-Gdzie on jest ? - Spytał owczarek.
-Nie wiem , nie ma go chyba uciekł.
Tak drugi pitbull uciekł , nie myliłam się. Odwróciłam się i na ziemi widziałam jeszcze jedną plamę krwi. Żal mi się zrobiło trochę jamnika , nie udało nam się go uratować. Plama krwi była naprawdę duża to było pewne że jamnik nie przeżył ataku. Odwróciłam się w stronę Azyla stał jakby zobaczył ducha. Spytałam:
-Co się stało?
On nie odpowiedział. Odwróciłam się w lewo i zobaczyłam jamnika który prosił nas o pomoc. Miał tylko poranioną nogę. Popatrzyłam się jeszcze raz w kierunku Azyla a później w miejsce na które on patrzy. Na ziemi leżał Piksel. Miał rozszarpane ucho , wygryzione jedno oko i rozcięty brzuch. W tym momencie poczułam jakby włócznia przeszyła moje serce.
To zabawne że dostajemy cechy ludzkie po przekroczeniu granicy mostu. Teraz wiem jak to jest płakać. Jedyne co z siebie wykrztusiłam to paniczny , głośny przeraźliwy krzyk:
-Piksel!
Łzy pociekły mi po pysku. Podbiegłam bez zastanowienia do niego i zaczęłam szturchać go pyskiem krzycząc:
-Piksel ! Piksel ! Piksel !
Łzy co raz mocniej płynęły mi po pysku. Moje serce nie mogło znieść widoku rozszarpanego małego yorka , małej niewinnej kuleczki która miała wygryzione oko , rozdarty brzuch i odgryzione ucho. Po chwili ciało Piksela zaczęło rozpływać się w powietrzu. Wyglądało to jakby Piksel zamieniał się w popiół i znikał niesiony z wiatrem. Wiatr zabrał Piksela a jego krew zamieniła się w wodę. Azyl powiedział do mnie:
-Uspokój się.
-Jak mam się uspokoić ?! - Krzyknęłam na niego
-Jak mam się do cholery uspokoić , co on im zrobił? - Krzyczałam , a łzy spływały jeszcze mocniej niż wcześniej.
-Nic na to nie poradzimy. - Odparł Azyl , nawet u tak poważnego psa jak on można było usłyszeć w głosie smutek.
-Dlaczego powiedz mi dlaczego oni go zabili? - Odpowiedziałam strasznie zapłakanym głosem.
-Bo tak za życia wychowali ich roboty zwani ludźmi. - Odparł Azyl.
-Co teraz z nim będzie ? - Zapytałam ze spuszczoną głową , widziałam jak łzy kapią na ziemie z moich oczu.
-Przepraszam nie potrafię ci powiedzieć. - Odparł bezradny owczarek.
-Czy on już teraz nic nie czuje ? Czy on stracił swoje myśli ? Czy teraz to jest taki jak pustka? Jak kamień który nic nie czuje i tylko leży bez ruchu?
-Przykro mi nie wiem. - Odparł Azyl.
To był ogromny smutek. Źle się czułam z ludzkimi cechami. Ale teraz zrozumiałam ból jaki odczuwają ludzie po stracie bliskiej osoby. Piksel zostawił po sobie tyle pytań bez odpowiedzi. Nawet nie wiedzieliśmy dlaczego z nami idzie w podróż do nieba , przecież nie miał tam nikogo bliskiego. Może po prostu szukał akceptacji ? Szukał przyjaciół ? Jeśli chciał mieć przyjaciół to ja i Azyl byliśmy nimi , chyba byliśmy.
Jak można było nie zauważyć że Piksela atakuje pitbull? Przecież to nasz przyjaciel powinniśmy go bronić. Azyl powiedział:
-Obiecaj coś Pikselowi.
-Co? - powiedziałam ciągle zapłakana.
-Że specjalnie dla niego spełnisz swój cel i dotrzesz do nieba spotkać się ze swoim właścicielem dobrze?
-Tak ! Obiecuje ci Piksel ! - Krzyknęłam i uniosłam gwałtownie głowę do góry. Łzy z moich oczu poleciały w górę , spadając na ziemie w blasku słońca wyglądały jak małe kryształki.
-To w drogę. - Odpowiedział Azyl , jestem pewna że w sercu miał ciaglę żal ale jego duma nie pozwalała mu go okazać.
Rozdział 6 - Niezwykły dar.
Smutno było bez naszego przyjaciela. Czułam się strasznie winna za śmierć Piksela. W drodze do dzielnicy kundelków rozmyślałam o życiu na ziemi. Nie wiem na co chory był mój właściciel - Adaś , chyba na wypadanie włosów , ponieważ był łysy. Z dnia nadzień był co raz bardziej zmęczony , myślałam że chłopak dużo biega pod moją nieobecność , ale on ciągle leżał w łóżku. Czy to nie dziwne ? Chłopak leżący w łóżku a jest taki senny.
Pewnego dnia chłopiec nie obudził się rano. Siedziałam przy jego łóżku , chłopiec nie oddychał. Do domu weszli dziwnie ubrani panowie którzy wysiedli z dużego pojazdu z namalowanym czerwonym krzyżykiem. Panowie z furgonetki zapukali do drzwi , mama chłopca otworzyła im drzwi cała zapłakana. Ojciec chłopca wtulał mocno do siebie głowę mamy. Mężczyźni chcieli się zbliżyć do chłopca , kiedy chciałam ich odstraszyć i szczekałam na nich matka chłopca krzyknęła:
-Amber zostaw !
-Cicho siedź głupi kundlu ! - Krzyknął ojciec.
Zapiszczałam pod nosem , podkuliłam ogon i położyłam się obok łózka. Czułam w głębi siebie że już nie zobaczę się z moim właścicielem , mimo tego moje psie instynkty nie pozwalały mi rzucić się na tych dziwnych panów czy pobiec za chłopcem. To jasne że nie byłam takim mądrym psem jak Hachiko , pies który przychodził codziennie pod stacje kolejową by towarzyszyć w podróży do domu swojemu panu. Kiedy pan Hachiko umarł to pies i tak przychodził pod stacje kolejową dzień w dzień. Ludzie ze stacji kolejowej znali Hachiko i dokarmiali go , oraz dawali wody. Hachiko w końcu po wielu latach zrozumiał że nie zobaczy się ze swoim panem , położył się na torach i został przejechany przez pociąg. Historia o psie Hachiko to jedna z niezwykłych darów które pozostawił mi Azyl.
Kiedy w życiu przeżywamy jakiś istotny moment który jest dla nas niezwykle smutny zapamiętujemy każde szczegóły. Kiedy lekarze wynosili z domu martwe dziecko ja zapamiętałam słowa piosenki które leciały w radiu , brzmiały one tak:
"Nie , nie , nie. Nie to nie , mówię nie gdy myślę nie , czemu więc czytasz "nie" jakby "nie" było "tak..."
Nie to że były to jakieś mądre słowa czy coś , po prostu je zapamiętałam. Nie wnoszą nic do mojego psiego żywotu. W życiu już tak jest uczymy i zapamiętujemy coś co wcale nam się nie przyda i jest nieistotne do naszego życia , ale jednak to zapamiętujemy.
Po śmierci chłopca byłam traktowana jak zabawka. Wydawało mi się że rodzice chłopca obwiniają mnie za śmierć swojego dziecka. Rodzice wyładowywali na mnie swoją nienawiść. Ludzie za swój smutek obwiniają innych , wydaje im się że jak przekażą komuś innemu swój smutek i żal staną się szczęśliwsi - co za głupota. Wyobraźcie sobie pustą szklankę i szklankę napełnioną wodą. Szklanka napełniana wodą przelewa swoją wodę do pustej szklanki. Pusta szklanka nie ma już jak pomieścić wody i także musi innej szklance ją wlać - tak samo jest z nienawiścią.
Ludzie nie wiedzą że najlepszym sposobem wyleczenia się z nienawiści jest wiata , nadzieja i miłość. Gdy człowiek zacznie opadać na dno , topiąc się w swojej chorej nienawiści ciężko będzie mu samemu wypłynąć na suchy ląd , dlatego dobrze jest gdy człowiek ma drugiego człowieka - kogoś kogo nazywamy przyjacielem. Taki prawdziwy przyjaciel potrafi dojrzeć nas staczających się na dno i wskoczyć do wody zła i smutku. Przyjaciel także spada na dno , walczy za nas z naszym ciężarem , podaje nam rękę i wyławia.
Osoba która jest zabijana przez swoje demony zła w sercu musi dać swojemu serduszku bardzo potężną broń , broń zwaną nadzieją i wiarą. Mimo okropnej sytuacji w której się znajdujemy jeśli zaczniemy w coś wierzyć z całej siły to w końcu to osiągniemy. Nie ważne ile razy upadniemy , ważne jest to by umieć się podnieść. Rodzice chłopca zaczęli zachowywać się jakby tylko oni byli na świecie , jakby nikogo innego już nie było. Mamie i tacie wydawało się chyba że mają największe problemy na świecie i są jedynymi ludźmi którzy mają takie problemy - gówno prawda! Na świecie jest wiele ludzi którzy cierpią z różnych powodów , skoro Bóg dał wiarę , nadzieje i miłość to dlaczego ludzie tak to odrzucają? Dlaczego ludzie nie przyjmują tego ogromnego daru który daje im Bóg?
W końcu mężczyzna i kobieta wyrzucili mnie z domu. Błąkałam się przez dwa miesiące jedząc na śmietnikach. Kiedy wychodziłam z nimi na spacer za życia chłopca znajomi rodziców podchodzili i głaskali mnie , mówiąc coś w stylu: "O, jaki ładny piesek!". Gdy pies trafia na ulice nie jest już tak samo jak wcześniej. Chodźbyśmy nie wiem jak próbowali merdać ogonkiem czy łasić się do ludzi oni nas nie zauważają. Jesteśmy dla nich tylko brudnymi psami których uczucia się nie liczą , psami z którymi można zrobić wszystko. Jedynymi osobami wtedy które nas zuważają są dzieci. Dzieci które same są niewinne i nie mają w sobie nienawiści potrafią ujrzeć niewinność takiego psa jak ja...
-Amber! - Krzyknął Azyl.
-O co chodzi?
-Patrz jesteśmy w dzielnicy kundelków!
-O , rzeczywiście ! Ile tu przeróżnie wyglądających psów nie podobnych do żadnych innych ! - Krzyknęłam z zachwytem.
-Tak , to są kundelki. Kundelki mają różne charaktery ale przeważnie wszystkie mają w sobie dużo przyjaźni , nie ważne jak były by traktowane to właśnie odróżnia je od wszystkich innych psów. - Odpowiedział Azyl.
-Spójrz ! Tam jest ogromna wieża , to chyba o niej mówił twój przyjaciel.
-Tak to na pewno ona. Chodźmy. - Powiedział Azyl.
Wchodziliśmy na wieże spory kawałek czasu , była naprawdę wysoka. Kiedy dotarliśmy na szczyt spojrzałam w dół i powiedziałam do Azyla:
-Azyl , spójrz nie widać nawet psów , widać tylko kamienice która wygląda jak szara trawa.
-Tak , jesteśmy naprawdę wysoko. - Odparł Azyl.
Spojrzałam się na wyjątkową chmurę o której mówił Brutus. Z chmury wydobył się głośny poważny głos , niczym głos króla. Głos niepodobny do żadnego innego , głos przy którym całe ciało przeszywał dreszcz a głowa sama chyliła się w dół:
-Czego oczekujecie? - Spytała chmura.
-To ty jesteś Panem Bogiem prawda ? - Spytałam.
-Tak Jestem Który Jestem. - Odpowiedział Bóg ukryty w chmurze.
-Chcemy...
-Wiem czego chcecie. Chcecie przejść do nieba i spotkać się ze swoimi właścicielami. - Odpowiedział donośnym głosem Bóg.
-Tak , bardzo chcemy. - Odwarknęłam.
-Dobrze! Otworze wam tunel do świata wilków. Świat wilków jest szeroki , od razu po przekroczeniu tunelu idźcie ciągle przed siebie aż zobaczycie drugi tunel. Drugi tunel prowadzi do świata zmarłych ludzi. Po przekroczeniu progu świata dusz ludzkich będziecie mogli tam być nie więcej niż wasza dusza tego potrzebuje. Jeśli wasza dusza otrzyma już to co chciała , rozpłynnie się niczym popiół.
-Dziękuje Panie Boże. - Powiedziałam.
-Ja również dziękuje Panie. - Dodał owczarek.
-Otwórzcie się wrota światów! Rozkazuje wam się otworzyć! - Krzyknął głos Boży z chmury. tunel się otworzył.
-Mamy w niego wejść ? - Zapytałam.
-Chyba wyraziłem się jasno , ten tunel poprowadzi was do świata wilków a następny do nieba.
-A więc..
-Zanim pójdziecie ja Bóg daje ci psia duszo dar "pamięci". Wykorzystaj swój niezwykły prezent ode mnie i znaj moją wielką miłość do istot które stworzyłem ja Bóg. - Przerwał mi donośny głos Boży.
-Dziękuje czymkolwiek jest dar pamięci , bardzo dziękuje. - Odpowiedziałam pokornym , spokojnym głosem.
Chmurka zniknęła. Spojrzałam się na Azyla i wskoczyliśmy razem do czarnego tunelu.
Rozdział 7 - W niebie.
Po przejściu tunelu ja i Azyl wylądowaliśmy w ponurym lesie. Dla odmiany tutaj ciągle panowała noc. Czuliśmy w powietrzu unoszący się strach. Powietrze pachniało śmiercią i złością. Wilki nie były takie jak psy , one nie potrzebowały do życia ludzi. Wilki radziły sobie same w swoich własnych światach.
Szliśmy z Azylem przed siebie. To trochę dziwne że po drodze tylko słyszeliśmy a nie widzieliśmy żadnego wilka. Było zbyt dobrze by mogło by to być realne. Dotarliśmy do strasznie wąskiej dróżki , Azyl szedł za mną bo inaczej byśmy się nie przecisnęli. Zauważyłam przed sobą drugi tunel. Niestety jak na złość pojawiły się za nami trzy wilki. Odwróciłam się i ujrzałam trzy pary złowrogich , czarnych przekrwionych oczu. Wilki nie rozróżniają ani dobra ani zła one są pozostawione na swój własny instynkt.
Wilki zaczęły biec w naszą stronę. Do tunelu nie było daleko. Wilki zbliżały się zbyt szybko do nas byśmy zdążyli wskoczyć do tunelu. Azyl powiedział do mnie:
-Biegnij.
Zaczęłam biec. Odwróciłam się do tyłu zobaczyłam ze Azyl nie biegnie.
-No biegnij! Obydwoje nie zdążymy przekroczyć tunelu.
Zaczęłam biec , w moich oczach pojawiły się łzy. Spojrzałam w biegu jeszcze raz do tyłu widziałam jak Azyl stoi do mnie tyłem. W pewnym momencie Azyl odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał się na mnie , miał przymróżonę oczy , oczy wyglądające na przepełnione jakimiś dziwnymi emocjami , uczuciami których nie potrafiłam zdefiniować. Azyl pomerdał ogonem , otworzył pysk z wywalonym jęzorem na wierzch i krzyknął głośno:
-Dziękuje za wszystko! Powodzenia.
Łzy spływające z moich oczu ocierały się o poduszki na moich stopach. Po chwili dobiegłam do tunelu. Podczas podróży w tunelu która nie trwała długo widziałam przed oczyma wszystkie szczęśliwe wspomnienia związane z Azylem. Widziałem nasze pierwsze spotkanie , to jak się poznaliśmy naszą podróż. Tak Azyl był moim przyjacielem.
Wyskoczyłam po drugiej stronie tunelu , niebo... Coś niezwykłego. Przed sobą widziałam pole na której rosła wysoka zielona trawa , niebieskie , żółte i czerwone kwiatki. Wszystko pachniało tak niewinnie i spokojnie aż chciało by się tu położyć i leżeć całą wieczność. Ujrzałam stojącego na dróżce pośród kwiatków i trawy stojącego chłopca. Za chłopcem można było zobaczyć wielkie domy stojące i również unoszące się na ziemi. To co widziałam za chłopcem było nie do opisania , to nie były tylko zwykłe domy ale coś czego nie da się opisać , coś czego nie znajdziesz w ludzkim świecie. Tak ewidentnie byłam w niebie. Podbiegłam do chłopca to był mój właściciel , Adaś! Tutaj wyglądał bardzo podobnie jak za życia z tym że nie był łysy. Adaś stał o własnych siłach a w jego zielonych wielkich oczach było można ujrzeć dobroć i spokój. Chłopiec powiedział do mnie:
-Witaj piesku! Bardzo chciałem się z tobą zobaczyć.
-Wufff , wufff. - Zaszczekałam.
Uświadomiłam sobie że w niebie panują inne prawa niż za tęczowym mostem. Mam cechy i uczucia ludzkiei ale ciągle nie potrafię mówić w tym samym języku co ludzie.
- Już dobrze piesku. Bóg powiedział mi o tobie. Wiedziałem że cię tu spotkam. Bóg jest naprawdę dobry. Jeśli będziesz postępował za jego wolą i był dobrym człowiekiem on będzie pozwalał cieszyć się życiem. Tutaj w niebie także są ludzie , także żyjesz , jest to inne życie niż na ziemi. Tutaj żyje się lekko , a powietrze ma zapach tak łagodny i nie zwykły że nie pozwala na jakiekolwiek zło w tym świecie. Każdy ma swój dom. Jeśli Pan uzna że już czas twoja dusza się rozpływa w powietrzu i odradzasz się na nowo.
-Wufff , wuff. -Zaszczekałam , chciałam powiedzieć co czuje , jaka jestem szczęśliwa. Gdybym tylko potrafiła płakać jak za tęczowym mostem rozpłakała bym się , a moje łzy przepełnione były by szczęściem. Byłam tak niesamowicie szczęśliwa. Takie szczęście może czuć tylko pies przy osobie którą kocha.
Adaś siedział na dróżce a ja leżałam koło niego przez długi czas. Chłopiec był wpatrzony we mnie i głaskał mnie delikatnie po głowie. Przez cały czas merdałam ogonkiem z niesamowitego podniecenia. Bardzo długo mnie głaskał , w pewnym momencie wstał i powiedział:
-Żegnaj.
Jedno słowo "żegnaj". Poczułam jak moje ciało się rozpływa , jak wiatr zabiera mnie w odległe miejsce zupełnie inne od tęczowego mostu , świata wilków czy nieba. Czułam jakbym zasypiała. Czułam już tylko swój pysk , wiedziałam że resztę mojej duszy zabrał wiatr. Chłopiec przymróżył oczy wykrzywił głowę w moją stronę , wyciągnął rękę i powtórzył:
-Dziękuje ci za to spotkanie , teraz tylko pozostaje mi czekać na moją rodzinę.
Przez chwile nie czułam nic. Nie wiem jak długo trwał ten stan. To było tak jakby zamknąć oczy , zatkać uszy i nos. Po prostu próżnia , cisz , spokój...
Rozdział 8 - Żegnajcie przyjaciele.
Witajcie! Mam aktualnie dwa lata. Mieszkam w domku gdzie są też inne zwierzęta i psy. Mamy tutaj kundelki i jednego owczarka niemieckiego. Kundelki wabią się Kostek , Kora , a owczarek wabi się Rufi.
Mój właściciel pan Tomasz traktuje nas dobrze. Mówi do nas i żali się nam jakbyśmy byli ludźmi. Jeśli nasz właściciel czuje się smutny kładzie się pod jabłonią za domem , wypuszcza nas byśmy sobie pobiegali i patrzy się w niebo. Niebo na ziemi jest niesamowicie piękne dopiero teraz doceniam te wszystkie chmury układające się w przeróżne wzorki i słoneczko czuwające nad nimi niczym matka nad swoimi dziećmi. Kiedy chmur są złe wtedy jest burza i pioruny ale słońce jako ich matka uspokaja je po chwili. I znowu na niebie można po głębszym przyjrzeniu się ujrzeć szczęśliwą rodzinę.
Teraz wiem co oznaczał "dar pamięci" otrzymany podczas pobytu w "psim raju". Wcześniej wabiłam się Amber, teraz nazywają mnie Kruszynka. Nie wiem jakiej jestem rasy , ale chyba kundelkiem. Jestem niższa niż wcześniej ale nie przeszkadza mi to specjalnie. Kiedy nie zaganiam owiec do zagrody leże pod drzewem w cieniu i rozmyślam o przyjaciołach: Pikselu , Azylu.
Jest tyle pytań bez odpowiedzi. Minęło już sporo czasu , czasami smutno mi z powodu utraty przyjaciół. Azyl umarł ale też pewnie odrodził się na ziemi. Ciekawe jak mu się teraz wiedzie. Leże pod drzewem , pada na mnie cień , chcę mi się śmiać jak widzę Azyla jako małego kundelka bawiącego się teraz z dziećmi na podwórku. Szkoda że Azyl nie spotkał się ze swoim właścicielem , też pewnie chciałby się z nim zobaczyć. Dar pamięci pozwala odczuwać mi znacznie mocniej smutek niż za poprzedniego życia , ale pozwala mi też znacznie bardziej odczuwać szczęście.
Życie to niezwykły dar, nie ważne kim jesteś ważne by umieć żyć. Wszyscy chcemy idealnego świata. Dla każdego definicja "idealny świat" oznacza co innego , niektórzy wierzymy we właściwe a niektórzy w rzeczy które wydają się sprzeciwnę z tym co nakazał nam Bóg i złe. Wszyscy tak naprawdę pragniemy wolności , spokoju i akceptacji.
Za tęczowym mostem myślałam że jak Azyl czy Piksel zostaną zagryzieni to nie będę wcale płakać , wmawiałam sobie że będę silna i nie wyrzucę z siebie żadnej łzy. Jestem jednak wrażliwym psem , na pewno wiele z nas jak i ludzi myśli że nie będzie płakać po stracie bliskiej osoby. Wyobrażamy sobie obraz śmierci bliskiej osoby i wcale nie wydaje się to takie straszne , myślimy że mimo tego będziemy śilni i nie poddamy się. Zawsze tak jest to o czym myślimy , gdy staje się realne zadaje nam niesamowity ból. Śmierć bliskiej osoby boli bardzo ale jest coś co nie umiera , są to wspomnienia te szcęśliwe i te smutne które pozostawia nam bliska osoba. Szczerze wątpię by Adaś chciał bym smuciła się z jego powodu. Trzeba brać życie jakim jest. Obrać własny kierunek i za nim podażać...
Za tęczowym mostem.
-Ej ty!
-Ehhh, kim jesteś?
-Trafiłem tutaj wczoraj, gdzie ja w ogóle jestem?
-Umarłeś , trafiłeś za tęczowy most.
-Ehhh czyli jednak zostałem zabity.
-No niestety.
-Tak bardzo chciałbym zobaczyć się ze swoją właścicielką , gdzie znajdę tutaj ludzi?
-Ludzi znajdziesz w niebie.
-Jak się tam dostać?
-Musisz odnaleźć Boga i poprosić go o otwarcie tunelu.
-Jakiego tunelu?
-Tunelu prowadzącego do świata wilków.
-Wilków?
-Tak , po przejściu świata wilków otwiera się kolejny tunel prowadzący do świata ludzi , czyli nieba.
-Gdzie znajdę Boga?
-Nie wiem , szukam go ciągle.
-To może ci pomogę szukać.
-Jeśli tylko zechcesz to nie ma w tym problemu , możesz mi pomóc.
-Spotkałeś już kiedyś Boga?
-Tak.
-I co pozwolił ci przejść do nieba?
-Mi nie , ale towarzyszyłem bliskiemu mi psu w podróży przez świat wilków.
-Dlaczego nie dosotałeś się do świata ludzi?
-Najwyraźniej Bóg uznał że za mało we mnie wiary.
-Wiary?
-Tak , musisz bardzo chcieć się tam dostać. Jeśli nie masz w sobie wiary nie dostaniesz się tam.
-Wydaje mi się że bardzo chcę się tam dostać.
-Też mi się tak wydawało , dopiero teraz czuje dostateczną wiarę w swoim sercu. Znajdę Boga ponownie choćby nie wiem co i dostane się do nieba.
-Dobrze więc poszukajmy go razem!
-Jak się nazywasz?
-Nazywasz?
-Jak wołali na ciebie ludzie za życia?
-Eee, Aron.
-Ja jestem Azyl , więc ruszajmy w drogę na poszukiwanie Boga!
"Wiara w człowieka też czyni cuda." - Urszula Zybura.
Koniec.