Mijały lata, życie na Ziemi toczyło się dalej. Wojownicy przygotowywali się do walki z wrogiem. Wiele się w tym czasie zdarzyło i zmieniło. Vegecie urodził się syn. Dwa dni przed zapowiedzianą datą najazdu cyborgów zjawiła się Vegi. Była jakaś nieswoja i zmieszana. Na początku udała się do siedziby Capsule Corporation. Spotkała Bulmę.
– Cześć, jest Vegeta?
– Tak. Trenuje z Trunksem w plenerze. Może zaczekasz na nich, powinni być tu niedługo.
– Chętnie, jestem zmęczona podróżą.
– Chodź do salonu – powiedziała ze sztuczną uprzejmością niebieskowłosa.
– Łłłłłłłłłeeeeeeeee – Vegi usłyszała płacz dziecka. Dobiegał z kołyski, której wcześniej nie dostrzegła.
Bulma z gracją gazeli przybiegła do dziecka.
– No już malutki, mama jest przy tobie. Nie płacz.....ciiiiiii.
Podniosła do góry pulchnego bobasa z filetowymi brwiami, i najpiękniejszymi niebieskimi oczkami jakie Vendetta kiedykolwiek widziała.
– Czyj on jest?
– Mój... to znaczy, mój i Vegety.
Vegi o mało nie zemdlała. Zbladła.
– Dobrze się czujesz? Może przynieść ci wody??
– Nie, już dobrze. Tylko... tylko jestem trochę zdziwiona. To dobrze... Nie będzie mu przykro...
– O czym mówisz? – zdziwiła się Bulma.
– Bo wiesz... ja też mam dziecko. Maleńką córeczkę w wieku twojego... waszego syna.
– Naprawdę?? To wspaniale! O! Chyba wrócił Vegeta, będziesz miała okazję mu to powiedzieć...
Vegi nie była tym wcale zachwycona i nie podzielała entuzjazmu Bulmy. Mimo obaw rozmowa jakoś się potoczyła.
– Nie potrzebnie wróciłaś. Damy sobie radę bez ciebie. – powiedział ostro książę.
– Musiałam, ale nie będę walczyć, nie jestem w stanie...
– Nie rozumiem.... jak nie jesteś w stanie?? – dociekała niebieskowłosa.
– Jestem nieuleczalnie chora...
Zapanowała cisza. Vendetta odetchnęła głęboko i kontynuowała.
– Celowo zarażono mnie jakąś śmiertelną chorobą. Ja umieram... Nie wiem ile czasu mi zostało. Chciałabym go spędzić z rodziną. Z moją córką. Mam do was prośbę... jak już umrę wyślę moje dziecko na Ziemię. Vegeta... chciałabym, żebyś wraz z Songiem zajął się jej treningiem, oczywiście jeśli ty Bulmo nie masz nic przeciwko temu...
– Nie mam. Vegi, tak mi przykro...
– Ona ma potencjał.... Będzie dużo lepsza niż ja.... wiem to. Żałuję, że nie mogę walczyć razem z wami... Żegnajcie. Teraz już musze iść. Ale mam jeszcze coś dla was.
Saiyanka wyciągnęła małe urządzenie z monitorkiem.
– To komunikator za pomocą, którego będziecie mogli utrzymać ze mną kontakt. Czas już na mnie.... Do zobaczenia... |