Flippo napisał(a):
A jak myślisz, skąd sie biorą te wszystkie dys-debilizmy? Hm?
Czytanie książek dużo bardziej rozwija niż oglądanie filmów: uczymy się ortografii itp.
lol , jaki kujon ^^
Flippo napisał(a):
Bredzisz bądź błądzisz. Nawet szkoda odpowiadać. Aha, był film "Hobbit"? Bo ja słyszałem o kreskówce animowanej?
Chociaż mam to całą sagę Lord of the Rings razem z Hobbitem , ale oglądałem filmy więc mi się nie chce czytac , bo wiem co i jak ,
Old Shatterhand napisał(a):
Ależ skąd! Dla mnie Legolas zawsze był wysokim, chudym, bladym elfem o krótkich brązowych włosach, smutnych oczach i dostojnych rysach. Aragorn był dla mnie wysokim, dumnym lecz szpetnym mężczyzną. A nie jak w ekranizacji LotR'a - dwójka bishów. W WP mało było opisów postaci, praktycznie wcale - chodziło o to, by każdy mógł się swobodnie interpretować z swoim idolem, więc ja sobie tak wyimaginowałem te charaktery. A nie Orlando Blooma i Viggo Morentsena. Czy jak im było.
Przecież książka, również ukazuje Ci jak wyglądają postacie, a te ukazane w filmach nie wiele się różnią, przecież wybierane są na podstawie opisu z książki.
(Swoją drogą, nie cierpię pseudo-fanów LotR'a, którzy oglądali tylko i wyłącznie film, książki nie oglądając. A później mówi mi taki jeden z drugim cymbałem oczywiste bzdury, lub piszą, jak oni to bardzo kochają twórczość Tolkiena. Śmiechu warte.)
Co do innych książek - rzadko chodzę na filmy, które zostały zekranizowane z książki. Nawet biedny Achilles jest dla mnie Bradem Pittem. Dlatego serdecznie nie znoszę ekranizacji. Narzucają swój punkt patrzenia, szczególnie dla książek które nie wryły mi się szczególnie w pamięć - o ile postacie z LotR widzę tak, jak je sobie wyobrażałem kilka lat temu, o tyle gdy ktoś mi mówi: Harry Potter - mam przed sobą filmową zgraję, z Danielem Radcliffem na czele. Choć, muszę przyznać, niektóre ekranizacje były świetne, jak np. wspomniane wyżej Sin City.
Poz.
dravim!