No jasne, bo dubbing i lektor zupełnie zmieniają fabułę filmu.
Już nie popadaj w skrajności.
We Francji i Niemczech rzadko kiedy uświadczysz inną formę filmu niż dubbing i jakoś świetnie sobie z tym radzą.
Chyba trochę przesadzasz proponując ludziom, którzy nie przepadają za napisami, rezygnację z filmów gdzie ważna jest treść i fabuła.
Słowa "nie wierzą w możliwość" też chyba są trochę zbyt mocne, nie lepiej użyć "preferują"? A nie, faktycznie, bo wtedy nic nie wskórasz, gdyż będzie to dyskusja o gustach.
Ja zdecydowanie wolę poświęcić sekundę mniej na podziwianie tyłka, w zamian za lepsze zrozumienie treści i możliwość słuchania głosu aktorki. Nic nie chrzani oryginalnego przekazu w filmie tak jak kretyński dubbing czy zagłuszający prawdziwe głosy aktorów lektor, który z reguły pierdzieli głupoty nie mające wiele wspólnego z tym co się dzieje/jest mówione na planie.
Nie wiem, nie znam się. Ich bin kleine polnische parobke, je ne parle pas français. Ich baue deutsche gospodarke za pół darmo.
Jeżeli komuś bardzo zależy na treści i fabule to polecam naukę języków lub oswajanie się z napisami
Z resztą, nie komentowałem "preferencji" tylko stwierdzenia że napisy w jakiś sposób przeszkadzają.
Polecam więcej dystansu do tego co jakieś randomy na necie wypisują.
Skoro lektor czy dubbing nie ma wiele wspólnego z tym co się dzieje na ekranie to chyba poniekąd oznacza, że zmienia się fabuła filmu, prawda? Wiesz, np. lektor mówi coś na temat pieczenia babeczek, a w filmie akurat trwa scena ostatecznej walki dobra ze złem. To nie ma wiele wspólnego ze sobą.
Mam coś w temacie. Właśnie oglądałem Tsubasę z napisami z AXN i "Kuso!" ("kurde") przetłumaczono jako "Strzelaj!", co od razu mówię, sensu z akcją nie miało. Nie, żeby takie błędy to była jakaś niespodzianka
Tak się składa, że napisy i lektor to jedynie polska pozostałość po filmowej prehistorii. Za granicą dubbing jest na tyle rozwinięty, że większość amerykańskich aktorów ma swoich niemieckich czy francuskich głosowych odpowiedników, żeby widz miał większy komfort kojarząc konkretny głos z konkretną twarzą.
Ja z kolei polecam przestać przesadzać, jeszcze nigdy nie trafiłam na lektora czy dubbing który by wypaczył fabułę.
Ależ oczywiście, że przeszkadzają. Nigdy nie oglądasz filmów na leżąco, na boku? Jakiś czas temu miałam uraz kręgosłupa i jedyną dostępną dla mnie pozycją była właśnie ta, nie mogłam oglądać nic leżąc na plecach bo nie posiadam telewizora na suficie, a siedzenie sprawiało mi ogromny ból. Spróbuj więc obejrzeć film z napisami leżąc na boku i stwierdzić, że jest to przyjemne i w niczym nie przeszkadza.
Polecam nie sądzić, że random w necie przejmuje się tym, co ty wypisujesz po prostu wpisy, które zawierają określenia o zabarwieniu emocjonalnym w moim mniemaniu nadają dyskusji więcej dynamiki.
Czy jesteś pewna że zrozumiałaś co miałem na myśli?
Miliardy błędów, przekombinowań i innych dziwnych przekładów prostych wypowiedzi które przetłumaczone dosłownie najlepiej oddają sens oryginału. Irytuje mnie kiedy słyszę oryginalny dialog a osoba pisząca tekst dla lektora przekręca wiele wypowiedzi z nieznanego powodu.
70% mojej obecnej znajomości języka angielskiego zawdzięczam oryginalnym głosom i napisom. Jest to jedna z najlepszych metod nauki języka obcego w kategorii przyjemne+pożyteczne bez spędzania czasu czy wydawania pieniędzy konkretnie na naukę.
Mógłbym wyjechać z osobami niesłyszącymi lub brakiem dźwięku, ale w taki sposób dyskutować nie chcę... Trzeba było ustalić kryteria na samym początku. Logicznym jest że oglądanie filmów z napisami nie jest możliwe kiedy nie da się czytać napisów...
Zainteresowanie napisaniem odpowiedzi +emocje + czas spędzony na odpisanie = przejmowanie się
Stąd moje pytanie dotyczące dalszej dyskusji - czy możemy wymieniać poglądy i komentować wypowiedzi bez równoczesnego prowadzenia działań zaczepnych?
A czy Ty w takim razie jesteś pewien, że w dobre słowa ubrałeś to, co chciałeś przekazać?
Piszesz tak, jakby teksty dla lektora pisali ćwierćinteligenci, a napisy do filmów tworzyli lingwistyczni geniusze. Z mojego doświadczenia wiem, że to właśnie w amatorskich napisach jest więcej błędów, gdyż są robione zwykle przez zakochanych w filmie licealistów, którzy nie mają pojęcia o angielskich powiedzonkach. Znacznie częściej trafisz w napisach na "pada jak psy i koty" niż w wypowiedzi lektora. O błędach ortograficznych już nie wspomnę.
Dlaczego z góry zakładasz, że lektor plecie głupoty a napisy zawsze są idealnym odzwierciedleniem słów aktora? I w jednym i w drugim zdarzają się błędy.
I na jakim poziomie masz ten język angielski? Bo wątpię, że na wyższym niż pre-intermediate, skoro 70% wiedzy zawdzięczasz napisom do filmów, co do których nigdy nie masz wątpliwości, czy są zrobione prawidłowo. W takim wypadku 70% twojej wiedzy może być błędna, przez co nie masz odpowiednich kompetencji do ocenienia wartości merytorycznej wypowiedzi w innym języku.
Bez przesady z tą niemożliwością. Raczej miałam to na myśli, że nie każdy ogląda film siedząc idealnie prosto na przeciwko ekranu. Ludzie lubią się położyć, przekręcić, usiąść bokiem itd bo tak niektórym jest wygodniej i chcą się odprężyć oglądając film.
Przejmować to ja się mogę ważnymi sprawami dotyczącymi mojego życia, to jest tylko zabijanie wolnego czasu, którego ostatnio mam trochę zbyt dużo, a nie chce mi się go spożytkowywać na coś pożytecznego. Poza tym, nie stawiaj znaku równości co do używania słów nacechowanych emocjonalnie z faktycznym odczuwaniem jakichkolwiek emocji. Z ręką na sercu mogę zapewnić, że mój pulsometr nawet nie drgnął.
Niestety, nie mogę tego obiecać, gdyż jestem z natury dość złośliwą osobą.
Albo "Lektor vs napisy" albo "Amatorski lektor vs amatorskie napisy". Nie wiedziałem że rozmawiamy o napisach robionych przez licealistów. Mi się wydaje że jak się porównuje dwie marki, to trzeba brać produkty z tej samej półki.
Obecnie oglądam angielskie filmy głównie z oryginalnymi angielskimi napisami z oficjalnych wydań i tam jest słowo w słowo to samo co jest mówione (czasem zdarzają się wyjątki).
Co do pogrubionej części cytatu: Co ja takiego zrobiłem że uważasz mnie za kompletnego idiotę?
Jeżeli wiesz lepiej ode mnie co mogę a czego nie mogę oceniać na własny użytek, jakie wrażenia mogę czerpać i jakie wnioski mogę wyciągać to przepraszam i zwracam honor.
Manipulacja... Ja tam zawsze szczery jestem.
Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale ja chyba swój punkt widzenia opisywałem. Temat wydaje mi się bardziej ogólny (uniwersalny), dlatego nie biorę pod uwagę nietypowych warunków. Mój "zestaw pozycji" przed ekranem zawsze pozwala na czytanie napisów
Mam coś w temacie. Właśnie oglądałem Tsubasę z napisami z AXN i "Kuso!" ("kurde") przetłumaczono jako "Strzelaj!", co od razu mówię, sensu z akcją nie miało. Nie, żeby takie błędy to była jakaś niespodzianka
Do tego dochodzi możliwość poznania innych kultur. Wypowiedzi w filmach często bazują na gramatyce danego języka i przełożyć ich się po prostu nie da. Mamy też do czynienia z różnymi odniesieniami do popkultury, historii itp. Tłumaczenia z którymi się spotkałem radzą sobie z tym wyjątkowo nieumiejętnie. Jak dla mnie, napisy na tym polu wypadają znacznie lepiej.
Nigdy nie miałam do czynienia z amatorskim lektorem, więc nie wiem jak on wypada. Z amatorskimi napisami stykam się na każdym kroku, więc z mojego punktu widzenia dużo łatwiej jest trafić na złe napisy, niż jednak na złego lektora.
Cóż, cały czas myślałam, że rozmawiamy o polskich tłumaczeniach. Nigdy nie słyszałam angielskiego lektora, taki w ogóle istnieje?
Jeżeli odebrałeś to w taki sposób, to przepraszam, nie miałam tego na myśli. Chodziło mi o to, że skoro jak sam przyznałeś, nie uczyłeś się języka profesjonalnie, to nie posiadasz obiektywnych kompetencji do oceny tego, jak tłumaczenie jest zrobione. Może jesteś genialnym samoukiem, kto wie. Jednak dla mnie, osobiście, opinia osoby która nie ma udokumentowanego doświadczenia w pracy z językiem, jest tylko jej prywatnym odczuciem, które może nijak się mieć do rzeczywistości. Nie po to ludzie latami zajmują się analizowaniem struktur językowych, żeby ich wiedza była tyle samo warta co ludzi, którzy płynnie władają językiem bo oglądali filmy z napisami.
Czemu od razu manipulacja? Staram się, by moje wypowiedzi były barwne i ciekawsze w odbiorze, to chyba oczywiste, że pełnoletnia osoba nie będzie się ekscytować internetową dyskusją o lektorze i napisach.
Tyle, że oglądanie telewizji w domu, leżąc na kanapie jest najbardziej typowym warunkiem jaki chyba istnieje, jest to wręcz stereotypowy obraz typowego człowieka po pracy. Ty tego nie robisz, tak bywa. Ale w tym momencie chyba musisz przyznać rację, że napisy nie są zbawieniem, a utrudniają czerpanie przyjemności z oglądania filmu znacznej części widzów.
Ale to już jest zasługa tłumacza, nie formy. Napisy mają naprawdę ostre ograniczenia w długości kwestii i dłuższych po prostu studio nie przepuści. Lektor może nadgonić, dubbing ograniczają kłapy (a i tu można kombinować), a napisy czyta się dłużej niż "słucha".
Dlatego najlepiej porównywać profesjonalnego lektora do profesjonalnych napisów (ta sama półka).
Jak się małe dzieci uczą? Ktoś im tłumaczy angielski na gaworzenie? Człowiek uczy się znaczenia słów poprzez obserwowanie różnych sytuacji w których dane słowa są używane
Po co sztucznie ubarwiać? Pisać jak jest! Coś emocjonuje - są emocje, coś nie emocjonuje - nie ma emocji. Może umysły ścisłe inaczej na te sprawy patrzą - nie wiem, nie znam się.
Dla znacznej części widzów - jak najbardziej. 100% zgoda.
Miałem na myśli możliwość słuchania oryginalnej ścieżki dźwiękowej z oryginalnymi głosami aktorów. Jak dla mnie, głoś jest tą większą częścią talentu aktora. Modulacja, barwa, intensywność, wysokość, dynamika głosu - to są fundamenty przekazu.
Jakie jest prawdopodobieństwo, że trafi na profesjonalne napisy, a nie na fanowskie amatorstwo?
Niestety, profesjonalizm nie zawsze idzie w parze z rzeczywistością. Przeciętny zjadacz chleba wejdzie na kinomaniaka czy na torrenty, znajdzie film w polskiej wersji z lektorem i i oryginalnej wersji językowej z napisami, lub napisy będzie musiał znaleźć sam. Jakie jest prawdopodobieństwo, że trafi na profesjonalne napisy, a nie na fanowskie amatorstwo?
Nie można porównać nauki języka małych dzieci do nauki języka dorosłego człowieka. Dzieci uczą się myśleć w danym języku, poznają świat i kształtują go za pomocą słów, które słyszą. Dorosły ma już odpowiednio wykształcone procesy myślowe i jego nauka języka wygląda zupełnie inaczej.
Ty stwierdzisz, że lektor pierdzieli głupoty, które nie mają wiele wspólnego z tym, co się dzieje na ekranie. Ja z moją znajomością języka angielskiego, która pozwala mi na tworzenie po angielsku dokumentów prawnych, nie zgadzam się z tym i stwierdzam, że przesadzasz i robisz z igły widły. Jak widać, ocena jest bardzo, bardzo subiektywna.
Na obecnym etapie mojego życia internet nie jest w stanie już mnie emocjonować. Gdybym używała jałowych, neutralnych słów, moje wypowiedzi byłyby drętwe i puste. Dorzucenie jakiegoś soczystego wyrazu sprawia, że od razu lepiej się je czyta. Może to moje niespełnione, artystyczne marzenia o byciu pisarką, kto wie. Jednak widzę, że jakieś tam umiejętności we mnie drzemią, co mnie cieszy.
Nie po to ludzie latami zajmują się analizowaniem struktur językowych, żeby ich wiedza była tyle samo warta co ludzi, którzy płynnie władają językiem bo oglądali filmy z napisami.
Widać nie aż takie fundamenty, skoro pozwala się na dubbing. Zawsze jest to jakiś kompromis - i jeśli ktoś nie zna języka, to tej ekspresji nie doceni. A jeśli zna, to lektor go wkurzy, a napisy mogą nie być potrzebne. Każdy ma inne potrzeby.
Nie mówiąc o tym, że o oryginalnej wysokości głosu w naszym rejonie możesz zapomnieć, a o dynamice w telewizji już w ogóle