Kącik fana

Dragon Ball

Klub Fana » FanFicki » Armageddon » Część IV
Armageddon
Część IV
 

[Ziemia]

– No, no, no proszę osławiony Goku, i równie silny Vegeta – powiedział Anduril.

– Kim ty jesteś? – spytał książę.

– Bratem Narsila.... – odpowiedział pirat.

– Phi...

– Gdzie jest twój brat? – zapytał Goku.

– W niebie. Nie. Przepraszam. Mój brat jest w piekle. Na niebo on się nie nadawał – zaśmiał się szczerze.

– Kto go zabił?

– Ktoś kto miał bardzo podobną Ki do twojej. Wysoki chłopak, ciemne włosy – powiedział radośnie.

– Gohan...

W jego oczach zaiskrzył blask.

"Coś dziwnego stało się z Kakarotto, nigdy taki nie był." – pomyślał książę. Syn Bardocka, wyglądał jak wtedy gdy pierwszy raz zamieniał się w Super Saiya-jina.

Nagle Vegeta coś sobie uświadomił. Nie było czuć siły jego syna, Trunksa, ani nikogo innego, Gohana, Gotena....

"Trzeba ich ożywić za pomocą Smoczych Kul" – porozumiał się z Goku telepatycznie. Obaj nauczyli się tak porozumiewać, gdy po treningu w ROSAT nie mieli nawet siły mówić.

"Vegeta, Smocze Kule nie działają, Piccolo nie żyje..."

– CHOLERAAA!!!!!! – Ten krzyk wydarł się już z gardła Vegety. Błyskawicznie ruszył do ataku, w locie zmienił się w Super Saiya-jina 2 poziomu, i zaatakował Andrurila prosto w twarz. Pirat z kpiącym uśmiechem przechylił głowę na bok. Na to czekał Vegeta. Błyskawicznie zadał cios w brzuch. Z ust Andurila pociekła krew. Zaraz znowu, gdy poczuł nogę Goku na swoim karku. Saiya-jinowie z niebywałą synchronizacją rzucili się do dalszego ataku. Jednak trzeci raz pirat nie dał się zaskoczyć. Złapał ich za pięści, uniósł się na nich i kopnął Vegetę i Goku w twarz, zasypując ich dodatkowo gradami pocisków Ki. Obaj wyłonili się z dymu. Podlecieli do Andurila i przyłożyli mu pociski do brzucha. Ten jednak ustawił swoje ciało równolegle do ziemi, kule poleciały dalej. Son Goku dotarł do pirata, uderzając go. Obaj wymieniali się gradem ciosów. Vegeta kumulował atak z powietrza. Nagle książę powiedział w myślach do Goku – "TERAZ PAJACU!". Kakarotto błyskawicznie odleciał na bok, w Andurila trafił potężny Big Bang. Zaraz jednak książę poczuł na swym licu potężne udrzenie. Wszyscy wylądowali na ziemi. Vegeta popatrzył się znacząco na Goku. Ten powoli podniósł wzrok na Vegetę. Nieznacznie kiwnął głową. Obaj Saiya-jinowie zaczęli się przeobrażać. Vegeta przybrał postać Half Saiya-jina, Goku SSJ3. Walka trwała dalej.

[Otchłań]

Gohan uderzył Videl w twarz otwartą dłonią. Potoczyła się na kolana.

– Gohan, jak możesz... błagam, przestań – Videl zaczęła płakać – BŁAGAM NI... – dziewczyna padła martwa. Syn Goku ciężko sapał.

– Dzia....dziadku, a jeśli to ona.

Bardock nawet się nie odezwał. Podszedł do Videl mrucząc coś pod nosem. Jednym ruchem przebił jej gardło. Ciało Videl przeobraziło się w wielkiego ohydnego stwora, potem w dym i uleciało w powietrze.

– O k...kurde – zaklął Gohan.

[Ziemia]

Anduril był wycieńczony. Saiya-jinowie wręcz przeciwnie.

– Gdzie się tego nauczyliście?

– Wszędzie – odpowiedział tajemniczo Vegeta.

Lecz Anduril zamiast skomleć ze strachu, zaczął się śmiać.

– Co jest?!

– Nie wiem gdzie byliście, ale to za mało, by mnie pokonać. Popatrzcie. Narsil to dzieciak, nic nie wiedział o walkach. Jam jest najpotężniejszy z najpotężniejszych, najlepszy z rasy Avari! (Elfy Ciemne :D). Jam jest Anduril, żywa legenda mego ludu!

– Wariat – mruknął Goku.

– Tak sądzisz....? – spytał Avarijczyk.

Pirat zaczął się przeobrażać. Na początku jego palce przybrały złocistą poświatę, później ręka, tors... Jakby coś wylewało się na niego wylewało. Coś w tym było niepokojącego.

Vegeta nie chcąc dopuścić do tego by Anduril uzyskał drugą formę wystrzelił w niego Big Bang Attack. Avarijczyk wyciągnął rękę. Energia powoli zaczęła maleć, aż w końcu znikła.

– Teraz rozumiesz? – zaśmiał się kosmita.

[Niebo]

– ŁAAAAAAAAAAŁ... – wydobyło się zgodnie z ust Trunksa i Gotena.

– Jakie łał, jakie łał... on się przeobraża w drugą formę... a skoro to jest Avarijczyk to.... – i tutaj North Kaio-sama zemdlał.

– Trunks, on musi być strasznie mocny – Krzyknął Goten.

– No na pewno – odpowiedział syn Bulmy.

– ŁAAAAAAAAAAŁ...

[Ziemia]

Anduril skończył się przeobrażać. Był cały złoty, wokół niego roztaczała się krwisto – czarna aura. Bez słowa doskoczył do Vegety, kopnął go w twarz, w brzuch, poprawił pięścią, na koniec głową. Zaczął dosłownie masakrować Vegetę. Bił go i bił. Książę nie miał siły się bronić. Goku chciał zapobiec temu, lecz Anduril złapał go za pięść, obrócił nim kilka razy i puścił na najbliższą skałę, dodając do tego potężną falę uderzeniową, którą zaraz przeniósł na Vegetę, który lewitował bardzo blisko niego. Z ust Vegety wyłoniła się wielka strużka krwi. Kakarotto wbił się w skałę. Vegeta spadł na ziemię, jednak dalej utrzymywał poziom Half Saiya-jina. Kosmiczny pirat podszedł do niego. Pochylił się nad księciem. Chciał uderzyć Vegetę w twarz jednak ten odchylił głowę, po czym kopnął potężnie Andurila w brzuch obydwiema nogami. Leżąc na ziemi rozprostował ręce na znak krzyża. Na dłoniach pojawiły się dwie kule energetyczne. Kule świeciły wszystkimi odmianami tęczy. Po tym widać, że wojownik wkłada całego siebie w falę.

– FINAL FLASH!!!

– Vegeta złączył ręce. Wypuścił wielką falę uderzeniową. Za wielką. Nie mógł jej utrzymać w dłoniach. Rozprostował kończyny. Same białka pozostały mu w oczach. Energia wydobywała się z całego księcia, z całego jego ciała. Wypuszczał energię pół minuty. Zemdlał.

– Mówiłem, że to na mnie nie działa – z chmary dymu wyłonił się Anduril.

[Strefa Otchłani]

Gohan zabił Gotena, odwrócił się i przebił Videl. Następnie roztrzaskał głowę Goku na swoim kolanie. Chciał zaatakować, Bardocka, lecz ten złapał jego pięść.

– Ej, to ja – powiedział.

Gohan popatrzył na niego. Następnie przyłożył mu rękę do głowy i powiedział:

– Trudno – wypuścił z dłoni falę Ki.

Z bliska doszedł do niego głos.

– Słuszna decyzja.

[Ziemia]

Z oddali błysnął miecz. Ktoś biegł. Biegł najszybciej jak może. Z chmury pyłu wyłonił się... Yajirobee. Podbiegł do Goku, wrzucił mu fasolkę do ust i odbiegł krzycząc coś w rodzaju:

– Jedna... kocur... kazał... Goku... aaaaa!!! – i pomknął dalej.

Anduril popatrzył na niego.

– Niedługo nie będzie żył... phi... – powiedział.

– No nie wiem – szepnął Goku. Jego pieść powędrowała na twarz pirata. Ten niespodziewany atak wywołał na nim duże wrażenie. Jednak Goku bił dalej. Bił jak dziecko, byle mocniej, byle gdzie. Bił, żeby go oszołomić. Udało mu się. Przypomniał sobie Gotena, Trunksa, Gohana...

– KAIOKEN!!!

Kakarotto złożył ręce za siebie.

– KA.

– Pajacu, nie! – szepnął Vegeta.

– ME.

Goku wszedł na SSJ.

– HA.

Na SSJ2.

– ME.

Na SSJ3.

Nagle, zamiast uderzyć wyprostował się. Nic nie mówił. Nagle zaczął się wić w dziwnych konwulsjach. Uniósł się do góry równolegle do ziemi, poziomo, z klatką wypiętą na wierzch.

– HAAA!!! – rozległ się przerażający krzyk. Goku stanął na nogi. Cały świecił na niebiesko. Aurę miał wielką, również niebieską. Podleciał błyskawicznie do Andurila. Uderzył go z pięści w brzuch. Przebił pancerz. Anduril popatrzył na to przerażonym wzrokiem.

– TO NIEMO... – nie dokończył. Goku przebił pirata na wylot. Kakarotto wypuścił z ręki potężny pocisk Ki, który rozsadził Andurila od środka. Nic z niego nie pozostało. Saiya-jin opadł na ziemię. Ręce miał całe we krwi, wszystkie żyły mu popękały.

[Niebo]

– Hoho, to się dopiero nazywa technika energetycznych kończyn – Powiedział Rou Dai Kaioshin.

– Nie rozumiem – powiedział z głupią miną Goten.

– On do swoich kończyn władował całą energię Kamehamehy....

[Ziemia, inny czas, inne miejsce]

– Kaioken? Mamy pierwszego – powiedział wolno Elendil...

autor: "Szarak
 

[Strefa Otchłani]

Chyba już nie daleko – powiedział Gohan patrząc na coraz większą sylwetkę Góry Śmierci. Chyba jestem już blisko – dodał po chwili uśmiechając się lekko.

To dziwne, Rou Dai Kaioshin ostrzegał, że przyjdzie mi walczyć z potworami, kórych siły nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić, a tymczasem żaden z nich nie mógł się nawet ze mną równać... – rozmyślał Gohan w drodze.

Nie wiedział, że prawdziwe wyzwanie dopiero przed nim...

[Ziemia]

– Vegeta, wygraliśmy – powiedział zmęczonym głosem Goku.

– Tak, Kakarotto, wygraliśmy – dodał Vegeta.

Obaj byli bardzo zmęczeni. Walka kosztowała ich bardzo dużo...

– Yajirobee! – zawołał Goku.

Po chwili obaj Saiyanie byli już w pełni sił.

– Co z naszymi bliskimi? – zapytał Vegeta.

– Wskrzesimy ich za pomocą nameczańskich Smoczych Kul – odpowiedział spokojnie Goku.

Saiyanie spokojnie odpoczywali po męczącej walce. Nie wiedzieli, że w ich stronę zbliża się niebezpieczeństwo, którego skali nie potrafili sobie nawet wyobrazić... Eledil, wojownik ze Strefy Otchłani, który po tysiącletnim treningu stał się niewyobrażalnie potężny, zmierzał w ich kierunku. A wiodła go ku nim rządza zemsty, potworna nienawiść i okrutna chęć zabijania.

[Niebo]

– Yeah!!! Tata jest najlepszy!!! – krzyknął entuzjastycznie Goten.

– Tak, nasi ojcowie są niepokonani!!! – dodał radośnie Trunks.

– Paikuhan, szykuj się! To nie koniec treningu! Tym razem załatwimy Cię w pół minuty!!! Zobaczysz!!! – zawołał uśmiechnięty Goten i wymownie spojrzał na Trunksa.

– Fuuz.. – już mieli dokonac techniki, gdy nagle ktoś ich zatrzymał.

– Puszczaj, puszczaj!!! Zostaw mnie!!! – krzyczał Goten!!!

– Zostaw go ty... ty ... – powiedział Trunks i rzucił się w stronę nieznajomego.

– Chłopaki, spokojnie... – rzekł spokojnym głosem młodzieniec, który wciąż trzymał Gotena. Sprytnie uniknął ataku Trunksa i celnie, choć niezbyt mocno skontrował.

Trunks stracił równowagę i upadł na ziemię.

– Witaj North Kaio!

– Ach, to ty. Witaj. – uśmiechnął się bóg Galaktyki Północnej.

Dopiero wtedy Trunks się zorientował, że zna dziwnego napastnika... już gdzieś go widział...

– Puść mnie w końcu!!! – krzyczał Goten.

– Słyszysz? Puść mnie!! – w tym momencie zamienił się w SSJ i wyrwał się napastnikowi.

– Kim ty jesteś?? Zapytał Goten i przygotował się do walki.

– Chłopcy, spokojne – powiedział North Kaio. To jest... – chciał skończyć, ale wtedy przerwał mu Trunks.

– To jestem ja, prawda? – zapytał z przerażeniem.

– Tak – odparł spokojnie Kaio.

– North Kaio, muszę dołączyć do Gohana. Wiesz gdzie jest? – zapytał Mirai Trunks.

– W strefie otchłani... ale już za późno. Nie możesz tam iść.

– Mogę i pójdę! – powiedział Trunks.

– Nie możesz! Nie pozwalam! Nie masz dość siły, aby walczyć z jej mieszkańcami!!! – uniósł się Rou Dai Kaioshin. Ale jeśli chcesz stać się silniejszy, chętnie ci pomogę. Siadaj, i nie gadaj dopóki nie skończę.

– Ale... – zawahał się Trunks.

– Zaufaj mi – rzekł spokojnym głosem senior bogów i posadził Trunksa na ziemi.

– Do... dobrze – odpowiedział Saiyanin.

Goten i młody Trunks nie wiedzieli, co się dzieje...

– To co z naszą walką? – zapytał Paikuhan.

– Już się robi! Trunks, nie czas na rozmyślanie. Musimy trenować!!!

– Tak, masz rację.

– Fuuuzja!!!

[Ziemia]

– Chyba czas już się stąd zabierać. Jak sądzisz?

– Tak, to już najwyższa pora Kakarotto.

– Przepraszam panów, czy nie wiedzą panowie, jak dotrzeć do West City??

– Jasne, chodź z nami to wskażemy ci drogę. – odpowiedział beztrosko Goku pytającej go małej, zagubionej i przestraszonej dziewczynce.

– Goku!!! Uważaj, to nie jest zwykłe dziecko!!! To Elendil, potężny wojownik!!! – powiedział telepatycznie Kaio-sama

– Vegeta słyszałeś??

– Tak...

Ta krótka wymiana zdań toczyła się w myślach wojowników.

– Chyba zostałem zdemaskowany – z ust pięciolatki wydobył się odrażający swą brzydotą głos. No cóż... Nic nie szkodzi...

Na twarzy Elendila pojawił się szyderczy, mrożący krew w żyłach uśmiech, a jego ciało zaczęło się zmieniać...

– To już koniec – powiedział Kaio. Jedyna nadzieja w Gohanie... musi dotrzeć na Górę Śmierci... musi...

[Strefa otchłani]

– Co to jest? Jakaś brama... Chyba jestem już niedaleko.

Na twarzy Gohana pojawił się uśmiech.

– Tak, jesteś blisko, ale to już kres twojej wędrówki, Kakarotto!!!

– Kakaro.. – Gohan nie zdążył dokończyć. Potężny cios zwalił go na ziemię...

autor: "Dai Kaiosama
 

Kiedy Gohan leżał na ziemi dojrzał przecudny kwiatek i powiedział:

– Och, ach, jaki cudny kwiatek. Dajmy sobie buzi na zgodę i chodźmy na ramen.

Na słowo "ramen", Kakarotto obudził się w trybie natychmiastowym.

– Ok, chodźmy ;* – odparł Goku.

Kiedy już sobie tak szli, spotkali dawnych wrogów, przyjaciół i nieznajomych, którzy także mieli ochotę na ramen, i się przyłączyli.

Kiedy dotarli do baru i zamówili 200 porcji kucharz odpowiedział:

– Olaboga, skąd ja tyle wezmę? Chyba będziemy musieli tu spędzić co najmniej... wieczność! Buhaha, muhaha (zaśmiał się okrutnym śmiechem).

– Poczekamy.

I tak czekają do dziś, ale są bardzo szczęśliwi, bo wiedzą, że może już wkrótce podadzą im posiłek.

autor: Avensus
 

<- Część III

<- powrót
Kącik fana ►
STRONA KORZYSTA Z PLIKÓW COOKIE: POLITYKA PRYWATNOŚCI
Anime Revolution Sprites Twierdza RPG Maker