– Goten, postąpiłeś jak kompletny idiota! – mówił powoli Son Gohan. Za powoli...
  – Bardzo możliwe, że jednak nim jestem!! O co wam w ogóle chodzi! Po prostu się ożeniłem!
  – PO PROSTU?? I co jej teraz powiesz? Wybacz, kochanie, ale jestem kosmitą. Patrz, umiem się przemieniać w super wojownika! Fajnie, nie? – Trunks przedrzeźniał głos przyjaciela.
 
  Siedzieli akurat w parku. Minęły trzy lata od poprzednich wydarzeń, a dokładnie za dwa dni miał się odbyć kolejny Turniej Sztuk Walki. Czekali na niego z utęsknieniem. W szczególności Vegeta nie mógł się doczekać Goku. W końcu miałby kogoś równego w walce. Nie wiedział, że niedługo pojawi się ktoś od niego silniejszy. Coś takiego nie docierało do niego. Uważał się za najsilniejszego, najpotężniejszego, najpiękniejszego i ogólnie naj. Inni uważali go za najwredniejszego, najgłupszego i najbardziej zarozumiałego księcia wszechświata. Wiele chyba też się nie pomylili, bo od kiedy Goku zaczął trenować Uuba, Vegeta się zmienił. Jak łatwo zgadnąć, na gorsze.
 
  – Z tym kosmitą to przesada. Powiedziałabym raczej, że Piccolo wygląda jak jakiś ufol.
  – Ty się lepiej nie odzywaj, siostra. Pogadamy, jak będziesz dorosła. – warknął Trunks.
  – Właśnie, ty się lepiej nie odzywaj, bo cię zjem. – dopowiedział Nameczanin z kamienną miną.
  – Ale się boję... – zabełkotała Bra.
  – Wracając do tematu, Tronk ma rację. Nie powiesz jej przecież, że jesteś kosmitą... Prawda? -zawahał się starszy brat.
  – Oczywiście, powiem. Powiem jej, że mój brat zachowuje się tak, jakby mi nie ufał. Pasuje?
  – Ej, patrzcie. Mnisi idą! – zaszczebiotała siedmioletnia Pan.
  – Ci mnisi są jacyś nie mnisiowi. Od kiedy oni mają prawo wyłazić z celibatu i...skakać? – odpowiedział Kuririn.
  – On nie skacze, tylko wącha. Kwiatki na drzewach. – Sprostowała Videl.
  – A drugi nie skacze. Tamten ma chyba szajbę. Jak Vegeta – zauważył Kuririn.
  – Chcesz chyba umrzeć młodo.
  – Nie wyglądam raczej na młodzieniaszka, więc dziękuję za komplement. Z twoich ust takie słowa, to jak manna z nieba. – Zauważył ironicznie były mnich.
  – Może oni uciekli z klasztoru i dlatego się tak cieszą? – zapytała Bulma próbując uspokoić męża.
  – I nie dziwota. Opowiadałem wam kiedyś jak...
  – Miliony razy. – odkrzyknęli chórem.
  – Zraniliście moje uczucia. Chlip!
  – Zaraz zranię coś jeszcze, jak się nie zamkniesz! – warknął Vegeta.
  – Hm... – mruknął Piccolo – Zauważyliście, że ten skaczący unosi się w powietrzu? Bardzo wolno opada na Ziemię.
  – Co znaczy, że nie lata, tylko lewituje – zauważył filozoficznie Goten – ........JAK TO LEWITUJE?
  – Nie wiem jak. Sam popatrz. – zasyczał Piccolo poprawiając turban rozwalony wrzaskiem Saiyana.
  – Od kiedy mnichów się uczy lewitowania? – powiedział kwaśno Gohan – Słyszeli kiedyś o prawach autorskich?
  – Zamknij dziób! Chcę posłuchać o czym mówi!
  – Kto mówi? – nie zrozumiał. Też mi geniusz.
  – Ten mnich! Cicho bądź w końcu!
  – Już, już. Nic nie mówię. Jestem cicho jak grób.
  – GOHAN!
  – Co znowu?
 
  Biedny Trunks nie wytrzymał. Uśpił Gohana prawą pięścią na kilka sekund. Wystarczająco długo żeby usłyszeć:
  – I widzisz Itel, ten Laluś to niezła menda.
  – Masz jakiś plan?
  – Nie mogę kalkulować, bo Lord Matoł, jak myślę o czymś bardziej intensywnie, kasuje mi pamięć.
  – A to matoł!
  – Można tak powiedzieć. Jedyne co teraz możemy zrobić to wleźć do Kami-samy Ziemi. Rozumiesz? Musimy zrobić coś nietypowego! Coś czego nie przewidzieli!  |