Z małym opóźnieniem, ale w końcu znalazłam czas na naskrobanie swojej opinii w tym temacie, ale do rzeczy.
Karanthir napisał(a):- początkowe rozmyślania Kagetsuny (rozdział 2) zajmują dużo miejsca
- mało dialogów w stosunku do narracji
- ogólnie nie wiele się dzieje na początku i może jest trochę nazbyt filozoficznie i monotonnie
Wszystko prawda, ale w moim odczuciu jest to akurat atut.
Chociażby dla opisów przyrody i wewnętrznych monologów Katakury warto zajrzeć do opowiadania Clio.
Żeby nie było, że rzucam słowa na wiatr, pierwszy akapit opowiadania:
"Zmierzch nadciągał nad Ungan-ji nieubłaganie. Grunt pogrążył się w cieniu, ostatnie promienie słońca muskały już jedynie szczyt świątyni, karmazynową czerwienią barwiąc rzeźbione belki dachu. Wnętrze wypełnione było tym szczególnym rodzajem mroku, który pozwala rozpoznać zarys kształtów i daje poczucie, że światło gdzieś jeszcze istnieje. Słudzy dopiero rozpalali wieczorne ognie, które ciepłym blaskiem opromienią przybytek i podkreślą jego miękki spokój. Wieczne lampki przed posągami Buddy płonęły niezależnie od pory dnia i nocy, choć ich światło nie czyniło oblicza bóstwa bardziej doskonałym."
Bardzo podoba mi się mnogość środków stylistycznych użytych w opowiadaniu, a nawet, co mnie dość zaskoczyło, użycie czasu zaprzeszłego (w tym momencie dostrzegł sylwetkę mistrza Kosaia, który akurat wkroczył był do ogrodu) : )
Najprzyjemniej czytało się chyba opisy przyrody, kolorów i dźwięków, a "śpiew cykad" wywołał na mojej twarzy uśmiech, gdyż skojarzył mi się z jedną z moich ulubionych piosenek Nosowskiej : )
Cieszy mnie również, że to z perspektywy Kagetsuny rozgrywa się cała akcja utworu. Jako młody człowiek posiada jeszcze w sobie tą świeżość i niewinność, która pozwala na odbieranie rzeczy takimi, jakie w istocie są, bez egoistycznego i cynicznego zabarwienia, a którą traci się wraz z wiekiem, co czyni go przyjemnym do odbioru dla czytelnika. Jednocześnie jest na tyle dorosły, że to dzięki jego obserwacjom dowiadujemy się wielu rzeczy o przyszłym daimyō, których młody dziedzic z uwagi na wiek, jeszcze nie jest w stanie zrozumieć.
Słabiej nieco wypadają dialogi, właściwie nie mam zastrzeżenia co do ich treści, a jedynie do pewnej niekonsekwencji. Rozmowa Kagetsuny z Bontenmaru raz bywa prowadzona na wysokim poziomie, a bohaterowie wykazują się sporą dojrzałością, innym zaś razem przypomina dialog przeciętnych dzieciaków, jakich spotyka się na co dzień.
Zdaję sobie sprawę, że emocje i sytuacje wymuszają w nas różne zachowania, co odzwierciedla się również w mowie, ale takie lawirowanie stylem powoduje, że czytelnik może odebrać te prowadzone mową potoczną fragmenty dialogów za niecelowe.
Można się kłócić, czy uczynienie pięciolatka tak dojrzałym wewnętrznie jest wadą czy zaletą, sądzę jednak, że to już sprawa samej Clio, czy uczyni dziecko nadmiernie dojrzałym, czy staruszka nadmiernie infantylnym.
Istnieją grzechy, których urok tkwi raczej w myśli o nich niż w samym czynie, triumfy dziwne, zadowalające raczej dumę niż namiętność, wzmagające tętno intelektualnej radości - radości znacznie intensywniejszej niż ta, jaką obdarzają czy mają możliwość obdarzyć zmysły.