Rok 2003 :: Premiera pierwszego DVD z odcinkami "Dragon Ball" (21 lat temu)
» Szukaj » Znaleziono 150 wyników

Francuzi kręcą film o DB?

VegatZ

Odp.: 7
Wyś.: 3.645
co do roku faktycznie moglem sie mylic bo rozne zrodla roznie podaja, ale co wyczytalem na kilku serwisach: "One mistake often made by people who watch this film mistake it for a Hong Kong kung-fu flick, its not, it was made in Korea" - cholera wie jak bylo naprawde, jedno pewne ze DVD pochodzi z 1999
sam film jest przesmieszny i fajnie sie go oglada


Goku jako murzyn
ze jak, ze gdzie ?

btw, Gotenx17, po jaką cholere dajesz jednozdaniowe posty ? czemu jestes tak bardzo upartym spamerem ? Nie latwiej edytowac wczesniejsza wypowiedz, no chlopie prosze Cie bardzo pomysl nad tym

Quiz Dragon Ball

VegatZ

Odp.: 1.742
Wyś.: 619.778
3 lata

gry dragon ball

VegatZ

Odp.: 10
Wyś.: 4.263
powiadam Wam, korzystajcie z torrentow albo eMule, tam mozna znalesc wszystko i mimo iz czasem transfer nie jest najwyzszy to zassac wszystko ladnie mozna. ja szczerze olewam wiekszosc zrodel z http, przewaznie sa marne a i straszne tam starocie, zaś zupelny [przewaznie] brak nowosci
pozdrawiam

After Party.....

VegatZ

Odp.: 31
Wyś.: 18.548
a dla mnie to niezly ubaw zdjecia zdjeciami, ale najlepiej widziec takie rzeczy na zywo zdarzalo mi sie nie raz zaliczyc zgona i budzic sie nie wiadomo [ ort! ] gdzie, widzialem pomalowanych ludzi i inne takie, ale jakos nigdy nikt dziewczyny ktora sie tak upila nie nazywal szmatom, ani potem nie pozostawalo sie posmiewiskiem. facet ma prawo sie upic a laska to juz nie ? albo pieprzyc sie z kim chce jak jest pijana ? kobiety ktore pisza tak o laskach ktore ląduje na kanapie w stanie totalnego upojenia moim zdaniem sa zazdrosne bo ich nikt nie chce upijac, bo chodza jakby mialy kij w ... wiadomo gdzie. oczywiscie upicie laski tylko po to aby ją zaliczyc jest godne potepienia, nigdy tak nie robilem a i z moich znajomych niewielu.
wiec takie konczenie imprezy kilka razy w zyciu nie jest zle, jest co ze znajomymi wspominac gorzej jak Twoje foty oglada caly swiat
jak dla mnie niezly ubaw az mam ochote wykoczyc na jakas szalona immpreze ach...
pozdrawiam

Wygląd zewnętrzny

VegatZ

Odp.: 52
Wyś.: 24.143
Zaznaczylem opcje 'TAK' - nie bede ukrywał ze wyglad nie jest wazny, poniewaz jest. Spokojnie moge powiedziec ze jest najwazniejszy, ale owszem liczy sie. Rozumiem, ze pytanie skierowane bylo w obręb zwizków damsko-męskich, tudzież męsko-męskich lub damsko-damskich, bo przeciez w przyjaźni nasz 'lay' nie gra żadnej roli, chyba ze chodzi o sex-friends - tutaj gra pierwsze skrzypce .
Uwazam, ze w czlowieku musi byc cos co nas pociaga, cos co nie pozwala nam oderwac od niego wzroku. W moim przypadku jest to wyglad kobiety. Nie musi byc przepiekna, tak zeby wszyscy sie slinili na jej widok, podobac sie ma mnie. A podobac sie moze w caloksztacie, moga podobac sie oczy, usta, to jak sie usmiecha lub po prostu to COŚ co sprawia że serce bije szybciej. Wyglad zewnetrzy i wnetrze osoby musi byc w jakims stopniu zrownowazone, tak aby ta osoba byla dla nas ideałem.
I nigdy nie uwierze w to ze ktos moze powiedziec ze wyglad nie ma kompletnie zadnego znaczenia... po prostu tak jest w jednym i w drugim przypadku [kobieta i mezczyzna]. Wszystko musi tworzyc fajna kompozycje, ktora akurat nam pasuje... nam a nie komus innemu
Czasem jednak sa osoby z pozoru brzydkie, ale cos takiego w sobie maja... cos takiego ze mimo iz moga uchodzic za brzydala, potrafia niezle zakrecic w glowie. Ja musze sie niezle wysilac zeby to z siebie wykrzesac w koncu spojrzcie na moj avatar ladnie to ja nie wygladam

pozdrawiam

EDIT
v
v
V
True Albert, true... rowniez mam dystans do lysych drsairzy i rozowych blondynek, ale czasem pozory myla wiec raz na jakis czas warto zaryzykowac

Z jakiego miasta jesteście?

VegatZ

Odp.: 186
Wyś.: 99.737
Ja czyli VegatZ czyli też Michał - mieszkałem w bardzo małej miejscowości - Sarnów - rejon zagłębie, ok 12 km od Sosnowca ok 30 od Katowic. Nic nigdy sie nie działo jak to na wiosce, za to calkiem ładnie i spokojnie.
Obecnie mieszkam w Lincoln [Wielka Brytania, East Midlands]. Przepiekne miasto, pelne zabytkow, starych kosciołów, jest zamek i ogromna katedra. Do tego cała masa pubow i bardzo nowoczesny uniwersytet.

pozdrawiam

Cross Epoch, czyli Akira Toriyama znów rysuje Dragon Ball!

VegatZ

Odp.: 23
Wyś.: 19.608
Mnie sie podobało, ciekawe i interesujace a i łezka sie troszke w oku kreci na widok starych bohaterow w jakze nowych rolach. Mimo, iz nie przepadam za One Piece to mange czytalo sie sympatycznie, moglaby byc jedynie troszke dluzsza... ale lepszy rydz niz nic
gratuluje panom z kraju kwitnacej czeresni pomyslu, cheers !

pozdrawiam

[Opowiadanie] Walka z ołówkami.

VegatZ

Odp.: 0
Wyś.: 1.681
Historia ta może wydawać się mało prawdopodobna, ale zdarzyła się naprawdę. Było to jeszcze wtedy, gdy wolne, niczym nie zagrożone ołówki biegały po pokoju i siały postrach wśród mieszkańców tej wspaniałej krainy. Wracałem sobie, pewnego razu z festiwalu zeszytów w kratkę, organizowanego co roku przez czarne długopisy i naboje do piór. Zabawa była naprawdę wyśmienita, toteż miałem doskonały humor. Nagle przechodząc koło ogromnego krzesła, zwanego Krzesłem Stojącym Obok Biurka, usłyszałem dziwne stukanie. Zaniepokojony, przyśpieszyłem nieco kroku ale odgłos stukania stawał się coraz donioślejszy. Nerwowo obejrzałem się za siebie i...... nic, nic nie zobaczyłem, z ulgą odwróciłem się więc i wtedy moim oczom ukazał się ogromny, długi, dobrze naostrzony ołówek HB. Zapewne na moim miejscu wiele osób umarło by z przerażenia, ja jednak mimo zagrożenia zachowałem zimną krew i dzięki książce "Jak postępować w razie spotkania ogromnego, długiego, dobrze naostrzonego ołówka HB, niedaleko ogromnego krzesła, zwanego Krzesłem Stojącym Obok Biurka", którą czytałem w dzieciństwie wiedziałem co trzeba zrobić. Stanąłem więc na palcach, podniosłem ręce do góry i zaśpiewałem:

Hejże ho , Hejże ha
Mam ołówki takie dwa
Ale wczoraj je złamałem
Ciebie teraz więc spotkałem
Gdy zaśpiewam "raz i dwa"
Znikniesz jak poranna mgła..

Zaśpiewałem więc "raz i dwa" ale ołówek, który według zapewnień autora książki, miał natychmiast uciec, stał dalej w tym samym miejscu skacząc nerwowo na swojej potężnej, różowej gumce.
- Nic ci nie da ta głupia pioseneczka - rzekł do mnie potwór - na mnie ona nie działa, zginiesz więc teraz, a wiedz że będzie to śmierć okrutna.
Na te słowa pociemniało mi w oczach, a nogi zaczęły się same uginać. Ołówek skierował ku mnie swój błyszczący szpic i szykował się do ataku. Napiął się niesamowicie i gdy miał uderzyć, coś z impetem powaliło go na zakurzony dywan. Na początku nie wiedziałem co się stało i oszołomiony schowałem się czym prędzej, za stojący opodal papierek po cukierku. Zza niego obserwowałem dalszy przebieg sytuacji, który zaraz streszczę. Otóż moim zbawcą okazał się potężny śrubokręt. Rozgorzała niesamowita walka, straszliwych i bezlitosnych przeciwników. Śrubokręt atakował zaciekle a ołówek nie pozostawał mu dłużny. Widać było, iż obaj doświadczeni byli w rzemiośle wojennym. Mój wybawca zaatakował potężną, plastikową rączką, zmuszając swojego rywala do gwałtownego uniku, a gdy ten schylił się by uchronić się przed miażdżącym ciosem, śrubokręt używając swojego ostrego niczym brzytwa zakończenia, błyskawicznie przeciął ołówek na dwie części, kończąc tym samym jego zbrodniczy i bestialski żywot. Nie powiem, iż nie radował mnie ten widok, dlatego czym prędzej rzuciłem się w stronę mojego zbawcy. Śrubokręt stał pochylony nad ciałem swojego przeciwnika i uważnie mu się przyglądał. Podszedłem do niego i powiedziałem:
- Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci wdzięczny. Proś o wszystko, a ja niczego ci nie odmówię.
- Lepiej stąd odejdź, chyba że nie zależy ci na życiu - odpowiedział z powagą - Tacy jak on nigdy nie podróżują samotnie, niebawem zjawią się tu jego towarzysze i zechcą pomścić swojego pobratymca.
Wiadomość ta spadła na mnie niczym grom z jasnego nieba, i mimo iż nie należę do ludzi tchórzliwych, poczułem jak strach opanowuje całe moje ciało i całkowicie mnie paraliżuje.
- Ale co z tobą - spytałem drżącym głosem - sam sobie nie poradzisz.
- O mnie się nie martw, nawet setka takich łachmaniarzy nie zdoła mnie pokonać, jednak gdy zaatakują w grupie nie będę w stanie ochronić ciebie, dlatego radzę ci uciekaj stąd szybko.
Na myśl o setce potworów, nogi same mnie poniosły i nie wiedząc kiedy, oddaliłem się od miejsca potencjalnej potyczki. Gdy tak biegłem przed siebie, wpadała mi do głowy pewna myśl, która nie dawała mi spokoju. Czy zachowałem się jak niewdzięczny tchórz ? Rozum mówił nie, przecież w niczym byś mu nie pomógł, ale serce podpowiadało tak, tak i jeszcze raz tak!! Zatrzymałem się, obróciłem na pięcie i ruszyłem z powrotem. Z daleka dostrzegłem tumany kurzu unoszące się w powietrzu, podbiegłem do papierka, za którym ukryłem się poprzednio i wytężyłem wzrok. Pośród kurzu i szalejących ołówków HB dostrzegłem mojego zbawcę, który rozdając śmiertelne ciosy, siał popłoch między szeregami nieprzyjaciela. Po ok. 15 min. zaciętej walki, na polu bitwy pozostał jedynie śrubokręt i potężny, długi i piekielnie zaostrzony ołówek. Przeciwnicy rzucili się na siebie i ponownie rozgorzała walka. Mimo upływającego czasu, szala zwycięstwa nie przechylała się na żądną ze stron. Nagle śrubokręt ugodzony zdradliwym szpicem wroga, opadł ciężko na ziemię niezdolny do dalszego boju. Straszliwy ołówek, stanął dumny i z pogardą przyglądał się rannemu przeciwnikowi. Skierował swoje ostrze w jego stronę i wtedy poczułem, że muszę coś zrobić. Rozejrzałem się dookoła i mój wzrok spoczął na leżącej obok mnie główce ołówka, z której wystawał ostry szpic. Podszedłem do niej i wyciągnąłem obruszany kolec. Spojrzałem, w stronę rozgrywającej się tragedii i zobaczyłem jak wróg szykuje się do ostatecznego ciosu. Wtedy ogarnęła mnie niespotykana dotąd siła i odwaga. Z furią rzuciłem się na przeciwnika, który zajęty śrubokrętem nie zwrócił na mnie uwagi. Ostrze śmignęło w powietrzu i przeszyło ciało ołówka. Ten, wijąc się z bólu odskoczył na bok ale po chwili podniósł się i zmierzył mnie gniewnym spojrzeniem.
- Dałem się zaskoczyć przez taką marną istotę - powiedział niby to do siebie, niby to do mnie.- Brawo. Nikomu wcześniej się to nie udało, atak był jednak za mało precyzyjny by mnie zabić, teraz zapłacisz więc za to, iż ośmieliłeś się podnieść na mnie rękę.
Podszedł do mnie i gdy myślałem, że już po mnie, śrubokręt resztkami sił podniósł się i zaatakował przeciwnika, powalając go ostatecznie na ziemie, kończąc tym samym bitwę, która jakby nie było, była przez nas wygrana. - Teraz jesteśmy kwita - wyszeptał śrubokręt i padł bezwładnie na dywan.

CDN.

VegatZ

[Opowiadanie] O mnie... (part 2)

VegatZ

Odp.: 1
Wyś.: 2.326
Podbiegłem z powrotem do okna. Kątem oka spostrzegłem jakby cień wbiegający w pośpiechu do bramy. Poczułem, a może coś mi kazało, w każdym bądź razie desperacko rzuciłem się za tajemniczą postacią, nie zwracając uwagi, iż okno znajdowało się na drugim piętrze. W pośpiechu wspiąłem się na parapet i powoli aczkolwiek bez wahania, zacząłem kierować się w stronę balkonu, z którego łatwiej byłoby mi się dostać na dół. Krok za krokiem, zbliżałem się do balustrady i gdy wyciągnąłem rękę aby się jej złapać, gzyms na którym stałem, rozsypał się, a ja tak bliski celu, straciłem równowagę i niezdarnie machając rękoma osunąłem się w dół. Spadając zastanawiałem się czy to już koniec, czy dobiegł już mój czas, a jeśli tak co teraz....? Nie wiem. Potem zrobiło się ciemno i zimno. Potem....Nie wiem, ale gdy się ocknąłem.....wolałbym się nie ocknąć......

Stałem chyba w lesie, a przynajmniej to kiedyś był las, teraz jednak drzewa wcale nie wyglądały jak drzewa, niemniej jednak nimi były.....tak......coś w nich było......coś z.....coś ze mnie...ale.. jakby nie całkiem ze mnie. Niebo....czarne.. bez gwiazd, tak jakby pomalowane czarną farbą. Nie było jednak tak ciemno, a przynajmniej było na tyle widno, że spostrzegłem wąską ścieżkę prowadzącą gdzieś między drzewami. Rozejrzałem się dookoła, ale bez względu na to, w którą stronę spojrzałem, widziałem dokładnie to samo, te same drzewa i tą samą ścieżkę, ciągle też czułem to samo napięcie, które coraz bardziej się potęgowało i....ta cisza....nie do zniesienia...jedynie bicie serca echem niosło się po.....lesie...tak...powiedzmy, że jednak był to las.. Ostrożnie ruszyłem do przodu ale wydawało mi się, że stoję w miejscu...przyspieszyłem kroku i.... dalej nic.. tylko serce reagowało bijąc z coraz większą siłą jakby chciało wydostać się na zewnątrz po latach uwięzienia. Upadłem na kolana i zacząłem płakać, ale tak jak nigdy nie płakałem, tak jak nikt jeszcze nie płakał. Długo tak płakałem, bardzo długo, ale łzy przynosiły mi ulgę, ulgę jakiej dawno nie zaznałem.. tak... dawno nie byłem taki lekki jakby, wraz z potokiem łez odpłynęły wszystkie troski i cały ciężar jaki zalegał mi na sercu.

- Na pewno ? - usłyszałem za plecami. Gwałtownie obróciłem się, ale obrót wydawał się trwać całe wieki, jednocześnie jednak był bardzo szybki. Drzewa migały mi przed oczami i cały świat jakby wirował wokół mnie i nie zanosiło się na to aby miał się zatrzymać gdy......jaki on był stary.. nigdy nie widziałem tak starej postaci...ale nie wygląd czynił ją tak wiekową.... nie... to było coś innego....o tak...to były oczy... głębokie, głębokie niczym najgłębszy ocean, który przy nich jednak okazywał się byle sadzawką....pełne były grozy i pełne współczucia....pełne żalu...nie były jednak okrutne, ale nie było w nich także radości...tak...chyba najbardziej...najbardziej były smutne..

- Na pewno ? - powtórzyła postać i teraz spostrzegłem, że nie ma powiek. Nie mogłem jednak dostrzec jak była ubrana. Wyglądało jakby była ubrana w ciemność, z której dostrzegalne są jedynie oczy.

- To znaczy co, na pewno ? - spytałem, ale było to raczej tak jakbym pytał sam siebie w myślach. Postać nie odpowiedziała, a jedynie uważniej zaczęła mi się przyglądać.

- To znaczy co, na pewno? - spytałem ponownie.

- A jak myślisz - zaczęła postać, a jej głos echem niósł się po ........tak....powiedzmy, że jednak to był las. - Zresztą to i tak dla ciebie nie ma znaczenia - kontynuowała - dla nie ma znaczenia, dla nikogo nie ma znaczenia. - Poczułem jak przez moje ciało przechodzi dreszcz, ale nie zimny nie.....był inny, ale nie gorący...inny jak ta postać, a w szczególności jej oczy.

- Kim jesteś? Gdzie jestem? Co to za dziwaczne miejsce? - spytałem drżącym głosem

- Dużo pytań zadajesz, ale niepotrzebne wszystkie. Jedna na wszystkie odpowiedź jest. Czy ją jednak poznasz, nie zależy od ciebie...nie... - jej spojrzenie utkwiło gdzieś w martwym punkcie i przez chwilę miałem wrażenie, że to nie żywa istota lecz rzeźba albo posąg, stojący tu chyba od zawsze. - To on wszystkim rządzi, to od niego wszystko zależy....a nic.... a nic, nie zależy od ciebie, zresztą i tak byś nic nie chciał zmieniać. - skończyła i z powrotem skierowała na mnie swoje spojrzenie.

- A ty? - spytałem - Ty od niego zależysz?

- A jak myślisz? - odpowiedziała tajemnicza osoba

- A czy istotne co ja myślę? Przecież, to od niego zależy co myślę. - I gdy skończyłem, przez ułamek sekundy, może nieco krócej, postać jakby się uśmiechnęła, albo nie.......to oczy się uśmiechnęły, ale teraz znowu wyglądała jak poprzednio, staro i smutnie. To był jednak inny smutek...jakby za czymś co nigdy już nie powróci..

- To chyba naprawdę ty jesteś - powiedziała postać i tak samo jak nagle się pojawiała, tak samo nagle znikła. Potem wszystko toczyło się tak szybko.....tak szybko, że......drzewa jakby ożyły na chwilę, a potem z przeraźliwym, ale niemym krzykiem zapadały się jedno po drugim pod ziemię, tak, że w końcu zostało tylko jedno. Na najwyższej gałęzi siedział ptak....ale coś w nim było nie tak...miał.....miał twarz i...była to moja twarz....moja, ale jednocześnie jakby nie moja. Z uwagą mi się przyglądał i mógłbym przysiąc, że śmiał się ze mnie. Ale nic nie było słychać...a przynajmniej żeby się śmiał. Rozprostował skrzydła i wzbił się wysoko. Nie było tego widać, ale w powietrzu wyglądał bardzo majestatycznie. Nagle, przede mną pojawił się stolik. Podszedłem do niego. Cały był z kamienia i zalegał na nim kurz....odwieczny kurz, jakby celowo nikt go nie sprzątał. Na stole leżał jakiś przedmiot...nie... dwa przedmioty...łuk i strzała..."zrobisz to?" usłyszałem w myślach, ale był to raczej rozkaz niż pytanie. Spojrzałem w górę. Ptak cały czas krążył w powietrzu, jakby oczekując na moją decyzję. Wziąłem łuk do ręki. Wydawał się być lekki jak piórko, a zarazem strasznie ciężki, ale nie pod względem fizycznym, nie. Jakby cos usiłowało mnie powstrzymać przed podniesieniem go. Podniosłem strzałem i napiąłem cięciwę. Raz jeszcze spojrzałem na ptaka. Cały czas krążył dookoła drzewa.....strzała poszybowała....ale lot trwał długo...jakby można go było anulować siłą woli....i można było, ale ja nie chciałem. Czemu? Nie wiem. Gdy miała dosięgnąć ptaka. On rzucił mi jeszcze jedno spojrzenie. Spojrzenie pełne wyrzutu, żalu i smutku, ale zarazem przepełnione było ulgą. Gdy bezwładnie opadł na ziemię, zobaczyłem, że.....

VegatZ

Reklamy

VegatZ

Odp.: 61
Wyś.: 32.173
polsat i tvn dlatego maja tyle raklam poniewaz maja zdecydowanie mniej czasu antenowego na ich emitowanie, dlatego musze je wsiskac wtedy gdy jest najwieksza ogladalnosc, niemniej jednak przyznac trzeba ze cholernie jest to irytujace, szczegolnie teraz gdzie to trwaja dobre 15 min, szlag czlowieka trafia - no taki plus ze mozna sie w miedzyczasie wykapac i zrobie dobra kolacje, a i jeszcze na spacer psa wyprowadzic, a na samym koncu jeszcze zalapac na reklame proszu do prania

co do samych reklam, to wrecz przepadam za tymi bardzo dosadnymi z czarnym humorem, co to ich w necie pelno mozna znalesc, wielki LOL nigdy nie mam ich dosyc, a najbardziej mnie smiesza te traktujace o sterotypach, czy tez typowych zachowaniach damsko-meskich

z tych emitowanych u nas, lubie reklamy Coca-Coli, szczegolnie na swieta

pozdrawiam

Openingi, endingi

VegatZ

Odp.: 53
Wyś.: 31.827
Witam!
Jako, że mamy zawsze ulubione tytuły w anime, to zakladam ze i rowniez kazdy z nas ma swoj ulubiony opening lub ending. Dlatego chcialbym, abyscie wyisywali tutaj swoje typy, z jakiego anime, dlaczego, z jakich powodow, czemu itd.
Jesli chodzi o mnie to na pierwszym miejscu jest opening z 'Gundam Wing', zawsze gdy slucham serce budzi moje sie do życia, krew w żyłach pulsuje jak szalona, swietny song pod wzgledem muzycznym, niezwykla melodia.
Potem długo nic aż dochodzimy do opena z Berserk'a - dobry text, rewelacyjna muzyka.
Na trzecim miejscu umiescilbym otwarcie z 'Samurai Champloo' - dosc nietypowa bo w stylu hh [eMate na pewno by Ci sie spodobalo ] i fajnie, bardzo fajnie zmontowana.
Co do endingow... malo ktory przypada mi do gustu, byc moze ten z GTO, ale to bedzie wszystko. Zapewne Wy macie takie ktore Wam sie spodobaly, czekam wiec na Wasze opinie. Z góry dzieki za niejednozdaniowe posty, cheers!
Pozdrawiam!

Posty na Forum DB Nao

VegatZ

Odp.: 25
Wyś.: 14.519
Bylo tak bylo zapewne wiesz dobrze bo starym userem jestes, ale to ze tak zawsze bylo to nie znaczy ze tak musi byc dalej, tym bardziej ze kilka barwnych postaci, ktore wnosily bardzo duzo do naszej spolecznosci, odeszlo. A na horyzoncie nie widac zbyt wielu osob, ktore w jakis sposob moglyby nam tą strate zastapic. Owszem, jak to ladnie napisalem, mamy dzial od inszych anime, ale co z tego jak to ciagle garstka ludzi. Moze w jakis sposob zachecic by nowe, wartosciowe osoby do wejscia na forum... wiem ze to problem, bo w wiekszosci Ci ktorzy interesuja sie m&a, niechetnie spogladaja na fora glownie traktujace o DB. Choc moze wiele tutaj nie tracimy, poniewaz przewaznie zacni otaku to zapatrzone w siebie i swoj swiat, aroganckie persony - niechetnie patrza na newbie'sow a co dopiero by ich namowic do wejscie na to forum
Zapostowalem bo uwazam ze cos trzeba zrobic, inaczej to forum umrze, moze jakos wspolnymi silami udam nam sie cos wykombinowac...

Posty na Forum DB Nao

VegatZ

Odp.: 25
Wyś.: 14.519
Witajcie! Co to sie dzieje na forum ? Cicho... Głucho... A i nie zanosi sie na to zeby to byla cisza przed burza, a juz na pewno nie przed taka ktora sama, naturalnie sobie nadejdzie. Odeszlo kilka fajnych osob [szczegolnie boli mnie odejscie przyjaciela -Xan'a] i jakos tak d*piato sie zrobilo. Nie zebym kogos obwinial, bo ilez postow moga napisac jedne i te same osoby... Szczegolnie w temacie DB, gdzie chyba juz wszystko zostalo napisane. Heh, przynajmniej nie ma wiekszego problemu z bledami ort., tak znikoma ilosc postow sila rzeczy je minimalizuje. Moze trzeba by pomyslec o jakis przewrocie ? Rozszerzeniu forum, zmianie statusu... wiekszosc osob pozostawila juz DB za soba i mimo, iz zapewne dalej darza ten tytul sentymentem to zaglebiaja sie w inne, bardziej ambitne lub o innej tematyce. Nie wiem jeszcze co [choc mysle o tym nieustannie] ale cosik trzeba by zrobic nie uwazacie ? Hej ludzie, cos... no cos trzeba zrobic bo jak dalej tak pojdzie to forum zwyczajnie zdechnie! Czekam na opinie i Wasza inwencje, bo moja jak wydac cos kuleje [oby sie to zmienilo]. Pozdrawiam Was, tych ktorzy pozostali!

Rock & metal czy hip-hop

VegatZ

Odp.: 103
Wyś.: 79.088
Jesli chodzi o mnie, to na dzien dzisiejszy wole Rock'n'Metal anizeli muzyke HH. Aczkolwiek, byly czasy kiedy to z zapartym tchem sluchalem strego dobrego Wu-Tang Clan [a i dzis zdarza mi sie wrocic do krążka: Enter the Wu-Tang (36 Chambers) ], Beastie Boys, ISP czy niesmiertelny stary K44 [plus i minus wprawial mnie w niezapomniany trans ach...]. Pozniej przyszla pora na KoRn, SOAD, Metallica, Slipknot, RATM czy At The Drive-In, Rammstein, Soulfly, projekty Mike'a Patton'a i wiele innych - plus niezapomniany koncert Slipknota w katowickim Spodku. Bylo rowniez troszke Pink Floyd czy Queen [yeah God Save The Queen - Freddie 4 fuckin EVER]. Dzis natomiast gustuje w muzyce elctro industrialnej, EBM czy synth-pop'ie.
W ankiecie zaznaczylem R'n'M poniewaz wiekszosc obecnej muzyki HH w ogole do mnie nie przemawia, chociaż [ ort! ] znalesc mozna calkiem ciekawe krążki, z niesamowitym bitem i textami. Co do tzw. rocku czyli nu-meatlu, to jestem zdecydowanie na NIE - w kolko jedno i to samo, w wiekszosci czysta komercha pod publike - takie moje zdanie.
Co do samego tworzenia muzyki to w jednym i drugim przypadku, talent i umiejetnosci sa niezbedne. Gra na gitarze wcale nie jest prosta, wymaga wielu lat treningu. Sam tworze muzyke i wiem ze rowniez robienie bitow to nie taka prosta sprawa, choc moze sie wydawac ze robienie muzyki na kompie to latwizna... Oj nie nie, owszem skladanie w e-Jay'u to dziecinada, ale uzywanie FL Studio czy bardzo profesjonalnego Cubase wymaga wielu godzin, naprawde wieeelu godzin treningu, a aby uzyskac wymarzony dzwiek niezle trzeba sie napocic...
A na koniec - pamietajcie! - nie ladne co ladne, tylko co sie komu podoba
pozdrawiam!

[Opowiadanie] O mnie... (part 1)

VegatZ

Odp.: 10
Wyś.: 6.430
.... sluchaj to jest opowiadanie... to nie jest nic o mnie, nic a nic kompletnie, to jest o jakims gosciu ktory ma sen, pisane bylo pod wplywem chwili, po lekcji jezyka polskiego, gdzie cos, co to juz teraz nie pamietam, zainspirowalo mnie... to tyle

[Opowiadanie] O mnie... (part 1)

VegatZ

Odp.: 10
Wyś.: 6.430
oczywiscie ze nie snilo mi sie to, wszystko jest zwykla literacka fikcja, tym niemniej ciesze sie ze Ci sie spodobało czesc druga jest juz napisana, wrzuca ja za jakis czas, a pisalem to jeszcze jak bylem w LO czyli prawie 5 lat temu moze kiedys to dokoncze... pozyjemy zobaczymy

Francuzi kręcą film o DB?

VegatZ

Odp.: 7
Wyś.: 3.645

[Opowiadanie] O mnie... (part 1)

VegatZ

Odp.: 10
Wyś.: 6.430
Żyję od dawna. Mam 18 lat, a mimo to żyję od dawna. Pamiętam jak dawno temu, miałem wtedy może jakieś 4 lata, tata powiedział mi, że wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga i że kiedyś dzięki życiu pełnego nieustającej wiary, staniemy przed Jego obliczem by odebrać wspaniałą nagrodę w postaci życia wiecznego. Od dawna byłem więc wychowywany w duchu religii i nie wiedząc czemu w dniu moich trzynastych urodzin mój ojciec, pokorny sługa wspaniałego i jedynego Boga, wioząc dla mnie prezent zginął w wypadku samochodowym. Dlaczego? Miałem następnej nocy sen ......

Stoję na środku pokoju. Stoję tam od dawna. Na twardej, zakurzonej podłodze. Ciągle pada kurz. Pada już od dawna. Powietrze jest gęste i może dlatego mają takie miny. Twarze. Od dawna patrzą się na mnie, odbite na zakurzonej podłodze. Jest zimno. Coraz zimniej. Nic nie widzę. Nawet twarzy tępo wbijających we mnie swoje ślepe spojrzenia. Jedynie czuję. Zimno. Jakby śnieg. Zamiast od dawna padającego kurzu. Z trudem trzymam się na nogach. Ale nie mogę upaść. Nawet gdybym chciał. Czuję, że coś się zbliża. Chcę otworzyć oczy. Otwieram. Twarze zniknęły. Pokój jest pełny śniegu. Ale dalej pada kurz. Wytężam wzrok. Widzę drzewo. Wygląda na stare, jakby stało tu od dawna. Jedno mrugnięcie. Drzewo znika. Drugie mrugnięcie. Postać. Chyba coś mówi. Nie rozumiem. Trzecie mrugnięcie. Stoi przy mnie. Widzę twarz. Nic nie widać. Chyba postać krzyczy. Nic nie słyszę. Czwarte mrugnięcie. Oczy tylko widać. Całe przekrwione i płynie z nich krew. Widzę błyskawicę. Z daleka. Postać też już widzę z daleka. Błyskawica trafia. Rozbija osobę na kawałki. Te kawałki.. To chyba ptaki. Całe czarne. Tylko.... Twarze....Ptaki z ludzkimi głowami o wyrazie twarzy....Piąte mrugnięcie. Znowu widzę drzewo. Na nim ptaki. Spoglądam w dół. Widzę plamę krwi. To te łzy.. Krew miesza się z kurzem. Porusza się. Plama ożywa. Nabiera ludzkich kształtów. Formuje się w postać. W powietrzu unosi się zapach stęchlizny. Staje się nie do zniesienia. Widzę...Osoba...Ona chyba też. Też mnie poznała. To mój...zmarły...ojciec.. Próbuje coś powiedzieć. Z ust tylko kurz. I krew. Od dawna krew. Od dawna kurz. Szóste mrugnięcie. Widzę samochód. W nim tata. Na siedzeniu paczka. Prawdopodobnie prezent. Prawdopodobnie mój. Pada deszcz. Mgła spowija krajobraz. Drugi pojazd. Porusza się. Ale nie jedzie. W nim...ja. Ale taki obcy jakby nie ja. Siedzę już w nim od dawna. Chyba... Zbliżam się. Zakręt. I droga. Droga do nikąd. A na końcu drogi, On. Dojeżdżam do Niego. Ojciec już jest. Płacze. A On się śmieje. Tata klęka. W ręku trzyma prezent. Klęczy już od dawna. Krople ciężkiego deszczu spływają po jego czole. Mieszają się z równe ciężkimi łzami. Uderzają o zakurzoną drogę i niesione głuchym echem znikają na tle mrocznego horyzontu. Podchodzę do niego. Ale idąc oddalam się. Coraz dalej.. dalej.. Jednak widzę siebie. Tylko, że z daleka. Taki ja jakby nie ja. Unoszę rękę. W niej głowa. Moja głowa. Tylko taka dziwna. Jakby nie moja. Obłędny wyraz twarzy. Dziki śmiech. Ale znajomy. Prawie mój. Prawie bo jakiś obcy. Staje się coraz głośniejszy. Ojciec zatyka uszy. Ale ma dłonie ze szkła. W końcu pada na ziemie. Już nic nie słyszy. Nic nie widzi. Nic nie czuje. Pokrywa się kurzem. Staje się częścią drogi do nikąd. Drogi do Niego. Tylko prezent zostaje. Tylko to.. Nie Jego dzieło, dzieło człowieka.

Czy to na pewno był sen. Wtedy nie wiedziałem, nie jestem przekonany i dzisiaj. To jednak nie ma już żadnego znaczenia. Nic nie ma już znaczenia.

Po pogrzebie spytałem mamę czemu tata musiał odejść. Odpowiedziała, że On tak chciał, że ojciec był Mu potrzebny. Gdy stwierdziłem, że widocznie nie jest taki potężny skoro nie potrafi obejść się bez pomocy zwykłego człowieka, wybiegła z płaczem zamykając mnie na klucz. Ale się jej nie dziwię, ponieważ nie była w stanie mnie zrozumieć. Nikt nie był.... Rozejrzałem się po pokoju. Z powodu nagłej śmierci ojca, matka nie miała czasu posprzątać, więc na pułkach zalegał kurz. Wstałem z łóżka i podszedłem do okna by wpuścić do środka trochę świeżego powietrza. Gdy otworzyłem okiennice do pokoju wpadły promienie zachodzącego słońca. Kończył się kolejny dzień, a z końcem każdego zbliżałem się do nieuniknionego. Pytanie-początku czy końca. Gdy już miałem się odwrócić, spostrzegłem postać stojącą w cieniu ogromnego drzewa. Mimo, iż wytężałem wzrok, nie byłem wstanie dostrzec twarzy ukrytej w mroku. Nagle postać zniknęła. Po prostu zniknęła. Nie wiedziałem co zrobić. W pośpiechu rozglądałem się dookoła ale tajemnicza osoba nie pozostawiła po sobie najmniejszego śladu. Tylko dlaczego tak zależało mi na jej odnalezieniu? Nie wiem. To było we mnie i to coś przeszywało mnie coraz większym niepokojem, który z czasem przerodził się w paniczny strach. Krople zimnego potu spływały po trzęsącym się ciele, a serce biło z nieprawdopodobną prędkością i siłą. W pewnym momencie usłyszałem jakby swoje imię. Gwałtownie się obróciłem, gdyż wydawało mi się, że ktoś za mną stoi. Nikogo nie było. Rozejrzałem się po pokoju. Coś było nie tak. Pomieszczenie nie było takie same. Niby nic się nie zmieniło, a jednak czegoś tu nie rozumiałem. Powoli podszedłem do biurka i...Nie było na nim kurzu. Po prostu zniknął.........

VegatZ

JAki program????

VegatZ

Odp.: 4
Wyś.: 3.223
jasne nie ma problemu, musialbys wrzucic tylko pliki na jakis serwer, najlepiej bez dzwieku aby mniej zajmowaly. ewentualnie zgadamy sie przez MSN albo gg i bede Ci podpowiadal co robic, no albo przez skype'a
ale polecam ten pierwszy program jest bardzo intuicyjny na pewno dasz rade jak taki mlot jak ja sie nauczyl

Kuchnia japońska

VegatZ

Odp.: 77
Wyś.: 71.034
Jadlem sushi raz... zdecydowanie niesmakowalo... ponoc trzeba zjesc kilka razy aby docenic... niestety ciagle mi nie smakuje, bo zawsze kiedy w TV widzialem jak podaja lub przyzadzaja sushi to moje oczy chcialy zjesc telewizor. A tutaj takie wielkie rozczarowanie, choc zamowilem wielka mise z duzym przekrojem potraw to nic mi nie smakowalo, sos smakowal jak bulion, a ryby byly praktycznie bez smaku. Ryz tez jakis nijaki, a te wodorosty to juz w ogole. Fajne jest wasabi, ale cholernie ostre, nie bez kozery jest nazywane najostrzejsza potrawa swiata.
Znakomite bylo natomiast podgrzewane sake i te zupki gotowane bezposrednio na stole, naprawde bardzo pycha mniami znakmita byla rowniez wieprzowinka mmm

co do jedzenia pałeczkami, na poczatku mialem z tym problemy ale teraz nawet sobie radze, najtrudniej jesc sliskie i malutkie rzeczy, ale jak sie to mowi, trening czyni mistrza.

co ciekawe jesli w restauracji japoskiej bierzesz sushi do ust i cos spadnie Ci na stol, np. troszke ryzu to jest to zniewaga dla kucharza/gospodarza

pozdrawiam
Strony: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  
Przejdź do:  
DB NaoForum DB NaoAninoteAnimePhrasesDr. Slump
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2024 DB Nao
Facebook