Moja ulubiona grupa subberska nadrobiła odcinki do 266, więc w końcu udało mi się ostatnie obejrzeć. Już przy mandze twierdziłam, że tę wojnę ogląda się zupełnie inaczej niż np. inwazję Paina na Konohę. Tutaj jest o wiele bardziej emocjonalnie, zróżnicowanie, indywidualne pojedynki są ciekawe, a mnogość bohaterów nie razi. No i po raz kolejny Kishimoto zaskakuje umiejętnością opowiadania historii.
Walka z Sasorim i Deidarą: Nie spodziewałam się, że Sasori będzie mi się bardziej podobał od Deidary, bo w moim prywatnym rankingu sympatii wobec Akatsuki zajmują miejsca na samym dole (Sasori) i samej górze (Deidara). Tutaj jednak Deidara gadał zupełnie od czapy, zaś Sasoriego słuchało się nawet przyjemnie - choć to może ma związek z jego seiyuu Ach, i było wspomnienie mojej ukochanej walki, czyli duetu Chiyo-Sakura vs. Sasori.
Walka Sai vs. Shin: Przyznam szczerze, że ten Sai mi się szalenie podobał. Przeważnie mnie ani ziębi, ani grzeje, jednak zobaczyć go chociaż raz przepełnionego emocjami - no, robi wrażenie. Jednak odnośnie jego retrospekcji mam pewne zastrzeżenia. Jeśli Root byli wyćwiczeni, że wyzbyli się wszystkich emocji (swoiste pranie mózgu, a na pewno osobowości), to jakoś niezbyt się to pokrywało z tymi wspomnieniami Saia, w których był normalnym i czującym człowiekiem. Chyba że, co też możliwe, śmierć Shina zadziałała na niego jako swoisty bodziec prowadzący do rozszczepienia psychiki (ponownie zaburzenie dysocjacyjne) - ale to nie tłumaczy owej bezemocjonalności u wszystkich Root.
Walka z Haku i Zabuzą: Wszystko fajnie, tylko dlaczego z Haku zrobili takie brzydactwo? Jeszcze bardziej niż w oryginale stylizowali go na kobietę i chyba przesadzili W pierwszej serii był śliczny - w taki zrównoważony sposób - a tutaj już nawet mu szminkę wcisnęli i wyszło jakieś szkaradztwo. Ech. Ale fajnie ich było znów zobaczyć i nawet ewentualne zmiany kosmetyczne w fabule nie rażą.
Zaczynam się przyzwyczajać do nowego openingu, choć w dalszym ciągu liczę na coś epickiego.
"Dom jest tam, gdzie ktoś o Tobie myśli"
"Ore to koi, onna"
"Even though I'm worthless... thank you... for loving me...!"
kirin.pl