Kącik fana

Dragon Ball

Klub Fana » FanFicki » Ich Dwoje » Rozdział II
Ich Dwoje
Rozdział II
 

Zwycięstwo nad Seru świętowali dwa dni. No, świętowali w dość umiarkowany sposób, biorąc pod uwagę śmierć Son-Goku, a także jego odmowę odnośnie ewentualnego zmartwychwstania, co przeżyła głęboko głównie Chi-Chi i trudno się jej dziwić. Nie przeszkodziło to Yamuchy upić się na samym wstępie, w czym towarzyszył mu Kame sennin, obdarzony o niebo mocniejszą głową. O dziwno, do grona tego dołączył Trunks, dla którego nagła śmierć i równie nagły powrót do życia były nielichym szokiem. Potem leczył kaca i głęboko zawstydzony, niemal ze łzami w oczach błagał Bulmę, by nic nie mówiła jego rodzicom. Bulma kiwała tylko z wyrozumiałością głową, nie wiedząc dokładnie, o których rodziców mu chodzi. Z przyjęcia wyłączył się Son-Gohan, gdyż odsypiał walkę, której był bohaterem. Piccolo absolutnie nie brał w imprezie udziału, nie znajdując żadnej przyjemności w alkoholu, zaś ni stąd, ni zowąd pojawił się Yajirobei, pozbawiając rodzinę Bumy zapasów żywności. Ogólnie rzecz biorąc, wszyscy bawili się doskonale i dopiero, po jakimś czasie Bulma uświadomiła sobie, że o kimś zapomnieli.

Nastał ranek trzeciego dnia, właściwie już przedpołudnie. Wszyscy jeszcze spali, gdy Bulma wzięła samolot i wyleciała na poszukiwania Vegety. Szczęście jej sprzyjało. Znalazła go niedaleko pola walki, której niedawno był uczestnikiem. Siedział na skale, wpatrując się obojętnym wzrokiem przed siebie, nie widząc niczego. Wciąż w poszarpanym ubraniu, z włosami w nieładzie, pełnymi kurzu, ze śladami ran, jakich doznał w bitwie. Ale największą ranę miał w sercu. Serce Bulmy ścisnęło się na jego widok. Z pewnością nie była aniołem, miał wiele na sumieniu, zupełnie ostatnio niemal dopuścił, by jego rodzina zginęła z ręki wroga. Palcem nie ruszył, gdy Doctor Gero zaatakował ją i małego Trunksa, ich syna. Bulma poczuła wtedy ogromny ból i smutek. Jednak kochała go z każdym dniem bardziej i bardziej. Nie tylko dlatego, że obdarzył ją wspaniałym dzieckiem. Dlatego, że był Vegetą.

Podeszła bliżej, z wahaniem, ryzykując, że strąci ją w przepaść. Ale przecież musiał wiedzieć, że to ona. Nie miała się czego obawiać. Chyba tylko o jego zmysły. Był w szoku.

Usiadła obok, nie odważając się na niego spojrzeć. Ani drgnął, wciąż patrząc przed siebie.

– Martwiłam się o ciebie.

Cisza. Słychać tylko szum wiatru na równinie. I śpiew skowronków wysoko ponad głową.

– Wróć do domu.

Ledwo dostrzegalnie napiął mięśnie. Pierwsza reakcja, że żyje. To już coś.

– Dokonaliście wspaniałego dzieła. Ty, Son-Gohan i Son-Goku.

Zacisnął pięści i schylił głowę. Bulma w końcu zdecydowała się na niego popatrzeć i zamarła. Głowę pochylił, a po jego policzkach płynęły łzy. Uniosła delikatnie jego brodę i spojrzała w oczy, zawsze pełne dumy, arogancji i chłodu, teraz odbijające jedynie niewymowne cierpienie. Nie była w stanie tego znieść. Vegeta i łzy. On, który tylu łez przysporzył innym. Niemożliwe. Nie wiedziała, że płakał już raz w życiu, gdy na Namek Freezer pozbawił go godności, a potem życia. To nie było ważne. Bulma znów popatrzyła przed siebie.

– Nie prosiłem go o to – Powiedział tak cicho, że mogła się właściwie domyślać jego słów – O nic go nie prosiłem.

Nie miał nawet siły, by uderzyć pięścią o skałę, na której siedział. Czy mogła coś dla niego zrobić. Znała przebieg bitwy. Son-Goku poniósł ofiarę, która zdała się na nic. Vegeta, rozszalały z rozpaczy po śmierci Trunksa, rzucił się na Seru i nic nie wskórał. Son-Gohan musiał ratować go od pewnej zagłady. A potem ostatecznie przyczynił się do unicestwienia potwora. Bulma, patrząc na niego w tym momencie, zdała sobie sprawę, że Vegeta doznał ogromnego wstrząsu, już w momencie akcji Son-Goku. śmierć Trunksa, porażka Seru i późniejsze upokorzenia były już tylko drobiazgami. Na ile związany był Vegeta z Son-Goku, wiedział tylko on sam. Miłość i nienawiść, tak można to chyba rozumieć. O ile Vegeta zdolny jest do miłości. No i czy można nienawidzić kogoś takiego jak Son-Goku. Wszystko to było bardzo skomplikowane, ale Bulma była przecież kobietą i dla wszystkich elementów układanki znajdowała miejsce. Co teraz zrobić. Miała przed sobą człowieka, którego pozbawiono sensu życia. W tej chwili z dawnego Vegety nie pozostało nic. Jego duma została po raz kolejny podeptana, a on nie miał możliwości, by ją na nowo odzyskać. Czy ja mogę mu pomóc.

Kierując się jedynie głosem serca, objęła jego barki i lekko pociągnęła ku sobie. Oparł głowę na jej ramieniu, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, miała tego świadomość. Ale i tak było jej rozkosznie. Poczuła ciepło wypełniające jej ciało i łzy napływające do oczu. Siedziała tak więc, oparłszy skroń o jego włosy. Nie wiedziała, ile czasu minęło. Nagle ocknęła się, uświadamiając sobie, że to już późne popołudnie. W pierwszej chwili nie pamiętała, jak się tu znalazła. Ciepły wiatr owiewał jej twarz, a skała pod plecami nie chłodziła ani trochę. Odwróciła głowę. Ujrzała nad sobą czarne, tak bardzo kochane oczy, wciąż pełne smutku i cierpienia, ale już przytomne i świadome. Powoli podniosła się i usiadła. Vegeta spuścił głowę.

– Nie mam gdzie iść. Czy mogę się u ciebie zatrzymać – Spytał bez ogródek, jak to on. Ale, jakże wielkie wahanie i niepewność wysłyszała w jego głosie.

Uśmiechnęła się lekko.

– Przecież to twój dom.

Jego dłonie drgnęły.

– Może zechcesz też zaopiekować się Trunksem – Spytała cicho.

Otworzył szerzej oczy, spoglądając na nią. Nawet jeśli zrobię z twojego syna super wojownika – Pytał jego wzrok. Uśmiechnęła się radośniej.

Nawet jeśli. Będę z was obu dumna. Jak już jestem z ciebie, głuptasie. To przecież twój syn.

Z jego ust wydarło się ledwo słyszalne westchnienie. Bulma nie czekała już na nic więcej, objęła go i przytuliła głowę do jego piersi. Bez wahania zamknął ją w swoich ramionach, jakby już nigdy nie chciał puścić. Słyszała, jak szybko bije jego serce i jej usta rozciągnęły się w uśmiechu szczęścia. Nie pragnęła niczego więcej. Zawarli niepisaną umowę, by nigdy nie wspominać walki z Seru i Bulma ściśle się z niej wywiązywała. Było im ze sobą zaskakująco dobrze i wiedzieli, że przed nimi jeszcze wiele wspaniałych dni. Vegeta stał się wzorowym ojcem, choć absolutnie nie rozpieszczał syna. Bulma nie mogła na nic narzekać. I tylko w nocy, gdy Vegetę męczyły koszmary przeszłości, drżała ze strachu. Wykrzykiwał wtedy imię Son-Goku, a w jego głosie brzmiały rozpacz, ale i gniew i obłędne pragnienie zemsty. Naciągała wtedy kołdrę na uszy i modliła się, by nigdy nie doszło do ich spotkania.

 
autor: Clio

<- Rozdział I

<- powrót
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker