Rozumiem że to już koniec , więc po prostu skończę bez typowania.
Fable jednak nie został zjedzony. Zamiast tego podróżnicy wszamali swoje własne nogi. Jednakże żaden z nich nie miał na imię Mila Jogovich , więc i ten posiłek szybko się skończył. Zanim jednak to nastało Schab potnął się o jakiegoś trupa i spadł w głębokoą przepaść łamiąc sobie kręgosłup co się skończyło śmiercią. Reszta zeszła za nim , a jego truchło posłużyło im na jeszcze jakiś czas. W końcu jednakże trzeba było poświęcić kolejną osobę. Cała trójka pozbawionych nóg , śmierdzących kanibali starła się w straszliwym pojedynku. W wyniku szamotaniny Dai spadł ze skarpy na której toczyłą się bitwa. Gdy odzyskał przytomność zobaczył przed sobą wyjście z jaskini. Podpełzł po niego , i wydostał się na wolność. Światło słoneczne prawie wypaliło mu oczy , a jego poranione ciało w blasku dnia wyglądało okropnie. Po jakimś czasie dostrzegła go grupka mnichów , którzy wzięli go do siebie i wyleczyli , a nogi które zerzaeł zastąpili protezami. Po miesiącu od wyjścia z jaskini zebrał ekipę i wyruszył z misją ratunkową , licząc że uda mu się wyciągnąć Franqiego i Fablea.
epilog
Walka była bardzo zacięta , w końcu jednak Fable pokonał Franka i i rozpoczął zjadanie go. Biedak nie mógł nawet nic zrobić podczas gdy jego dawny kompan pożerał go żywcem. Świadomość zaczęła płatać mu figle , był przemęcząny , i opadał z sił. Czuł jak powoli odrywa się od własnego w znacznej części skonsumowanego ciała , aż w końcu mógł na nie spojrzeć , nie zatrzymał się jednak zbyt długo nad tym widokiem , gdyż jakaś siła kazała mu lecieć prosto , przez niekończące się tunele aż do wyjścia. Minął Daiego i poleciał w kierunku słońca . Leciał bardzo szybko , a w tym czasie pszeszło mu przez umysł całe jego dotychczasowe życie. Gdy w końcu stanął przed nieskończonym światłem nie był w stanie jednak lecieć dalej. Poczuł jak jakaś inna siła ciągnie go na dół ku ziemi , następnie z powrotem [ ort! ] do jaskini. Przez moment wydawało mu się że widzi jak Fable oszalały skacze w przepaść , pozbawiając się tym samym życia , aż w końcu spoczął z powrotem w swoim dawnym ciele. A raczej w tym co jedynie z niego zostało. Był w swojej własnej głowie , gdyż cała reszta została zjedzona. Zaczął słyszeć rzeczy których do tej pory nie słyszał , głosy wszystkich ludzi którzy byli wraz z nim na tej wyprawie , następnie zobaczył ich wszystkich , ale całkowicie odmienionych. I wtedy usłyszał coś czego się nie spodziewał - głos Daiego Kaiosamy. Zobaczył go przez oczodoły pozbawione oczu ( jeden z ulubionych kąsków Fenixa) trzymającego w rękach ciało Fablea i mówiącego tu jest Franqey , a tutaj drugi. Franek poczuł jeszcze jak jego usta somoistnie wypowiadaję słowa - a ty będziesz kolejny. Po tym zawalił się strop jaskini. Cała brygada kanibali została za swój uczynek przeklęta na błąkanie się po tych jaskiniach aż do końca świata.
Jako że Dai pisze że cały czas gra trwa , to oddaję swój głos na Fablea
"I wówczas, jakby dla ostatecznego i nieodwołalnego pchnięcia mnie do upadku, zjawił się duch Przekory. Filozofia nie zdaje sobie żadnej z tego ducha sprawy. A jednak wieżę w to święcie, jak w istnienie własnej duszy, że przekora jest jednym z pierwotnych popędów ludzkiego serca - jedną z niepodzielnych, pierwiastkowych władz lub uczuć, które nadają kierunek charakterowi danego człowieka. Któż, popełniając czyn niedorzeczny lub nikczemny, nie dziwił się po stokroć tej prostej oczywistości, iż wiedział, że winien go był nie popełniać? Czyż pomimo doskonałości naszego rozsądku nie mamy nieustannych zakusów do naruszania tego, co jest Prawem, dla tej po prostu przyczyny, iż wiemy właśnie,że jest to - Prawo?"
Edgar Allan Poe "Czarny Kot"