Pozornie Gintama to czysta obyczajowka, ktora opowiada o trojgu ludzi i ich codziennym zyciu. Spojnej fabuly praktycznie tutaj nie ma, brakuje dlugich arcow tematycznych, zas wiekszosc odcinkow stanowi zamknieta calosc. To nie jest anime do maratonowego ogladania - i wlasnie z tego tytulu idealnie nadaje sie jako dlugofalowy projekt, bo mozna sobie ogladac po jednym epizodzie dziennie. Okazuje sie jednak, ze kiedy przejdziemy od formy do tresci, znajdziemy juz wieksza oryginalnosc. Autor Hideaki Sorachi za sam pomysl dostaje szostke z plusem!
Wszyscy wiemy, ze w polowie XIX wieku w Japonii nastapila zmiana wladzy: upadl szogunat Tokugawow, ktory przez ponad 250 lat rzadzil krajem, kraj otworzyl sie na swiat, Edo przemianowano na Tokio, zakonczyla sie epoka samurajow, a Japonia mogla sie rozwijac. Ten okres nosi nazwe Bakumatsu: "koniec szogunatu" (schylek czyli). W Gintamie historia zostala odrobine zmieniona: zamiast Bakumatsu miala miejsce... inwazja kosmitow. Zamiast rewolucji i wojny domowej byla trwajaca wiele lat wojna z najezdzca, zakonczona porazka Japonii, ktora musiala zgodzic sie na kapitulacje i nawiazac z Obcymi wspolprace. Akcja Gintamy dzieje sie kilka lat po tym... i ogladamy fantastyczne skrzyzowanie XIX wieku z "futurystyczna przyszloscia" (jak by to z pewnoscia okreslil otooto

W tym oto swiecie obserwujemy zycie Gintokiego Sakaty (ex-samuraja), Shinpachiego Shimury (samuraja-praktykanta) oraz Kagury (kosmitki). Ta trojka prowadzi "firme" o nazwie Yorozuya, ktora po prostu przyjmuje i wykonuje zlecenia: od szukania zagubionego kota po pomoc w zyciowych kleskach. Poza tym trio obserwujemy jednak cala rzesze bohaterow, ktorzy z czasem zaczynaja sie nam jawic jak jedna wielka rodzina. Mamy wiec Otose, ktora wynajmuje Yorozuyi lokum oraz prowadzi wlasny bar; urzednika panstwowego, ktory po utracie pracy zostaje lokalnym bezdomnym; siostre Shinpachiego, ktora pracuje jako hostessa; ninje z wada wzroku i drugiego z hemoroidami, przywodce patriotycznego ruchu oporu... i ogromnie wiele innych postaci, ktorych znaczenia nie da sie przecenic. Jest nawet policja - Shinsengumi, a jakze - ktora pilnuje porzadku w Edo, choc jej przywodca (Kondou) ma intelekt goryla, zastepca (Hijikata) lubi sie bic, zas kapitan (Okita) jest sadysta. Postacie w Gintamie sa niezwykle przerysowane... i jednoczesnie strasznie sympatyczne. Ich wzajemne relacje sa pelne ciepla. Nie mozna sie nimi znudzic.
Drugim wyroznikiem Gintamy, obok pomyslu fabularnego, jest absurdalny humor. Gintama jest mieszanka parodii, groteski i komedii. Smieje sie z innych produkcji i z samej siebie, wykorzystuje bezczelne gagi i najbardziej oklepane schematy, a kiedy robi sie dramatycznie - widz moze w kazdej chwili oczekiwac, ze ktos zaraz zrobi glupia mine albo powie cos kompletnie od czapy... i napiecie opadnie wraz z wybuchem smiechu. Gintama nadaje sie jako poprawiacz humoru doskonale.
Poniewaz jednak Gintama zawiera takze powazne motywy - co jakis czas znajdzie sie jakis bad guy, ktoremu trzeba sprac tylek i poczestowac kazaniem na temat honoru, sily przyjazni itp. - nie zawsze latwo jest je pogodzic ze wspomnianym wyzej humorem. Mysle jednak, ze Sorachi caly czas sie w tym doskonali. Kiedy dopiero zaczynalam przygode z Gintama, bylam zdania, ze wszystkie powazne watki mozna by sobie darowac, poniewaz konwencja opowiesci nie pozwala na dramatyzm, a przez to moga sie one wydawac plytkie. Pozniej albo sie przyzwyczailam, albo rzeczywiscie autor lepiej sobie z tym zaczal radzic.
Trzecim wyroznikiem Gintamy sa kreacje bohaterow. Jak napisalam na wstepie, Gintama zakorzeniona jest w historii XIX wiecznej Japonii. Autor postanowil nie tworzyc wszystkich postaci od zera, tylko wykorzystac autentyczne osoby - wspomnialam juz o Shinsengumi, wspomniec musze tez o przedstawicielach frakcji imperialnej. W Gintamie pojawiaja sie odpowiedniki takich slawnych ludzi jak Sakamoto Ryouma, Takasugi Shinsaku czy Katsura Kogorou, ale rowniez mniej znane i rzadziej spotykane. Zachwyca to, ze nawet postacie drugoplanowe moga miec swoje historyczne pierwowzory. Sorachi naprawde przylozyl sie do kwestii bohaterow, wykorzystujac nawet drobiazgi z zycia ich realnych odpowiednikow.
Glowna postac, Gintoki, to bohater wojny z najezdzcami, ktory obecnie prowadzi spokojne (?) zycie pogodzonego z nowa rzeczywistoscia czlowieka - choc samurajem jest do szpiku kosci. Przez cala Gintame przewijaja sie watki jego przeszlosci, zas motyw jego przyjazni sprzed lat (i wiezi z towarzyszami broni) mozna uznac niemalze za osnowe calej Gintamy. Nie ma watpliwosci, ze - mimo blisko 450 rozdzialow i ponad 260 odcinkow - wszystkiego o Gintokim jeszcze nie wiemy. Autor umiejetnie przemyca do akcji coraz to kolejne rewelacje, ktore czasami zostawiaja odbiorce z opadnieta szczeka.
O Gintamie mozna pisac duzo i dlugo, jednak tutaj zakoncze. Mam dla tego utworu wiele pochwal i kilka zastrzezen, ktore jednak nie zaklocaja odbioru calosci. Przy Gintamie mozna sie swietnie bawic, do jej postaci i swiata mozna sie przyzwiazac, a jednoczesnie z zapartym tchem sledzic watek glownego bohatera. Polecam Gintame wszystkim tym, ktorych znudzily epickie tasiemce (do ktorych przyzwyczail nas gatunek shounen), oraz tym, ktorzy po prostu chca sie posmiac - przy czyms innym niz wiekszosc serwowanych obecnie anime ^^
Link do recenzji anime (autorstwa Endzika) tutaj: http://animegakure.dbnao.net/anime/33-33.