Część MG:
Siedzący na dachu jednego z budynków drow obserwuje idące ku miejskiej bramie elfki. Przypatruje się jednej z nich, mającej piękne, jasne włosy. Pamięta, jak dawno temu uratował jej życie podczas ataku mrocznych elfów na Suldanesselar. Teraz tamte czasy wydają się tak odległe...
Od kiedy zaczął służyć Al-Rawidowi, wiele się zmieniło. Miał dziewiętnaście lat, gdy porzucił swój lud i swoją wiarę, rozpoczynając służbę u rakszasy. Chciał zostać doceniony, a w matriarchalnej społeczności jedyna do tego droga prowadziła przez łoża najwyższych kapłanek i matek przełożonych ważnych domów. Owszem, był bardzo piękny i miał wszelkie możliwości zdobycia potęgi w ten sposób, ale wzdragał się przed tym.
Teraz jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Al-Rawid, ten sam, który wyszkolił go w walce, skrytobójstwie i dowodzeniu oddziałami Mrocznych Sług, jak nazywał drowy, ten sam, który zatrzymał spowodowane wiekiem zmiany jego ciała, pozwalając mu teoretycznie trwać w niezmienionej formie przez wieczność, teraz łaknął jego krwi. Mroczny elf jest tego pewien. Zawiódł go już drugi raz z rzędu, najpierw przynosząc złe wieści, a później nie wykonując powierzonej mu misji.
Przechodząc z dachu na dach myśli o jasnowłosej elfce. Pierwszy raz w życiu jest szczęśliwy z faktu posiadania atramentowoczarnej skóry – dzięki temu nie rumienił się patrząc na druidkę. Nigdy nie spodziewał się, że ją znowu spotka. Ileż to razy o niej śnił...
Krew znowu napływa mu do naczyń krwionośnych znajdujących się na twarzy. O mało nie spada z dachu, gdy zbytnio rozmarza się o pięknej elfce. Przeklina się w duchu za swą nieostrożność i kieruje ku bramie, którą dwie podróżniczki zdążyły już przekroczyć.
***
Solace:
Stoisz samotnie na polanie pośrodku dziewiczej kniei. Jest noc. Księżyc i gwiazdy zdobiące bezchmurne niebo oświetlają tańczące w powietrzu owady. Czujesz wspaniały stan Równowagi. Otacza Cię niedoścignione piękno dzikiej Przyrody.
Wyczuwasz za swoimi plecami ruch, jednak nie wywołuje on w Tobie niepokoju. Gdy chłodne palce dotykają odsłoniętej skóry Twych ramion, odwracasz się powoli.
Młody drow przysuwa Cię do siebie. Jego usta powoli zbliżają się do Twoich, by wreszcie złączyć się z nimi w namiętnym pocałunku.
Osuwacie się na miękkie posłanie z traw i kwiatów, przygotowane dla Was przez Matkę Naturę. Delikatnymi ruchami dłoni zaczynasz rozpinać jego koszulę i ściągać ją ze szczupłego ciała mrocznego elfa, on natomiast zsuwa Ci z ramion Twą szatę, odsłaniając Twe małe piersi.
Kochacie się spokojnie, bez pośpiechu, wytrwale szukając siebie w otaczającej Was nieskończoności Przyrody. Gdy w końcu się odnajdujecie, wyprężasz się w oszałamiającej i porażającej zmysły rozkoszy, czując spełnienie i jedność zarówno z nim, jak i z całą Naturą.
***
Budzisz się nagle, momentalnie przechodząc ze stanu snu w rzeczywistość. Otwierasz oczy. Jest jeszcze noc.
Przypominasz sobie swój sen. Cholera. To już lekka przesada. Darować drowowi życie to jedno, ale kochać się z nim?
Siadasz na swym posłaniu, przez Twą głowę przewijają się fragmenty snu. Czerwienisz się i zaraz denerwujesz na siebie z tego powodu. Elfka z powierzchni nie może pokochać mrocznego elfa. To niemożliwe. Zbyt duża nienawiść panuje między Waszymi rasami. Zresztą Ty go wcale nie kochasz i nie chcesz kochać, więc po co w ogóle się nad tym zastanawiać?
Kładziesz się ponownie, jednak nim zasypiasz, nie możesz powstrzymać się od myślenia o nim.
Miyamoto Hachimaro
obiit Anno Discordiae MMVII
Idus Ianuarias
Hic natus est
Q'ccaon'naeaeccer
Anno Discordiae MMVII
Ante Diem XIII Kalendas Martiae