Polski- ojczysty, wieć posługuję się biegle. Chyba nie najgorzej, jeśli chodzi o składnię, gramatykę. Ortografia chyba też nie najgorsza, najsłabiej z interpunkcją, dużo błędów popełniam. Myslę jednak, że w generalnie całkiem nieźle.
Angielski- potrafię całkiem dobrze czytać, czasem sporo rozumiem, ale generalnie to też szału nie robię. Jeśli chodzi o wymowę/czytanie na głos to chyba nie jest najgorzej choć do perfekcji mi brakuje. Ze słuchu nie rozumiem nic. Jeśli chodzi o kasetę, czy rodowitych Anglików na ulicy. Zawsze jak mnie jakiś gość z ankietą zaczepi to kończy się na "sorry, i don't understand you". Powiedzieć też potrafię niewiele, by nie powiedzieć, że nic. Jedynie z Arabami i innymi obcokrajowacami rozmawia mi się względnie dobrze, ale chyba tylko dlatego, że oni sami nie za bardzo potrafią, a jeżeli umieją to mówią prosto, tak ażebym w końcu zrozumiał. Choć i z nimi mam czasem duże problemy. O dyskusji z Anglikiem nie ma mowy. Pisać całkiem całkiem potrafię. Choć gramatyką, składnią i słownictwem nie powalam. Mam nawet problemy z present perfect. Jakiś krótki spamerski post na zagraniczym forum napiszę i mnie rozumieją. Ledwo zdałem maturę. A w roku szkolnym zdałem chyba tylko dlatego, że gość od angola był wyjątkowo łaskawy i olewał te lekcje. Mieszkam w UK od ponad dwóch miesięcy. Jak lamiłem na początku tak lamię do dziś, a na codzień mam styczność z angielskim. Żadnej poprawy. Nawet sobie wczoraj włączyłem 1984 na Google Video, żeby sprawdzić moj angielski. Ksiązkę czytałem, wieć skupiłem się jedynie na języku. Było to trochę trudne, bo wiedziałem o co się rozchodzi, ale doszedłem do wniosku, że nie rozumiałem nic z tego co mówili.
Niemiecki- jakbym się uczył to chyba mógłbym całkiem nieźle się nim posługiwać. Jak dadzą mi tekst to potrafię całkiem niexle czytać. Z mową też nie miałem za dużych problemów. Przeszkodą było tylko niedouczenie, ale jakbym uczył się więćej mogłbym być dobry. Ze wszystkich języków obcych tylko ten mi podchodził. Nawet z kasety rozumiałem dużo. W gimnazjum, kiedy jeszcze chodziłem do szkoły, rozumiałem wszystko. Co prawda to były podstawy, ale dla porównania z angielskiego nawet w podstawówce nie rozumiałem tego co słyszałem. Choć wybitny też nie jestem. Dobrze też pisałem, nie miałem problemów z gramatyką. Myślę, że w ciągu pół roku intensywnej nauki mógłbym na powrót coś umieć. Ciekawostka: w gimnazjum planowałem zdawać maturę właśnie z niemieckiego.
Łacina- tylko praca z tekstem, mówienia malutko, zresztą wymowa bardzo prosta. Nie byłem orłem, nie przykładałem się. Jakbym teraz dostał tekst nie wiele mógłbym zrobić. Jakbym dostał do tego podręcznik i 2 tygodnie czasu to spoko. Ale łacina nauczana jest w innym celu i w inny sposób, więc porównywanie do angielskiego i niemieckiego nie ma sensu.
Japoński- tylko z anime nauczyłem się słowke. Czasem wyłapię. Czasem nawet jakieś całe zdanie. Nigdy się nie uczyłem z żadną książką, czy tutorialem. Hiragany i katakany też nie umiem.
Arabski- umiem się podpisać. Tyle. Mam zamiar się nauczyć podstaw albo chociaż pisma. Ot tak dla siebie, bez żadnego konkretnego celu w przyszłości. Planowałem to już dawno temu, głównie przez niechęć do Izraela i Żydów. Teraz chcę jeszcze bardziej, jako, że mam sporo kolegów Arabów.
Generalnie talentu do języków nie mam i źle mi z tym.
Nigdy nie będę w 100 % szczęśliwy, bo spirytus ma 96 %.- mój kolega Marcin.
-Nadia, gdzie moje gacie?
-Nie wiem, pewnie do muzeum wzięli.
Panie Bolesławie, witamy w domu. Witamy całą ekipę czarnuchów z łańcuchami.
Nie oznacza to jednak, że byłem świniakiem pokroju Kwaśniewskiego, czy innego Komorowskiego, aż tak nisko nie upadłem. Chłopu trzeba dawać albo się nie dziwić. Chłopak wyczaił ją na skupie żywca. W sezonie tzw "świńskiej górki". Na imie jej było Teresa, Teresa z domu Bąk. Gonar wziął 2k kredytu na suple. xD