Kącik fana

Dragon Ball

KLUB FANA
-
FANFICE -- DRAGON BALL AZ -- DARK KAIOSHIN SAGA -- CZĘŚĆ II -- ROZDZIAŁ XXVI
Dragon Ball AZ
Dark Kaioshin Saga
Część II: Wróg
Rozdział XXVI - Opowieść Saladina

       Pojawienie się tylu dziwnych osobników naraz w jednym miejscu zdziwiłoby niejedną panią domu, ale nie panią Briefs. Była to starsza już kobieta, której blond włosy były mocno przyprószone siwizną (to znaczy: kiedy nie były ufarbowane). Jej wiek nie zmieniał jednak jej charakteru, matka Bulmy nadal miała dość beztroskie podejście do życia, czego wizytówką były jej charakterystycznie przymrużone oczy. Pani Briefs zawsze miała dla gości w swoim domu dobre słowo, niezależnie od tego kto ich odwiedzał.
       – Ależ młody człowieku, przecież nie będziesz tak cały czas stał, usiądź proszę.
       Brolly spojrzał na tę denerwującą małą osóbkę z wściekłością w oczach. Zanosiło się na wystrzelenie kilku Ki-blastów... Na szczęście w tym momencie zareagował Gohan, który zapytał panią Briefs o ciasteczka dla Pan. Matka Bulmy nie mogła nie spełnić takiej prośby.
       Sama Bulma wpadła do przepełnionego salonu z aurą furii wokół siebie. Znajdujący się obok wejścia Cinna i Blank odruchowo cofnęli się, kiedy przechodziła obok nich.
       – Co tu się dzieje!?
       – Bulma, dobrze że jesteś, musimy porozmawiać – powiedział Gohan.
       – I to jeszcze jak! Podobno wszyscy ulotniliście się z Tenkaichi Budokai?! Co się dzieje!?
       – To dość długa historia, ale teraz mamy trochę czasu, więc zaraz wszystko opowiemy.
       – Oby!
       – Na początek mam dla ciebie dwie złe wiadomo...
       – Gohan! – krzyknęła nagle Bulma. – Ty masz aureolkę nad głową!!
       – Aha, racja – powiedział Gohan. – To będą trzy złe wiadomości.
       – Czy ktoś cię zabił?
       – Tak. Najgorsze jest jednak to, że... Wiesz co Bulma, lepiej usiądź.
       Bulma zgodnie z poleceniem usiadła na najbliższym fotelu. Co prawda był on zajęty przez Cinna, ale dzięki błyskawicznemu refleksowi kosmita zdołał uniknąć zderzenia z żoną Vegety.
       – Nie wiem czy zacząć od tej gorszej wiadomości czy od tej łagodniejszej... – Gohan omijał temat jak mógł.
       – Mów już!
       – Tak, tak. No więc... Trunks nie żyje.
       – Co!?
       Moment później Bulma najzwyczajniej w świecie zemdlała, gdyby nie szybka reakcja Cinna, osunęłaby się bezwładnie na podłogę.
       – Ojej, co się stało Bulmie? – zapytała pani Briefs, która właśnie wróciła z ciasteczkami.
       – Właśnie dowiedziała się, że jej syn nie żyje – odpowiedział odruchowo Blank, nie wiedząc, że rozmawia z babcią Trunksa.
       Wszyscy zamarli w przerażeniu. Pani Briefs nie była już najmłodsza, nie wiadomo jak mogła zareagować na taką wiadomość. Nie można było wykluczyć ataku serca.
       – Ojej... To bardzo niedobrze. Zaraz, zaraz, jej syn, czyli Trunks?
       – Tak.
       – Nic dziwnego, prowadził bardzo niebezpieczny tryb życia – odpowiedziała pani Briefs z rozbrajającym uśmiechem.

       *** GLEBA ***

       Kiedy wszyscy podnieśli się z podłogi i Bulma odzyskała świadomość. Postanowiono przekazać genialnej uczonej kolejną złą wiadomość.
       – Widzisz Bulma, Goku i Vegeta scalili się za pomocą Kolczyków Potara, żeby pokonać pewnego wojownika – tłumaczył Gohan.
       – Tak?
       – Wiesz, że to fuzja na stałe?
       – Tak, ale przecież Buu może ich rozłączyć.
       – No tak, ale... Buu też nie żyje...
       – Hę? To jak oni chcą się rozłączyć?
       – No właśnie to jest ta zła wiadomość. Poznaj Vegetto.
       Grupka rozstąpiła się, by pokazać Vegetto, który do tej pory siedział w rogu nie rzucając się w oczy.
       – Siemka! – pozdrowił ją Saiyan.
       Bulma podeszła do niego przyglądając mu się uważnie.
       – Jesteś trochę podobny do Vegety... ale wyższy.
       Vegetto podrapał się w zakłopotaniu po głowie, nie wiedząc co odpowiedzieć.
       – Skoro Buu nie żyje... – zaczęła Bulma. – To trzeba będzie znaleźć inny sposób na likwidację fuzji. – Jak widać genialna uczona nie traciła optymizmu. – Zajmę się tym później. Teraz opowiadajcie dokładnie co się dzieje.
       – Właśnie – powiedział Gohan. – Kto zacznie?
       – Nie zaczynajcie bez nas! – dobiegł wszystkich głos Bra. Córka Bulmy stała w drzwiach, za nią widać było Marron, Chi Chi oraz... zapłakanego Mr Satana.
       – W takim razie przejdźmy wszyscy do ogrodu, tam jest więcej miejsca.
       Wszyscy przystali na tę propozycję. W ogrodzie zastali Doktora Briefsa, który niezorientowany w całej sytuacji karmił sobie beztrosko małe dinozaury. Chwilę jeszcze zajęło pocieszanie Mr Satana, który był kompletnie zdruzgotany po śmierci Buu. Videl dzielnie przyjęła wieść o śmierci Gohana, gorzej było z Chi Chi, która straciła przytomność i wyglądało na to, że nie obudzi się zbyt szybko. Postanowiono więc nie informować jej na razie o nieodwracalnej fuzji Goku i Vegety. Jeśli chodziło o Bra, to zupełnie nie przejęła się całą sytuacją, stwierdzając lakonicznie "Mamy przecież Smocze Kule".
       Saladin bardzo sceptycznie odnosił się do całej tej sytuacji.
       "Nie jestem pewien czy to wszystko mi się nie śni" – pomyślał. – "To zbyt dziwne, żeby było prawdziwe".
       – Saladinie, może ty zaczniesz opowiadać – zaproponował Gohan.
       – Czemu nie? Mam tylko nadzieję, że nikt z was nie postanowi mnie zabić w połowie opowieści.
       – Hmm? – zdziwił się Gohan.
       – Nieważne... Pochodzę z planety Yarosh, gdzie mieszkam też moja matka. Jesteśmy tam jedynymi Saiyanami, ale nie jednymi mieszkańcami. To planeta na obrzeżach naszej galaktyki, niewiele osób o niej wie, dlatego uniknęła zniszczenia przez Freezera. Ukrywaliśmy się tam, bo... – Saladin pytająco spojrzał na króla Vegetę, ten skinął głową przyzwalająco. – Jestem nieślubnym synem króla Vegety. Chodziło o to, bym nigdy nie wchodził w drogę prawowitemu następcy tronu, Vegecie...
       – Mów dalej – zachęcił Gohan.
       – Kiedy byłem bardzo mały na naszej planecie wylądowała kapsuła, w której były zwłoki mojego ojca. Podobno wkrótce potem dowiedzieliśmy się o zniszczeniu planety Vegeta.
       – Ja mogę wyjaśnić dlaczego ta kapsuła tam wylądowała – powiedział król Vegeta, gestem odmawiając, kiedy pani Briefs zaproponowała mu herbatkę. – Po wizycie na statku Freezera miałem polecieć na Yarosh, ale nie przewidziałem, że Freezer postanowi mnie zabić. Na szczęście nie zginąłem na miejscu, ciężko rannego wrzucili mnie do kapsuły. Była zaprogramowana, żeby dolecieć na planetę Saladina. Nie doleciałem tam żywy. Po drodze zdążyłem tylko napisać kilka słów...
       – Tak – powiedział Saladin. – Ostrzegałeś nas, byśmy nigdy nie opuszczali planety ze względu na Freezera... Chciałem oczywiście się na nim zemścić, ale byłem za słaby. A później doszła nas wieść o jego śmierci.
       – Kiedy zabił go Goku – raczej powiedział niż zapytał Kuririn.
       – Pewnie tak.
       – O przepraszam! – zdenerwowała się Bulma. – Przecież Freezera zabił Trunks, nie Goku!
       – Rzeczywiście...
       – Tak czy inaczej... – kontynuował Saladin. – Niedawno na planecie zdarzyło się coś, co zmieniło sytuację. Odwiedził mnie jakiś dziwny osobnik, nie mam pojęcia kim mógł być ani skąd się tam wziął. W rozmowie z nim ciarki przechodziły mi po plecach i nie odważyłem się zapytać. Opowiedział mi o tym, że na Ziemi żyją niezwykle potężni Saiyani, a także, że mogę się od nich stać silniejszy dzięki Smoczym Kulom. Wyjaśnił mi czym są te Smocze Kule i kazał je odnaleźć na Namek. Dał mi nawet taki radar. – Tu Saladin wyciągnął radar wyglądający dokładnie jak ten skonstruowany przez Bulmę.
       – To moje dzieło! Zginął mi jakiś czas temu!
       Saladin uśmiechnął się lekko i mówił dalej:
       – Powiedział, że mogę zażądać czego chcę, ale że mogę zużyć tylko jedno życzenie, dwa pozostałe były od niego. Poza tym zażądał, żebym potem zniszczył Namek.
       – CO!? – jednocześnie krzyknęli niemal wszyscy Wojownicy Z.
       – No tak... Przepraszam... Wtedy nie wiedziałem kim jesteście... On twierdził, że wszyscy zbuntowaliście się przeciwko staremu porządkowi Saiyanów. Gdybym wiedział, że będzie tu mój brat... Myślałem, że będę z wami wszystkimi walczył...
       – Nie wykluczaj tego! – krzyknął Goten.
       – Spokojnie – powstrzymał go Gohan. – Saladinie, mów dalej. O co poprosiłeś Porungę?
       – Przede wszystkim o większą moc dla siebie. Miałem się stać silniejszy od was, ale najwyraźniej to nie zadziałało tak jak powinno... Poza tym tamten kazał mi przywrócić do istnienia trzy megagalaktyki zniszczone przez jakiegoś Buu.
       – Nie wiedziałem, że Smok jest aż tak potężny – zdziwił się Kuririn, opędzając się od małego dinozaura, który koniecznie chciał wyprosić od niego kawałek ciasteczka.
       – Właśnie, byłbym zapomniał – powiedział Saladin. – Ten tajemniczy przybysz powiedział, że normalnie byłoby to niemożliwe, ale że on ulepszy Smocze Kule tak, żeby to się udało.
       – Czy on był Nameczaninem?
       – Nie sadzę. Nie przypominał ich z wyglądu. Był wysoki i miał długie czarne włosy. Miał bardzo charakterystyczny strój.
       To nic nikomu nie mówiło.
       – Po odtworzeniu tych megagalaktyk, miałem dla niego wskrzesić cztery osoby, zaraz, niech sobie przypomnę, na pewno był to Brolly, poza tym ten wasz Cell, jakiś Gero i Babidi. Dodałem do listy mojego ojca. Później miałem wyruszyć na Ziemię, zebrać tamtejsze kule i zrobić z nimi co chcę. Jedynym warunkiem było to, żeby potem zabić Wszechmogącego tej planety.
       – Dendego?
       – Może i tak się nazywa. Poza nim miałem zabić jakiegoś Piccolo.
       – Czy ten potwór chciał wyeliminować wszystkich Nameczan w kosmosie? – zapytał Gohan.
       – Naprawdę nie wiem – uśmiechnął się przepraszająco Saladin. – Na Ziemi nie zdołałem zebrać kul, nie znalazłem żadnej, jedyną jaką widziałem była w posiadaniu jego. – Tu wskazał Tenshinhana, na którego w tym momencie wszyscy spojrzeli. Trójoki wojownik zaczerwienił się lekko.
       – No tak... khem, khem... ale zabrali mi ją, to znaczy, on to zrobił. – Shinhan skinął głową w kierunku Cinna.
       – Może teraz wy opowiecie kim jesteście i co was tu sprowadza? – powiedziała ostro Bulma.
       – Z najwyższą chęcią – odpowiedział Cinna.
       – Zaraz, chwilę – przerwał Goten. – Niech ten drugi opowiada.
       – Ja? – zdziwił się Blank. – Dlaczego?
       – Nie pamiętacie co Buu mówił o głosie Cinna? Podobno jest magiczny, mógłby pewnie nam wmówić najgłupszą bajeczkę, a my byśmy uwierzyli.
       Cinna usiadł z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy, Blank zaś wstał, odchrząknął i zaczął mówić.
       – Istoty wyglądające tak jak ja pochodzą z planety Yasan. Nazywamy siebie Lanfa-jin. Jednakże około trzydziestu lat temu w naszą planetę uderzył meteoryt i staliśmy się bezdomni...
       – To mi coś przypomina – zwrócił się Goten do Gohana szeptem.
       – Przeżyło nas zaledwie około trzystu, w ogromnym statku kosmicznym. Przez dziesięć lat tułaliśmy się po kosmosie przeganiani z kolejnych światów, aż w końcu dolecieliśmy do planety, na której powitano nas bardzo chętnie. Ta planeta nosiła nazwę Nowa Plant.
       – CO!? – zdziwili się jednocześnie Vegetto, król Vegeta i Saladin.
       – Tak. Była zamieszkana przez Saiyanów...

       Kim są Lanfa-jin i skąd Nowa Plant?


Rozdział XXVII

       Autor: Vodnique


<- POWRÓT DO DZIAŁU

ROZDZIAŁ XXVI -- CZĘŚĆ II -- DARK KAIOSHIN SAGA -- DRAGON BALL AZ -- FANFICE
-
KLUB FANA
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker