[ Klan Takeda ] Dni na forum: 6.679 Posty: 1.214 Skąd: 4chan.org, Ostrzeżeń: Więcej niż Ty, kochany użytkowniku.
Dante. Powody podał Dai i Q'.
Cthulhu fhtagn!
la mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi
That is not dead which can eternal lie. Nie jest umarłym ten który spoczywa wiekami,
fa itha yaji ash-shuthath al-mautu gad yantahi
And with strange aeons even death may die nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami.
Dzisiaj żegnamy Q' . . . sami wiecie . . . może powodem jego porażki był brak akceptacji zasady "oko za oko ząb za ząb" a może odnoszenie tej zasady do ogółu, nie mnie o tym decydować . . .
[ Klan Takeda ] Wiek: 24 Dni na forum: 6.303 Plusy: 1 Ostrzeżenia: 2 Posty: 668 Skąd: się biorą prześliczni Azjaci? Kocham kuchnię japońską!
Bowiem ciało trawą jest, a ludzkości sławy
Wzrastają pośród niego niczym kwiat wśród trawy.
Trawa więdnie, a płatki z kwiatu opadają,
Lecz me słowa i pieczęć na wieczność przetrwają.
--------- Blondwłosy mężczyzna wykonał kilka szybkich gestów, po czym dotknął dłońmi mego serca. Tajemne symbole równomiernie oplotły odsłoniętą klatkę piersiową i brzuch. Poczułem ukłucie bólu, będące jednak niczym w porównaniu z cierpieniem zadawanym umarłym w Oku Terroru. Spróbowałem poruszyć dłonią, by podjąć ostatnią próbę walki, jednak zorientowałem się, że paraliż ogarnął całe moje ciało.
--------- - Zostałem... pokonany? – spytałem ostatkiem sił.
--------- - Owszem, zostałeś pokonany – odpowiedział mężczyzna, cofając się o krok – To nie jest koszmar, z którego się wkrótce przebudzisz. Stracony kult twój i cała twoja potęga. Twoi oddani słudzy – wybici do ostatniego.
--------- Stojący obok uskrzydlony młodzieniec pochylił nieco głowę i uśmiechnął się pod nosem. Wiercił mnie wzrokiem.
--------- - Znamię Chaosu także porzuciło twe ciało – kontynuował blondyn – Ono nigdy nie powinno stać się twoją własnością.
--------- Podniósł jeden ze spaczniowych sztyletów zalegających podłogę komnaty. Przez chwilę przyglądał się ostrzu, po czym wbił mi go z zamachu w serce. Fala bólu otrzeźwiła mój układ nerwowy. Na moment wyzwoliłem się spod paraliżu i rzuciłem na mego oprawcę. Nie okazałem się jednak godnym przeciwnikiem – mężczyzna chwycił mnie za szaty i rzucił na ziemię. Wyrżnąłem z całą mocą o głaz, czując łamane żebra.
--------- Traciłem powoli wzrok, lecz dojrzałem, jak pochyla się nade mną. Poczułem nagłe szarpnięcie, gdy poderwał mnie do góry.
--------- Demonie... – czułem na twarzy jego oddech – Nic ci nie pozostało! Ty żałosny Zły Duchu Nadziei... Jesteś niczym. Niczym!
--------- Odrzucił mnie od siebie, a ja znów boleśnie zapoznałem się z kamieniami posadzki. Zamknąłem oczy. Słyszałem, jak odchodził. W tym momencie poczułem nad sobą obecność kogoś innego.
--------- Uśmiechnąłem się z trudem. Jeżeli nie mogę zwyciężyć, zostawię mu chociaż coś na pamiątkę. Być może niezbyt trwałą, ale z pewnością wartą zapamiętania. Trzeba się czasem rozerwać, prawda?
***
--------- Słoneczko przygrzewało. W gąszczu straganów i kramów przekupki pokrzykiwały na przechodniów, starając się zwrócić na siebie uwagę. Strażnicy obserwowali tłum. Słyszałem, że para ludzi robiła coś na zapleczu jednej z bud, ale nie wiedziałem, co. Odległość była zbyt duża.
--------- Było złote popołudnie. Było miło. I sielankowo. Jak to w imperialnej osadzie w dzień targowy. Nie dość, że mierził mnie ten sympatyczny nastrój, jakże typowy dla prowincji, to jeszcze odór unoszący się z rynsztoków drażnił moje czułe nozdrza. I kto tu jest nieczystą istotą?
--------- Idący u mojego boku mężczyzna zdawał się być zwyczajnym ludzkim młodzieńcem, pozory jednak zwykły mylić. Postarałem się, by iluzja wyglądała przekonująco, tak by nawet arcymag się nie skapnął. Skrzydełka i połowiczną nieumarłość oczywiście ukryłem. Efekt był wcale niezły.
--------- - Nie myślałem, że kiedykolwiek spotkam Archaona – jego słowa wyrwały mnie z zamyślenia.
--------- - Ach tak – odpowiedziałem – Cóż, to jedna z ważniejszych ludzkich figur w służbie Tzeentcha.
--------- Milczał. Był pod wrażeniem wielkiej polityki, w której świat powoli zaczynałem go wprowadzać. Miałem cichą nadzieję, że pewnego dnia porzuci ograniczenia ludzkiego ciała, dołączając do książąt demonów w Warpie. Wtedy nawet Pan Końca Czasów będzie musiał się z nim liczyć.
--------- - Tak właściwie... – zaczął niepewnie – Wybacz, że zmienię temat, ale... Opowiadając o swej ostatniej walce z naszymi dawnymi przeciwnikami... Wspominałeś, że pożegnałeś się z nimi w wielkim stylu... I...
--------- Roześmiałem się, wprawiając go w konsternację. Gdy opanowałem swój nagły napad wesołości, odciągnąłem go na stronę, zamierzając wyjaśnić tę sprawę raz a dobrze. Nie byłem jednak w stanie powstrzymać uśmiechu.
--------- - Widzisz, przyjacielu... – rozpocząłem, spoglądając mu w oczy – Jako demon jestem bytem duchowym, lecz mogę przyjmować cielesną postać, gdy przebywam w materialnym świecie. Gdy Dante pochylił się nade mną, zmusiłem moje ciało do eksplozji... obryzgując go wszystkim, co miało w środku.At thy twilight, old thoughts return, in great waves of nostalgia.