Kącik fana

Dragon Ball

KLUB FANA
-
FANFICE -- DRAGON BALL AZ -- DARK KAIOSHIN SAGA -- CZĘŚĆ I -- ROZDZIAŁ XVII
Dragon Ball AZ
Dark Kaioshin Saga
Część I: Umierające Gwiazdy
Rozdział XVII - Powrót z Zaświatów

       Podczas gdy złożona z różnych diabłów ekipa zaczynała sprzątać zrobiony przez Brolly'ego i innych złych wojowników bałagan, Gohan rozmawiał z Północnym Kaio i Rou-Kaioshinem.
       – Świetnie sobie poradziłeś – pochwalił półsaiyana Kaio.
       – Dzięki, nie myślałem, że mi się uda.
       – Miałeś szczęście – stwierdził Rou-Kaioshin. – Jesteś sporo słabszy niż podczas walki z Buu, gdybyś trenował nie miałbyś żadnych problemów z tym brutalem.
       – Ależ, Kaioshinie, ja mam na głowie rodzinę i karierę naukową! Nie mogę cały czas trenować.
       – Ale trochę mógłbyś...
       – Prawie wszystko już doprowadziliśmy do porządku – powiedział Kaio. – Znaleźliśmy Paikuhana, czuje się dobrze. Nie wiemy tylko gdzie są Babidi, Gero, Cell i Ginyu Force, pewnie ukrywają się gdzieś w czeluściach piekła...
       – Cella i Babidiego pewnie nie znajdziecie. To właśnie Cell mnie uśmiercił, był żywy i miał na czole znak "Majin".
       – Naprawdę? – Rou-Kaioshin zamyślił się.
       – Nie martw się, wzmocnisz się tutaj i go pokonasz – stwierdził Kaio.
       – Nic z tego, nie zamierzam tu zostawać. Muszę się skontaktować z ojcem, żeby zebrał Smocze Kule i mnie wskrzesił. Mam przeczucie, że na Ziemi są duże kłopoty.
       – Tak, wiemy – potwierdził Rou-Kaioshin. – Obserwowaliśmy Tenkaichi Budokai.
       – A co się dzieje na Tenkaichi Budokai?
       – To ty nic nie wiesz? Pojawił się tam bardzo silny wojownik. Pokonał już Piccolo, Trunksa, Gotena i Uubu. Enma szuka duszy Trunksa... niestety zginął.
       – Że co!? – zapytał nagle Gohan, nie usłyszawszy nawet ostatniego zdania. – Na turnieju!?
       – Tak, no prawie, odciągnęli co prawda go od stadionu... ale zdaje się, że teraz tam wraca.
       – A co z moim ojcem i Vegetą? Nie reagują?
       – Vegeta walczy chyba z jakimś innym kosmitą, a z tego co wiem Goku nie ma na Ziemi.
       – KAIO!!! – wrzasnął na cały głos Gohan. – Natychmiast muszę wracać na Ziemię!!!
       – Co? Dlaczego? Dopiero co przybyłeś...
       – Przecież na tym turnieju są Pan i Videl!!
       – Rozumiem... ale będziesz musiał poczekać aż reszta zbierze Smocze Kule.
       – Dajcie mi taką samą przepustkę jak ojcu na 25-ty turniej!!! Ja muszę tam wrócić!!!
       Rou-Kaioshin pokręcił głową i powiedział:
       – I tak sobie nie poradzisz. Jesteś słabszy niż kiedyś, a nawet Gotenks przegrał...
       – Nic mnie to nie... – zaczął Gohan. – Wiem!!! Zabiorę ze sobą jego! – Gohan wskazał Brolly'ego.

       Cinna był zaskoczony nagłym pojawieniem się #17, tylko dzięki swemu refleksowi zdążył zareagować i spróbować uniku przed ciosem androida. Niestety na próbie się skończyło. Uderzony Cinna padł nieprzytomny na ziemię. Android natomiast wylądował w pobliżu Boskiego Smoka.
       – Nie wiem, czy jest sens już teraz wypowiadać życzenie... – powiedział sam do siebie. – Może lepiej poczekać na koniec tego zamieszania.
       – KAMEHAMEHA!!! – usłyszał nagle.
       Fala Ki trafiła androida odrzucając go na kilkanaście metrów. Osmalony #17 wstał i ujrzał przed sobą Blanka – chudego i wysokiego przedstawiciela białowłosych Lanfa-jin.
       – Co ty tu robisz? – zapytał android. – Wyraźnie słyszałem jak ten niski wszystkich was odesłał na jakąś inną planetę.
       – A więc udało się, odtworzyli Yasan?
       – Owszem – powiedział #17. – Odtworzyli i wszystkich tam odesłali, dlatego nie rozumiem co tu ty robisz.
       – To długa historia – uśmiechnął się Blank.
       – Tak czy inaczej – kontynuował #17. – Trzecie życzenie należy do mnie, przykro mi, jest mi potrzebne.
       Blank zdziwił się nieco.
       – Jasne, możesz je sobie zatrzymać. Nam były potrzebne tylko dwa.
       Android starał się nie okazać zaskoczenia.
       – Czyżby?
       – Tak – powiedział Blank, podchodząc do Cinna. – Niepotrzebnie atakowałeś biednego Cinna, mogłeś mu zrobić krzywdę.
       – Czy wypowiecie trzecie życzenie? – zapytał Boski Smok, wyraźnie zniecierpliwiony.
       – Za chwilę – uspokoił go android.
       – Hej, Cinna, żyjesz?
       Cinna jęknął, wstając powoli.
       – Saiyani... różowe potwory... zielone potwory... androidy... – powiedział słabo. – Co jeszcze?
       – Nic ci nie jest?
       – Blank? – zapytał nieco przytomniej Cinna. – Co ty tu... wybacz... zapomniałem, że ty nie jesteś Lanfanem...
       – Nie szkodzi – wyszczerzył zęby w uśmiechu Blank. – I tak chciałem tu zostać.

       – CO!? – krzyknęli jednocześnie Kaio i Kaioshin.
       – We dwóch mamy większe szanse – wyjaśnił Gohan.
       – Oszalałeś!? Dlaczego!? Po co!? Przecież on was pozabija!? – wrzasnął Kaio.
       – Nie sądzę. Jestem w stanie go pokonać, a on może się nam przydać. Zresztą, tutaj i tak go nie zatrzymacie, bo jest żywy i wkrótce zorientuje się, że jego nie zatrzymają te chmury.
       – Niby jak chcesz go zmusić do współpracy!? To psychopata! – krzyknął Rou-Kaioshin.
       – Nie sądzę, wydaje mi się tylko, że ma jakąś obsesję na punkcie mojego ojca. Zresztą, zaraz zobaczycie...
       Gohan podszedł do Brolly'ego i ocucił go kilkoma klepnięciami w policzek. Legendarny Super-Saiyan otworzył oczy. Na jego twarzy zagościł wyraz nienawiści. Zamachnął się na Gohana, który jednak bez trudu złapał pięść osłabionego Saiyana.
       – Hej, Brolly. Jak się czujesz?
       Legendarny Super-Saiyan syknął tylko.
       – Chciałem ci tylko powiedzieć, że na Ziemi jest ktoś, kto uważa się za silniejszego od ciebie.
       Brolly spojrzał na niego pytająco.
       – Pokonał nas tak jak ty dwadzieścia lat temu. Wygląda na to, że nawet ty jesteś od niego słabszy.
       – Żaden śmieć mi nie dorówna!! – podniósł głos Saiyan.
       – Udowodnij to. Wybierz się ze mną na Ziemię i pokonaj go, jeśli jesteś taki pewny siebie.
       – Zgoda!!
       Gohan odwrócił się w kierunku Kaio i Rou-Kaioshina.
       – Kaio, mógłbyś go wyleczyć? Ojciec mówił mi, że potrafisz.
       – Jesteś pewien, że tego chcesz?
       – Tak, ale... najpierw sprowadźcie tu Uranai Babę, niech nas zabierze na Ziemię.

       Edge powoli leciał w kierunku turniejowego stadionu, zastanawiając się:
       "Tych kilku wojowników, których pokonałem nie mogło być głównymi obrońcami planety. Prawdopodobnie najsilniejszy jest ten, którego tak podziwiały tłumy na Tenkaichi Budokai, Saton czy jakoś tak... Dziwne... Nie wyczułem w nim wiele mocy, pewnie na co dzień maskuje ją... Musi doskonale panować nad Ki, może nawet lepiej niż ja? Nawet kiedy mnie atakował jego moc nie podskoczyła, taka kontrola energii to wręcz niemożliwe. Gdyby nie reakcja tłumów nigdy bym nie wpadł na to, że to wielki wojownik... Czyżbym nareszcie odnalazł jego...?"

       – Senzu nie pomogło – zauważył król Vegeta. – Masz jeszcze jakiś pomysł Son Goku?
       Goku zamyślił się i po chwili powiedział:
       – Tylko jeden. Jeśli Senzu nie zadziałało, to nic go nie wyleczy, poza... Boskim Smokiem.
       – To ta sprawa Smoczych Kul o których opowiadałeś? – zapytał król.
       – Tak. Jednak, żeby je znaleźć potrzebujemy Smoczego Radaru...
       – Ja mam Smoczy Radar – powiedział znienacka Saladin.
       Goku i król Vegeta jednocześnie unieśli brwi ze zdziwienia.
       – Skąd go masz? – zapytał Goku.
       – Nie ma teraz czasu na wyjaśnienia – odpowiedział Saladin, podając radar.
       Saiyan włączył urządzenie, Saladin tymczasem spróbował uruchomić swój skauter, który jednakże zaiskrzył tylko i wypuścił smużkę dymu – najwyraźniej zniszczył się podczas walki.
       – Hmm, dziwne... – powiedział syn Bardocka. – Wygląda na to, że wszystkie kule są zgromadzone w jednym miejscu...
       – Czy to źle? – zapytał król Vegeta.
       – Zależy... – Goku spojrzał w niebo, które miało nietypowo ciemną barwę, wcześniej zaaferowany walką nie zauważył tego. – Raczej źle, wygląda na to, że ktoś już wezwał Boskiego Smoka.
       – Ale kto? – zaciekawił się Saladin.
       – Nie wiem. Czy macie jeszcze jakieś Senzu?
       – Tylko jedno – król Vegeta oddał ziarno fasoli Goku, który zjadł je natychmiast, błyskawicznie odzyskując siły.
       – Dobrze – Goku położył dwa palce na czole. – Złapcie się mnie...
       Król Vegeta położył dłoń na ramieniu syna Bardocka, Saladin, nie bardzo wiedząc ci się dzieje, zrobił to samo.
       Goku skoncentrował się, szukając jakiegoś źródła energii w miejscu, gdzie radar wskazał Smocze Kule, po chwili znalazł, nawet dwa.
       – Vegeta! – Goku wyciągnął lewą dłoń w stronę saiyańskiego księcia. – Chwyć mnie za rękę.
       Vegeta syknął z bólu, ale posłuchał. Chwilę później cała czwórka zniknęła.

       – Mam was przenieść na Ziemię? – zapytała sceptycznie Uranai Baba. – Ciebie i... to coś? – wskazała na świeżo uleczonego Brolly'ego, który zabawiał się strasząc pracujące diabły.
       – Dokładnie – uśmiechnął się Son Gohan.
       – A masz pozwolenie Enmy i Dai Kaio na opuszczenie zaświatów?
       – Rou-Kaioshin już je załatwia. Pospiesz się, nie mamy czasu!
       – Dobrze, ale to na twoją odpowiedzialność.
       – Brolly! Lecimy! – krzyknął Gohan.
       – Zaczekaj chwilę – powiedział Kaio. – Rou-Kaioshin kazał ci to dać. – Król Zaświatów wręczył półsaiyanowi dwa kolczyki. – To ostatnia para, która przetrwała, może ci się przydadzą, tylko ich nie uszkodź...
       – Dzięki!
       – Pamiętaj też, że jeśli zginiesz, zostaniesz unicestwiony i nie da się już cię przywrócić do życia. Bądź więc ostrożny.
       – Będę – poważnie potwierdził Gohan. – Videl mnie zabije, znowu zniszczyłem garnitur... Mógłbyś mi dać jakiś odpowiedniejszy strój?
       – Załatwione. – Kaio przemienił ubiór Gohana w taki, jak zwykle nosił Goku, tylko, że ze znakiem "Kaio" na plecach.
       Brolly podszedł do Gohana i Uranai Baby.
       – Gotowy? – zapytał Gohan.
       Brolly nie odpowiedział. Po chwili wszyscy byli już na Ziemi, jakiś kilometr od miasta, w którym odbywał się Tenkaichi Budokai.
       – Bawcie się dobrze, ja znikam – powiedziała Uranai Baba, znikając.

       Goku, król Vegeta i jego synowie zmaterializowali się się nagle tuż obok #17, który odskoczył zaskoczony.
       – Nie pojawiaj się tak nagle! – krzyknął android. – Chcesz żebym dostał ataku sztucznego serca!?
       – Co tu się dzieje? – zapytał Goku. – Kim są ci dwaj? – Wskazał Blanka i Cinna.
       – Uwierz mi, to naprawdę długa historia... – #17 mocno zaakcentował słowo "naprawdę".
       – Nieważne!!! – wydarł się niespodziewanie Vegeta. – Żadnych historii!!
       – Właśnie – potwierdził Goku. – Zostało jakieś życzenie? – wskazał Boskiego Smoka.
       – Tak, właśnie o tym musimy porozmawiać...
       – Żadnych rozmów!!! – wrzasnął Vegeta, który odczuwał coraz większy ból.
       – Ten smok jest zupełnie inny niż ten nameczański... – pomyślał na głos Saladin.
       – A skąd ty znasz nameczańskiego Smoka? – zapytał Goku. – I skąd miałeś radar?
       – No cóż, to dłu...
       – AAARRRGGHHHH!!! – wrzasnął Vegeta, przezwyciężając ból i łapiąc Goku za ubranie na piersi. – Nic ostatnio nie słyszę, tylko "to długa historia"!!! Nie obchodzą mnie żadne historie!!! Ja tu do wszystkich diabłów umieram!!! Wypowiedzcie to przeklęte życzenie!!!
       – Słusznie – kiwnął głową Goku, pomagając Vegecie usiąść. – Smoku, chcę żebyś...
       – Son Gohan nie żyje – wypalił znienacka #17.
       Goku urwał w pół zdania i spojrzał na androida.
       – Coś ty powiedział?

       Jakie będzie trzecie życzenie?


Rozdział XVIII

       Autor: Vodnique


<- POWRÓT DO DZIAŁU

ROZDZIAŁ XVII -- CZĘŚĆ I -- DARK KAIOSHIN SAGA -- DRAGON BALL AZ -- FANFICE
-
KLUB FANA
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker