Kącik fana

Dragon Ball

KLUB FANA
-
FANFICE -- DRAGON BALL - VIRUS -- SAGA I -- ODCINEK XV
Dragon Ball - Virus
Saga I: Dragon Ball - Virus
Odcinek XV

       – Capsule Corporation? – zdziwił się Trunks. – Nie przypominam sobie, abym spotkał kiedykolwiek kogoś takiego, jak ty...
       – Wiem, Trunks...- powiedziała cicho dziewczyna. – Pracowałam jako sekretarka tylko przez dwa miesiące, a potem odeszłam. Cóż, redukcja etatów...Ale nigdy nie zapomnę, jak któregoś dnia urządzałeś przyjęcie z okazji rocznicy istnienia Capsule Corporation i osobiście mnie na nie zaprosiłeś. Wtedy porozmawialiśmy chwilę i od tej pory bardzo cię polubiłam. Potem zaprosiłeś mnie na kolację w Food Mix i nawet zaczęłam mieć nadzieję na przyjaźń... Kilka tygodni później za to dostałam od ciebie wymówienie...
       Syn księcia zamrugał oczami, zanim sobie wreszcie przypomniał:
       – Sira? Ale przecież chyba nie myślisz, że rozbudziłem w tobie coś tylko po to, żeby zakpić z ciebie? Korporacja musiała przejść w drugą fazę i wtedy postanowiłem... A zresztą, czy to kogoś obchodzi?! – rozeźlił się nagle syn Vegety. – Uratowałaś przez głupi przypadek największego drania i teraz zginiesz za to... – jadowicie się uśmiechnął i błyskawicznie znalazł się tuż przy niej, chcąc zabić Mieczem Zła.
       Gohan z miejsca zorientował się, co kombinuje Trunks, widział ogniki w jego oczach i poczuł rosnącą agresję w jego mózgu. Gdy syn Briefsów doskoczył do Siry, Son-Gohan postanowił nie dopuścić do tej śmierci.
       Ręka Vegety nie zdążyła wystrzelić do Trunksa, choć książę już miał gotowy pocisk Ki. Spóźnił się o ułamki sekund. Goku z Kunatemuszki tylko krzyknęli. A Trunks wbił aż po rękojeść swój miecz w samo serce... Son-Gohana. Chłopak ciężko upadł na ziemię, krew buchnęła z rany, a jej potok się powiększył, kiedy Trunks z pogardliwym rzuceniem oka na agonię dawnego kolegi, wyjął miecz z jego ciała.
       – Jesteście tacy... emocjonalni! – rzucił ze wzgardą Trunks.
       Tego było już za wiele. Goku przeszedł w mgnieniu oka w SSJ2 i natarł na Trunksa z dzikim okrzykiem. Kunatemuszki w międzyczasie rzekł do Vegety:
       – Książę... już czas. Krwawi ci serce, masz pokrwawione i plecy, ale musisz mnie pokonać.
       Za moment i Vegeta stanął przed swoim przeciwnikiem.
       Tylko Sira została przy konającym Son-Gohanie. Klęknęła i położyła jego głowę na swych kolanach. Łzy skapywały na jego twarz, gdy bezwładnie leżał na podłożu mokrym od własnej krwi. Śmierć pozwoliła mu tylko powiedzieć jedno krótkie zdanie:
       – Proszę, odwróć to zło...
       Zaraz potem skonał, a Sira wciąż trzymała jego rękę i tak klęcząc obserwowała obie walki w powietrzu, w duchu pamiętając prośbę Son-Gohana. Uczynić musi coś, ale nie wie nawet co!
       Trunks nie przeraził się ataku Goku, miał Miecz Zła i potęgę jadu Khlorosian. Kiedy Saiya-jin natarł na niego, bez problemu odbił cios wolną ręką i sam rozpoczął atak.
       W międzyczasie Vegeta zaatakował swego dawnego przyjaciela. Po szybkiej wymianie ciosów i bloków zorientował się, że nie za bardzo jest w stanie cokolwiek zrobić, a co dopiero pokonać członka ludu Okina. Choć wkładał całe swoje serce w walkę – a przecież dla niej żył – to już po kilku chwilach spływał potem i krwią. Wiele razy nie widział nawet ciosu, który łamał mu kolejne kości w i tak już potwornie obolałym ciele.
       Jasna poświata biła od obu wojowników dobra, bo zarówno Vegeta jak i Goku walczyli w SSJ3. Ich przeciwnicy byli jednak przygotowani wcale nie gorzej, by nie powiedzieć, że... nieco lepiej.
       Podczas któregoś z kolejnych lotów w niebo po przyjęciu mocnego ciosu Vegeta oderwał wzrok od smutnego Kunatemuszki i rzucił okiem na to, co działo się nieco dalej – na potyczkę Goku z Trunksem.
       A tam działo się wiele. Zdziwiony Goku właśnie otrzymał kolejne kopnięcie w brzuch, co na moment wpłynęło mu na zmysły. Szybko jednak odzyskał zdolność ruchu i oddał cios równie mocny prosto w klejnoty Trunksa.
       – Przepraszam! – powiedział wesoło, gdy Trunks lekko się spocił z bólu. Zwęził jednak oczy syn Vegety i teraz to on machnął Mieczem Zła prosto w czaszkę starszego Saiya-jina.
       Krew buchnęła strumieniem, ale Goku tylko otarł to, co zalało mu oczy i rzucił się z wrzaskiem w wir walki.
       Rechot posiadacza Miecza Zła zabrzmiał jak uderzenie pioruna w wielkie drzewo. Tym razem zaczął znów bawić się w odbijanie ciosów Mieczem, starając się tylko zirytować przeciwnika swoimi docinkami, które wypowiadał:
       – Goku, czy mógłbyś skończyć... – przerwał, by odbić cios – ...tą głupią... – znów przerwa na chwilkę – ...rozgrzewkę? W końcu – pauza – oboje wiemy, że – przerwa – możesz więcej!
       Gdzieś w sercu Goku zaczęła się rodzić nienawiść do Trunksa, ale szybko ją zgasił. – Po prostu nie chcę cię zabić! – odrzekł Trunksowi, waląc go przy okazji w plecy, bo znalazł się za nim dzięki technice teleportu.
       Trunks zwinął się trochę z bólu, a trochę dla zmiany pozycji. Wykręcił się w locie w przeciwną stronę i po prostu złapał Goku jedną ręką – bo miał Miecz w drugiej – za lewą nogę. Trzymał go tak i coraz szybciej kręcił nim wokoło.
       – Masz za małą szybkość, by mnie pokonać, mistrzu! – zadrwił z niego Trunks.
       Goku szybko zbierał myśli i energię do dalszej bitwy, chociaż pęd, z jakim okolica przelatywała mu przed oczami, sprzyjał raczej mdłościom, niż myśleniu o walce.
       W pewnej chwili Trunks puścił, ale Goku nie dane było spokojnie gruchnąć w glebę. Spadł na niego grad ciosów w każdy kawałek ciała, bo syn mniejszego Saiya-jina podleciał do wroga i zasypywał go razami. W końcu znudziło mu się okładanie Goku i posłał go na ziemię jednym celnym kopniakiem. Nie skończył jednak na tym i tuż za spadającym Goku wystrzelił swój firmowy atak:
       – Burning Attack!
       Trafił w cel bez pudła. Okolica wzbogaciła się o kolejną dolinę, a obszar bitwy pokryła masa kurzu.
       W międzyczasie była pracownica Capsule Corporation zdołała zaciągnąć ciało Son-Gohana za pobliski wzgórek i stamtąd obserwowała walkę. Oczywiście najbardziej ciekawiły ją losy Vegety syna, ale i ta druga była bardzo ciekawa. Przecież ważyły się losy świata, a może nawet i Kosmosu. Dlatego z rozpaczą zauważyła, że nie tylko Goku, ale i Vegeta lądują w pyle drogi po ciosach ich nieprzyjaciół.
       Prawda, tak się złożyło, że obok Goku uderzył o ziemię ledwo przytomny książę. Sąwszędzie wcale go nie oszczędzał przez wzgląd na dawne czasy. Wręcz przeciwnie, sumiennie wykonywał swoje demoniczne przykazania. Choć bolało go serce, patrzył, jak obaj przedstawiciele dumnej rasy kończą pokonani u jego i Trunksa stóp.
       Mimo ran zadanych zarówno Mieczem Zła, jak i z rąk Kunatemuszki, w księciu Vegecie była jeszcze jakaś nadzieja, choć sam nie za bardzo miał już sił. Razy przeciwnika były co najmniej dwa razy mocniejsze od zwykłych – według normy Saiya-jina oczywiście – i szybko sprawiły, że Vegeta leżał ciężko poobijany, krwawiący i już jako zwykły Saiya-jin. Otworzył obolałe oko i spojrzał na przyjaciela, ale Goku nie poruszał się.
       – Proszę... ratuj nasz honor! – szepnął, nim Sąwszędzie nadleciał jak bomba zrzucona na Japonię i wbił mu pięść w brzuch. Zapadła ciemność.
       Za to na statku Khlorosian toczyła się dziwna rozmowa. Bowiem, gdy Selen miał już wyjść z kabiny Reveny, ta zatrzymała go, mówiąc:
       – Selenie... powiedz, czy kiedyś kogokolwiek zabiłeś?
       Selen odwrócił się od drzwi i popatrzył na nią wnikliwie, nim odpowiedział:
       – Zapewne wiesz, że moja matka nie była Khlorosianką. Nauczyła mnie wielu mądrości – także tej, by walczyć, gdy nas zaatakują. Póki nasza planeta istniała, nie musiałem sięgać po broń, ale któregoś dnia jeden człowiek – właściwie Saiya-jin – spuścił na nas Silent Dynamite – wybuchło cicho, ale kataklizm objął cała planetę i zniszczył ją. Od tej pory przysiągłem mu śmierć!
       – Czyli on będzie... twoim pierwszym? I będziesz zadowolony, kiedy on zginie?
       – Ja... – tutaj Selen przerwał. – W końcu on zniszczył nie tylko planetę, ale i moje życie, moją rodzinę, mój świat!
       – Myslisz, że tak wrócą do ciebie? – zapytała cicho Revena, myśląc o Yamuchy i jego śmierci.
       – Nie, ale zemszczę się na nim i poczuje to samo, co ja kiedyś, gdy Silent Dynamite zabił wszystko, co ukochałem!
       – A jeśli musiał? – dziewczyna długo nad tym myślała. – Jeśli ktoś kazał mu to zrobić?
       Nadeszła szybko i niespodziewanie. Chaoz ani Tenshinhan nie mieli czasu się odezwać, kiedy zatrzęsły się góry, na które dopiero co weszli. O sobie dał znać tajny układ Kunatemuszki z siłami dobra i zła i tym razem spowodował trzęsienie ziemi w tych górach. Zanim cokolwiek do nich mogło dotrzeć, ze wszystkich wierzchołków odłamały się kamienie i toczyły się błyskawicznie lawiną na zaskoczonych turystów. O ile normalny wypadek można było jeszcze przeżyć, to trzęsienia ziemi, lawiny i na dodatek gwałtownego wiatru nie dało się już wytrzymać. Wszystko to trwało kilka minut, zupełnie grzebiąc pod stertami skał i kamieni zarówno jednego, jak i drugiego z wojowników. A jeśli wojownicy dobra zginą, to kolejna ofiara właśnie została poniesiona na marne...


Odcinek XVI

       Autor: Black Falcon


<- POWRÓT DO DZIAŁU

ODCINEK XV -- SAGA I -- DRAGON BALL - VIRUS -- FANFICE
-
KLUB FANA
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker