Shounen napisał(a):Kto by się bawił w branie starego dźwięku i jego poprawianie w przypadku rysowania nowej serii.
Jest to łatwiejsze i ostatecznie mniej czasochłonne niż angażowanie aktorów głosowych w studio i nagrywanie dialogów synchronicznie z animacją.
Koniec końców ostateczny montaż i tak jest w postprodukcji. Tutaj naprawdę nie ma jakichś wielkich cudów i losowy technik dźwiękowiec, czy inny technik akustyk jest w stanie to zrobić. No chyba, że uprą się na tygodniówkę i tylko tygodniówkę, więc tutaj można polemizować.
Czemu zrobili to w Kai??? Nie mam pojęcia. Może seiyū mają sprytnie rozpisane umowy i Toei zapewnia angaż w każdym projekcie związanym z DB, bo anime jak anime, ale dochodzą też gry lub autentyczna chęć odrestaurowania Zetki. Na pewno kwestią nie były finanse.
"Druga strona" dla mnie ok jeśli byłaby koncentracja na akcji tj. więcej walki, więcej choreografii, bo tutaj Toei też często wydłużało.
Shounen napisał(a):Ale w tym dialogu Broli został wymieniony zaraz po Jirenie.
To chyba nawet Goku mówił. Coś kojarzę, bo potem dodał, że jest jeszcze wielu innych przeciwników. Kompletnie wyleciało mi to z głowy
Shounen napisał(a):A jaki problem z Jirenem? Co w jego kwestii zmieniła saga z Moro albo Granollą? W obu tych sagach oszukiwali i korzystali z cudzych mocy, z czego większość bohaterów zwyczajnie zginęła, więc Jiren nadal pozostaje na topie.
Granulat ze swojej własnej mocy tylko po prostu doszedł bonus w postaci "kodów" (czyt. Smocze Kule), a Moro posiadał takie, a nie inne umiejętności. Dochodzi też Freezer plus nadal nie do końca wiadomo jak silny jest Broly. Ogólnie dla mnie żaden, bo mógł sobie potrenować pomiędzy sagami, ale mając na uwadze, że pojawili się "więksi kozacy", a nie wiemy kompletnie, czy historia jest tworzona z wyprzedzeniem i DB Room kooperuje, czy klasycznie "na bieżąco" (łudzę się, że pierwszy wariant z wymianą informacji) to nie dziwi mnie, że ludzie rozważają tę kwestię. Wszak bohaterowie dostali bardzo dużego boosta.
Baby saga. Tylko i wyłącznie. Ma swoje wady typu kopiuj/wklej doktora Żirasa tyle, że w kosmosie plus "sfera" pomiędzy życiem, a śmiercią, ale poza tym należy do mojego TOP 3 jeśli chodzi o całe uniwersum DB. Planeta M-2 z jej duszną atmosferą, narodziny Babyego i sama jego postać, motywacja i działanie złoczyńcy, SSJ4, "złamanie" Goku. Dużo tego jest, więc wyszedłby mi esej.
Super 17 szkoda komentować, mimo że walki z nim były najstaranniej zrobione, a Smoki Cienia wiadomo -> kapitalna idea, wykonanie fatalne.
Niemniej wydaje mi się, że ten pomysł z konsekwencją nadużywania Smoczych Kul, czy "głupich życzeń" może wrócić do łask (wszak fanboje Siedemnastego z Toei przepchnęli go w Superce) tylko pytanie w jaki sposób to przeprowadzić skoro natura tego artefaktu została trochę zabetonowana jako siła neutralna. No niby żeby użyć tych "najwyższych w hierarchii" trzeba znać język bogów, ale to za mało żeby coś spekulować.
Chyba, że Zalama się wkurzy, załączy mu się tryb Zamasu i będzie chciał pozbyć się "podróbek", więc przyjdzie walczyć z nimi tj. Shenlongiem, Porungą, Toronbo etc. w jakimś smoczym wymiarze.
Najnowszy Trigunek w nawiązaniu do jedynego słusznego sentai
Alkis napisał(a):Goku nie palnie tego głupiego zdania że medytacja to nie trening, ponieważ Toyotaro chyba zdaje sobie sprawę że Goku medytował sagę wcześniej gdy ten zaadaptował omen pod swoją saiyańską naturę.
O ile Toyo do pewnego momentu sprawiał wrażenie, że "ogarnia" materiał źródłowy i starał się to w miarę sensownie balansować, czy to zachowanie bohaterów, czy poziom mocy tak mając na uwadze, że zostawił "żart z pocałunkiem" plus kilka rzeczy z ostatnich dwóch sag to nie jestem pewien, czy pała sympatią do Goku. Bardzo ciężko stwierdzić co zrobi, ale obawiam się, że zostanie ten niefortunny dialog.
Wydaje mi się, że filmowy Gohan też był w stanie wejść w Ulitmate tylko bawił się(?) z Gammami. Ot taki zabieg żeby zwiększyć dramaturgię (coś jak w filmie z Coolerem gdzie Goku zbierał się i zbierał do SSJ albo Bojackiem). Do tego sądzę, że Gohan Beast jak i Orange Piccolo nie będą tacy OP, czy równi Goku i Vegecie.
Alkis napisał(a):W historii mangowej również Vegeta nie powinien odnosić się do Jirena
A to jest ciekawe, bo dialog ten mogli zmienić w dowolnym momencie i to jeszcze przed premierą, ale jednak został. Cicha zapowiedź przyszłego turnieju? Ciężko stwierdzić. Mam świadomość, że film powstawał od 2018 roku, ale edycja tego to dwie minuty w Sony Vegasie (obecnie Vegas PRO). Amator by to zrobił.
vegeta391 napisał(a):Zdecydowanie jestem na „nie”. Wystarczy, że Hollywood żyje remake'ami, Dragon Ball ma w sobie naprawdę tyle potencjału, że szkoda by było, gdyby marnowali środki na odgrzewanie kotleta i to w dużo gorszej wersji.
Hmm??? Przecież z wejściem w XXI wiek, a tak na dobre już po 2010 roku rynek anime jest zalewany remakeami, czy rebootami.
Argumentem powrotu zazwyczaj jest, a to większa zgodność z mangą, a to seria jest on-going/skończyła się, więc warto ją przypomnieć, a to studio X, czy Y spieprzyło sprawę z jakimś samograjem (np. Berserk).
Tak na szybko... Furuba aka Fruits Basket, Full Metal Alchemist, Hellsing, Shaman King, Hunter x Hunter, trzy podejścia do Saint Seiya, Sailor Moon Cristal, Trigun, Houshin Engi, Card Captor Sakura, Grappler Baki, czy w końcu Jojo's Bizzare Adventure. To nawet nie jest połowa listy.
Nie mówię o rewitalizacji klasycznych klasyków typu Devilman z wariacjami (Devilman Lady, Violence Jack), Cutie Honey, czy Dororo, bo to by było nieuczciwe, ale powiedzmy ostatnie trzydzieści lat.
Zapewne niejedno mecha typu Macrossy, czy inne Eureki też by doznały zmartwychwstania, ale tutaj bana daje Kawamori, który z zasady nie chce zajmować się seriami nad którymi kiedyś pracował nawet jeśli wchodzą w skład tego samego uniwersum.
Zresztą całkiem niedawno (2018) było drugie, a właściwie trzecie podejście do Tsubasy (licząc z J). O ile animacja jest doskonała to seria leży pod każdym innym względem, a największą bolączką jest to, że bohaterowie nie grają w piłkę tylko WALCZĄ za pomocą piłki, więc wszystkie mocne sportowe elementy tej serii poszły w las.
"Trendy" jest takie, że Japończycy równie dobrze jak Amerykanie wiedzą, że excel musi się zgadzać, a jak seria jest uniwersalna to wzbogaci fandom o kolejne pokolenie, więc "powrotów" będzie więcej, więcej i więcej.
vegeta391 napisał(a):połowa aktorów głosowych już kopnęła w kalendarz, bez takich gwiazd jak Hirotaka Suzuoki, Takeshi Aono, Junpei Takiguchi, Ichirō Nagai, Chikao Ōtsuka, Jōji Yanami, Daisuke Gōri, Kenji Utsumi czy Kōhei Miyauchi nie wyobrażam sobie pierwszej serii. Owszem parę osób można zastąpić, ale nie całą ekipę.
Myślę, że Toei nie będzie się bawić w ogarnianie seiyū, bo szkoda na to czasu tylko przefiltruje i stuninguje stare nagrania wyciągnięte bezpośrednio z pierwotnej serii, czy z "tajemnych taśm".
Jest to do zrobienia plus jaki jest sens tworzyć nowe dialogi??? Te bardziej "kontrowersyjne" lub inne pafu pafu zawsze można wyautować, ale obstawiałbym, że zostaną, bo i Superka, choć okryta listkiem figowym pozwalała sobie (rzadko, bo rzadko) na typowo japoński "sprośny" humor.
Co do muzyki moim zdaniem mogłaby zostać, bo nigdy nie trafiał do mnie argument, że "nuty" stworzone w filharmonii ma zastąpić bezpłciowa łupanka na syntezatorze na zasadzie "takie mamy czasy", ale jeśli już to tylko "stare w nowe", więc zostaje aranżacja lub jak to napisałeś "gwałt". Ja bardzo lubię tego typu projekty i np. Shiro Sagisu pokazuje, że da się i to z bardzo dobrym skutkiem.
Co do samego tematu...
IMO umrze to w powijakach, ale kompletnie nie jestem zdziwiony tego typu "sprawdzaniem", gdyż był spory ruch w sieci na temat tego intro. Osobiście jestem na nie, ponieważ boje się, że jeśli zostanie to wykonane na "odwal" rozgorzeje ta sama dyskusja, która toczyła się do pewnego momentu przy Superce
Po jednej barykadzie będą ludzie, którzy zaczną wylewać pomyje jakie to g*wno jest nie szukając niczego pozytywnego plus nie będą w stanie obiektywnie wyrazić krytyki, a po drugiej "racjonalne umysły", które z kolei mają misję tłumaczyć "motłochowi" dlaczego nowy Dragon Ball g*wnem nie jest plus kłaść się Rejtanem przed Toei i Fuji TV.
Druga sprawa to akurat Dragon Ball jak na lata, które powstawał trzyma się naprawdę dobrze, a kolory, tła i szeroko rozumiana sceneria jest dużo staranniej wykonana niż w Zetce. W sumie nie znam drugiego takiego "tasiemca" jeśli mowa o latach 80, który tak ładnie wygląda jeśli nie jest filmem kinowym, czy krótkim OAV, które z założenia ma przede wszystkim bawić animacją. Wracam do DB średnio co dwa lata i niby powinienem się cieszyć, bo może seria zostanie należycie doceniona, ale jak tak robię sobie bilans zysków i strat to myślę meh.
Gas to najbardziej bezpłciowa postać w całej historii DB. Zarbon na sterydach, który dostał tyle kadrów, a kompletnie nie wzbudza sympatii ani antypatii. Po prostu męczy. Zjada go dosłownie każdy, nawet pomniejsze miniony typu Yakon, czy inny Buyon.
Shounen napisał(a):W tej serii więzy wśród antagonistów nigdy nie miały żadnej wartości,
Hmmm? Tak na szybko:
Piccolo Daimao wyraźnie rozpaczał po stracie Cymbala, a przy Tamburynie miał dość duży emocjonalny zjazd.
Dalej Tsurusennin i Tao Pai Pai. Ten pierwszy był tak wpatrzony w młodszego brata, że był w stanie poświęcić dosłownie wszystko dla zemsty: uczniów, imię swojej szkoły aż w końcu samego siebie. Jak się okazało, że "Kryminator" zmartwychwstał jako cyborg to dalej z nim szukał sprawiedliwości. Obaj źli, ale jednocześnie bardzo związani ze sobą i jeden z tej dwójki na pewno za drugim wskoczłby w ogień. To zupełnie inny typ relacji niż Tyran i jego ojciec.
W końcu zostaje nam doktor Żiras. Ów naukowiec przy tworzeniu zewnętrznej powłoki Androida 16 wzorował się na swoim synu. Ewentualnie opakował androida w to co zostało z jego potomka. Niemniej tutaj rewelacje wychodziły na bieżąco przez lata by ostatecznie dostać potwierdzenie w Super Hero także możemy to podzielić przez dwa. Jakkolwiek można sobie już coś więcej gdybać dlaczego Szesnastka był taki, a nie inny tj. świadomie zaprogramowany żeby był nieszkodliwy dla wszystkiego innego, co nie jest Goku.
Hidden napisał(a):Powiedzmy, że całość jest dość uznaniowa.
Superka trochę wyjaśnia jak chodzi o niektóre przeszłe "decyzje" poszczególnych bohaterów. Dlaczego ktoś kiedyś w tym uniwersum zrobił X albo nie zrobił Y. Jeśli nie wprost to chociaż na tyle by resztę można było sobie dopowiedzieć.
W przypadku Goku i Chi-Chi po prostu chciałem zaznaczyć, że nie był to taki totalny przypadek. Dobór oczywiście umowny, ale gdyby nie jej determinacja i siła (także ta fizyczna) to możliwe, że po jakimś czasie Son wywinąłby się z tego w jakiś sposób.
W tym dialogu akurat Songo jak i Vegeta wymienili za co cenią swoje żony, a ten drugi przy okazji wyjaśnił z czego to wynika.
Czyli koniec końców jeden jak i drugi dobrali swoje partnerki "intuicyjnie", a nie losowo.
Wiadomo, że w tym momencie pojawia się gdybanina, czy jeśli podobne zaangażowanie wykazałaby Bulma, czy Lunch możliwym jest, że ziemski Saiyanin "sparowałby się" z kimś innym, ale koniec końców padło na "krzykaczkę".
Hidden napisał(a):Superka znów dla mnie to psuje, bo Goku nawet nie wie w niej czym jest czułość i bliskość z żoną. Już i tak nie lubiłem ich relacji w zwykłej Zetce, gdzie Goku wracając do Zaświatów żegna się z Chichi w Sadze Buu poprzez podanie graby (wtf). A tu, w Superce, wyszło, że jest już całkowitym emocjonalnym troglodytą.
Superka coraz bardziej robi z niego głupkowatą maskotkę, więc to jest temat na totalnie osobny wątek. Jeśli chodzi o bliskość z żoną to cóż... durnowata scena w której Goku nie ogarnia czegoś takiego jak pocałunek.
Nie wiem do jakiej grupy docelowej miał trafić ten żart oraz kto jest za niego odpowiedzialny, ale najgorsze jest to, że pojawił się także w mandze, więc Toyotaro niewiele lepszy jak chodzi o rozwój tej konkretnej postaci. Obrońcy oczywiście twierdzą, że Son nie zrozumiał kontekstu słów Vegety i chodziło mu o "stykanie ust" z Mai, co jest tak samo głupkowatym argumentem jak ten, że "On (w sensie Goku) zawsze taki był tylko wcześniej nie miał okazji tego pokazywać, bo ciągle coś się działo na Ziemi" albo że, nastąpiła zmiana pokoleniowa, więc legendarny "japoński dwunastolatek" (który na DB prawdopodobnie ma kompletnie wywalone) musi się mieć z kim identyfikować
Można to sobie zracjonalizować na tysiące sposobów, ale IMO jest to głupie, bo nie zmienia to faktu, że Goku jako postać jest świadomie uwsteczniany, a japoński dwunastolatek z pewnością wie czym jest pocałunek.
Jakoś każdy zapomniał, że ten sam niekumający czułych gestów Goku proponuje by Dai Kaioshin zajął się w ten sposób Videl, czy "zaoferowanie" przy innej okazji Bulmy. W mandze, więc nie ma mowy o fillerze. Czyli Goku dostrzega cechy fizyczne, "coś tam kuma" i choć on sam takiego pociągu nie ma (saiyańska natura te sprawy) to wie, że pozostali mają zupełnie inną percepcję.
Ogólnie prawdą jest, że Akira nie bawi się w romantyczne relacje (oprócz Gohana i Videl, bo to mu nawet nieźle wyszło plus pojedyncze komentarze poszczególnych bohaterów na temat atrakcyjności drugiej), więc zajęło się tym Toei. Oczywiście była momentami kaszana jak w scenie o której wspominasz, ale mamy np. odcinek 146 i 147 gdzie są najbardziej intymne chwile pomiędzy Goku i Chi-Chi np. noszenie na rękach, pocałunek "poza kadrem" podczas gdy Żółwi Pustelnik "bawi się" klamką. Jakkolwiek to samo Toei ostatecznie po 25 latach dochodzi do wniosku, że Goku jest nadal upośledzony społecznie i wrzuca ten wspomniany "kiss joke"
vegeta391 napisał(a):Grałeś w Strive'a/znasz fabułę? Nie chce ci spoilerować, z tym jego życiem może być różnie.
Nie grałem, ale "coś tam" liznąłem fabuły
Shounen napisał(a):W GT Trunks został prezesem CC i wykazywał umiejętności, więc u Toriyamy będzie odwrotnie
Ma predyspozycje do walki jeśli się weźmie pod lupę odpowiednik z przyszłości. Postać koniec końców ta sama tylko motywacje inne, więc skoro Trunks ma takie zapędy do działania, a jednocześnie strasznie dusi się na Ziemi to nic tylko wstąpić w szeregi Galaktycznego Patrolu. Jaco czeka
Hidden napisał(a):jak ludzie radzili sobie na SNESie.
Grind. Jakkolwiek jeśli komuś nie chciało się zbytnio męczyć z grindem no to jedynie przed walką z Kuim trzeba swoje przecierpieć i wytrenować postacie do 25 poziomu (Gohanek ma wtedy 15k BP, a reszta lekko ponad 10). Dalej jest już łatwo, a po dołączeniu Vegety wręcz sielanka, ponieważ ma najmniejsze wymagania jak chodzi o exp. Dodatkowo Goku, Gohan i Vegeta mają w pakiecie Zenkai, ale to już trzeba znać mechanikę gry.
Niemniej jeśli ktoś lubi tłuc mobki (wszak to RPG) to taka rada, że warto pomęczyć się i dopakować postacie do 45 poziomu przed wizytą u Guru Nameczan.
Głównie z tego powodu, że ten daje bonus w postaci trzech poziomów do góry, więc ziemscy bohaterowie dobijają do maksa tj. od Gohana do Chaozu (48 to ich maksymalny level). To jest jeden z tych tytułów, gdzie znajomość gry przekłada się na dużo większą korzyść jeśli zrobi się coś o wiele szybciej. Pakowanie z najsilniejszymi przeciwnikami gdzieś przed finałową walką zajmie zdecydowanie więcej czasu, bo ilość expa jest wręcz horrendalna.
Problem tak naprawdę jest tylko przy Vegecie i Nappie, bo rozwój jest ograniczony jakby twórcy wręcz siłowo chcieli wymusić naukę rozgrywki, a gracze nie mieli zbyt łatwo. Bez karty dziadka Gohana i Piccolo ani rusz przy walce z Nappą. Kaio tez nie zaszkodzi.
Co do samej gry...
Tytuł doskonały. Gra to oczywiście duchowy spadkobierca Dragon Ball Z II: Gekishin Freeza wydanej na NES, bo i też ją tworzyło TOSE, ale cała rozgrywka wykonana jest o wiele, wiele lepiej, a przede wszystkim przejrzyściej.
Co wpływa na tą doskonałość? Przede wszystkim nieszablonowość jak chodzi o skład, trochę możliwości gdy mowa o wyborach gracza np. jak nie uratujemy od razu Dendiego tylko pójdziemy po jedną ze Smoczych Kul możemy zabić dwóch Nameczan, którzy jej pilnują, Piccolo może, ale nie musi dokonać asymilacji z Dendim. Jest trochę tego typu smaczków.
Dodatkowo historia nie jest totalnie jeden do jednego. Przypominam to gra z 1992 roku , a takich rozwiązań raczej oczekuje się od współczesnych tytułów. Tymczasem od trzech generacji konsol Bandai ma na to totalnie wywalone i nawet w bijatykach próżno obecnie szukać scenariuszy typu "what if...".
Przy "Dragon Ball: Kakarot" bardzo się zawiodłem pod tym względem. Już kiedyś o tym pisałem, ale liczyłem na różne fabularne furtki (np. że jednak Goku, czy Vegeta wykończą Cella jeśli gracz tego zechce przez co następne wydarzenia pójdą alternatywnym torem) i otwarty świat, a ostatecznie wyszło jak zawsze. Budokai tylko z liczbami plus sztywne ramy fabularne tzn. przerobienie po raz 193858 śmierci Kuririna z rąk Tyrana i sprowokowanie tym przemiany Goku w SSJ
Innymi słowy... wiecznie to samo tylko w nieco lepszej oprawie graficznej.
Ile można... jeszcze w grze, która dała sobie RPG jako gatunek.
Tutaj tego nie ma -> chcemy to poświęcamy odpowiedniego członka drużyny i Goku dostaje SSJ. Nie chcemy to wystarczy Kaio-Ken i pomoc pozostałych członków drużyny by zrobić finał. Niektóre walki można olać totalnie np. z wymienionym na początku żołdakiem Freezera. Można też przy którejś fazie z Freezerem przemienić Gohana w Oozaru jeśli się wie jakie warunki trzeba spełnić żeby dostać odpowiednią kartę jako trzecie życzenie od Porungi.
Gra ma tylko trzy wady:
-Oklepana muzyka. Łącznie jest chyba... z sześć utworów???
-Jest zdecydowanie za krótka.
-Brak kontynuacji.
Jakkolwiek można to podzielić przez dwa, bo zawsze jest tak, że na początku producenci gier nie potrafią w pełni wykorzystać możliwości danej konsoli. No może z wyłączeniem dawnego Konami i Capcomu. Dopiero przy Chrono Triggerze i Tales of Phantasii widać w pełni możliwości SNESa.
Kenji Harima napisał(a):Tu akurat łatwo, bo mogli go spotkać jako Saiyaman X-1 i Saiyaman X-2 stąd jest opcja, że doktor Hedo inspirował się nimi do stworzenia kolejno Gammy 1 i Gammy 2. Chłopcy pokonali modele alfa, więc czeka nas gdzieś po drodze beta.
Kenji Harima napisał(a):prawdopodobnie będzie jakaś akcja podczas której Trunks wykaże się heroizmem np. obroni Mai przed modelem Beta i w taki sposób zmiękczy jej serce
Jakie to przewidywalne wszystko
Nie myślałem jednak, że akcja pójdzie aż tak szybko. Przy takim tempie to jeszcze dwa rozdziały i zacznie się historia z filmu.
vegeta391 napisał(a):Jest jeszcze Bra, a póki co, Brief ma się dobrze, więc Bra se dorośnie
Dorosła szybciej niż się można było spodziewać także wyczułeś intencje Toyotaro
Czyli Trunks na tę chwilę lebiega, choć za kilka lat może coś się "przełamać" jak to nieraz bywa z wejściem w dorosłość. Z drugiej strony odpowiednik z przyszłości też nie nie wykazywał umiejętności technologicznego geeka.
vegeta391 napisał(a):Dizzy nie jest futrzakiem? Ma ogon, ma skrzydła, chyba się kwalifikuje. W końcu Ky ją zaciążył, i do tego jak miała ile 4-5 lat, nasz Król pasuje do Generała Blue xD
Żeby domknąć offa. Jej to do espera bliżej. Chyba w GGXX wyjaśnili, że ma "przyśpieszony" cykl dorastania zarówno fizycznego i psychicznego także jej obecna faza to chyba wiek średni. Jej potomek cierpi na to samo, więc jeszcze dziadek Frederick przeżyje i córkę i wnuka.
vegeta391 napisał(a):Śmierć Chichi i Gotena z rąk Blacka.
Prawda. Ta scena zapada w pamięć, a że sprawa dzieje się poza kadrem to jeszcze bardziej wzmaga niepokój. No i ten gorzki krzyk.
vegeta391 napisał(a):Generał Blue i jego kwestia, że „Oboćciaman (オボッチャマン) jest w jego typie”, brrrrr.
Tu akurat warto pamiętać, że ten "cudowny" pomysł wyszedł z ręki Toei, bo ta scena to filler.
vegeta391 napisał(a):Ciekawe, jak w tym wszystkim będzie się odnajdywać teraźniejsza Mài, bo w przyszłości uczucie samo się zrodziło, walczyli u swego boku ramię w ramię i zaiskrzyło
Póki co zdaje się mieć na niego kompletnie "wywalone", ale prawdopodobnie będzie jakaś akcja podczas której Trunks wykaże się heroizmem np. obroni Mai przed modelem Beta i w taki sposób zmiękczy jej serce. Osobiście wolałbym jakiś zwrot akcji, który spowoduje, że jednak te postacie nie będą razem (jak było w przypadku Bulmy i Yamchy). Zupełnie inaczej niż w alternatywnej przyszłości, ale to marzenie ściętej głowy.
Mnie i tak najbardziej cieszy rozwój Gotena w tym rozdziale. Z mojej strony czołobicie dla Toyotaro, że porzucił rolę "pomagiera" dla pomysłów Trunska i mini-Goku, a uczynił go równorzędnym, a nawet dojrzalszym partnerem w tym duecie. Przynajmniej na ten moment.
Hidden napisał(a):Nie wiem czy stroisz sobie żarty, ponieważ żaden z tych przykładów nic mi nie mówi i nie są to dla mnie żadne standardy. Ale może za mało (na szczęście!) czytałem mang.
Niektóre serie z takim "otwartym" kazirodztwem zyskały bardzo dużą popularność np. "Koi Kaze", czy "Oreimo". Bardzo często takie motywy są też przemycone na "miękko" tj. użycie genów zaginionej siostry, wspomniane klonowanie, jakieś reinkarnacje po setkach lat, przeistoczenie w bóstwo, podział duszy, androidy i tak dalej i tak dalej. Tak jakby czytelnik/widz miał odczuwać mniejszy dyskomfort przy "zakazanej" i "tragicznej" miłości.
Kombinacje z futrzakami dominują w grach, ale coraz częściej przewijają się też w nowszych produkcjach czyt. 2010+. Jak kojarzę ogrywałeś tytuły ze stajni ArcSys -> o ile w Guilty Gear nie było takich sensacji to już w drugiej najbardziej znanej grze z tego studia BlazBlue miały one miejsce. Tutaj akurat podbijały "stawkę" dramatu, więc było to smaczne.
Indiger napisał(a):Przypominam że Pan jako niemowlak wyleciała w kosmos, a w filmie dopiero uczy się latać.
Tylko, że ta badziewna scena z treningu to nie to samo co Pan latająca w kosmosie, czy Trunks i Goten walczący z przepotężnym wężem. W tym konkretnym dialogu jakiś debil bez znajomości źródła (albo je znający tylko po prostu cyniczny) najwidoczniej doszedł do wniosku, że to świetny pomysł żeby wykonać ukłon w stronę Vegety.
Rozumiem, że Goku jest poniekąd "kompletny" i ciężko z niego coś wykrzesać, ale nie można też cofać się wstecz poprzez robienie z niego takiego bałwana i ignoranta (zwłaszcza jeśli mowa o walce) żeby postać X lub Y mogła się na jego tle wykazać. Kogoś kto właśnie wyszedł ze szkoły "medytacji" i Ki, bo całą tę metafizykę poznał podczas treningu u Kamiego i Kaio, a Vegeta był tym, który uczył się tego wszystkiego od swojej przygody na Ziemi, a dopiero w Superce nabrał na tyle pokory żeby iść do kogoś po naukę.
Cechy Vegety to tytaniczna praca, potencjał na budowę "surowego" Ki (osiągnął kolejno SSJ, SSJ2, SSG, SSB i ESSB bez emocjonalnego bodźca, czy innych rytuałów), bardzo wysoka tolerancja na ból fizyczny, a ostatnio doszła też wyrozumiałość.
W netfliksowej korpomowie jest to totalnie "out of character". To tak jakby Gohan nagle wypierdział, że kocha się bić, a Chi-Chi, że wspiera męża w jego pasji. W mandze podczas ToP gdy Kamesennin walczył z Jirenem to Toyotaro zastosował autoironię gdy dawny mistrz zripostował Goku, że zapomniał podstaw, bo nie zawsze wygrywa ten, który "ma więcej mocy". I było to fajne, gdyż nie wywalało tożsamości Saiyanina poza okno, dawało bazę pod UI, a Toyo obśmiał motyw toczący się od Android Sagi gdzie silniejszym był ten co głośniej ryja nadarł i większy atak energetyczny wypluł z siebie.
Goku zaczyna robić za maskotkę jak Piccolo co jest frustrujące, dlatego liczę, że pojawienie się Uuba pozwoli mu się rozwinąć jako mentor, bo że trenerem jest dobrym to wiemy z epizodu, który spędził z Gohanem. Jakkolwiek mentor ≠ trener. Liczyłem, że będzie to Pan, ale przerzucili temat na Piccolo.
Podsumowując... to nie jest taka "pierdoła" jak się pozornie wydaje i cieszę się, że mnóstwo ludzi ma o to spinę.
Hidden napisał(a):Czy też pamięta wszystko co robiła za młodości Goku
Pamiętać pamięta o czym świadczy czwarty odcinek Superki, a w samym filmie kinowym cały gang pomylili Gotena z Goku.
Ogólnie ciekawe, że tak niektórych zaskakuje ten motyw tj. chłoptaś lecący na przekwitającą kobietę w ciele nastolatki. To taki typowy japoński fabularny standard będący w tym samym szeregu co pary typu istota ludzka i humanoidalny zwierzak, czy inny popularny przykład:
Klon tragicznie zmarłej siostry głównego bohatera zakochuje się w tymże bohaterze, a ten po wielu perypetiach i wątpliwościach koniec końców ulega gorejącemu uczuciu miłości, bo to jednak nie jego rodzeństwo tylko niezależny byt posiadający własne "tamashī"
Alkis napisał(a):Jakie są wasze ulubione momenty czystego zła w Dragon Ballu?
Dla mnie ulubione to te, które były mocno zaskakujące i dawały niepewność co dalej:
-Piccolo Daimao zabijający Shenrona
-Śmierć Kuririna z rąk Freezera i dalsze konsekwencje tego czynu tj. Przemiana w SSJ i wątpliwość, czy Goku jest nadal ten "dobry"
-Przybycie Bebiego na Ziemię
-Black zabijający Bulmę
Najbardziej mroczne:
-Rzeź Nameczan zrealizowana przez Dodorię. Dragon Ball zawsze miało brutalne momenty, ale tutaj było przejście z brutalności w zwykły sadyzm i okrucieństwo
-Bestialskie pobicie Videl. W mandze nie aż tak traumatyczne, bo jednak mniej szczegółów, ale w anime uch. Ogólnie ta postać zebrała najbardziej "obrazowy" łomot w całej historii DB.
Jeszcze w kwestii serii gdzie źli mają się dobrze to zapomniałem o One Piece. Przecież połowa piratów, czy "wolnych ludzi" to zwyczajni kryminaliści, a łomot od "Słomianych Kapeluszy" nie nawraca ich na żadną "właściwą" drogę tylko odcina od wpływów: osobistych, politycznych etc. To, że nie pokazują nam ich dalszych wybryków, które prawdopodobnie dzieją się offscreenowo nie oznacza, że taki Kuro, czy Don Krieg nie robią syfu. Nie wspomnę o Crocodileu. Jeśli kogoś nie zawinęła Marynarka to ciężki los szaraczków tego uniwersum.
Shounen napisał(a):Śliski temat z tym zostawaniem Bogiem Zniszczenia i przewidywalny, bo chyba każdy się tego spodziewa. Pewnie w grę wchodzi tylko siódmy wszechświat, skoro z niego pochodzi, więc Beerus musiałby wrócić do cywila - to akurat mogłoby być w tym najciekawsze, bo on obecnie nic nie robi poza jedzeniem puddingu.
Według Toyotaro Beerus od czasu walki z Goku w SSG oprócz spania jeszcze "trenuje" dlatego jest cały czas takim kozakiem. Gdzie i kiedy nie wiadomo, bo Saiyanie siedzą mu na planecie prawdopodobnie 24/7, ale "trenuje".
Sądzę, że kandydat na boga zniszczenia niekoniecznie musi obalać hakaishina z rodzimego i zajmować jego miejsce tylko śmiertelnik ma swobodny wybór "ofiary", choć słowa kota do Vegety przeczą tej teorii plus przygotowania Toppo. Możliwe, że przeszedłby kolejny etap treningu/rytuału gdzieś poza U7. Myślę, że da się rozbudować ten cały wątek Hakaishinów i nie trzeba IMO tego robić na koniec DB. To po prostu zamknięcie historii postaci, a częstotliwość występowania Tyrana byłaby taka jak np. Buu, czy Mister Satana.
Shounen napisał(a):Choć mnie osobiście się wydaje, że twórcy bardzo chcieliby zrobić z DB coś w stylu marvelowego uniwersum, gdzie jest kupa niezależnych postaci, filmów itd., a co dla producentów najważniejsze - dużo pieniążków. Ja jednak bym nie chciał.
To już wybrzmiewa jakoś od roku z Twoich postów
Ja osobiście nie mam nic przeciwko i nawet widziałbym żeby te osobne produkcje tworzyło inne studio, bo "skala" jest zwyczajnie za duża żeby kisić bohaterów tylko w ich własnym Wszechświecie tworząc absurdalne powerupy dla przeciwników pisanych "na kolanie" plus jest niemało wątków, które można rozwinąć tylko poza U7 np:
-Ukazanie reszty z piątki "najpotężniejszych wojowników" z całego multiwersum. Do tej pory poznaliśmy tylko Grand Priesta.
-wycieczka do U6 na planetę Sadala, bo Vegeta chce poznać swojego odpowiednika
-Tajemniczy "złoczyńca" (w mandze demon) z U11
-Możliwa trzecia "siła" bogów balansująca Kaioshinów i Hakaishinów do której należy m.in Zalama i możliwe kilka/kilkanaście innych postaci
Gdzieś między tym wszystkim kolejne edycje ToP, bo Zenusie lubią "oglądać walki". I mógłbym tak wymieniać i wymieniać i wymieniać.
Moim zdaniem już po podaniu informacji, że uniwersum posiada tyle Wszechświatów to Dragon Ball weszło na tę samą drogę co amerykańskie komiksy. To się może nie podobać purystom, którzy z nieznanych mi przyczyn twardo chcą się trzymać tych mistycznych "japońskich standardów" i kameralnych historii, co jest dziwne, bo Toriyama zawsze czerpał (i czerpie) garściami z amerykańskiej popkultury oraz z zunifikowanego wschodu i zachodu w postaci Hong Kongu, a samej Japonii było tam mało.
Może nie tyle co kot napłakał, ale niewiele więcej. Nie licząc humoru, czy elementów shinto to DB zawsze był bardzo uniwersalną produkcją stąd tyle fanów na całym świecie.
Kameralne historie jak najbardziej, ale jako rozwój/temat dla mniej potężnych osobników tj. Piccolo, Gohan, Goten, Kuririn, Trunksy, Pan, Uuby itd. Niby to o czym piszę ma miejsce, ale tempo jest ekhem... delikatnie mówią ślimacze.
vegeta391 napisał(a):Marvela nie lubię, a kinowy to nuży mnie i momentami wręcz brzydzi (patrz Guardians of the Galaxy, Deadpool), więc niech nie idą drogą disnejowską.
Patrząc na strukturę wieloświata DB, "Suppamana" od Aralki, wybryki Zamasu, Pride Troopersów z U11 (ichna Liga Sprawiedliwości), Jiren = Batman z siłą Supermana to Toriyama zdecydowanie woli "stajnię" DC, więc Marvela próżno tutaj szukać.
Shounen napisał(a):Akurat w anime/mangach niekoniecznie cokolwiek takiego kojarzę (w szczególności zwyrodnialców, a nie komediowych przeciwników). Anime z rodzaju "fabularnych", jak bardzo długie by nie były, zwykle dążą jednak do zakończenia, więc ktoś taki albo w końcu jest pokonywany, albo się nawraca, czyli jak to było zawsze w DB
Dlatego napiszę to po raz enty na forum, że żeby wszyscy byli zadowoleni, a czytelnik nie miał dysonansu poznawczego to Freezer zostaje bogiem zniszczenia. To jedyna słuszna droga dla niego, a twórcy sami dali temu furtkę, gdyż śmiertelnik może ubiegać się o zostanie Hakaishinem. Jest "nawrócenie", ale akurat takie zgodne z naturą Tyrana.
Z serii takich bardziej popularnych i balansujących na granicy shonena to Grappler Baki, a głównie chodzi o jego ojca Yujiro. Słyszeć na pewno słyszałeś. Z amerykańskich komiksów to np. Lobo.
vegeta391 napisał(a):Wy też usychacie już z tęsknoty po tych ~5 latach?
Napisałem tutaj co o tym myślę, a sama tęsknota minęła równy rok temu. Będzie anime fajnie, a jak nie będzie to cóż... żyje się dalej.
To już nie to Toei, które miało jaja robić własne sagi, czy speciale. Być może jest tak, że Dragon Ball nie robi takiej roboty w samej Japonii jak poza nią, chociaż gdyby komuś zależało to można by się ukierunkować na zachodniego klienta. Jak brak wiedzy to na korepetycje do Capcomu.
Chociaż wiedzą chociażby przez doświadczenia z Super Sentai nie mówiąc już o współtworzeniu wielu hamburgerkich produkcji, ale to trzeba chcieć, a nie iść w zaparte, że "DB tylko dla japońskich dwunastolatków!!!", a IMO paradoksalnie ta grupa docelowa ma "wywalone" na DB, gdyż posiada inne serie.
Generalnie jednak jakby coś ruszyło to marzy mi się żeby część franczyzy np. ta związana ze spin-offami i prequelami przeszła do innego studia. Toei robi główną linie fabularną, a reszta wszystko inne. Mógłby gdzieś po drodze jakiś ciekawy seinen z tego wyjść. Być może marzenie ściętej głowy, ale tylko taką przyszłość widzę dla Dragon Balla. Jako widz mam gdzieś, że okazałoby się jeszcze, że konkurencja potrafi zrobić DB po prostu lepiej i to bez znanych nam postaci.
Powered by phpBB
Copyright © 2001-2023 DB Nao