Kącik fana

Dragon Ball

KLUB FANA
-
FANFICE -- DRAGON BALL AZ -- DARK KAIOSHIN SAGA -- CZĘŚĆ II -- ROZDZIAŁ XL
Dragon Ball AZ
Dark Kaioshin Saga
Część II: Wróg
Rozdział XL - Beznadziejna walka Blanka

       – Goten, skup się! – krzyknął zniecierpliwiony Goku. – Zamiast rozmyślać skoncentruj się na treningu.
       – Przepraszam, tato.
       Son Goten z niepokojem spojrzał na ojca. Goku był na drugim poziomie Super-Saiyana. Był zbyt wyczerpany, by przemienić się w SSJ3, ale nie chciał nawet słyszeć o odpoczynku. Wyglądało na to, że specjalnie katował się by bardziej się wzmocnić.
       – Tato – zaczął półsaiyan – co sądzisz o Saladinie?
       – Hę? – zdziwił się Goku, po chwili zszedł do normalnego poziomu. – Dobrze, zróbmy sobie mała przerwę, trzeba by coś zjeść.
       Goten także dezaktywował SSJ2, ojciec i syn skierowali się w stronę budynku mieszkalnego Sali Ducha i Czasu.
       – Saladin, cóż... – powiedział Goku. – Jest bratem Vegety i do tego jest bardzo silny.
       – Nie o to pytam. Czy tylko mnie martwi to, że on zniszczył Namek? Według mnie jest niebezpieczny.
       Goku zamyślił się nieco.
       – Nie wydaje mi się. Saladin popełnił błąd niszcząc Namek, ale teraz jest po naszej stronie. Jeśli jest groźny to raczej dla naszych wrogów.
       – Obyś miał rację, tato...

       – O czym ty mówisz, Cinna? – Zapytał Blank z niedowierzaniem. – Dlaczego mamy uciekać?
       – Na twoim miejscu posłuchałbym rady przyjaciela – powiedział napastnik. – To może ci przedłużyć życie.
       – Blank... – niski Lanfan wydawał się całkowicie sparaliżowany strachem – proszę cię... uciekaj.
       – Nic z tego. Nie pozwolę mu zabić tego Nameczanina.
       – Cóż za patos – powiedział tamten z przekąsem. – Musisz się doskonale czuć mówiąc takie rzeczy.
       Blank zignorował go.
       – Cinna, gotów do walki?
       – O nie – powiedział czarnowłosy wojownik. – Cinna nie będzie walczył, prawda Cinna?
       Wyjątkowo blady Lanfan nie odpowiedział, nie będąc w stanie nawet się poruszyć.
       – Czy Cinna nigdy nie wspominał ci skąd ma swoje zdolności? Nie podzielił się z tobą tą wiedzą?
       Blank przełknął ślinę i zmarszczył brwi, nie odpowiedział.
       – Cinna, może teraz opowiesz przyjacielowi całą historię. Przy okazji dowie się dlaczego byłeś ścigany na Yasan.
       – Zamknij się!! – krzyknął Blank. – Nic mnie to nie obchodzi!
       – A jednak powinno... Cinna, co byś powiedział gdybym kazał ci teraz zabić Blanka?
       – Ja... ja... – wyjąkał niski kosmita.
       Blank popatrzył na niego ze zdziwieniem w oczach, spojrzenia dwóch przyjaciół spotkały się na moment.
       – Ja... – powiedział Cinna – ...chrzanię cię!! – krzyknął. – Nie masz już nade mną żadnej władzy!!!
       Niski Lanfa-jin przyjął pozycję do walki.
       – Zła odpowiedź – odpowiedział tajemniczy wojownik. – Będę musiał cię ukarać.
       Długowłosy wyciągnął dłoń w kierunku niewielkiego kosmity. Cinna nagle wrzasnął z bólu i padł na kolana, wokół niego aktywowała się aura Ki.
       – Zostaw go w spokoju!!! – wrzasnął Blank, atakując i trafiając przeciwnika centralnie w lewy policzek. Długowłosy ledwo drgnął od ciosu.
       – Chyba znalazłem lepszy sposób na ukaranie Cinna niż po prostu zabicie go – powiedział spokojnie. – Myślę, że mogę trochę z tobą powalczyć, Blank...
       Blank w odpowiedzi kopnął z lewej, ale tajemniczy szatyn przyjął cios na przedramię i staranował Lanfana barkiem. Wysoki kosmita poleciał bezwładnie do tyłu, gdzie jego przeciwnik już czekał trafiając go potężnie stopą w plecy. Blank poleciał do przodu, zrobił w powietrzu salto i wylądował na stopach.
       – Kame-Hame-Haaa!!! – wykrzyknął odwracając się za siebie posyłając w kierunku oponenta strumień Ki, ten jednak przyjął go na wyciągniętą rękę i bez trudu zablokował. Blank tymczasem wykorzystał teleportację i znalazł się za przeciwnikiem. Nie udało mu się go zaskoczyć.
       Lanfan, uderzony łokciem w twarz, cofnął się o krok i wystrzelił przed siebie na oślep falę Ki. Trafił, wybijając sporą dziurę w podłożu boskiego pałacu. Jego przeciwnik był jednak zaledwie osmalony.
       – Sprytne – powiedział. – Stosujesz teleportację w trakcie walki. Ja także to potrafię.
       W tym momencie zniknął pojawiając się tuż za plecami Blanka. Nieznajomy przyłożył dłoń do pleców Lanfana i wystrzelił falę żółtawej energii. Blank poleciał do przodu i bezwładnie padł na skraju siedziby Dendego. Całe jego plecy dymiły od ataku przeciwnika.
       – Blank... nie... – wyjęczał Cinna, który mógł tylko bezwładnie patrzeć na to jak napastnik katuje jego przyjaciela.
       – Zamknij się, Cinna – powiedział długowłosy. – Przeszkadzasz mi w zabawie. Dopiero się rozkręcam.
       – Proszę... – powiedział niski Lanfan z wyrazem bólu na twarzy, każde słowo sprawiało mu ogromne męki. – Zostaw go... Zabij mnie... Nic ci nie zrobił...
       Tajemniczy wojownik uśmiechnął się tylko wrednie idąc w kierunku wyższego z kosmitów.
       Blank tymczasem podniósł się i skoncentrował Ki.
       – Widzę, że nadal chcesz walczyć... – powiedział jego przeciwnik. – Czy jeszcze nie zauważyłeś, że nie masz szans?
       Wysoki Lanfan w odpowiedzi strzelił Ki-blastem, którego długowłosy uniknął lekkim podskokiem. Właśnie na to liczył Blank, złapał przeciwnika za przedramię, rzucił nim w powietrze i wystrzelił w niego Makankosappo. Niestety, niedoceniony wojownik błyskawicznie wyhamował po rzucie i zablokował atak skrzyżowanymi przedramionami. Świder Ki rozbił się bezsilnie o gardę. Następnie czarnowłosy skontrował, uderzając Blanka w twarz, Lanfan kopnął z prawej, ale przeciwnik złapał jego nogę w kostce i wykorzystując unieruchomienie przeciwnika wystrzelił w niego Ki-blast z bliskiej odległości. Blank potoczył się po podłożu i zatrzymał na jakiejś palmie.
       – Nie można z tobą nawet porządnie powalczyć... – powiedział napastnik z wyrzutem. – Za słaby jesteś.
       – Jeszcze... nie wygrałeś... – powiedział Blank, podnosząc się.
       – Nie... Blank... Nie wstawaj... – charknął Cinna.
       – Uparciuszek – skomentował ciemnowłosy. – No więc dobrze, pokaż na co cię stać.
       Blank uśmiechnął się blado i rozpoczął koncentrację Ki. Przeciwnik był zbyt potężny, nie dawał mu wyboru. Udający Lanfana twór Bibidiego miał tylko jedno wyjście.
       Blank wyciągnął skierowane wewnętrzną stroną do góry dłonie przed siebie. Wokół niego pojawiła się aura Ki. Nad wierzchem jego dłoni pojawiła się czerwona, pulsująca energią kula. Po postaci pseudo-Lanfana zaczęły przebiegać wyładowania elektryczne, cały Boski Pałac zaczął drżeć od mocy tego ataku. Nawet przeciwnik Blanka okazał zaskoczenie i cofnął się o kilka kroków.
       "Cóż to za energia?" – myślał Cinna. – "Nie tylko potężna, ale też taka... obca..."
       Aura Blanka zaczęła się nagle kurczyć, a po chwili cała została jakby wessana do wnętrza pocisku, który utworzył. Lanfan bez przytomności padł na podłoże, ale utworzony przez niego Ki-blast nadal unosił się w powietrzu.
       – Co się... – powiedział długowłosy przeciwnik Lanfana zanim kula ruszyła w jego kierunku, zrobił unik, ale pocisk zawrócił i zaatakował ponownie. Wojownik uniknął dematerializujac się, ale sprytny pocisk poleciał dokładnie w miejsce, w którym się pojawił.
       – Dość! – krzyknął, strzelając własnym Ki-blastem. Czerwona kula została trafiona, ale nie tylko jej to nie zestrzeliło, ale nawet nie spowolniło. Przeleciała przez eksplozję dokładnie w kierunku celu. Długowłosy wojownik uratował się teleportacją, przemieszczając się tam, gdzie leżał nieprzytomny Blank. Napastnik podniósł bezwładne ciało za szyję i zasłonił się nim, niczym tarczą. Czerwony pocisk po raz kolejny zakręcił w jego stronę.
       Kula poleciała po łagodnym łuku, próbując oblecieć Blanka i trafić cel, jednak wojownik obrócił swą "tarczę", tak by nadal znajdować się za nią.
       Pocisk poleciał nagle pionowo w dół, wbijając się w podłoże boskiego pałacu. Tajemniczy wojownik w ostatniej zdołał zareagować, odrzucając nieprzytomnego Blanka i odskakując, kiedy znienacka kula wyleciała dokładnie w miejscu, w którym stał. Pocisk musnął go zaledwie, przejeżdżając mu po plecach i zostawiając na nich krwawy ślad. Skóra, której dotknął po prostu zniknęła, jakby wyparowała. Trafiony bezpośrednio prawdopodobnie nie przeżyłby.
       Ki-blast tymczasem wcale nie dawał za wygraną i zaatakował ponownie. Wojownik wyskoczył w górę i założył blok, zupełnie jakby chciał przyjąć atak.
       Kula przeleciała przez skrzyżowane przedramiona napastnika i przez całą jego sylwetkę, nawet się nie zatrzymując. Po chwili postać rozmyła się, było to tylko widmo. Długowłosy pojawił się koło leżącego Cinna, podniósł go za szyję, a w drugiej ręce utworzył pocisk Ki i wycelował go w głowę niskiego Lanfana.
       – Natychmiast przestań, albo odstrzelę mu łeb!!! – krzyknął wściekły, po plecach ciekła mu krew.
       Czerwony pocisk Ki leciał jeszcze przez moment w jego stronę, ale nagle po prostu rozwiał się, jakby go nigdy nie było.
       Po chwili Blank odzyskał świadomość, podnosząc się powoli. Ciemnowłosy odrzucił Cinna i znowu zaczął iść w kierunku wyższego kosmity.
       – Bardzo interesujący atak. Poprosiłbym cię, żebyś mnie go nauczył, ale obawiam się, że nie pożyjesz wystarczająco długo by to zrobić.
       Blank zaatakował znienacka, jakby odzyskawszy nieco sił. Uderzył przeciwnika w twarz z prawej, potem poprawił lewą, kopnął też w kark.
       Wszystkie te ciosy zmuszały jego oponenta zaledwie do drgnięcia. Wysoki kosmita tylko pozornie miał jeszcze siłę walczyć.
       Ciemnowłosy wbił Blankowi pięść w brzuch tak, że tamten wykrztusił nieco krwi zmieszanej ze śliną, następnie chwycił go za gardło i zmusił do padnięcia na kolana.
       – Tak właśnie powinniście reagować na samą moją obecność! – krzyknął. – Jestem władcą wszechświata, wszystkie niższe istoty są mi winne szacunek!
       Długowłosy pchnął pseudo-Lanafana na grunt, Blank nie miał już sił nawet na podniesienie się. Czerwony pocisk wyczerpał niemal całą jego energię.
       – Zanim zginiesz, chcę abyś widział, że nie udało ci się uratować tego Nameczanina. Zabiję go na twoich oczach, a następnie wykończę ciebie na oczach Cinna – poszedł w kierunku budynku Boskiego Pałacu, gdzie Mr Popo i Dende właśnie szykowali się do ucieczki. Wylecieli tak szybko, jak tylko mogli. Wszechmogący o własnych siłach, a jego służący na swym latającym dywanie. Niestety napastnik błyskawicznie zagrodził im drogę.
       – Wybierasz się dokądś, Nameczaninie? Chyba obiecałem ci śmierć i zaraz dotrzymam przyrzeczenia.
       Mr Popo próbował jeszcze obronić swego pana, ale został odtrącony jednym ciosem i razem ze swoim latającym dywanem poszybował gdzieś w kierunku ziemi.
       – Żegnaj... Dende! – krzyknął czarnowłosy wystrzeliwując w Nameczanina falę Ki. Wszechmogący zginąłby niechybnie gdyby nie to, że ktoś go osłonił.
       Android #17, który pojawił się nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd, zlikwidował półprzezroczystą żółtawą osłonę wokół siebie i Dendego.
       – Nie martw się, służę pomocą – powiedział do Nameczanina.
       – Ty... Ty... – wściekł się długowłosy. – Zabiję cię, androidzie!!
       – Nie wydaje mi się – odpowiedział #17. – Sądzę, że w razie walki to ja zabiję ciebie.
       – Co!? – krzyknął tamten. – Czy wiesz z kim rozmawiasz, maszyno?
       – Nie mam zielonego pojęcia – odpowiedział lekceważąco twór Doktora Gero.
       – Jestem najpotężniejszym z Kaioshinów, najbardziej boską istotą jaka żyje w kosmosie!!! Władcą wszechświata!!
       – Miło cię poznać, jestem Android #17 – powiedział brat #18 z uśmieszkiem.
       Ciemnowłosy Kaioshin krzyknął wściekle i zaatakował. Obaj przeciwnicy zniknęli. Chwilę później niedoszły zabójca Dendego trafiony potężnym prawym sierpowym poleciał niekontrolowanym lotem w kierunku Boskiego Pałacu i wbił się w niego głęboko. Wyleciał stamtąd chwilę później, znacznie spokojniejszy. Lewitował bardzo powoli.
       – Wygląda na to, że nie wszystko przewidziałem w moim planie – powiedział. – Dałem się też ponieść emocjom. Mówi się trudno. Nie uda wam się chronić tego Nameczanina w nieskończoność. Prędzej czy później zabiję go. Wygraliście tę bitwę, ale bardzo nieznacznie.
       – O czym ty gadasz, świrze? – zapytał android. – Walcz, zamiast strzępić język!
       – Nie będę z tobą walczył, jesteś zbyt silny. Mam sługi, które bardzo chętnie pozbawią cię życia. Kiedyś.
       – Co?
       – Żegnajcie – było to ostatnie słowo jakie wypowiedział mroczny Kaioshin. W tym momencie po prostu zniknął.

       – Jest gorzej niż mi się wydawało – powiedział Rou-Kaioshin do grupy postaci gdzieś w zaświatach. – Mroczny Kaioshin powrócił, najwyraźniej żyje i ma się zadziwiająco dobrze. Najgorsze jest jednak to, że opanował jedynego żywego spośród nas, Wschodniego Kaioshina.
       – Czy nie mamy wyboru? Może jest jakiś sposób, żeby... – powiedziała niepewnie jedna z postaci.
       Starzec pokręcił głową.
       – Musimy go wyeliminować za wszelką cenę.
       – Ale... Wyobrażasz sobie co się stanie, gdy we wszechświecie nie będzie już ani jednego żywego Kaioshina?
       – Nic na to nie poradzimy. Nowi Kaioshini mogą objąć swe funkcje tylko raz na dziesięć tysięcy lat, a to jeszcze sporo czekania. Musimy zaryzykować.

       I co teraz?


Rozdział XLI

       Autor: Vodnique


<- POWRÓT DO DZIAŁU

ROZDZIAŁ XL -- CZĘŚĆ II -- DARK KAIOSHIN SAGA -- DRAGON BALL AZ -- FANFICE
-
KLUB FANA
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker