Książka uginająca się pod ciężarem oklasków i pozytywnych komentarzy.
Onet określił ją jako „Znakomita książka, znakomity świat, znakomici bohaterowie… „, Marcin Mortka (tłumacz) mówi „ Chylę czoła przed Brettem „, a reszta portali również nie szczędzi pozytywnych słów.
Historia Arlena, Leeshy i Rojera urzekła dużą liczbę osób, w tym mnie.
Z początku podchodziłem do tego trochę ostrożnie. Nie chciałem ulec głosom z zewnątrz, zachwalaniu, a potem rozczarowaniu, że książka nie spełniła oczekiwań.
Stwierdzam jednak, że moje obawy były bezpodstawne. Książka jak najbardziej nie przesłodzona. Zwroty akcji, ciekawy świat, postacie i oryginalność, to właśnie atuty Malowanego Człowieka. Czyta się lekko i przyjemnie. Wpadamy w nicość, w której czas nie istnieje, dopóki ostatnia strona nie zastanie skończona. Nowe motywy i prości bohaterowie są kluczem. Nie mamy do czynienia z herosami, mitycznymi smokami, czy rycerzami ratującymi niewiasty w kłopotach. Brett przedstawia coś zupełnie innego, normalnego a zarazem zaskakującego. Obrazuje pewne przełamanie stereotypu, dal którego warto jest przeczytać Malowanego Człowieka.
500 stron dobrej powieści, to rzadkość w tych czasach, tak więc gorąco polecam osobom spragnionym pewnego powiewu świeżość i odmienności.
A jak wy odnoście się do tej pozycji? Spodobało się czy nie?
„(..) czytanie książek i oprawianie ich to całe dwa, i to ogromne, okresy rozwoju. Z początku pomalutku uczy się człowiek czytać. Oczywiście nauka ta trwa wieki. Książkę rwie, szapie, brudzi, nie traktuje jej poważnie. Oprawa zaś świadczy o szacunku do książki, świadczy o tym, że człowiek nie tylko lubi ją czytać, lecz że traktuje ją poważnie.” Dostojewski Fiodor